poniedziałek, 2 września 2019

Powakacyjne przebudzenie

Po co trzeba chodzić do szkoły?

.
Kiedyś wiedziałem, a w każdym bądź razie myślałem, że wiem i ... rozumiem. Dziś tak klarownie nie jest. Owszem można tu przytaczać i prawić w nieskończoności różne dyrdymały, i prawne, i inne. Można się mądrzyć, jak to robią zbyt często reformatorzy edukacji, można. Tylko ...



Zadaje sobie dziś pytanie  

- po co trzeba chodzić do szkoły? Wszak nie jest tajemnicą, że szkoła w określonym przez nas systemie nie jest bez grzechu. Niczym papier gruboziarnisty szlifuje do poziomu takiego, jaki potrzebny jest systemowi. 

Nie ma miejsca tu na czułości typu indywidualizm. Przycina równo, do standardu chociażby, nie wiem co byśmy nie robili i jakie szkoły zakładali - to w konsekwencji zawsze musi być tak, ... no jak "ministerstwo sobie życzy". Jeśli coś ma być uznane jako szkoła i mieć jej status. 


Może i są takie enklawy dla zdolnych dzieci i młodzieży oraz nauczycieli. Może, ale trzeba chodzić do szkoły mimo, że szkoła wielokroć nie uczy ... chociażby myśleć, wrażliwości, odczuwania na swój indywidualny sposób, i tak dalej.

Szkoła potrzebna jest "wszechpanującemu systemowi" (i to nie temu rodzimemu tylko) bo i temu globalnemu. 

Takiemu konsumpcyjnemu. Czasem myślę, że szkoła przypomina taką dziwną i niechcianą kartkę z powieści gatunku SF. Pełną pełną w konsekwencji celów ... w większości grozy efektów niechcianych, lubo chcianych ale niekoniecznie uczciwych w istocie. Nie piszę tu o politycznym mydleniu ustawicznym oczu. 


Zdjęcie z archiwum BANWI 
Z drugiej strony, jakakolwiek by nie była ta szkoła, to uczy młodych. Dziwnych czasami rzeczy ale uczy i w konsekwencji daje. By tak się działo - czyni to wielka rzesza ludzi. Chcę wierzyć, że ludzi z pasją, sercem i powołaniem do zawodu. 

Szkoła daje na tyle ile to możliwe w gąszczu czasem absurdów i walki o dusze -  na przykład ogładę, szlifuje w jakiś sposób umiejętności społeczne. Czasem "nawet" pokazuje pożytecznie gdzie szukać i w jakim słowniku, jakiej encyklopedii, almanachu tytułów  - tego, co tak naprawdę się może w życiu przydać".  

Chociaż korci, by się z Państwem podzielić swoimi przemyśleniami, skonfrontować je z Waszymi i starać się znaleźć ... tylko co? I co by to dało prócz ogromu frustracji i niezgody na stan rzeczy, który jest?! Więc schowam to na kiedy indziej.

Może warto się zadumać i prosić opatrzność, transcendencję czy zbiorowy rozum wszelkich rządzących (o ile takowy jest)  - o mądrość wyborów i decyzji. Ale nie taki, ze względu na nadchodzący akt wyborczy, ale taki, co by przynosił i dodawał na lata sens koncepcji i oczekiwane dobro w efektach. 

To dobro ponad jadem, niechęciami, ponad wszystko i mimo wszystko. By przynosił pożytek młodym, satysfakcjonujący pożytek. By odebrał to z zachowań głupich rodem z amerykańskich filmów o szkole. 

Aby zamiast hołdowania mitom - wpoił realizm i szacunek do nauki. Tylko nie tej pseudonaukowej, chorej, co walczy o granty, naciąga badania aby dostać i realizować projekty, etc.  No i aby sprawił co się młodym chciało chcieć uczyć, by ich to pociągało. By sprawił, żeby się chciało myśleć nielinearnie, nie jak prymitywne cyborgi - ale kreatywnie i mądrze z postrzeganiem innych, z empatią, By w ogóle rozumieć czym są uczucia, mieć dostęp do nich, mieć zasady i być im wiernym, nie miałkim i lepkim jak g ... plastelina. 

Życzyłbym wszystkim, którzy mają wpływ na kształtowanie młodych ludzi, aby ich statut, ranga zawodu były adekwatne do tego ogromu odpowiedzialności jaki przychodzi im ponosić. By szacunek dla nich był realny i nie opierał się na wygłaszanych truizmach, "przykładach" postaw fikcyjnych sienkiewiczowskich bohaterów, "Judymach Żeromszczyzny", (oby tylko tych ...).
Bo przy nich, to bardziej ciepli w wyrazie i zmieniający swoje postawy - bohaterowie powieści Makuszyńskiego są bardziej realistyczni. 

Chodzi tu o to aby efekt pracy przykładających palca do edukacji był z "krwi i kości", i sumienia, wrażliwości i życzliwości innym. Nie miałkim efemerycznym pobożnym życzeniem.  Służył dobru a nie idiotyzmom! Które, każdy z nas wszak przecież niesie, czy chce czy nie chce - "bo je dostał" kiedyś. Lubo mu się co wymyśliło ze strachu, chciwości, jakiegoś innego poczucia.

Aby wszyscy, i my rodzice, opiekunowie, i uczący, i przypadkowi - uczyli tego samego, pokazywali. Mieli świadomość, że każdy jest w pewnym sensie  hipokrytą większym lub mniejszym, że każdy kłamie od najdrobniejszego oszukańczego drobnego zaprzeczenia, mijania się z prawdą, jej przemilczaniem, lub jej zmiany w rzeczywistości, a także manipulowaniu, przeniesieniach, racjonalizacjach. Co i tego uczyli świadomie i pokazywali, że każdy z nas doznaje złości, bólu, miłości etc, etc. 

Mając świadomość, że nie ma ludzi, którzy tak nie czynią i tego nie czują. Czy, jeszcze inaczej, - w ogóle sądzą, że nie odczuwają. Takie przejawy swoistego "zombi" istnieją i są święcie przekonane, że nikt nie widzi. Zaprzeczają święcie a pod maską bogobojności, autorytetów krzyczących, prawa i spolegliwości ... hodują swoje niedobory, kłamstewka, hipokryzje wspomniane, etc. Oraz to, że ukrywają, że  czegoś nie czują - albo zachowują się jakby ukrywali, że nie robią siku ani kupy, że nie odczuwają pragnienia, głodu, bólu senności. Jak by zapominali, że dostęp do uczuć własnych jest niezwykle istotny dla jakości życia. I jakby zapominali, że istotne jest to co i w jaki sposób sobie radzimy z naszymi uczuciami, czy niedoborami lub mechanizmami naszym umysłem i organizmem targającymi.


Ale i są ludzie. Oby takich jak najwięcej, którzy zdają sobie sprawę z tychże mechanizmów. Potrafią określić co odczuwają, znaleźć swoje potknięcia, przyznać się przed sobą, że je popełnili i starać się eliminować je ze swojego repertuaru funkcjonowania. To co oni czynią świadomie z tym konglomeratem powyższych - godne jest naśladowania.

W pierwszym dniu roku szkolnego życzę Wam drodzy Państwo (drodzy nauczyciele) zarówno poczucia sensu pracy, jak i miłych, serdecznych, mądrze ciepłych efektów. A nade wszystko, budujących następstw rezultatów, przynoszących ogólnie znane "zaklęcie" (a tak różnie pojmowane finalnie) - dobro!

Redakcja blogu
Lokalna Gazeta Obywatelska 

 a w jej imieniu Krzysztof Hajbowicz

Na koniec prezent dla wszystkich śpiochów. Fragment książki pt. "Przebudzenie" z krótkimi opowiadaniami autorstwa: Anthony de Mello


"Ojciec puka do drzwi pokoju syna i mówi - Obudź się! Wstawaj!
Syn w odpowiedzi: – Nie chcę wstawać, tato.
Poirytowany ojciec: – Wstawaj, musisz iść do szkoły!
Jaime na to: – Nie chcę iść do szkoły.
– Dlaczego? – pyta ojciec.

– Są trzy powody ku temu – stwierdził syn -. Po pierwsze, bo tam jest potwornie nudno; po drugie, bo mi dzieciaki dokuczają, a wreszcie po trzecie, bo nienawidzę szkoły.

Na to ojciec: – To ja ci podam trzy powody, dla których powinieneś pójść do szkoły. Po pierwsze, bo to jest twój obowiązek; po drugie, bo masz czterdzieści pięć lat; i po trzecie, ponieważ jesteś dyrektorem szkoły.

Obudź się! Przebudź się wreszcie! Jesteś dorosły. Nie jesteś niemowlakiem, by cały czas spać. Obudź się! Porzuć swe zabawki. Pora wydorośleć.

"Większość ludzi twierdzi, iż pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole. Ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to by naprawić im popsute zabawki. „Oddaj mi moją żonę”. „Przyjmij mnie znowu do pracy”. „Oddaj mi moje pieniądze”. „Zwróć mi moją wcześniejszą reputację”. Tego właśnie naprawdę chcą. Pragną, aby zwrócono im dotychczasowe zabawki. Tylko tego, niczego więcej. Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale nie powrotu do zdrowia. Leczenie bowiem jest bolesne i wymaga wyrzeczeń.

Przebudzenie, jak wiadomo, nie jest rzeczą najbardziej przyjemną. W łóżku jest ciepło i wygodnie, budzenie nas irytuje. I to jest powód, dla którego prawdziwy guru nigdy nie usiłuje ludzi budzić. Mam nadzieję, że okażę się na tyle mądry, by nie podejmować próby budzenia tych, którzy śpią. Naprawdę, nie moja to sprawa, że śpisz. I jeśli nawet będę niekiedy mówił „obudź się”, to bynajmniej nie po to, by przerwać twój sen. Moją sprawą jest robić jedynie to, co powinienem. Tańczyć swój taniec. Jeśli potraficie uzyskać coś dla siebie z tych moich rozważań, to bardzo dobrze; jeśli nie, tym gorzej dla was! Jak powiadają Arabowie: „Natura deszczu jest zawsze taka sama, pozwala rosnąć zarówno cierniom na bagnach, jak i kwiatom w ogrodach”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz