poniedziałek, 4 grudnia 2017

Restart Młodości - część druga.

Świetnie prowadzony „event na luzie” 

Krzysztof Hajbowicz

Jak wspominałem w poprzednim wpisie – impreza zorganizowana przez młodych ludzi z I Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza – to trafione w samą dziesiątkę zjawisko.(czytaj tutaj - kliknij) Bardzo „na czasie” i potrzebne.

To pewnie nie jest jakieś szczególne odkrycie, tak jest bowiem z pokolenia na pokolenie. Nie wiem jak Państwo odbieracie, ale ja mam wrażenie takiego nieustannego … odchodzenia od chęci wzajemnego rozumienia. 


Pewnie to naturalne i przypisane etapom naszego życia, że jedni się buntują na tych starszych pojmowanie,  a tym starszym się już po prostu nie chce. Jedni wrażają, że młodzi to … (tu można wpisywać rzewnie to, co się komu w głowie urodzi – bo i tak to bez znaczenia a wywodzi się z naszych przeniesień, doświadczeń, traum lub zgoła ciepłych i rzewnych wyobrażeń, empirii wszelakich, etc.) A Młodzi … że  to stare zgredy. 

No oczywiście nie wszyscy nawzajem nieprzychylnie o sobie myślą. Niemniej jst to naturalne i nie ma co się dziwić. A ponieważ to powszechne zjawisko i zarazem dające możliwości – wszak wszyscy od wszystkich mogą coś dla siebie do własnego rozwoju lub bezpieczeństwa wziąć. 

Dlatego inicjatywa Jana Zapolskiego-Downara ( tu obok na zdjeciu w marynarce, Aleksandry  Skolimowskiej, Jędrzeja Jurczaka, Michała Wójtowicza, Marcina Olińskiego. Uczniów I LO jest tak cenna. Wchodzi w obszar wzajemnych potrzeb, lęków, nadziei i obaw. A przecież można wspólnie ożenić młodzieńczy zapał i energię z nietuzinkowym doświadczeniem życiowym.  

Są ekspansywni, w rozmowie z Marcinem Olińskim dowiedziałem się, że planują zaistnieć z takimi spotkaniami i w Sztumie (stąd obecność ich rówieśników z sąsiedniego powiatu na sobotniej imprezie, ale i także chcą być w Tczewie, Elblągu, Dzierzgoniu, itp. 

Podkreślali, że się dopiero uczą jak tworzyć takie spotkania platformy porozumienia i że pewnie popełniają wiele błędów. Nie ma takich perfekcjonistów, co wszystko się udaje zrazu. A tutaj? Cóż można byłoby im zarzucić? Chyba że tak … późno dopiero zaczęli to robić, organizować? Resztę zweryfikuje ich doświadczenie. 

Dość, że napiszę, iż do pomysłu przyłaczyli się  (pewnie ich duchowo wspierając – no bo nie fizycznie) obecnością Młodzieżowa Rada Miasta Malborka i Uniwersytet Trzeciego Wieku. 



Tych pierwszych była dwójka przedstawicieli a tych drugich, starszych jedynie trójka obecnych.  Szkoda. Niemniej i bez tego okazało się, że 6 tysięcy ulotek zadziałało! Zresztą zasypany nimi stół w hallu parteru Urzędu Miasta – zrobił na mnie wrażenie. Potem zaproszenie informacja  p. Teresy Żelazo dopełniło reszty. Pewnie i zapowiedzi medialne, i  marketing szeptany swoje zrobiły. 


„Pierwsze koty za płoty” a impreza im się udała znakomicie i z pomysłem, i uczestnictwem. Staje się fanem tych młodych ludzi i tego co czynią. Jako żywo przypominają mi o moich niespełnionych marzeniach w tej materii. Więc co mogę, tyle dla nich jestem w stanie uczynić. 

Z rozmowy z Marcinem wiem, że udało się pozyskać im wiele innych sympatii, wsparć i sponsorów. Widać było w sobotę m.in. i Andrzeja Wolanina z piekarni Koszykowa, było widać i słychać (bo organizatorzy nie zapomnieli i podziękowali firmom, i przedstawicielom całej logistyki wsparcia) innych i o innych dorosłych.   Czy to w udostępnieniu np. gier planszowych (m.inn "Trefl", "Pytaki", "Pinakolandia" etc. …) 


Co oczywiście było jednym z elementów pomysłu nawiązywania międzypokoleniowego dialogu, rozmów, zabawy ale i jednocześnie nauki siebie nawzajem. 

Był ciekawy tematycznie panel dyskusyjny – gdzie poruszane tematy kultury i współczesnych  technologii nie były tuzinkowe i błahe. Pragmatycznie przekładały się na konkretną wymianę informacji, pełną i dowcipu, i wiedzy, i zainteresowania uczestników. 

Dla jednych była to możliwość uczenia się prowadzenia takich paneli a dla drugich możliwość zdobycia wiedzy o np. Instagramie i innych aplikacjach, o których trochę wiadomo, ale nie wiadomo „po kiego” i jak ich używać.  
Mógłbym tak wiele. Ale nie mogłem zabierać im czasu by odpytywać, dopytywać. 


Do naszego stolika dosiadła się pani Teresa Sinicka, jak sama mówiła o sobie świeżo upieczona … emerytka. Okazało się że o spotkaniu przeczytała z ulotki w ośrodku zdrowia przy ulicy konopnickiej …
- A to tam ulotki zostawiła moja mama … – stwierdził  rzeczowo Marcin. Wtedy do mnie doszło że Ci młodzi ludzie uruchomili wszystko i wszystkich których mieli w swoim zasięgu – także swoich bliskich. Tu ukłon szacunku dla nich. Możecie Państwo być dumni. Chociaż domyślam się co to pewnie oznacza  mieć w domu tak aktywne młode osoby. Cóż …


Marcin za chwilę znalazł się na scenie by mówić o muzyce, różnicach i tym co jest w niej ważne, co łączy mimo wszystko, każde pokolenie. 
Nie będę pisał peanów – bom to uczynił w poprzednim artykule. Chcę tylko dodać, że trzymam za powodzenie przedsięwzięcia kciuki. 

Więcej znajdziecie Państwo pod adresem  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz