wtorek, 11 września 2018

Codzienny przegląd więzienny *

Popatrz w lusterko

.
Jedni w mniejszym a drudzy w większym stopniu, ale każdy, każde z nas bez wyjątków. Jeśli myślimy, że to nas nie dotyczy bywamy najczęściej w błędzie, lub toniemy we własnych chceniach i pragnieniach. Nie ma to nic a nic wspólnego z naszą rzeczywistością.  

Czasami przychodzi nam żyć w swoistym Matrix`sie  otaczających nas manipulacji czy nam się to podoba czy nie. 

A to zadzwoni dobrotliwy i radosny telemarketer proponując nam własnie wygraną "wygraną" i zaprosi nas na "arcyciekawe" spotkanie na temat niezniszczalnych do piątego pokolenia garów, patelni, tudzież wielopokoleniową poduszkę z owczej wełny! 

Lubo kołdrę nam chcąc wcisnąć, lub latarką poświecić zdrowotną za pięć tysięcy złotych polskich, by zdrowia przybyło. 


Jak nie telemarketerzy, to ciupasem mile uśmiechnięci prezenterzy telewizyjni, słodkim głosem ogłoszą, że w dniu wczorajszym w wyniku wybuchu zginęło ..., lub spadło ileś tam samolotów a w trzęsieniu ziemi to ... 
No a poza tym, tamten polityk z Unii to jest be, a tamten co skakał przez płot, kiedy trzeba, to tak naprawdę nie skakał - bo skakał inny - który wtedy nie był na hali a skakał.

Potem człek nie opędzi się, na przykład, od rodzimych, środowiskowych  ulepszaczy życia politycznego, religijnego i społecznego od przedszkola po gmach sądu. 

Bombardowani jesteśmy programowo chyba

by nam nie było spokojnie i błogo przez wszystkie siły złych mocy, ale i tych "pono" dobrych. "Mam" w swym gronie znajomych osobę, która to sama leczyć się by spokojnie mogła, a "leczy" innych i "terapci" w imię siły wyższej -  z którą oczywiście (według samej siebie) ma "niezaburzony" kontakt. 

To, że jest miejscami osobą swoiście (tak mówiąc w prost) - irytującą w swych brakach i niedoborach i tak nieuprawnienie zadufaną w tym co robi. Wcale jej nie przeszkadza uważać, że czyni dobro ... Choć wątpliwie to wygląda i działa. Ale nie pomoże w tym i "Zespół Kliniczny", superwizor i wszystkie inne narzędzia. Czasami ich brakuje - tak jak w tym przypadku. 

Znam jak i pewnie Wy Szanowni Państwo, osoby co to mieli, mają "biznesy", chcą się widzieć ogólnie w świetle, w gronie dobroczyńców, społeczników, mądrotliwych mądrotliwców religijnych wszelkich denominacji a są zwykłymi śmiertelnikami z całymi bagażami własnych braków, czasem z ogromem utajonej pychy, poczucia wyższości w sobie i potrzeby manipulacji innymi.

Tak można, by bez końca wymieniać

piszący te słowa sam też nie jest lepszy w wielu dziedzinach. Wszak od hipokryzji począwszy swych niektórych zachowań po targowanie z transcendencją wszelką warunkowymi typu ... "no dobra zrobię ... ale...!"

Nikt nie jest od tego wolny! Czasem więcej, czasem mniej. Zauważam, że jeśli mój poziom "łajdactw drobnych", przekroczą czyjeś "łajdactwa drobne" - to mi się wyświetla, że ta osoba to kawał drania, chama i świni. Choć według wagi one jednakie u nas obojga. 

Ale tak już mamy i nic tu się nie zmieni - bo gdy spróbujemy się, siebie i innych oszukać - to i tak nasz mózg zrobi to, co biologicznie (i nie tylko biologicznie)  dla naszego organizmu, jako całości, jest optymalne i potrzebne. Tak jesteśmy skonstruowani.

Sedno w tym, aby tak czynić - by nie szkodzić, 

nie przekraczać "średnich" ustalonych społecznie i prawnie miar, zachowań i relacji.

Dopisujemy je sobie dla własnego dobrego samopoczucia i po to, by móc się ogolić rano, w łazience patrzeć w sobie prosto w oczy (kobiety zaś by mogły się choćby umalować, upudrować nosek, lub pooglądać z nienawiścią swoje zmarszczki, poprawić kosmyk, etc,) 

Dopisujemy sobie całe ideologie podnoszące nam poczucie własnej wartości i dodajemy dodatkowo całą garść porównań z bliźnimi - co by wypaść jeszcze w lepszym świetle. Co nie ma się ni jak do rzeczywistości. Ale ... jak komuś wmówimy, że ma rozbudowany przerost ego, to nawet gdyby nasze było wielkości Czomolungmy, to i tak będzie mniejsze od czyjegoś. Choćby w teorii. Ale co się nie robi dla własnego samopoczucia?!

Tak żyjąc udajemy, że wszystko jest ok! 

Czytamy książeczki do nabożeństwa, odmawiamy różańce, czytamy biblie - chcąc zapomnieć jacy naprawdę jesteśmy. Czasem się udaje. Ale przypomina to trochę zachowanie dziecka, które gdy czegoś się boi, zamyka oczęta i wmawia sobie co to niebezpieczeństwa nie ma. 

Przyznacie, że to niezbyt budujący obraz, ba bardzo odpychający nasze myślenie, że nie to nas, że nie my, że nie dotyczy! Cóż można, ale ...

Z ręką na sercu, w ciszy sumienia, dziś gdy nikt nie widzi nie słyszy - możemy przyznać choć odrobinę racji. Ale to i tak trudne nawet przed samym sobą. Ale nie dziwota,wspomniany mózg tak zadziała - czy nam się to podoba, czy też nie. 

Dlaczego na wstępie tytułu o więzieniu?!

- pomysł "kupiłem" od znajomej psycholog, kiedy to całkiem niedawno  rozmawialiśmy w gronie przyjaciół o funkcjonowaniu człowieka, jego uwarunkowaniach. Pojawił się wówczas aspekt więziennego codziennego spacerniaka. Dla wielu z osadzonych, ponoć namiastka to wolności. Tak  więc tytuł "codzienny przegląd więzienny" - sugerujący, że my się sami kisimy i w czym - na własne życzenie. Jakby oddając przypadkowym, cwaniakującym, wampirzącym na naszej osobowości ludziom, wszelkim  mediom,  instytucjom, politykom, i wszelkim naprawiaczom naszego życia - poniekąd prawo  do majstrowania przy nim. Ulegamy im i zaczynamy żyć nie swoim życiem, sądząc, że ono właśnie jest takie jak być powinno.

Gdy jednak przychodzą takie chwile, kiedy nasze funkcjonowanie w środowisku, wobec bliskich, i wobec dalszych zmienia się diametralnie ... Co może wynikać na przykład z odkrytej choroby, śmierci lub czegoś na tym poziomie. 

Wtedy najczęściej przewartościowujemy wszystko wokoło. I chociaż przez moment nie żyjemy pozorami! Żyjemy w swoistej prawdzie, gdzie nawet sami sobą nie możemy zbyt zamanipulować, nie dajemy się oszukać swojemu mózgowi. 

To takie krańcowe momenty życia, gdzie nic i nikt nie jest nam cokolwiek wmówić, kiedy stoimy wobec siebie i tego co dla nas tak naprawdę otacza najważniejsze. Stajemy "naguścy, odarci z blichtru i udawactwa" w samiuśkiej prawdzie (na ile nas, na ten moment, stać).

Wtedy ten "codzienny przegląd więzienny" naszego życia traci całą moc. Wtedy stajemy się prawdziwi. Czasem niekoniecznie jest to przyjemne. Niemniej takiego spojrzenia, odczuwania chciałbym na koniec tego "mądrotliwego" tekstu Państwu i sobie życzyć.

Może wtedy uda nam się bycie lepszymi, chociaż na cząstkę reszty naszego istnienia, naszego życia, naszej podróży w tym, co nazywamy od biedy codziennością.

Od takich doznań może stajemy się lepsi ...? 

Na pewno bardziej doświadczeni i umocnieni w przekonaniach - tych prawdziwych dla nas. Czas wtedy przychodzi, by asertywnie odpowiedzieć telemarketerowi, wyłączyć non stop działający telewizor. Powiedzieć  sąsiadowi, upierdliwemu znajomemu, urzędnikowi, księdzu - każdemu - kto naruszy naszą prywatność, osobistą swoistą intymność naszej psychiki - tak by "ten", "ta" poszedł, poszła sobie nie zawracając nam głowy rzeczami - które nie są warte naszego życia.

Nie dajcie układać sobie życia oszołomom i nawiedzeńcom! Teraz szczególnie jest taki czas, kiedy niestety znów obrodzili.

* - jesteśmy często więźniami swoich postaw, które towarzyszą nam na każdym miejscu, warunkując i określając każdego dnia
ABAH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz