Nie zasypiać gruszek w popiele*
Opowieść Anny Olkowskiej - Jacyno o akcji #notoszyjemy"
Gdy czytacie Państwo o różnych akcjach w całym kraju, by wspólnie, razem przeciwdziałać niebezpieczeństwu, być sobie wzajemnym wsparciem jak tylko bezpiecznie można to serce się raduje. Pojawia nadzieja, że ludzie pozostaną ludzcy mimo wszystko. Chociaż otacza nas czasem skrajna głupota i nieodpowiedzialność, nie oznacza, że wszyscy muszą zgłupieć, bo nie o wirusa głupoty tu idzie.
Mieszkańcy Malborka i okolic, ba okolicznych gmin - stają w tych trudnych sytuacjach codzienności na wysokości zadania! Pomagamy sobie nawzajem i mądrze, rozumnie z potrzeby serca. To może napawać i pokrzepiać a także inspirować.
Od osób prowadzących gospodarstwa domowe, przez przedsiębiorców, ludzi różnych profesji i zawodów. Po pracowników rozmaitych zakładów, instytucji, urzędników, pracowników kultury, artystów, emerytów, rencistów. Młodych i starszych. Obojga płci i tak dalej. Dojrzale biorąc sprawy w swoje ręce pomagają ludziom tych profesji i obszarów służb, które tej obywatelskiej pomocy potrzebują. Nie czekają na cud, nic nie robiąc. Są aktywni i nie podają się.
Niektórych widzicie Państwo za oknami - migają zielone koszulki wolontariuszy Malborskiego Centrum Wolontariatu. Są i tacy co pomagają pracując w cichości, i z dala od oczu.
![]() |
Wolontariusz Filip z Malborskiego Centrum Wolontariatu |
Często to tacy - z nas wszystkich przecież, których można było dotychczas spotkać np. w instytucjach, poradniach, w MCKiE, bibliotekach, etc. Malborczycy i pracujacy do tej pory dla i w Malborku. Osoby, które w sposób ograniczony albo zdalnie uczestniczą nadal w zawodowym życiu.
Są i tacy ludzie, którzy pracując aktywnie zawodowo, w służbach wszelkich pomimo swoich zawodowych obowiązków, dodatkowo zajmują się pragmatycznymi działaniami pomocowymi wspólnie, z całą coraz większą, grupą obywateli Malborka i okolic.
Wszystkim należy się szacunek.
Poniżej opowieść o tych, których mniej widać a przecież wykonujących jakże bardzo potrzebną robotę.

Następnego dnia porozmawiałam z osobą od zarządzania kryzysowego w naszym Urzędzie Miasta (Grzegorz Kłak) i postanowiliśmy, że skoro są chętni my będziemy dowozić agrowłókninę, wzory maseczek, krótką instrukcje i po uszyciu odbierać je.
Zaczęło się od dwóch pań. Akcja się rozwijała i coraz więcej zgłaszało się do mnie mnie z chęcią pomocy. Więc postanowiłam zaangażować się i skoordynować to logistycznie rozkładając siły i środki, bo przecież nie wiadomo jak długo to potrwa.

Nie koordynuje akcji MCKIE i naszego ŚDS. Te instytucje same robią dobrą robotę.
Ja współpracuję z ŚDS Kończewice, ŚDS Lasowice Wielkie, Panią Wiesławą Bilińską,Teresą Michalak. Paniami z Podgrodzia u Heksy, Agnieszką Predygier, Iwoną Pietruszyńską, Agnieszką Myszkier, Wiesławą Dera, Aleksandrą Sosnowską, Barbarą Jaworską.

Wygląda to tak: jeśli zgłasza się do mnie osoba, ja kontaktuję się z nią, proszę o jej adres i numer telefonu, dojeżdżam z materiałem i instrukcją.
Po uszyciu oddzwania do mnie i ja odbieram maseczki. Maseczki po odbiorze przekazuje do Grzegorza.
Znajdują się w Urzędzie Miasta Miasta i Burmistrz Marek Charzewski dysponuje nimi w zależności od potrzeb, które zgłaszają instytucję.


W sumie przez tydzień odebrałam ok: 540 uszytych maseczek ochronnych (240 pani Wiesława Bilińska i ŚDS Kończewice, 100 Agnieszka Myszkier, 240 ŚDS Lasowice Wielkie).
Po niedzieli odbieram kolejną partie ok: 400. Zgłosiły się też kolejne trzy osoby, do których dojadę z agrowłókniną i hermetycznymi woreczkami w które pakowane są maseczki.

Sama też się zabezpieczam. Noszę maseczkę i rękawiczki. Utrzymują odległość od innych osób, chociaż często chciałoby się te wszystkie kochane dziewczyny uściskać za to co robią same z siebie.
Namawiam do noszenia rękawiczek, bo to zabezpiecza nas, i maseczki, bo to zabezpiecza innych.
Maseczki zostały już wydane do DPS Malbork, MOPS Malbork, o wsparcie prosiło także starostwo powiatowe w Malborku, które również otrzymało 50 sztuk.
W piątek rozdaliśmy także maseczki pracownikom Urzędu Miasta Malborka.
Wczoraj napisała do mnie jedna z położnych z naszego szpitala prosząc o wsparcie w maseczkach.
Odział położniczo-ginekologiczny działa jak przed epidemią: porody, cesarskie cięcia - pełną parą. Brakuje maseczek, te wydawane są na sztuki, a ilość zdanych potwierdza się w raporcie. Rano w poniedziałek (30 marca) na odprawie przekaże tą prośbę panu burmistrzowi ... I chyba to tyle - kończy opowieść Anna.
Chciałem na koniec napisać coś mądrotliwego, jakieś błyskotliwe zakończenie. Sieć www i mój laptop same wzięły sprawę w hm ... "swoje ręce"?! Sieć się zawiesiła a laptop zresetował i bez autozapisu - zostawiając mnie tylko z częścią spisanego na edytorze blogspotu tekstu. Pomyślałem, że tak miało być. Bo cóż tu dodać do opowieści Anny?!
Jeśli już ... to jedno:
Chapeau bas wobec wszystkich Tych osób, które ani myślą zasypiać gruszek w popiele* a myślą ... o innych!
BANWI
* nie zasypiać gruszek w popiele - nie zaniedbywać spraw wymagających załatwienia, wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, sposobność, nie zaprzepaszczać szansy. Pierwotnie zwrot zaspać gruszki w popiele oznaczał, ni mniej ni więcej tylko, siąść przy gruszkach ułożonych w gorącym popiele po to, by się upiekły i zasnąć przy tym. Skutkiem zbyt długiego przebywania w wysokiej temperaturze owoce mogły się zwęglić i nie nadawały się do zjedzenia. Z czasem związek wyrazowy zasypiać gruszki w popiele nabrał nowego, metaforycznego znaczenia: przegapić właściwy moment, nie dopilnować czegoś, zlekceważyć pracę. Do dziś mówi się przecież do kogoś, kto zwleka z działaniem, nie śpij, obudź się. Błędem jest natomiast mówienie o zasypywaniu gruszek w popiele w znaczeniu odłożenia sprawy na później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz