wtorek, 24 kwietnia 2018

Głos na Forum

W związku ze zbliżającym się spotkaniem (już jutro 25 I.V)  Malborskiego Forum Pomocowego chciałbym przedstawić moje zdanie na temat pomocy osobom bezdomnym. Może nie wszystkim się podoba, ale niech to będzie jeden z głosów w dyskusji.

Pozytywny przymus

Tadeusz Łachacki

Żaden człowiek nie lubi być do czegoś zmuszany. Zwykle rodzi się bunt, pragnienie uwolnienia się spod przykrego obowiązku, poczucie krzywdy, itp. Czy zawsze jednak możliwe jest uniknięcie narzuconych w jakiś sposób zachowań? 

Samo przyjście na świat jest wymuszone poprzez osiągnięcie właściwego stopnia rozwoju płodu i żadna matka nie może dłużej zatrzymać dziecka w swym łonie. Z narodzeniem zaczyna się coraz więcej wymuszonych fizjologicznych zachowań wynikających z potrzeb młodego organizmu, takich jak: karmienie, usypianie, przebieranie, kąpanie, zmiana pieluszki, itp. 

Wraz z rozwojem dziecka, rodzice stosują zróżnicowane formy zakazów i nakazów, na podstawie których dziecko musi podporządkować się ich woli. 

Wymuszone posłuszeństwo

Oczywiście, wielu chciałoby postawić na swoim w myśl zasady :"Zrobię na złość mamusi - odmrożę sobie uszy!". W tej sytuacji wymuszone posłuszeństwo wobec rodziców ma pozytywny skutek. 

Z wiekiem zdarzają się jednak zdecydowanie negatywne wymuszenia i prześladowania, np. porwania, rabunki, przestępstwa seksualne. 

To już nie jest pozytywny przymus, tylko ohydna zbrodnia! Rodzice zmuszający swoje dzieci do przyjmowania szczepień, przyjmowania zleconych przez lekarza leków, czy też zdobywania wiedzy są czasami uznawani przez dzieci za okrutnych gnębicieli, ale czy nie jest to wynikający z ich miłości pozytywny wynik wymuszania, jeśli dziecko jest zdrowe i wykształcone? 

Dawniej, gdy była obowiązkowa służba wojskowa, wielu ludzi buntowało się uznając okres swojej służby jako przerwę w życiorysie, ale wielu również wspomina to z sentymentem, jako dobrą szkołę życia. 

Dziś nie ma obowiązkowej służby i wielu młodych mężczyzn jest po prostu zniewieściałych, bezradnych, niesamodzielnych. 

Wszyscy jesteśmy do czegoś zmuszani przez życie 

Musimy jeść, pić, spać, pracować na swoje utrzymanie, płacić podatki, podporządkować się władzy, itp. Są kraje, w których udział w wyborach władz jest obowiązkowy i jak można zaobserwować, wybrane władze lepiej spełniają oczekiwania swych wyborców. 

U nas wielu ludzi nie bierze udziału w wyborach, bo nie musi i potem narzekają, że ktoś im źle wybrał. Żaden człowiek nie jest w 100% wolny i dobrze, bo nadmierna anarchia doprowadziłaby do zupełnego zdziczenia. 

Są jednak ludzie, którzy tak bardzo chcą być wolni, że krzywdzą samych siebie i dla innych są jakby wyrzutem sumienia. To ludzie bezdomni. 
Czują się odrzuceni przez świat, ale często tak bywa, że to oni ten świat odrzucili. Nie chcą podjąć wyciągniętej do nich dłoni, ponieważ wiąże się to z pewnymi ograniczeniami. 

Można powiedzieć, że postępują w myśl zasady: "Odmrożę sobie uszy i niech mama myśli, że to jej wina!" 


Nic tu nie dadzą pogadanki uświadamiające, jednodniowe akcje, czy jednorazowe kolacje wigilijne, itp. 
W ośrodkach dla bezdomnych nie można spożywać alkoholu, trzeba utrzymywać porządek w swoim otoczeniu, umieć żyć we wspólnocie z ludźmi o różnych charakterach. 

Gdyby nie było żadnych ograniczeń, byłyby to siedliska ogromnej patologii. Wielu próbuje w jakiś sposób przemycić alkohol do ośrodka, nie chce im się sprzątać, narzekają na jakość posiłków, zgłaszają różne roszczenia, domagają się jakiegoś szczególnego traktowania. 

Wielu bezdomnych bardziej ceni sobie tanie wino, niż ciepłe łóżko, czyste ubranie i ciepły posiłek. 

Myślenie tych ludzi jest inne, niż nasze i trzeba coś z tym zrobić, żeby zmienić ich hierarchię wartości, Nic tu nie dadzą pogadanki uświadamiające, jednodniowe akcje, czy jednorazowe kolacje wigilijne, itp. 

Być może wielu ludziom nie podoba się mój pomysł

ale uważam, że należałoby tu zastosować pewien rodzaj przymusu. Za kilka miesięcy nadejdzie okres zimowy i ludzie bezdomni mogą być skazani na zamarznięcie w swych altankach, piwnicach, wagonach, czy innych kryjówkach. 

Trzeba zawczasu podjąć działania, żeby takie zdarzenia nie miały miejsca. Służby miejskie, policja, straże i streetworkerzy powinni zamiast zachęcać, zmuszać ich do zakwaterowania w rozbudowanych wcześniej ośrodkach. 

Z pewnością wielu tym ludziom taka akcja uratuje życie lub zdrowie. Nie mogą to być jednak wczasy na cudzy koszt. Personel takiego ośrodka na podstawie bacznych obserwacji powinien stawiać pensjonariuszom zadania według zauważonych talentów czy innych predyspozycji. 

W żadnym wypadku nie może to być jakieś dręczenie czy prześladowanie, ale normalne utrzymywanie dyscypliny. 

Długotrwałe "aresztowanie" 

w pozytywnym tego słowa znaczeniu przy bezwzględnej abstynencji oraz prospołecznej agitacji oraz aktywizacji przez pracę, po pewnym czasie umożliwiłoby tym ludziom powrót do społeczeństwa jako powszechnie szanowanych obywateli, którzy coś otrzymali i będą chcieli społeczeństwu oddać. 

Myślę, że to jest możliwe i taki przymus okazałby się bardzo pozytywny. Chwilowo zniewalając, okażmy im sympatię oraz wskażmy drogę do lepszego życia. Pozostawienie im nadmiernej wolności doprowadzi tylko do większe frustracji, alkoholizmu i może nawet samotnej śmierci gdzieś w nieogrzewanej komórce. 

Może w ten sposób Polska jako jedyna mogłaby rozwiązać problem bezdomności?
Tadeusz Łachacki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz