piątek, 23 sierpnia 2019

Rocznic wszelkich dylematy

Szacunek dla pamięci przeszłości ... naszej narodowości 

Obchodzić pompatycznie czy jeno szczególnie refleksyjnie pamiętać 

To zagadnienie czasem jak kamyk w bucie, jak niegojąca się rana tragicznie a czasem jak ... przysłowiowy niewymowny, na politycznym zadzie - budzi demony i pociąga do działań nienawistnych a czasami uniemożliwia lub utrudnia gojenie się ranom faktycznym i tym wydumanym.  



Czy to z ulubioności współobywateli do narodowej martyrologii i samobiczowania? Ale czy tak na pewno - to wolą narodu jest a może tym można sterować? 

W zależności jak dawno, coś nam narodowo się przydarzyło i czy żyją jeszcze ci, którzy przetrwali ten okrutny czas. A teraz trudno im znaleźć dystans - bo nie dziwota. Spróbowalibyście przeżyć w takim okresie, nie trzeba by było więcej tłumaczyć! 


Tak czy inaczej, są kręgi osób, a może pojedynczych osobników (bo przecież nie cały naród i nacja nasza nienawiścią stoi), którzy koniecznie pragną hołdować pamięci umęczeniu narodowemu, tragediom, martyrologii, i takim tam podobnym zjawiskom i wydarzeniom. Często o wymiarze okrutnym dla naszej nacji. Hołdować pamięci tak! Ale czynić z tego “święto”?  

Czy z okazji tragicznego w skutkach wypadku, kraksy tragicznej a czasem śmiertelnej w rodzinie, przez lata - ten dzień wyrywamy i uwypuklamy szczególnie? Pewnie część z nas tak. 

Czasem chowamy swoje nienawiści, żale nigdy niewypowiedziane i emanujemy nimi na zewnątrz, że strach podchodzić z otwartą dłonią w geście, choćby dla szacunku pamięci, czy może pojednania. 

Owszem taki smutny dzień jakiś szczególny dla rodziny pamiętamy. Ale gdy będziemy hołdować i rozdrapywać - nasze rany nie zagoją się nigdy. Mało tego nauczymy młodsze pokolenia, że tak należy, parszywie psując im przyszłe życie osobiste. Kiedy sami nasi potomkowie zrozumieją, że jesteśmy tylko poprzez swoją nienawiść, jeno chorymi z niej ludźmi, a oni mają inny pogląd.  To nas w końcu i naszą starczą organikę zostawią. 

Niestety wylewając pamięć o wydarzeniach, o które nam w gruncie rzeczy chodzi, i powinno bezwzględnie chodzić. 

Przypacież się naszej krótkiej historii i naszym wnukom. Dla nich nasz świat miniony, ba nawet teraźniejszy jest niezrozumiały. Żyją innym życiem, nowym. Nie ważne czy lepszym, czy gorszym nie zatamujemy patyczkami nurtu rwącej rzeki. A wszelkie ustawy (nie tylko w Polsce, ale np. Rosji, Czechach, etc.)  wyłażące z naszych starczych lęków lub oczekiwań i przekonań (oby nie chorych, ale i tak się zdarza) nie zatrzymają zmian, pędu cywilizacyjnego a czasem pędu do gromadzenia dóbr, kasy, i przez wielu mądrali mających w tylnej części ciała dobro reszty ludzi. 

Może to naiwne. Gdy rozhuśtamy celebrowanie wszelakie, a zwłaszcza klęsk i niepowodzeń - to stracimy. Nie wolno o faktach historycznych zapominać, ale nie wolno bezkrytycznie im przydawać mitów, aureoli świętości i tworzyć mity wszelakie. 

Nawet te w dobrej wierze. To się zemści w następnych pokoleniach.  Tak mamy z Rosją, z Niemcami oni robią dokładnie po swojej stronie tak samo, no może Niemcy mają lepszy pijar.  To się będzie a już się przekłada na młode pokolenie. 

Tak samo jak gdzie indziej po ulicach krążą sfrustrowane “karki” - głosząc narodowe hasła. Itp.. My narodowo uwikłani w różności polityczne, wielu inaczej i po swojemu, jakby zapominając co to niesie. 

Znów z pośpiechu składania wieńców bohaterskiej przeszłości zapominając o teraźniejszości. Teraz znajdzie się jaki populista, a może już ich wielu, który naopowiada ludziom różne bajki, a młodziaki pierwsze chwycą i poniosą dalej, z wszelkimi konsekwencjami – to już było i u sąsiadów, a i u nas w pewnym sensie. 


Tylko czasy inne, teraz nikt dla fotografii (jak tej z 1939r.) nie będzie jej czynił od złej strony szlabanu. Wystarczą przyciski i bumm! 
Historia uczy a my wszyscy słabo się uczymy. Przedkładamy pompę nad realność i pragmatyzm. Potrzeba czasu by nienawiść wygasła. 

Ot chociażby czy teraz pałamy narodową nienawiścią do Szwedów?! No w osławionym czasie zginęło wielu, Rzeczpospolita Obojga Narodów doświadczyła zdrady, Król musiał się politycznie ewakuować, itp. Szwedzi mimo tego jakoś nie wzbudzają chyba w nas nienawiści - prawda?! 

Ale to właśnie mowa była o tym na początku - pamiętać koniecznie, ale starać się zagoić rany, choćby dla dobra przyszłych pokoleń. I to pamiętać w oparciu o zdobyte fakty ... nie mity wydumane, lub spreparowane (na jakieś potrzeby).  

Potem może się okazać, że tak naprawdę nie było tak bohaterskiej "krwawej" obrony Częstochowy, nie było kolubryny, a obraz był w tym czasie w klasztorze Paulinów pod dzisiejszym Głogówkiem. Obraz zdarzeń, który mieliśmy, a i jeszcze wielu ma w głowach - nakreślił dla szczytnego celu pokrzepienia serc narodowych Henryk Sienkiewicz. I chwała mu za to, po wsze czasy. Ale mniejsza chwała a właściwie wstyd dla niektórych posłów pewnej kadencji, co to zgłosili wniosek aby uchwalić rocznicę bohaterskiej obrony Częstochowy. 


Wykorzystując swą wiedzę na ten temat … z powieści sienkiewiczowskiej “Potop”. Jednej z trylogii. Smutne – bo konsekwencje tego są po dziś dzień, a pojedcież do Częstochowy i posłuchajcie przewodników. Sami Paulini wydali kilka lat temu opracowanie materiałów historycznych m.in. na temat obrony klasztoru podczas szwedzkiego potopu i jakoś nikt do tego nie nawiązuje! Bo  może nie chce?! 

No, a bardziej dostępne jest to i uwypuklone, nie patyczkując się z przeszłością, w książce Andrzeja Zielińskiego “Sarmaci, katolicy, zwycięzcy. Kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski” 

Wracając do meritum co jest w naszej narodowej dumie, że nie potrafimy przyjąć na klatę prawd. Często takich które są dla nas historycznie niewygodne. Pewnie tak mają wszystkie nacje i to od wieków, prawieków wszak to i Hetyci, i Egipscy faraonowie nawet klęski opisywali jako zwycięstwa. 


Lecz czy nie lepiej w pragmatyczny i mądry sposób , trawestując końcówkę wiersza Baczyńskiego; Jeno wyjąć nam “z tych oczu 
szkło bolesne - obraz dni, 
które czaszki białe toczy 
przez płonące łąki krwi. 
Jeno odmień czas kaleki, 
zakryj groby płaszczem rzeki, 
zetrzyj z włosów pył bitewny, 
tych lat gniewnych 
czarny pył”. 

Może czas na wyciąganie bolesnych sztyletów z ran, które nieustannie mają krwawić. Po co? Pamiętać tak i nie popełniać błędów na nowo. Trzymać w ryzach polityków jak się da. Bo Nasze życie od nierozważnych, podyktowanych niekoniecznie dobrem współobywateli, czasem ich własnym egoizmem, lub jakąś “szajbą”  - nie do nich należy a do nas i naszych wyborów.  


O tym nie powinniśmy zapominać ucząc młode pokolenie - co to jest prawda historyczna. Bo zgłupieją najzwyczajniej po ludzku - rozpatrując podręczniki różnej maści, gdzie nie będzie wiadomo tak naprawdę, kto ten mur w stoczni przeskoczył, ba czy w ogóle przeskoczył a werset z biblii o prawie i sprawiedliwości (nie jeden zresztą} będą kojarzyć tylko z jednym, a na pewno nie ze źródłem.  

Czas na refleksję zwłaszcza gdy zbliża się wielkimi krokami 80 rocznica wybuchu drugiej wojny w naszym pojmowaniu i rozumowaniu. Niekoniecznie już dla rozumowania innych nacji. Oni widzą inaczej. Co z tym powinniśmy zrobić? Jak się ustosunkować. Czy w ogóle? Zapraszamy do dyskusji na ten temat. gazeta-obywatelska@wp.pl  
ABAH 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz