niedziela, 18 sierpnia 2019

W ramach Strefy Otwartej Kultury

Kino Letnie - plac Kazimierza Jagiellończyka

Nie przegap! Wstęp wolny!

Malborskie Centrum Kultury i Edukacji zaprasza na Kino Letnie w ramach projektu Strefy Otwartej Kultury zaprasza na projekcję filmu "Jutro będziemy szczęśliwi" (2016) 
Projekcja odbędzie się 23.08 o godzinie 21:00 na Placu Kazimierza Jagiellończyka.




Recenzja;

Szczęściem należy nauczyć się cieszyć. Uwielbiam takie sytuacje, gdy pod wpływem impulsu wybieram się do kina na film, o którym nie mam praktycznie zielonego pojęcia, a ten pod odbytym seansie okazuje się jedną z najlepszych obejrzanych przez mnie produkcji w danym roku, dumnie goszczących na srebrnych ekranach. 

Zastanawiacie się, o czym mogę tutaj mówić? Mianowicie odnoszę się do produkcji o niepozornym tytule Jutro będziemy szczęśliwi. Obraz z całą pewnością utonie wśród zalewających kina letnich i głośnych hollywoodzkich przebojów, wyczekiwanych przecież z wypiekami na twarzy przez tysiące widzów. Niemniej należy mu się ogromna uwaga. 
Dlaczego? Posłuchajcie… Udając się na seans  rzeczonego dzieła, wiedziałem jedynie, iż gra w nim utalentowany Omar Sy, który skradł moje serce filmem Nietykalni. 


Dodatkową zachętę stanowiła passa naprawdę udanych komedii (wśród nich znajdziemy m.in. następujące pozycje: wspomniany przed momentem obraz, Facet na miarę i Wyszłam za mąż, zaraz wracam) z kraju kojarzącego się wszystkim z romantyczną atmosferą i spełnianiem marzeń, a co za tym idzie, wieczornymi randkami oraz miłością, mowa oczywiści o Francji. Zatem wychodząc już z kina po seansie, byłem zarówno wzruszony, jak i rozbawiony, pełen nadziei na przyszłość, a także nieco odmieniony. Jutro będziemy szczęśliwi odcisnęło w moim sercu pewien ślad, za który serdecznie dziękuję jego reżyserowi – Hugo Gélinowi.


Niemniej początkowo film wzbudza nieco mieszane uczucia. Pierwsze kadry przywodzą bowiem na myśl typową hollywoodzką komedyjkę produkcji taśmowej, których, oprócz Amerykanów, nikt tak naprawdę nie chce już oglądać. Widzom zostaje więc przedstawiony czarnoskóry bawidamek, Samuel. 

Carpe Diem

Bohater żyje według znanej większości sentencji pochodzącej z poezji Horacego, czyli carpie diem! 

Nie przejmuje się swoją przyszłością, pływa luksusowym jachtem, obraca wśród pięknych turystek, jest stałym bywalcem plażowych imprez, a także ma ogromnie tolerancyjną szefową, którą co rusz wykorzystuje. Francuska Riwiera to dla niego prawdziwa kraina mlekiem i miodem płynąca. Niestety jedynie do czasu otrzymania od jednej z jego przelotnych partnerek niespodziewanego prezentu – dziecka… i to od tego momentu początkowe, mylne wrażenie, co do jakości fabuły prezentowanej przez twórców i wynikającej z niej wniosków, opada gwałtownie niczym kurtyna na chwilę przed właściwym występem – poruszający spektakl traktujący o miłości rodzicielskiej i odpowiedzialności właśnie się zaczyna…

Fabuła komediodramatu, którym niewątpliwie jest obraz Jutro będziemy szczęśliwi, z pewnością nie należy do odkrywczych, lecz mimo to scenarzystom udało się ją ożywić do tego stopnia, iż szczerze bawi, wzrusza oraz angażuje. Zacznijmy jednak od początku… Cały film to przemyślana opowieść o dojrzewaniu i odpowiedzialności. Widzowie obserwują na przemian bardzo zabawne bądź niezwykle wzruszające kadry przedstawiające próbę odpowiedniego wychowania własnej córeczki przez Samuela. Mimo iż początkowo bohater bardziej przypomina wielkie dziecko – jest niezorganizowany, nie ma najmniejszego pojęcia o tym, jak należycie zająć się swoją pociechą, to na drodze różnych komicznych wpadek czy niepowodzeń dorasta do roli kochającego, oddanego i wspaniałego ojca, o jakim można sobie tylko pomarzyć. Nawet kiedy z przerażeniem w oczach przed czekającym go zadaniem, desperacko próbuje odnaleźć mamę dziecka i zwyczajnie pozbyć się przerastającego go zobowiązania, to gdy nadchodzi chwila kryzysu, jest w stanie przewrócić całe swoje życie do góry nogami i poświęcić wszystko, co ma, dla dobra przecież zupełnie obcego mu maleństwa.


Jutro będziemy szczęśliwi miesza ze sobą łzy oraz śmiech, dając widzom do zrozumienia, iż szczęście jest pojęciem znacznie bardziej skomplikowanym, niż mogłoby się im wydawać. Nawet w smutnych sytuacjach można odnaleźć iskierkę nadziei, która na nowo rozpali nasze życie. Czasem te bolesne dla nas wydarzenia, mają głębszy sen, pozwalają nam się zmienić, dają okazję do poznania wyjątkowych ludzi lub uczą nas, jak odnaleźć cel w życiu i do niego dążyć, a także zrozumieć przeszłość. 

Szczęściem musimy umieć się dzielić i cieszyć, niekiedy również o nie zawalczyć, co wcale przecież nie jest takie łatwe. 

Taki właśnie morał płynie z przedstawionej przez scenarzystów opowieści, będącej może i w wielu momentach nieco naiwną bajką o pięknej miłości rodzicielskiej, zrozumieniu czy akceptacji, lecz pełnej jak najbardziej prawdziwych uczuć oraz emocji, a także postaw, wartych naśladowania, bądź ideałów, którymi wypadałoby się kierować.



Praca scenarzystów poszłoby na marne, gdyby nie kapitalny występ Omara Sy. Francuski aktor jest niewyobrażalnie naturalny w swoim zachowaniu, dzięki czemu trudno nie polubić jego bohatera od pierwszych minut seansu, nawet gdy niekoniecznie postępuje właściwie. Ma ten urok, który natychmiastowo wzbudza u widzów sympatię. Aktor potrafi stanąć na wysokości zadania, grając zarówno roztropnego, kochającego ojca, jak i roztrzepanego, nieodpowiedzialnego, lecz miłego gościa, stroniącego od zobowiązań. Można tylko bić brawo, podziwiając jego talent komediowy oraz dramatyczny. Od połowy filmu Omarowi Sy towarzyszy na ekranie młoda Gloria Colston. 

Dziewczyna radzi sobie spektakularnie przed obiektywem kamery. Miedzy nią a Omarem widać na ekranie pewne porozumienie, dzięki któremu nakreślona przez scenarzystów relacja nabiera wiarygodności i rumieńców. Dodam ponadto, iż Gloria Colston to debiutantka w branży filmowej, nie wierzycie? Ja też nie mogłem! Myślę, że tą małą, czeka świetlana przyszłość. Drugorzędne role grają w filmie Clémence Poésy wcielająca się w Kristin i Antoine Bertrand odgrywający Berniego. Aktorka wprowadza swoją postacią do produkcji niezbędną dramaturgię, a bohater jej kolegi z drugiego planu służy twórcom do prześmiewania stereotypów, a tych tutaj nie brakuje.


Warto też nadmienić kilka słów o poziomie humoru omawianego komediodramatu. Zważywszy, że to francuska komedia z Omarem Sy, miałem nadzieję na lekkostrawne żarty i udany komizm sytuacyjny, po których nie będę spuszczał z zażenowania i bezradności swojej głowy, co dość często mnie spotyka na współczesnych, zabawnych według twórców i mediów obrazach. Szczęśliwie nie rozczarowałem się i otrzymałem dobrze wyważoną dawkę udanego humoru. W produkcji bawią zarówno zachowania bohaterów, jak i przemyślana gra słowna – zwalający z nóg dialog pomiędzy Samuelem i Lowellem. Trafiają się też nieco mniej zabawne gagi, lecz szczęśliwie nie ma ich zbyt wiele, a poza tym twórcy obrazu często potrafili nawet z reguły nieśmieszne sytuacje przedstawić w taki sposób, aby i tak ostatecznie sprawić u widzów na twarzy szeroki uśmiech. Jak im się to udaje? Nie wiem, ważne, że robią to skutecznie.


Nie miałem żadnych oczekiwań, co do filmu Jutro będziemy szczęśliwi, chciałem po prostu się odprężyć i zobaczyć coś miłego dla oka. Po seansie byłem niezmiernie zadowolony, że nie wybrałem się na żaden sławny blockbuster, ponieważ uważam, iż Hugo Gélin podzielił się ze mną opowieścią, która wiele mnie nauczyła. Śmiałem się i płakałem na zmianę, a z kina wyszedłem bogatszy… Życie to jednorazowa przygoda, z której należy wyciągnąć jak najwięcej szczęścia i nauczyć się dzielić nim z innymi. Szkoda czasu na zmartwienia, te nigdy nie odejdą… innymi słowy, musimy żyć tak, aby potem niczego nie żałować. Proste? To tylko pozory.  
Bartosz Kęprowski
Źródło ilustracji wprowadzenia – materiały prasowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz