wtorek, 14 listopada 2017

Gadał chłop do obrazu ...

Potrzebny tłumacz od zaraz!

.
W życiu posługujemy się różnymi językami, chociażby; „domowym”, „szkolnym”, „branżowym”, itd. Każdy z nich ma inną strukturę. Edukację zaczynamy w szkole, gdzie uczy się nas, że w wypracowaniu powinny być: wstęp, rozwinięcie i zakończenie.


Potem jest już tylko gorzej. 

Zapominamy będąc zaabsorbowani pracą, byciem w swoim kręgu, kontaktując się w nim z otaczającymi nas podobnie funkcjonującymi osobami. 

Konstatujemy powolutku po jakimś upływie czasu, że „Ci z zewnątrz” naszego kręgu - posługują się innym językiem, mową, sposobem widzenia świata. 

Dlaczego nie jak ludzie do ludzi?
Dotyczy to zarówno mówienia jak i pisania (najczęściej pism - tak zwanych urzędowych). 

Mówienia – cóż, za moich czasów była znana szeroko (i niestety stosowana) „nowomowa” partyjna. Obśmiewana a i owszem, ale ... Nie spotkałem nikogo, kto by się odważył oficjalnie kłapać ozorem inaczej niż prominenccy partyjni działacze.  Więc od sklepowej mówiącej do „radiowego sitka” (mikrofonu), poprzez brygadzistę omawiającego oficjalnie problem podczas zakładowego zebrania załogi, przez dyrektora zjednoczenia (a pooglądajcie sobie np. „Czterdziestolatka”) – po komentatora telewizyjnego. Wszyscy używali podobnego języka. Pooglądajcie proszę stare Kroniki Filmowe. 

Pisania - podobnie było z pisaniem pism urzędowych „do obywatela gdzie obywatel był głupiał czytając i chcąc zrozumieć o co w istocie chodzi. 

Nowomowa wiecznie żywa 
Sądzę, że obywatel miał głupieć słuchając lub czytając, a przez to rozumieć, że Władza to jest Władza i przy Władzy ma się czuć malutki i głupi. Teraz jest podobnie. 

Urzędnik stosował i stosuje po dziś dzień „przepisy prawa”  (bowiem w tej materii nic się nie zmieniło). W języku pisanych pism jeśli już coś się zmieniło - to niewiele). Urząd bez względu na poziom wykształcenia, inteligencji oraz wieku to machina ustawiająca każdego  człowieka w szeregu i każąca mu dostosować się do panujących „administracyjno – instytucjonalnych” zwyczajów. Jego język musi się dopasować wszak do wymagań przełożonego: bo takie są zasady, bo wszyscy tak robią, bo tak jest wygodniej, bo …
Nie ma mowy o tłumaczeniu petentom np. ich sytuacji, bo urzędnik stosuje przepisy prawa, a nie je interpretuje. 

"Kopiuj - wklej"
Bezkrytyczne kopiowanie ustaw i rozporządzeń powoduje, że niemal w każdym piśmie urzędowym zobaczymy jakiś ciąg paragrafów i odwołań prawnych. Natłok żargonu prawniczego po prostu przytłacza. A przecież wystarczy, żeby stosowne przepisy umieścić na końcu pisma, z dopiskiem: „podstawa prawna”.

No tak, ale to przecież jest nie do pomyślenia. Chciałoby się rzec; tak było jest i będzie … (oby nie) 

Przypomnijcie sobie (też może już nie tak dawne jak przykłady poprzednie) co "dzisiejsze" szkolenia! Ot chociażby te, dotyczące grantów, funduszy - na projekty unijne dla stowarzyszeń, instytucji. Przysłuchajcie się prelegentom. Przysłuchajcie się wszelkim relacjom, a przede tym emitowanym z posiedzeń plenarnych Rady Miasta. Zauważcie Jakim to językiem mówią urzędnicy – naczelnicy wydziałów – do radnych. A za pośrednictwem Malborskiej Telewizji Internetowej, a i nowego systemu rejestracji także do Was, mieszkańców. 

"Dzień dobry państwu"
Kiedy radni, to jeszcze świadomi swej elekcyjności, powiedzą Wam „dzień dobry” ... co swoją drogą mi osobiście przypomina, że uczestniczę w spektaklu (często wyborczym) a nie w miejscu, gdzie się rozwiązuje problemy miasta w którym mieszkam. 

To przede wszystkim posłuchajcie słów urzędników mówiących o realizacjach konkretnych projektów, przesunięć budżetowych kwot, podjętych decyzji i ich uzasadnień.  
Tu się niewiele zmieniło od czasu PRLu, ba słów przybyło o charakterze „europejskim” a nowomowa zmieniła się jedynie "kosmetycznie". Jej źródło ... niewiele. 

No i po co się uczyć było?
Niby macie skończone studia wyższe, niby jesteście prawdziwymi fachowcami w swojej dziedzinie, niby czytacie dużo książek, niby jesteście na bieżąco z nowinkami technicznymi, psychologicznymi, niby prowadzicie własną firmę, a jednak … gdy słuchacie urzędnika, bierzecie do rąk pismo urzędowe, czujecie się - delikatnie mówiąc - życiowo nieporadni.

Skąd to zjawisko – to starałem się wykazać na początku, może nie byłem czytelny. Tu w naszym blogu – powinniśmy pierwsi uderzyć siew piersi. Niemniej staramy się zmieniać i uczyć z szacunku dla Państwa - Drodzy Czytelnicy.

Jak do żony
Może urzędnicy powinni przełamać opór psychiczny i zacząć pisać i mówić językiem prostym, takim samym, jakim mówią do żony, męża i do dzieci. Przestać się chować się za „fachowym słownictwem”. Dzieje się tak  najczęściej z jednego prostego powodu - bo boją się, że wypadną głupio. Że ktoś zarzuci „brak merytoryczności”, że ... 
Wszystkim nam by się żyło łatwiej gdyby urzędnik się nie bał, nie przenosił swoich obciążeń psychicznych, niedoborów, lęków na nas. Pozwalałoby to być nawzajem życzliwymi, bez tylu napięć, nieporozumień.
Inną sprawą jest to, że wielu petentów nie jest spokrewniona z aniołami. Niemniej mówienie, że wina leży po jednej i drugiej stronie - jest niezasadne. Jeśli się nająłeś (łaś) do takiej roboty (przepraszam stanąłeś (łaś) do konkursu o stanowisko - to z pełną świadomością tego komu masz służyć, chyba, że się nie nadajesz i służysz nie po tej stronie co trzeba.  

Nie tylko oni
Najgorsze w tym wszystkim, że dotyczy to również innych obszarów i zawodów. Adwokat, prokurator, radca prawny, pracownik korporacji albo lekarz nie mogą mówić jak ludzie do ludzi?
Otóż z mojego oglądu i doświadczenia wynika, że  chyba nie.  Tu zrazu włącza mi się porzekadło; „Koń dla trawy czy trawa dla konia”.

Nikomu nie ubędzie, gdy więcej szacunku okaże obywatelowi urzędnik (ale nie tego służbowego, przyklejonego do gładkich słów i „życzliwego” wyrazu twarzy - który może zabić petenta samą roztaczaną aurą)  

Czy to jest możliwe? Tak – udało mi się poznać w Malborku prawników mówiących i piszących jasno, z troską a życzliwością, i urzędników, którzy nie okazując wyższości nad rozmówcą, tłumaczyli, podpowiadali jak, co i gdzie trzeba byłoby mądrze i bezpiecznie, z korzyścią dla obywatela. 

Cóż ... życie! 
Czasami spotykamy tez niestety małych łajdaków, czasem małych tchórzliwych nadymających się jak rybki głębinowe a czasami normalnych życzliwych światu i innym ludziom. Dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet. Trudno też mówić np. o etosie urzędnika, prawnika, sędziego czy prokuratora w naszym kraju. To co jawi się nam obywatelom to telewizyjna propaganda bez względu na opcję, szukania branży „chłopców do bicia” za wszelkie niepowodzenia polityków. Urzędnicy w tym miejscu są na pierwszej linii i w pierwszej kolejności. 

Trochę poniekąd z własnej winy a poniekąd  z powodu ciągle nieudanych eksperymentów  stworzenia służby cywilnej z prawdziwego zdarzenia. Wciąż stanowiska są obsadzane z nadania partyjnego, ludzie latami są zatrudniani jako pełniący obowiązki, a początek nowego rozdania politycznego oznacza czystki w urzędach. To dotyczy urzędników, a w jakim stopniu palestrę i służby mundurowe? 

Przykład
Nie dziwmy się zatem, gdy dostaniemy z sądu, czy administracji samorządu pismo o  takiej  treści;

Wydział po dokonaniu rozliczenia należności stwierdził, że zobowiązany nie spełnił świadczenia w podanych poniżej terminach płatności". 
Co się tłumaczy na język polski; że ktoś nie zapłacił, więc będzie musiał zapłacić, bo tak stwierdził "jakiś wydział", nie naczelnik, nie kierownik wydziału, tylko bezosobowy organ. 
Wielu osobom wyda się pewnie to prawidłowe, mnie jednak, jako petentowi, nie odpowiada taki ton. W końcu to za moje, nasze -  podatki mamy sobie samym fundować rozterki, upokorzenia i niezrozumiałą mowę, pisma? 

A co Państwo o tym sądzą? 
Jak zwykle zapraszamy do pisania listów z opiniami w tej sprawie, komentarzy. Zapraszamy do korespondencji i udziału w dyskusji. Piszcie na adres gazeta-obywatelska@wp.pl, piszcie w komentarzach (nie zapominając o podaniu prawdziwych danych i odpowiedzialnie  – bo gramy jedynie z podniesioną przyłbicą)
opracował Krzysztof Hajbowicz

Nie raz podkreślaliśmy podczas spotkań Malborskiego Forum Pomocowego, jak bardzo potrzebny jest wspólny język i wypracowanie takich metod komunikacji w środowisku – by przejrzyście i jasno  móc się wymieniać informacjami, zjawiskami, etc. To co jest jasne w jednym środowisku, grupie zawodowej,– wcale już nie musi być jasne dla osób, które z nami współpracują. Niestety często o tym fakcie zapominamy (tu na łamach naszego blogu również – tu kolejny raz uderzając się w piersi i przepraszamy). Postanowiliśmy dwie rzeczy.  Przypomnieć o ciekawej bardzo książce (o której już pisaliśmy na blogu). A mianowicie http://gazetaobywatelska.blogspot.com/p/raport-jezyk-polskich-urzednikow-jest.html Oraz postanowiliśmy co jakiś czas przypominać co jest co nazywane w mieście i w różnych formach przypominać, informować, podkreślać, uczyć, itd.
Wykorzystano materiały źródłowe zebrane w Lokalnej Gazecie Obywatelskiej i przytoczone w cytowanych postach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz