poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Malborski festyn rodzinny „Solidarność pokoleń” z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości

Szału nie było 

.
Szkoda tylko zaangażowanych w przedsięwzięcie i występujących. Scena, nagłośnienie, ludzie zajmujący się całym entourage, ochrona, zespół ratowników medycznych, no i artyści, sportowcy na biało - prezentujący sztuki walki wręcz …  

Realizatorem wydarzenia było Malborskie Centrum Kultury i Edukacji tu było dopięte. Wydaje się, że nawalili organizatorzy zapraszający, nie było ani przedstawiciela NSZZ Solidarność ani samorządowców wpisanych gdzieś w plakat.  


Maria Seibert 

Po niewątpliwym sukcesie w bułgarskim festiwalu, gdzie Jej solistki  (zespół Balbiny) reprezentowały Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki "My XXI wiek" w Słonecznym Brzegu - wydawała się nieco zaskoczona tym początkowym brakiem. 

Szybko ogarnąwszy sytuację rozpoczęła koncert i niewątpliwie fajny występ. 
Szkoda, że trafiający na początku do niewielu zainteresowanych. Bowiem w godzinie rozpoczęcia (deklarowanej na plakacie 15.30) nie było prócz organizatora także zbyt wiele publiczności. Cóż miał być to rodzinny festyn pokoleń. 

Pokolenia siedziały po parasolami letnich restauracyjno – kawiarniano – piwnych ogródków i chciałoby się wierzyć, że stamtąd kontestowały rodzinnie okazję 100-lecia odzyskania niepodległości. Solistki prezentowały utwory, które zachwyciły festiwalowych jurorów w Słonecznym Brzegu. Jak to oczywiście u “Majki” może być - z pełnym profesjonalizmem – co nie raz Dawała temu przykład, teraz też 

… ale jakoś brakowało czegoś. 


Może pora nie ta, nie to święto, albo rocznica nadwyrężona. No bo to teraz wszystko z okazji 100 lecia. Może patriotyzm już nie w cenie, a może po prostu zabrakło czego innego. 
Widzowie i okoliczni przyglądający się mówili o braku informacji (plakatów głownie) o wydarzeniu. Chociaż te nieszczęsne plakaty były na słupach. Nie zabrakło natomiast groźnie wyglądających "Regulaminów Imprezy" (przypiętych do barierek przy namiocie "reżyserskim" - obsługujących nagłośnienie, światła, etc.)  i zawierających treść ... co można a czego się zabrania podczas tejże. 


Zapachniało taką hm, "urzędniczością" i chyba butą. Chcę rozumieć, że potrzebne to było w ramach wymogów bezpieczeństwa. Z drugiej strony to taka cała impreza ... jak za "starych czasów" - czasów mojej młodości.  Nakaz z góry, żeby klaskać, imprezować, cieszyć się, bo tak nakazuje jedyne słuszne przesłanie. A może gdzieś tam w górnych strukturach państwa, Solidarności coś zaczęło zgrzytać niedokręcone?  Może jesteśmy przewrażliwieni na nakazy, odgórnie ustalane momenty, kiedy mamy się cieszyć, manifestować, etc.  

Mnie i moich przyjaciół jak coś cieszy, to okazujemy - to spontanicznie, kulturalnie i bawimy się przednio. Pamiętamy, kiedy nakazywano nam się cieszyć na hasło. Teraz wydaje mi się  (patrząc na całość), że to z lubością czynią obecnie - zarówno struktury (znaczy ludzie gorliwi)  urzędnicze wyższych szczebli, i państwa (tego przez małe “p”), często i kościoła (co z Panem Bogiem i niewiele ma wspólnego) i solidarności. 


Solidarności, która chyba żyje tym, co sami sobie wzięli odjęli jej liderzy, zapominając, że wielkość nie dana jest na wieki. Czasem pozostaje tylko śmieszność i małość “jadąca” z rozpędu, na tym co było drzewiej. 

Szkoda. Tak bardzo chciałbym uwierzyć, chociaż na końcówce podróży przez ten świat, że zmagania i boje w mym życiu miały sens. Ten sobotni rodzinny festyn pokazał mi, że niestety wręcz odwrotnie. 

A może wszystko się później zmieniło, tylko ja trafiłem na taką dziwną godzinę tej rodzinnej imprezy ...
ABAH














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz