Wespół w zespół
Przychodzi taki moment, że motyka nie wystarcza ... Czas wziąć się do ... (za przeproszeniem) … kupy Mościanie wszelkich płci! Rzucając się na "światłość głupoty wszelkiej", nieuctwa błogiego i zamykania oczu (by lepiej nie postrzegać, nie dostrzegać w sytuacjach trudnych, np. z życia codziennego wziętych). Wszędzie tam, gdzie trzeba podejmować istotne decyzje, czy podczas postrzegania, widzenia faktów zgoła niepasujących do wyobrażeń i przekonań własnych - które, by zapewniać iluzoryczny ... miały sielski spokojny żywot.
To coś tak, jakby podczas prowadzenia auta, zamykać oczy - jak czynią maluchy, by to - co nieprzyjemne ... nie zaistniało. Jakby kiwać głową z ukontentowaniem co wyszko jest O.K. - wbrew miałkości i robactwu hipokryzji, tocząc się uznawanym jako pożądane i utartym schematom – ale, ale ... a kto powiedział, że zdrowym?! Etc, itp.
Stać było wielu na to, by się z tą motyką, w akcie desperacji - porywać, nawet wtedy - kiedy sprawa, jeszcze przed ujęciem trzonka, była przegrana. Nawet śmiertelnie, jak w wypadku np. przyjaciół Marka Edelmana, czy innych znanych z historii osób i zdarzeń. Czasem gdy nie było innej rady - by pokazać światu swoją niezgodę, niejednokrotnie płacąc cenę najwyższą. Ale czy tak z tą motyką na słońce ... na ludzką głupotę, hipokryzję, cwaniactwo polityczne i wszelkie inne ..., grubiaństwo, pychę, dzianie zła (złodziejstwo) itp, itd.
Niemniej może się okazać, że w tym akcie desperacji nieskuteczne ono wszystko. Mimo naszych najszczerszych chęci powodzenia działań i wszelkiej niezgody na knajactwo i małość. Więc z motyką nawet, możemy sami sobie nie poradzić jej używając.
Potrzeba nam nas więcej!
Potrzeba podobnie myślących lubo w ogóle myślących a nie łykających bezrefleksyjnie jak leci. Potrzeba byśmy zorganizowali się i policzyli nim nas wyłuska i wysupła policzywszy, zmierzywszy i zważywszy niekoniecznie wyimaginowany wróg. Bowiem często to ten wyzierający z telewizora, ambon, zza biurka skorumpowanej ideologicznie władzy, etc. Po czym przetrawiwszy wypluje jako niepotrzebnych, ta rodzima wszechogarniająca ciemnica rzeczywistości. Pod jakimkolwiek sztandarem - najczęściej kradzionym lubo przywłaszczonym tylko sobie. No bo przecież np. patriotyzm, wiara, honor to nie są własności jakiejś jednej partii, ugrupowania czy organizacji. Nawet jak w nazwie swej chełpi się prawem i sprawiedliwością.
Musimy sobie zdawać racjonalnie sprawę, że;
Otacza nas przecież bezprzykładnie i bez ograniczeń, nie mające ani krzty przyzwoitości prymitywne paskudztwo ludzkich słabości – chociaż nikt wszak od nich nie jest wolny – to ta codzienna, ma bezkrytycznie rozwinięte sztandary pobielane kłamstwem, bogiem, „dobrem”, itp. A w gruncie rzeczy jest najgorszą z możliwych – egoistycznie egocentryczną, dbająca już nie tylko o dupsko własne ale łącznie z koniuszkiem własnego nosa - o niezasłużony splendor, gratyfikacje wszelkie i władzę nad innymi.
Nie wiem jak Wy, lecz ja dość często doświadczałem takich kontaktów i takich osobników. Nie tylko podczas pracy zawodowej jako terapeuta czy dziennikarz, ale i w takim zwykłym podmuchu codzienności, znojnej i mniej znojnej pracy.
W praktyce dość często na wyciągnięcie ręki. Na szczęście, nie zawsze, bowiem są ludzie, którzy walcząc ze swoimi słabościami, dysfunkcjami, niedoborami (wszak tak czyni każde z nas) – potrafią wznieść się w chwilach próby ponad nie i bywać plasterkiem, przyjacielem, kwintesencją empatii, wsparciem, pomocą... Po prostu Człowiekiem.
I właśnie do takich ten apel kieruję.
Zapraszam Was do współpracy z blogiem Lokalna Gazeta Obywatelska. Dołączcie do grupy osób widzących i nie poddających się nie tylko marazmowi i ogólnemu zdziczeniu społecznemu (zarówno w relacjach jak i powinnościach wobec obywatela, bliźniego, współmieszkańca).
Zapraszam i jednocześnie, cieszę się na nowe rozwijające się niezadzierzgnięte kontakty. Na pohybel wszetecznemu złu, kryjącemu się póki co, jeszcze, w cieniu!
By nie mogło tego cienia opuścić – potrzeba wspólnoty przeciwdziałania, edukacji, uczenia się na nowo zdrowych i konstruktywnych relacji. A przede wszystkim rozbijając wszelkie mechanizmy mitów, stereotypów i iluzji mącenia tego, co powinno być przejrzyste i transparentne.
Dość już oszustów knajaków, grasujących bezkarnie we wszelkich dziedzinach i obszarach życia społecznego. Nie pisząc tu i mając na myśli jeno politykę, duchowość, relacje społeczne i powinności, itp. To tyczy wszelkich obszarów życia, naszej rzeczywistości.
Jeśli kto ten post doczyta do końca;
Zapraszam do „swoistego tańca” wokół spraw istotnych, delikatnych, pełnych refleksyjności i wyczucia. Zapraszam do współpracy i dzielenia się myślami, wiedzą rzetelną i odczuciami wszelkimi. Zapraszam do wspólnego rozwiązywania problemów – czym więcej tym praktyczniejsze burze mózgów. Tym lepsze zrozumienie i uczenie się siebie jakimi jesteśmy, uczenie i rozumienie potrzeb, czerpanie radości z uczciwej współpracy.
I to nie jest taniec nawiedzonych derwiszy a zwykłe życie! Zwykłych acz zarazem niezwykłych i niepowtarzalnych w swym istnieniu osób.
Bo takimi jesteśmy – tylko trzeba to z siebie umiejętnie wysupłać nie uszkadzając niczego. To jest sztuka, by i innym w tym pomóc (i nie intruzywnie) a z pożytkiem dla nich i dla całego naszego habitatu i wszelkich innych środowisk.
i serdecznie namawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz