poniedziałek, 3 lutego 2020

Wczoraj wrócili cali i zdrowi

Zespół Pieśni i Tańca (ZPiT) Malbork ... już w Malborku 

.
Po pracowitym i egzotycznym wyjeździe znowu w domu! Wraz z opiekunami powrócili członkowie zespołu ZPiT Malbork z festiwalu folklorystycznego w Tajlandii, z prowincji Surin. 
Wczoraj około godziny osiemnastej  dotarli (a konkretnie 17.40). Zapewne dzielą się teraz wrażeniami i emocjami. Chociaż, robili to dzięki globalnym sieciom w praktyce - niejako w czasie rzeczywistym. (Facebook rządzi) Więc nie było problemu śledzić, co kto, jak i czy bezpiecznie. 

Rodzice i bliscy mogli być na bieżąco. No w miarę ... wszak różnica czasu jednak jest sześciogodzinna. Kiedy w Polsce np.  8.00 to w Tajlandii (w Bangkoku) 14.00  




Teraz przyzwyczają się na nowo do naszej strefy czasowej, ale dla młodych ludzi to przecież przysłowiowy "pikuś". Wkrótce opublikujemy większy materiał o ich wyjeździe, o tym co robili w wolnych chwilach (wszak takich nie mieli zbyt dużo), jakimi wrażeniami chcieliby się podzielić, etc. 


My dzieliśmy się z Państwem np. poprzez stronę Fan Clubu Zespołu Pieśni i Tańca MALBORK. Kliknij - a podążysz do miejsca FanPage gdzie umieszczaliśmy w miarę na bieżąco zdjecia z tej wyprawy. 




Przed przyjazdem zespołu do Malborka otrzymaliśmy od Anetty Ciok, kierownik zespołu, jego założycielki i prowadzącej instruktor tańca - zastanawiające zdjęcie. Było bez komentarza. 

A przedstawiało (jak się dopytaliśmy) młodzież szkolną podczas jednej z wizyt zespołu. Tak karnie siedząca młodzież (wyżej na zdjęciu)  ... cóż może to westchnienie na czas powrotu do obowiązków, szkoły, pracy.



Ale, ale; na gorąco, póki co przekazujemy pierwsze wrażenia zaczynając od tego właśnie początkowego zdjęcia z sali i publikując kolejne, które część z naszych czytelników zapewne już zna; 



- Tak "szkolniaki" - Napisała Anetta Ciok na bieżąco podczas Facebookowej  korespondencji między Nią a nami, jeszcze w końcówce ich podróży. Było to bardzo emocjonalne. - "Byliśmy dwa razy na wizycie w szkole.  Mieliśmy tam występ i obiad. To co tam się działo, trudno opisać słowami.  W jednym momencie wybuchła jakaś nieprawdopodobna więź między Polakami i Tajami. I to nie jest wcale, a wcale przerysowane - to co piszę! 


Wszyscy płakaliśmy, przytulaliśmy się radośnie. Jak wręczaliśmy im upominki. A były to pojedyncze dzieci, to całą klasa z nimi płakała, ze szczęścia.  Podczas naszych występów tak krzyczały, że moi tancerze nie wiedzieli co się dzieje.  Byliśmy tam witani jak gwiazdy światowego formatu. To wyjątkowy naród.  Oni się tylko uśmiechają - inny wyraz twarzy tam ... nie istnieje. Są nad wyraz spokojni i serdeczni. Nasz temperament to pewnie też egzotyka i dla nich.


Co do jedzenia - jedzenie przepyszne chociaż ryżu mamy na jakiś czas przesyt.

To był najpiękniejszy festiwal na którym byliśmy.  Doskonale zorganizowany. Zawarliśmy moc znajomości i przyjaźni. Młodzież jest zachwycona i mówi, że to ich przygoda życia.

Jak wychodziliśmy na scenę, ba szliśmy na występ, to po drodze wszyscy nas zatrzymywali.  Chcąc zrobić sobie z tancerzami zdjęcie.  Myślę, wydawało mi się, że zrobili sobie te zdjęcia tysiącami.

No i ta egzotyka. Na przykład wizyta w "wiosce słoni" była naznaczona mieszanym doświadczeniem. Z jednej strony widok małych i dużych słoni budził zachwyt. Bo to mimo swojej wielkości przesłodkie istoty A z drugiej strony świadomość, że to nie do końca jest naturalne dla nich środowisko".





Więcej napiszemy w tygodniu. To tak na początek. W rozmowie telefonicznej, oczywiście dopytywaliśmy o zagrożenia. Między innymi a może przede wszystkim - jakie wieść niesie, przez media o koronawirusie – wirus z chińskiego Wuha. 

Z tego co usłyszeliśmy od Anetty Ciok, to w tej części Tajlandii której byli nie było zagrożenia i nie było z tego powodu jakiegoś nadzwyczajnego napięcia. Owszem, wielu bliskich, oglądając zdjęcia zespołu, które przesyłali ich latorośle - widzieli ludzi (szczególnie Azjatów) w maseczkach. 

Ale powodem i swoistym przyzwyczajeniem, stylem funkcjonowania w maseczkach - jest nieustanny azjatycki smog oraz swoista siła przyzwyczajenia do ich używania przez Koreańczyków, Tajwańczyków, itp.

Jedynie na lotnisku w Bangkoku (było sporo ludzi w maseczkach) wyrywkowo badano pasażerów, poza tym działają na lotniskach kamery termowizyjne, etc. Natomiast w Dubaju, podczas międzylądowania - tych osób w maseczkach, było jak na lekarstwo - Informuje Anetta Ciok.


I dodaje zaraz, że efektem ich pobytu w Tajlandii i kontaktów stały się kolejne zaproszenia.  

Właśnie zostali zaproszeni do ... Meksyku, na Filipiny i ponownie do Tajlandii 

ale na już zupełnie inny festiwal, w innym miejscu kraju, niż ten w którym uczestniczyli.


BANWI

Filmik jeszcze z Tajlandii
https://www.facebook.com/messages/t/anetta.ciok







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz