środa, 20 października 2021

Ubóstwo a ... pomaganie i takie tam inne

Trudne tematy - a przecież nie o definicje tu chodzi

Niemniej szukając w sieci www, pewnie "wpadną Wam w oczy" takie teksty - więc przytaczam

Ubóstwo – pojęcie ekonomiczne i socjologiczne opisujące stały brak dostatecznych środków materialnych dla zaspokojenia potrzeb jednostki, w szczególności w zakresie jedzenia, schronienia, ubrania, transportu oraz podstawowych potrzeb kulturalnych i społecznych. Ubóstwo stanowi zagrożenie dla realizacji celów lub zadań życiowych

Pomaganie - jest działaniem, wymagającym uświadomienia sobie dlaczego - np. pragnę pomóc i wyeliminowaniem wszelkich własnych niezdrowych, patologicznych pobudek, motywów, poczuć i całej gamy chorych zachowań własnych.  Pomaganie wymaga zaangażowania, pragmatyzmu i stałości, ewaluacji podjętych działań, etc.  Pomaganie jest wspólną pracą na rzecz poszukiwania rozwiązań potrzebującym pomocy. Efektem  - rozpoczęcie procesu lub zaspokojenie potrzeb osób wymagających pomocy w sposób dającym możliwość wychodzenia z kryzysu i szansy na pozytywną zmianę .

Ale i tak w codzienności ... co człek to koncepcja 

Utarło się stereotypowo ale tak chyba też i wykluło, co na temat ubóstwa, ba a i pomagania - każde z nas ma swoje zdanie, i "swoje tam wie"! Często przecież nie odkryje tego, co wie, co myśli, co czyje. Choćby było mądre i mogło wiele dobrego pomóc wnieść innym np. w rozumieniu zjawisk. 

Czasem niestety naznaczone patologicznymi dodatkami własnych niedoborów, przekonań niezdrowych, itp. Czasem całej plejady strachów, straszków, bojaźni co ludzie powiedzą, ksiądz, pastor, sąsiedzi, etc. No bo, to w łepetynie nie zawsze "jest do pokazywania innym". 

Czasami nawet "brudne", złośliwe a czasem podszyte bojaźnią konsekwencji przyszłych w związku z taką manifestacją werbalną. Lub obawy potrzeby walki, aby przy swoim zdaniu, myśleniu pozostać, być w zgodzie z własnym sumieniem, hierarchią wartości, etc.

Nie chcę się tu wymądrzać. Chciałbym jedynie Byście Państwo podeszli do tematu refleksyjnie. Każde z nas jak potrafi i na ile nas stać. 

To temat nie dość co śliski, to i niejako taki, jak stąpanie po kruchym lodzie. Sprawdzone doświadczeniem zawodowym, obserwacjami i nieco statystyką. Tyle, że te opracowania statystyczne, jakość obecnymi czasy, chowają się nie tylko w sieci www, jakby badań nieco zmalało. Pewnie przez te pandemiczne rzeczy - no bo nie napiszę - co wstydliwy temat i niebezpieczny dla rządząco - decyzyjnych politycznie. A może mi się tylko tak we łbie moim wykluło ...?

"

Jak mierzy się ubóstwo w Polsce.
Raportowaniem danych dotyczących ubóstwa  finansowego zajmuje się Główny Urząd Statystyczny (GUS). GUS posługuje się trzema granicami zasięgu ubóstwa: minimum egzystencji, 50 proc. kwoty przeciętnych wydatków gospodarstw domowych i granicy ustawowej. Czwarta granica (minimum socjalne) wyznacza sferę wykluczenia społecznego (tzw. niedostatku).

https://www.eapn.org.pl/o-ubostwie/jak-mierzy-sie-ubostwo-w-polsce/

Ubóstwo jest niekiedy kartą przetargową, glejtem do niby pomagania, do działań niekoniecznie takich, gdzie w konsekwencji chodzi o beneficjentów pomocy. Na tą "chorobę" potrafią zachorować i organizacje, i wspólnoty religijne, nawet instytucje samorządowe, państwowe -  gdzie przed nosem mają własne partykularne interesy a w tylnej części ciała instytucjonalnego - powody i ludzi. Zwłaszcza wśród tych, którzy uprawiają politykę zwłaszcza teraz to widać, słychać i tak dalej. Takie mamienie, obiecywanie i szczucie - w konsekwencji do niczego dobrego nie prowadzi.

Rozwiązywanie problemów związanych z ubóstwem - jest czasem jak ... "walka z wiatrakami". Zarówno ludzie, organizacje, instytucje i systemy prawne są bezradne. 

Czasami z prostego powodu - każde chce na swój sposób być "najważniejszym elementem" w tym całym procesie radzenia sobie w środowisku z ubóstwem. Niestety tak się nie da. Potrzeba prawdziwej i pragmatycznej współpracy wszystkich z wszystkimi. Nie zaś prześciganiu się, kto w środowisku ważniejszy. 

Bardzo często instytucje państwowe szczebli samorządowych, poprzez swoich urzędników, mają "opracowane" i wstawione w skoroszytach na półki w razie kontroli procedury na wypadek, na wszelki wypadek, na działania - bo był okólnik z góry ... że tak trzeba - no to mają i są dumni. 

Tylko tak naprawdę to najczęściej "pic na wodę fotomontaż", dobre do wytarcia sobie ust, gdy przyjdzie jakie nieszczęście, "kuntrola" lub jaki dziennikarzyna zapyta w piśmie o trudny temat (w ramach dostępu do informacji publicznej) - a co niewygodnym będzie a i śliskim w środowisku?!  

Niestety znam i takie instytucje pomocowe zajmujące się, a właściwie takie, które powinny zajmować się profilaktyką, pragmatyczną budową struktur pomocowych, budową systemu aftercare ... że, gdy na zadane pytanie o ewaluację swoich programów w przepastnych opisach tego co, to oni nie czynią dla dobra środowiska .... potrafiły zamiast o skuteczności, badaniach ilości pacjentów zachowujących np. abstynencje i określonym czasie (co jest podstawą by badać skuteczność działań i ich pragmatyzm)  - napisać o tym, co ... 

- Za pieniądze z funduszu na profilaktykę (tzw. korkowego) pomalowały korytarze! (sic!)  

Przecież sądzę, że osoby decyzyjne tej instytucji liczyły na to, że to one mają monopol na wiedzę, jak się to robi, bo ... "się wyuczyli" (notabene za te same pieniądze społeczne z odpisu z funduszu tzw."korkwego", czy "kapslowego" - jak zwał tak zwał) Wyuczyli na studiumach wszelakich (no i w związku z tym nikt się nie połapie, "nie podskoczy", nie odważy,itp.) I faktycznie nikt nie próbował (mimo kontroli radnych) bo zagrały lokalne układy w rodzimym habitacie.

Ubóstwo i brak wiedzy - to zmora habitatów

Jest jednak panaceum  - to transparentność, szeroka edukacja wspólnym językiem i głosem i współpraca wszystkich z wszystkim (ale nie na piśmie), a uczenie się także siebie o sobie nawzajem. 

Tylko wspólnymi siłami mozna przeciwdziałać. Mądrzyć, mądrować się na sesjach rad samorządowych wielu radnych "potrafi". Z ambony duchowni też potrafią "gadać" - współpracować w duchu ekumenicznym i nie opowiadać religijnych bajek - no to już trudniej im przychodzi. Może bardziej tu katoliccy tu ogarnęli problematykę, ale czy uczciwie i w szerokim kontekście? Niestety inne denominacje żyją w jakimś niekoniecznie racjonalnym podejściu, tak jakby było im trudno np. zaakceptować prawo ciążenia i ciągle opowiadać o tym, że grawitacji nie ma. No jest! Czy to nam się to podoba czy też nie. I nie na wiarę a na doświadczenie własne. Wręcz organoleptycznie. 

"

Ubóstwo skrajne.
Ubóstwo skrajne GUS określa na podstawie minimum egzystencji, które jest szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). Konsumpcja poniżej tego poziomu zagraża życiu i zdrowiu człowieka.
 

W 2019 r. dla jednoosobowego gospodarstwa domowego wyniosło 616,55 zł miesięcznie, a np. dla pięcioosobowego gospodarstwa domowego z trojgiem dzieci 2 746,68 zł (549,34 zł na osobę).

Ubóstwo relatywne.
Ubóstwo relatywne GUS określa na podstawie przeciętnych miesięcznych wydatków polskich gospodarstw domowych. Gospodarstwa domowe, których wydatki wynoszą mniej niż 50 proc. tych przeciętnych są uznawana za żyjące w ubóstwie relatywnym.

 https://www.eapn.org.pl/o-ubostwie/jak-mierzy-sie-ubostwo-w-polsce/

"

Ubóstwo ... i inne patologiczne takie tam .... no to niech co wójt czy burmistrz, prezydent ... coś z tym zrobi!

Takie myślenie i zwalanie odpowiedzialności nic nie da. Są sprawy, których samorządy same nie rozwiążą, choćby się wszyscy w habitacie lokalnym zbratali, podkasali rękawy i zaczęli dziać wspólnie. Na drodze stoją ustawy z poziomu ustawodawcy.

Trudno, aby w Polsce doprowadzić do rewizji Ustawy "O wychowaniu w trzeźwości" i szeregu z nią związanych dokumentów współistniejących, innych powiązanych ustaw, etc.

No, bo czy można spotkać zdiagnozowanych mających zespół zależności alkoholowej pracowników sądownictwa - szeroko rozumianej palestry, wojskowych, policjantów czy wszelkich służb mundurowych. 

Taka diagnoza eliminuje z zawodu i skutkuje restrykcyjnie. Więc bardzo często wspomniani, gdy sobie z nadużywaniem, ba z uzależnieniem od np.  C2H5OH nie radzą (nie piszę tu o pozostałych innych, całej gamie środków psychoaktywnych - które nie są obce tym środowiskom) - no to najczęściej leczeni są na wszelkiego rodzaju nerwice. 

Co nie skutkuje prawnie aż tak. No chyba, że się komuś z zawodowego środowiska chce zrobić przysłowiowe "kuku". A przecież uzależnienie dotyka wszystkich jednako - jedynym warunkiem jest używanie tego wątpliwego "wspornika' na .. wiele niedoborów.   

Tutaj wyziera podwójny standard rodem z Orwellowskiego  "Folwarku zwierzęcego", ten o równych i ... równiejszych. Przecież uzależniają się i nauczyciele, pracownicy więziennictwa, księża, rolnicy, policjanci, wojskowi, murarze i młynarze - wszyscy jednako w końcówce. Potrzebują pomocy. 

Jeśli człowiek chory i zdiagnozowany ZZA zacznie coś ze sobą robić (a wierzcie Państwo jest to możliwe acz bardzo pracochłonne i trudne), wychodzi na prostą  i zachowuje mimo choroby abstynencję. Taka osoba wie co powinna robić, czynić ze sobą aby nie wrócić lub raczej wracać do picia. Ta osoba będzie miała świadomość swojej choroby, wiedząc - że jest ... alkoholikiem/alkoholiczką.

Tak już będzie do końca dni - bowiem alkoholizm jest chorobą nieuleczalną, postępującą, chroniczną, etc. Tak jak cukrzyk ma świadomość swojej choroby - tak i alkoholik. 

Obie wszak mają klasyfikację chorobową ICD-10. Tyle, że gdy osoba z np. z 25 letnią i więcej abstynencją, prowadząca zdrowy styl życia i ciesząca się dobrym (jeśli nie lepszym od wielu) stanem zdrowia powie mianowicie ... że jest alkoholikiem ... no to np. nie zostanie myśliwym (bo broń), nie wiem czy odda honorowo krew, czy coś tam jeszcze, no bo ... alkoholik! 

W niektórych wspólnotach wyznaniowych "grzechem" jest mówienie o sobie, że jest się alkoholikiem ale cukrzykiem to już można bez grzechu. A alkoholik tak jak i cukrzyk - by żyć - muszą przestrzegać reguł. 

Alkoholik więc to osoba...,  która nie pije alkoholu i jest chora na chorobę alkoholową. Jest abstynentem - choć abstynencja to nie dotyczy tylko ludzi uzależnionych - to pewien styl życia. I wcale nie taki rzadki. 

A co mamy w głowach? 

Taka świadomość to wbrew pozorom nie jest już rzadkość. Niestety, niezrozumienie problematyki, to nawet po dziś dzień niestety pokutuje. Choćby (z praktyki zawodowej wzięte) i u wielu niektórych radnych samorządowych, smutne bo i naszych rodzimych - którzy mówiąc o np. stowarzyszeniu abstynenckim "Tu i teraz" i jego klubie ... mówią bez żadnej refleksji ... "klub AA". 

Nie świadczy to dobrze o świadomości i rozumieniu. Stąd instytucje, które powinny zajmować się profilaktyką, udzielaniu szerokiego wsparcia wszelkim organizacjom, grupom nieformalnym, stowarzyszeniom KRS w tym obszarze zaangażowanym statutowo - te instytucje miast pomagać wspierać ... tworzą same byty nad konieczność, zgarniając korzyści. I nie sądzę, że z myślą o faktycznie pragmatycznym rozwoju w naszym habitacie struktur aftercare. 

Ale .. półki aż się uginają od ładnie poukładanych teczek pełnych skoroszytów i wydruków od procedur, sprawozdań, wszelkich papierzysk. Które mają udowodnić bez wątpliwości, że owe instytucje są przydatne i potrzebne ponad wszystko. 

A radni chcąc nie chcąc (lub bardziej nie chcąc) coś demontować w łagodnie bujającym poza realiami porządku - kiwają głowami i podnoszą ręce w aktach głosowania za... czymkolwiek. I tak się kręci 

Wszyscy zadowoleni. Czyżby? 

Jakiś czas temu osoba pracująca w poważnej i odpowiedzialnej instytucji pomocowej w naszym środowisku - "posłała" w moim kierunku tekst mówiąc - "panie Krzysztofie, tej osobie nie można pomóc, ona była już pięć razy na terapii!!!" 

Znałem oną postać - bo o niej i sposobach pomocy rozmawialiśmy właśnie. Wiedziałem, że ta osoba a i owszem była pięć razy ... ale na tzw. detoksykacji w ośrodkach psychiatrycznych (m.in towarzyszyłem na prośbę rodziny w tych wyjazdach, etc) ale ani razu na terapii odwykowej. Gdy się polepszało rezygnowała z szansy na terapię i po krótkim czasie oczywiście znów piła. 

Trochę więc z tą świadomością i wiedzą nawet u źródeł szwankuje. Jasno tutaj wyziera, mimo wszelkich edukacyjnych ulotek, spotkań z rodzicami i uczniami, którymi się tak szczycą niektóre instytucje - wyziera mimo to potrzeba nieustannej edukacji na wszelkie możliwe pragmatyczne sposoby .... tylko nie na piśmie i w skoroszyty, potem na półkę. 

Nie chcę tu pisać tu jeszcze, na przykład o zwolennikach lokalnej izby wytrzeźwień i innych pomysłach - które jasno pokazują niezrozumienie tematu. 

Można by tak wiele - lecz nim zajmiemy się tematem pragmatycznego pomagania - wracając do jednego z wielu czynników powodujących ubóstwo - a przecież nie jedynym z jakże wielu równie groźnych 

Jeszcze jedno - bo uzależnienie od alkoholu i próby likwidowania skutków jakie ono niesie dla całości środowiska - pokazuje wiele wiele białych plam, niedoskonałości procedur, systemów i niestety braku wiedzy na lokalnym np. poziomie mamy wokoło siebie. 

To tak w kontekście prowadzonych prac nad projektem uchwały pn. "Miejski Program Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Uzależnień dla Miasta Malborka na rok 2022”. Burmistrz Miasta. Marek Charzewski zaprosił przedstawicieli stowarzyszeń, instytucji pomocowych aby się wspólnie na tym projektem pochylili w charakterze zespołu inicjatywno-doradczego. Oby mądrze i pragmatycznie czego z serca życzę. 

I jeszcze jedno z innego i do innego poziomu

A co powiecie Państwo o tzw. sądowym zobowiązaniu do leczenia? Procedura z idei szczytna ale niezbyt praktyczna. Nie rozpisując się wiele - żeby cokolwiek tj. poprawić nie można nic lokalnie - bo przepisy prawne na przykład ograniczają możliwości. 

Można to zmienić na wysokości ustawodawcy. Na przykład nie zobowiązanie a przymus sądowy. Wszak taka osoba stanowi zagrożenie dla siebie i innych. Nie nie, że jakieś drakońskie reperkusje.  Amerykanie w USA, w kilku stanach już dawno znaleźli pomysł. Może się by i przyjął u nas. 

Coś na kształt "złapano cię po pijaku za kierownicą i ...na szczęście nikomu się krzywda nie stała". Sprawa do sadu i sędzia daje alternatywę; albo wysoka kara aż boli, więzienie chyba ... że delikwent pójdzie np. na mitingi Anonimowych Alkoholików a prowadzący podbije czymś tam wiarygodnie pobyt delikwenta na koniec mitingu. (już słyszę larum wspólnot Anonimowych Alkoholików - ale przy odrobinie dobrej woli i zrozumienia nie trzeba zmieniać reguł wspólnotowych) Więc sędzia wysyła powiedzmy na sto mitingów - to jest szansa co nie zamkną do "ciurmy" pijanego rajdowca (takoż samo mężczyznę co kobietę). A po stu mitingach ... nasłucha się to i owo. 

Jeśli to nie poskutkuje no to ciupasem na leczenie odwykowe. Tylko nie w takim "lajcikowym" wymiarze jak teraz. Co stało się potrzebą "ekonomicznym wymogiem" zarabiania przez placówki dla pozyskania klienteli (także środków z NFZ). Tu konieczne są zmiany ustaw, procedur terapii i leczenia - nowego spojrzenia na cały system aftercare w Polsce. A to może tylko zorganizowany i nie upolityczniony Sejm. A przede wszystkim ... świadomość problemu większej ilości Polaków niż do tej pory, z wszelkich środowisk.

No tak ale kto by się w tej chwili w Polsce odważył? Nawet w innej konfiguracji przejmując władzę?

Tyle tytułem wstępu kończąc pierwszą część tematu - oddając go w Państwa ręce i poddając Waszej refleksji. 

Krzysztof Hajbowicz
grafika BANWI

Krzysztof Hajbowicz - m.in bloger, dziennikarz, publicysta, popularyzator zajmujący się obszarem działań w zakresie edukacji przeciwdziałania wykluczeniom społecznym. Ongiś wydawca, redaktor,  twórca branżowych miesięczników dotyczących profilaktyki i leczenia uzależnień m.in. LUMEN, Dromader. Od wielu lat zajmujący się zawodowo między innymi problematyką profilaktyki, terapii uzależnień, infrastrukturą aftercare i działaniami w tym zakresie.  Twórca Malborskiego Forum Pomocowego i spotkań integracyjnych różnorodnych środowisk (ludzi organizacji, stowarzyszeń, instytucji, wyznań) w tym obszarze.

Profilaktyk, zarazem z zawodowej  praktyki również  twórca autorskich programów i projektów  psychoprofilaktycznych, terapeuta - instruktor terapii uzależnień. M.in absolwent warszawskiego Centralnego Ośrodka Metodyki i Upowszechniania Kultury Dorosłych. Warszawskich; Studium Pomocy Psychologicznej, Studium Terapii Uzależnień oraz Szczecińskiego Studium Socjoterapii oddziału ETOH.

W następnym, dalszym ciągu trudnych tematów będzie mowa, między innymi o pomaganiu

"

Ubóstwo „ustawowe”

Ubóstwo „ustawowe” jest wyznaczane na podstawie kryteriów dochodowych do pomocy społecznej. Osoby, których miesięczne dochody są niższe niż te kryteria, mają prawo do wsparcia w formie świadczeń pieniężnych wypłacanych przez ośrodki pomocy społecznej. W 2019 r. kryterium dochodowe dla jednoosobowego gospodarstwa domowego wyniosło 701 zł miesięcznie oraz 528 zł na osobę w wieloosobowych gospodarstwach domowych.

Sfera wykluczenia społecznego (tzw. niedostatku)

Sfera niedostatku GUS określa na podstawie minimum socjalnego, które jest szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). Konsumpcja poniżej tego poziomu oznacza poziom życia niższy niż uznany za minimalnie wystarczający pod względem biologicznym i społecznym. W 2019 r. dla jednoosobowego gospodarstwa domowego wyniosło 1 212,59 zł miesięcznie, a np. dla pięcioosobowego gospodarstwa domowego z trojgiem dzieci 4 741,20 zł (948,24 zł na osobę). 

"

Więcej o ubóstwie i problematyce tego obszaru - przeczytacie Państwo na stronie  https://www.eapn.org.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz