Na naszym podwórku
W Malborku to ich nie pierwszy występ. W praktyce, ostatnimi laty, goszczą tu rok w rok. Zawsze przyciągają tłumy widzów. Tak było i teraz podczas wczorajszego koncertu, w przyzamkowym Karwanie.
Nie często przyziemie Karwanu jest tak „upchane” widzami.
Byli i młodsi i starsi, koneserzy i widzowie, którzy lubią w ogóle ten rodzaj muzycznej ekspresji chrześcijańskiego uwielbienia.
Byli z przyjaciółmi, rodzinami, byli samotnie – aby w rezultacie połączyć się i zanurzyć w gospelowym rytmie i sile wyrazu.
Początkowo publiczność jakby tradycyjnie – w pozycji siedzącej, wsłuchana w głosy niezwykłych siedmiorga czarnoskórych wokalistów z Wielkiej Brytanii, solistów światowego formatu gwiazd muzyki gospel.
Ale już po chwili, dzięki sile ekspresji Colina Williamsa lidera zespołu, widownia pląsała gospelowo, odpowiadała tłumnie i chóralnie na pytania padające ze sceny. Tak jak być powinno. Wystarczyło spojrzeć na rozpromienione twarze oglądających, aby nie mieć wątpliwości w jakim stopniu trafiał wczorajszy koncert do serc i uszu słuchających.
Siła głosu solistów, jego moc i potęga przesłania, którą nieśli swoim przekazem. Dzieląc się przekonaniem i podkreślając w imię Kogo to czynią sprawiały, że już dawno nie udało mi się uczestniczyć w tak utkanym duchowo koncercie! Z tak emocjonalnie i spontanicznie reagującą na treść przekazu publicznością. Wiele serdeczności płynęło ze sceny a brawami i zachwytami publiczności do sceny.
Może to taki klimat, który rodzi ten rodzaj muzyki, ale czy tylko? Czy nie było w tym czegoś więcej? Na mój ogląd było, i dużo więcej, i dużo tego wszystkiego, czego często brakuje innym koncertom.
Taki klimat rodzi się w miejscach modlitwy, podczas zborowych momentów uwielbienia. Taki klimat przybliża wszystkich do Stwórcy. Przenosi na inny poziom postrzegania, słuchania i poddania się duchowemu klimatowi zarówno wierzących i niewierzących. To wszak rodowód muzyki, to wyrośnięcie na gruncie określonego przesłania sprawia że za każdym razem słuchaczom, uczestnikom i widzom takich koncertowych widowisk, wraca się z nich zapewne dziwnie radośnie, z lekkim i wrażliwszym sercem oraz swoistą lekkością na duszy.
W każdym bądź razie mnie się tak wracało do domu, a po drodze słyszałem od powracających z koncertu podobne opowieści i komentarze.
To był dobry koncert, dobrze choć prosto przedstawiony, no może panowie od techniki przesadzili jak zwykle z efektownością zadymiania, ale może tak miało to dodać klimatowi. Ale doprawdy wykonanie i siła jego przekazu wystarczała bez dodatkowych scenograficznych atrakcji.
Muzycy i soliści po koncercie długo jeszcze z dużą dozą cierpliwości i uśmiechami pozowali do wspólnych zdjęć. Ukłony należą się też, a może przede wszystkim, za to że mogliśmy uczestniczyć w tym muzycznym zjawisku - organizatorom, ekipie Muzeum Zamkowego. Koncert w Karwanie odbył się m.in. z powodu Międzynarodowego Festiwalu Gospel Camp Meeting GNIEW 2017. To dało możliwość obejrzenia i wysłuchania Celebrate Gospel na naszym podwórku.
Krzysztof Hajbowicz
Nie często przyziemie Karwanu jest tak „upchane” widzami.
Byli i młodsi i starsi, koneserzy i widzowie, którzy lubią w ogóle ten rodzaj muzycznej ekspresji chrześcijańskiego uwielbienia.
Byli z przyjaciółmi, rodzinami, byli samotnie – aby w rezultacie połączyć się i zanurzyć w gospelowym rytmie i sile wyrazu.
Początkowo publiczność jakby tradycyjnie – w pozycji siedzącej, wsłuchana w głosy niezwykłych siedmiorga czarnoskórych wokalistów z Wielkiej Brytanii, solistów światowego formatu gwiazd muzyki gospel.
Siła głosu solistów, jego moc i potęga przesłania, którą nieśli swoim przekazem. Dzieląc się przekonaniem i podkreślając w imię Kogo to czynią sprawiały, że już dawno nie udało mi się uczestniczyć w tak utkanym duchowo koncercie! Z tak emocjonalnie i spontanicznie reagującą na treść przekazu publicznością. Wiele serdeczności płynęło ze sceny a brawami i zachwytami publiczności do sceny.
Może to taki klimat, który rodzi ten rodzaj muzyki, ale czy tylko? Czy nie było w tym czegoś więcej? Na mój ogląd było, i dużo więcej, i dużo tego wszystkiego, czego często brakuje innym koncertom.
Taki klimat rodzi się w miejscach modlitwy, podczas zborowych momentów uwielbienia. Taki klimat przybliża wszystkich do Stwórcy. Przenosi na inny poziom postrzegania, słuchania i poddania się duchowemu klimatowi zarówno wierzących i niewierzących. To wszak rodowód muzyki, to wyrośnięcie na gruncie określonego przesłania sprawia że za każdym razem słuchaczom, uczestnikom i widzom takich koncertowych widowisk, wraca się z nich zapewne dziwnie radośnie, z lekkim i wrażliwszym sercem oraz swoistą lekkością na duszy.
W każdym bądź razie mnie się tak wracało do domu, a po drodze słyszałem od powracających z koncertu podobne opowieści i komentarze.
To był dobry koncert, dobrze choć prosto przedstawiony, no może panowie od techniki przesadzili jak zwykle z efektownością zadymiania, ale może tak miało to dodać klimatowi. Ale doprawdy wykonanie i siła jego przekazu wystarczała bez dodatkowych scenograficznych atrakcji.
Muzycy i soliści po koncercie długo jeszcze z dużą dozą cierpliwości i uśmiechami pozowali do wspólnych zdjęć. Ukłony należą się też, a może przede wszystkim, za to że mogliśmy uczestniczyć w tym muzycznym zjawisku - organizatorom, ekipie Muzeum Zamkowego. Koncert w Karwanie odbył się m.in. z powodu Międzynarodowego Festiwalu Gospel Camp Meeting GNIEW 2017. To dało możliwość obejrzenia i wysłuchania Celebrate Gospel na naszym podwórku.
Krzysztof Hajbowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz