poniedziałek, 29 marca 2021

O teatrze ciąg dalszy

Teatr jako zjawisko wpisane w nasze funkcjonowanie

.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru  naszło mnie, by pochylić się nad tematem i podzielić tym co wynika ze zdobytej wiedzy. Z tego co mnie uczono, z studiowania tematu z przemyśleń - z tego wynikających. Ta cała wiedza nie jest czymś szczególnym tak naprawdę. 

Każdemu, kto ją by chciał posiąść ... jest dostępna. Wystarczy poszukać, przeczytać. Ba w dobie Internetu można łatwiej odnaleźć ale ... niestety trzeba się przebijać również przez warstwy idiotyzmów i koniecznie potrzebna jest rzetelna  weryfikacja.  

To druga część opowieści o teatrze

Pierwszą znajdziecie Państwo tutaj (z soboty, 27 marca 2021) wystarczy kliknąć.

To co wiemy ogólnie o teatrze to podstawowe, standardowe  wiadomości. Niestety one się trochę mają do rzeczywistości i do istoty tematu ...  jak, za przeproszeniem, hasło ... "mleko z Biedronki". Wszystko w tym swoistym skrócie  myślowym jest w porządku, na pozór. No bo oznacza, że mleko zostało kupione w sklepie sieci "Biedronka" - ale z czasem dla osób "nie znających" krowy np. Mućki pasącej się na łące i procesu powstawania mleka, ten skrót prowadzi na manowce myślenia. 

Przepraszam za język, którym będę tu operował, w tej opowieści o zjawisku zwanym teatrem.  

Chodzi tu przede wszystkim, aby oddać wiele niuansów w miarę przejrzyście. Bo na temat teatru, jak wspomniałem wcześniej, wiele powstało już rozpraw, czasem pięknych, czasem nudnych ... ale tak ogromnie ilościowo, że nie jest proste, aby przebrnąć chociaż przez ich część.  

Dodać tu też trzeba, że nie zawsze zajmują nam głowę myśli, które nie są w danej chwili potrzebne do przeżycia. Do wykoncypowania skąd wziąć i zapłacić np. za prąd, jak powiązać koniec z końcem do końca miesiąca, etc.  

Wiem upraszczam, ale czy dotyczą te myśli ekonomii, czy spraw sercowych, czy relacji rodzinnych, ze współpracownikami, z szefem, etc. To już jakoś w naszym myśleniu codziennym oddalają nas od zagadnień związanych z teatrem, sztuką.

No któżby miał czas na to, kiedy życie się toczy w takim tempie?! 

Telewizyjne wiadomości, przeogromne ilości giga, baa terabajtów w internecie - z których jedynie nikłą część możemy przyswoić. 

A jeszcze relacje z własnymi dziećmi, teściową, partnerką/parterem. 

No a jak tu się ubrać, co na siebie włożyć?! Gdzie, by w tym wszystkim znaleźć czas na jakiś tam teatr?! 

No może na weekend ... Tylko wtedy padnięci ze zmęczenia nie mamy ochoty już na nic. 

Teraz ten pospiech i stan umysłu można mieć na wyciągniecie ręki przed Wielkanocą, a jeszcze te obostrzenia ...

Cóż a gdybym Wam powiedział, że w tym wszystkim towarzyszy nam bez względu na wiek, chęć poprawy wizerunku, urody, tego jak chcielibyśmy być postrzegani przez otoczenie - towarzyszy nam (ogólnie rzecz biorąc) konglomerat elementów jak najbardziej związanych z teatrem! 

Grą aktorską, budową dramaturgii, chęcią osiągnięcia efektów! 
W to wszystko wplecione są elementy związane ze zjawiskiem teatru! Czy nam się podoba czy też nie! Czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy też nie!
Owszem możemy starać się ignorować tą wiadomość, ale zjawisko będzie działało tak czy inaczej, czy nam się to podoba czy też nie, czy my o tym wiemy czy też nie, czy się zgadzamy z tym czy też nie.
To tak jak z grawitacją. Możemy zignorować, ale w rezultacie lepiej nie. Bo źle się to zazwyczaj kończy.     

Nasze podstawowe przekonania na nasz temat i otaczający świat są najczęściej niekoniecznie pełne. Czasem wręcz w większości nieprawdziwe, ale są nasze jak najbardziej prywatne i trudno je nam tak z marszu zweryfikować, mienić na już.* 

Dopóki, dopóty coś się nam nie przydarzy takiego w naszym życiu, w naszym funkcjonowaniu. Momentu gdy nagle dojdzie do naszego myślenia, że może się myliliśmy i jest zupełnie inaczej niż byliśmy do tego przyzwyczajeni. 

Osobiście wolałbym nie przekonywać się w takich natychmiastowych warunkach, że niestety "jest inaczej niż myślałem", wolałbym pozyskiwać wiedzę stopniowo i stopniowo przekonywać się co do ułudy, np swoich nieprawdziwych przekonań. To że ona są na przykład kompletnie nieprawdziwe. 

Wolałbym niż doświadczać takiego olśnienia przeżywając szok jakiejś tragedii. Ale nikt nie jest z nas wolny od tego. Przydarza się wszystkim.

Bowiem fenomen życia jest bardzo ale to bardzo skomplikowany, a my tak naprawdę, niewiele w istocie potrafimy zrozumieć. Więcej w nas przekonań, wierzeń dających się wsadzić między mity, bajki i pobożne życzenia niż w realia ludzkiego funkcjonowania. No może nie jest tak aż źle, ale daleko nam do powiązania ze sobą wielu niuansów naszego życia.

No i właśnie do takich kategorii należy zjawisko teatru 

Mamy je poniekąd wpisane (pisząc w przenośni, a może i w istocie tak jest), mamy je wpisane w geny, w naszą ewolucję. Idąc tym torem myślenia, nie dotyczy to jedynie naszego gatunku. Nie dotyczy to tylko ssaków. Wydaje się, że dotyczy innych istot żyjących. 

Przypomnijcie sobie stroszenie piórek samczyków ptaków. Idąc dalej, to poniekąd takie narzędzie zdobywania i pokazywania siebie. Swego rodzaju swoista gra. Ale można iść jeszcze dalej, bo i rośliny mają w tym interes co by pachnieć, wyglądać kusząco i przyciągać owady, ptaki, itd.

Można, ale póki co niewiele wiemy o uczuciach drzew, kwiatków, robaczków. Trochę wiemy o funkcjonowaniu emocjonalnym świata zwierząt, więcej o funkcjonowaniu świata ssaków. No i mamy całą "otwartą księgę" funkcjonowania Homo Sapiens - ale przecież nie zapisaną do końca.  

W tej księdze da się jednak wyodrębnić parę elementów wspólnych. Tak jak dla stroszących piórka ptasich samczyków czy ich budowę gniazd. Wyodrębnić pokaz siły samców na rykowisku, etc. No i od praprzodków naszych począwszy chwaleniem się krzepą i jej wykorzystaniem ongiś tak jak i dzisiaj. 

Zakładaniem krawatów (moje pokolenie) muszek i białej koszuli, gustownej marynarki. Czy posiadanie super auta. Czy też, jeśli chodzi płeć piękną,  podkreślanie swej atrakcyjności, malowaniu brwi, powiek całego makijażu, ubieraniu super ciuchów, by być atrakcyjną, zwracającą na siebie uwagę. Pokazującą swoje walory. Wielu sprowadza to do jednego i prostego przełożenia potrzeby i chęci utrzymania gatunku, przekazania genów. W całej istocie i o to w tym idzie, ale nie tylko! Byłoby to zbyt proste a życie jest bardzo skomplikowane. 

Rozwój samego danego gatunku ale i cywilizacji wymaga utrzymania relacji, swoistej "kolejności dziobania" potrzebne do tego są zasady "artykułowane" na zewnątrz, by wokoło wiadomo; w obrębie stada, plemienia, etc. Tu niewiele być może "widać" zjawisk teatralnych, ale ...

Wysublimowane zjawiska, gdy działają hormony, niejako cała energetyka i chemia organizmu wpisana w nasze funkcjonowanie (tak spłycając temat - grupy estrogenów u kobiet, testosteronu u mężczyzn, czy w obojga płci wydzielanie adrenaliny, dopaminy, etc. etc.) Często i wraz upływem czasu, krzepnięcia rytuałów (tu wiemy coś na temat ludzi) powodowały w procesie rozwoju stosunków międzyludzkich zacząć coś nazywać piękniej niż w rzeczywistości miało fizyczno - chemiczne podłoże. 

Bowiem całe skomplikowanie, to jak ten skrót myślowy - "mleko z Biedronki" czy "szynka z Biedronki". Niby wiadomo co oznacza a z drugiej strony ... 
Kulturowo i bez zbereźności i zwykłego czegoś samczego ... pojawia się na przykład; 

(...) Tak w każdém miejscu i o każdéj dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę méj duszy zostawił.**

I tak naprawdę to swego rodzaju serum naszej przemożnej kulturowej chęci ubierania w "lepsze piórka" czegoś naturalnego. Co nam się przydarzało i przydarza w naszym rozwoju i dziedzictwie genetycznym. 

No i można tu popłynąć z przykładami swoistych etykiet, konwenansów i "prawidłowych", "honorowych", "cnotliwych" itp. obowiązujących zasad. Ale to swoiste "udawactwo" dotyczy nie tylko tej epoki i pokazywanych na zewnątrz zachowań. To towarzyszy naszej, znanej nam przecież w jakiejś części, cywilizacji. Choć wiele jest naznaczonych myślowymi skażeniami  i przekonaniami współczesności i powielaniu przeszłego widzenia tych samych zjawisk. 

No dobrze a gdzie nam się tu w tym wszystkim zgubił teatr? 

No nie zgubił, bowiem chodziło pokazanie istoty zjawiska zakodowanego w nas samych od zarania i nie tylko w nas sądzę.  Owoż teatr wnikły jest w nasze funkcjonowanie emocjonalne, uczuciowe czy nam się podoba czy też nie!

Przypomnijcie sobie tylko stopniowanie (hierarchię potrzeb) amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa (kliknij tutaj)
Przypomnijcie sobie własne dziecko i Wasze pytania rodzicielskie na widok Waszego "gzuba" przestępującego intensywnie z nogi na nogę ... Chcesz siusiu, kupkę?!
I znamienną odpowiedź "Nieeee"
Oraz i konsekwencje tego mini spektaklu.

U podłoża wszystkiego związanego z teatrem właśnie są wspomniane emocje, stany emocjonalne, uczucia. Te uświadamiane i te nieuświadamiane. Ale dla własnego bezpieczeństwa funkcjonowania warto je znać chociaż pobieżnie. Tam też znajduje się rdzeń istoty teatru.

Kiedy by się tak przyjrzeć, całkiem współcześnie, hierarchii potrzeb i temu co czasami w związku z nią czynimy - to bez trudu możemy odkryć jaką rolę pełnią uczucia - chociażby w naszej nieustannej grze wobec zewnętrza (innych osób) 
- Boisz sie klasówki ...?
- Eeee tam, NIEEE! Czego się mam bać?! Sie nie boje przecież. (A tu wszystko ze strachu się trzęsie w organizmie). 

Był taki wierszyk za mojej młodości w szkole przerabiany. Marii Konopnickiej o Stefku 
O większego trudno zucha, 
"Jak był Stefek Burczymucha… 
— Ja nikogo się nie boję! 
Choćby niedźwiedź… to dostoję!
Wilki?.. Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokraję! (...)"***

To, jakby nie patrzył i wspomniany Maslow, i wspominane cały czas przeze mnie "zjawisko teatru". 
I to teatr nie zaczął się od nagłego przypływu myśli genialnych, szacownym Grekom antycznym. Istniał już wcześniej kilka tysięcy lat jeśli nie więcej, w istocie funkcjonowania organizmów jako swoista potrzeba. 

Teatr zawodowy, był już wszak wtedy, gdy plemienny szaman skakał wokół ogniska czy kija, drąga plemiennego i darł np. w niebogłosy buzię, że on to właśnie co pogadał z duchami przodków i w związku z tym współplemieńcy mają się go słuchać, łącznie z wodzem. 
Wodzowi taki układ odpowiadał, bo gdy mogłoby coś zaszkodzić autorytetowi wodza, przecież szamanowi nikt ze strachu nie podskoczy, bo jaką klątwę rzuci a bo co! 
No oczywiście to ekstremalne uproszczenie - ale w istocie mówi o tym samym. 

Wszelkie starożytne "szwancparady" w ówczesnym wojsku, procesje, ceremonie "uświęcone" tradycją, itd. to przecież zawodowy teatr. 
"Nie wolno łamać zasad", trzeba trzymać się ustalonego porządku i basta! Trudno było cokolwiek (tak z dnia na dzień zmieniać) chociaż przez upływ czasu zmieniało się niejako samoistnie. Część pokoleń kapłanów celebrantów przeinaczała, zapominała - jak w zabawie głuchy telefon. Części "nie chciało" się pamiętać, że np.  trzeba zrobić trzy kroki, przytupnąć i podnieść ręce w górę, a ze dwa razy podskoczyć ..., no i a dopiero wówczas pochwalić boga Ra czy innego Ozyrysa.
No a jak który z wielkich faraonów nawet, chciał tradycję zmienić i zmiany przyspieszyć, to mógł skończyć tak, jak Faraon Ehnaton na ten przykład.

Przepraszam za język i spłycony sposób opisu. Ale chciałbym być czytelnym a same obrzędy i geneza to przepastne opisy ówczesnych, późniejszych (np. chociażby Herodot), no i coraz współcześniejszych nam egiptologów.

Od zarania pisanej kultury, której w miarę umiemy odczytać,  czy to w Sumerze, Akadzie czy u Hetytów i gdzie indziej w tamtych, zamierzchłych czasach. 
Czy zawarte w piśmie klinowym, czy hieroglifach czy jeszcze czym innym. Czy to w Wedach. Czy poematach o Gilgameszu, czy późniejszych  - mowa jest o tancerzach, chórach i pełno w tych opisach przesady podkreślającej, kto wygrał bitwę  ... jeśli nawet ją przegrał. Kto uratował się od potopu i jak. Co nawet później odnaleźć można w tekstach hebrajskich i nie tylko.  Kultura wielu prawieków wymogła i rozrywkę, i ceremonię, namaszczone tradycją zachowania od zaślubin po pogrzeby.
  
A to wszystko przecież teatrem jest. Opowiada o uczuciach. Opowiada o smutkach, radościach, o popędach. 
A to teatrem jest ... tak jak po dziś dzień w stałej niemalże konfiguracji.

No dobrze ale uczepiliśmy się tych Greków i Rzymian. Tak nam wkładano w głowy, jakby nie istniały wcześniej starożytne kultury na terenie Indii, Chin, Bliskiego Wschodu (Cała np. Anatolia, Syria to kopalnia wiedzy o kulturach ale i nie tylko ten region). 
Coraz częściej musimy weryfikować swoją wiedzę i wiadomości na temat historii funkcjonowania wielu istniejących i znanych nam  kultur (oraz często nowych nieznanych, pojawiających się z otchłani dziejów we współczesnych badaniach archeologicznych) 
Ale o tym i innych zjawiskach opowiem Państwu następnym razem.
(Ciąg dalszy nastąpi ...) 
Krzysztof Hajbowicz

* Warto sięgnąć (na przykład) do dwóch książek Toma Phillips`a - "Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko"  oraz - "Prawda. Krótka historia wciskania kitu" pozwalające w sposób komunikatywny zweryfikować trudne psychologiczne przekonania. Zweryfikować i zapoznać się z mechanizmami funkcjonowania przekazywania i kodowania informacji niesionej nam przez media i  nie tylko. Lubo zagłębić sie w zagadnieniach w profesjonalnej literaturze akademickiejszukając tematyki np, w Internecie, a po obostrzeniach np. w Filii Gdańskiej Biblioteki Pedagogicznej w Malborku. 
**https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/sonety-odeskie-do-m.html
*** https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/stefek-burczymucha.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz