poniedziałek, 13 stycznia 2020

Zagrało w Malborku od serca, oj zgrało!

Po pierwsze, najważniejsze; szczodrość i radość

,
Te zagrały podczas malborkowej kwesty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pewnie doczytacie Państwo w innych mediach o ilości zdobytych w tym roku "grosików". Być może padnie kolejny rekord. 

Bowiem gdy opuszczaliśmy 
mury Szkoły Podstawowej nr 5 

roztańczonej, entuzjastycznie serdecznie, sympatycznie, wesoło, życzliwie, rozemocjonowanej takoż, etc. I tu można  cały zasób synonimów języka polskiego wymieniać, by dookreślić atmosferę panującą w "Piątce". Taka też, naszym oglądem, panowała w całym malborskim grodzie. 

Więc gdy opuszczaliśmy salę "Wośpową" - właśnie Marta Wróblewska, szef sztabu Malborskiej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ogłaszała, ze sceny, kolejne podliczenia zebranych pieniążków. Suma była doprawdy imponująco ciekawa i zapowiadało się na dużo, dużo więcej!



Nie naszym zadaniem (tym razem) opisywać szczegółowo z kronikarskim pietyzmem - co i jak i ile. Uparliśmy się, by wyłowić fotografiami, wspomnieniami osobistymi, empatią i obserwacją to, co często zakryte. 
Nawet gdy pozujemy udając, ale wtedy i tak wyzierają z nas jak chochliki, z naszego zachowania i funkcjonowania.

(Informacja bieżąca

Jak podał malborski sztab WOŚP 
(no i pisząc ten artykuł nie pomyliliśmy się co do tej szczodrości!) 
Mimo, że chochlik autodopisywania nieustannie przeinaczał szczodrość na szczerość i takie tam inne rzeczy. 

Świeżo ułapiliśmy tą informację śpiesząc ją pokazać.  

Chapeau bas wobec organizatorów, wolontariuszy, etc. 
No i wobec wszystkich, którzy wsparli działania i kwestę w Malborku. (SIC!)


Oczywiście mowa o emocjach


Najbardziej widoczne są one u malusińskich szkrabów, potem nieco poukrywane (na zasadzie chciałabym (chciałbym) ale ...) - to u nastolatków. Ale ... i wyżej wiekowo też się przydarza, no i wreszcie widać (nie da się ukryć) kiedy każdemu, w każdym wieku buzia promieniuje radością, zachwytem, życzliwością i tak dalej.

Więc miast pisania a więcej oglądania by się zdało. Postaramy się pokazać jacy byliśmy przedwczoraj, wczoraj - podczas swoistego dotyku całej tej radosnej wrzawy, całego tego zgiełku - jedynej w swoim rodzaju orkiestry ludzkich serc, tu u nas, u siebie w Malborku. 

Przygotowania

Po bieganiu za cukrzycą, by się z nią policzyć ( "po mieście") i umiejętnościami radzenia sobie w przypadku pierwszej pomocy - wszystko miało finał w staruszku Karwanie. 



Tam też Harcerze zorganizowali rozgrywki gier planszowych - każdy kto tylko zechciał mógł wrzuciwszy datek do WOŚPowej puchy zagrać sobie do woli od scrabble, po chińczyka. 





Gier było multum, więcej od chcących grać. Ale nie przeszkadzało to w dobrej zabawie, a organizatorom i sztabowcom WOŚP przy okazji przygotowywać się do wieczornego koncertu i licytacji i caluśkiego kolejnego dnia radosnej WOŚPowej "zadymy" w której się działo, oj działo serdecznie i cieplutko.  



Każdy kto przyszedł jak nie znalazł zajęcia ... to mógł  planszowo np. pograć. A były i Smoczyce, i jeden zdaje się Smok od smoczych łodzi, byli z ciasteczkami! (Jako przedstawiciele malborskiej filii wyższej uczelni 
- Wyższej Szkoły Gospodarki) ale i nie tylko Oni. 

Byli oczywiście biegacze z Klubu Malbork (pisaliśmy o tym - kliknij), byli członkowie stowarzyszenia "On in Malbork", ale chyba jako ... prywatna ochrona wolontariuszek nieletnich rodzinnych, domowych czytaj ... jednej - Wiktorii. 


Byli przede wszystkim harcerze i kilkoro zapracowanych sztabowców WOŚP, akustycy, oświetleniowcy - przygotowujący techniczną oprawę i późno-popołudniowego koncertu i licytacji

O koncercie i licytacjach można znaleźć w wszelkich malborskich mediach oczywiście.




 

My natomiast chcemy się skupić na niedzieli. 

Od rana w calutkim mieście z radochą na buziach, z rodzinami, tatusiami, mamusiami, babciami i domowymi czworonogami z serduszkami na obrożach i takoż na kurtkach, szalikach, etc - taszcząc dumnie WOŚPowe puszki (później role "taszczenia" przypadły opiekunom) naklejali jak się da i gdzie się da  - czerwone serduszka. W południe, zdaje się, to już spora populacja mieszkańców Malborka i przyjezdnych, którzy się napatoczyli była ... "obserduszkowana". 



W niedzielne południe też swe podwoje WOŚPowo otworzyła Wieża Ciśnień


Tam znany malborski przewodnik PTTK, Bogdan Mąder wraz stosowną "ekipą", opowiadał o historii wieży i nie tylko. 

Była więc okazja, by obejrzeć i posłuchać. A wierzcie - wielu tego jeszcze nie miało okazji uczynić. Więc nadrabiali jak mogli utracone zwiedzania i słuchania.

Równie fajnym powodem mogła być wystawa plakatów WOŚP. Znalazły się tam również i jedne z pierwszych.








Ponieważ część puszek wędrowała już na salę posiedzeń Rady Miejskiej, do Urzędu Miasta jako skarbca WOŚP, postanowiliśmy prześledzić co i jak. 

Jedni którzy czuli się na siłach i chyba tak postanowiono zbierali dłużej, inni nieco zziębnięci, lubo też z jeszcze innych praktycznych względów - "szli się rozliczyć" - oddać puszki do UM. 
Ale to nie taka prosta sprawa. Główne wejście do magistratu było do 15.00, zdaje się, celowo zamknięte. Nie wszyscy zapamiętali widać instrukcje sztabowców WOŚP, i trochę nadkładali drogi. Piszący te słowa również. 


No i okazało się, że legendarny Fort Knox w stanie Kentucky (USA) gdzie przechowuje się część zasobów federalnych amerykańskiego złota ... to pan Pikuś, ba - jest chyba mniej strzeżony.  

Dostać się na salę posiedzeń było zaiste nieco, trochę, skomplikowaną procedurą, ale i słusznie. 







Panował porządek 

Nad całością czuwała Ewa Dąbrowska, sekretarz miasta. A liczyły bardzo poważnie i niesłychanie uważnie - uśmiechnięte wolontariuszki, mające na co dzień i wprawę, i umiejętności, i chęci, by WOŚPowi pomóc.


Potem postanowiliśmy odwiedzić kolebkę malborkowej Orkiestry WOŚP - Szkołę Podstawową nr 5, bo na OFFROADOWE Taxi i inne atrakcje to - by trzeba się chyba dać sklonować, aby ogarnąć całość. 

Między wierszami i schodami mignął nam Biały Miś - torbacz w góralskim kapeluszu i obowiązkowo z puszką WOŚPu.

 Jakoś znajomo wyglądał!

Jeszcze parę innych postaci mignęło po drodze, a w autobusach MZK ... to jakoś trudno uwierzyć, że "ludziska mają dość dawania grosików na WOŚP". 

Do skarbonki wrzucali i duzi, i mali, starsze osoby, i małe bajtle. 











Wielu znajomych, jakże sympatycznych wszak - kierowców autobusów MZK jak tylko mogło obdarowywało wolontariuszy - "tylko nie róbcie zdjęć!" jeden przez drugiego,powtarzali mówili, "bo nie przecież dla poklasku!" 




Jeden ze znajomych jadąc "do Piątki", z DKMSu, (kliknij) - ci od formalności dawców szpiku, smutno kontestował; że gdzieś się spotkał z taką opinią, co  ludzie z przekonaniem mu wpierali, że "ten szpik do Niemców idzie cały na biznes". 
Ręce opadają. Ale nie bierze się to przecież znikąd, lecz z nieuzasadnionej zawistnej postawy i powtarzania tego, co niektóre środowiska nieprzychylne idei Orkiestry - piszą, mówią. 


Niestety są one przekonane i szlus! Może by i było to śmieszne ale ... jest to raczej groźne. Niekiedy nawet najabsurdalniejsza myśl znajdzie poklask i nosicieli. 

Może i do tego, mogłoby dojść - idąc tym tokiem myślenia, na przykład aby suponować ... że "dziadek Owsiaka był w Wehrmachcie albo co gorsza i on sam". Smutne jak to słychać a mimo to jest i ten sposób myślenia również pewną modą. Najgorsze, że widać kto, a czy to tak się godzi?! 

No cóż, malkontenci będą zawsze, czy to nakręcani czy samoróbki - byle tylko nie byli niebezpieczni bliźnim. 

"Piątka" na szóstkę



Co tam się działo! No to przechodzi (jak co roku) "ludzkie pojęcie!". Że to ogarniają?! To ta niepowtarzalna i nie do podrobienia - atmosfera Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jak jakiś ogień latarni morskiej ... nie gaśnie. Ta szczodrość i radość, chęć uczestniczenia w jednoczącej rodaków akcji - budzi w wielu ludziach szacunek i nadzieję, że może jednak, że mamy szansę wznieść się ponad, uczynić coś dobrego dla innych razem, wspólnie. Ten radosny ogień ludzkich serc w SP 5 nie gaśnie. Oby nie gasł!



No i nie gaśnie. Duch WOŚP unosił się zabawnie radośnie w atmosferze tego miejsca. Był tam oczywiście jak zawsze, odkąd przychodzimy tutaj tego dnia, kiedy gra Orkiestra - jest inny świat. Ten świat codzienności, choć czasami niezbyt miły na zewnątrz to w "Piątce" staje dobry, ciepły i taki ludzki. 
Ten świat w "Piątce" nie jest li na pokaz jeno. On bowiem z serc, chociaż na rożnych poziomach pojmowania i postrzegania.  Swoisty i niepowtarzalny, jak niepowtarzalna jest idea WOŚP. 
A przecież jest przecież styczeń, a tu w sercach przybyłych środek rześkiego, radosnego i zarazem cieplutkiego lata. Jak tu nie kochać tego sympatycznego szaleństwa WOŚPu?!
Dreptali tam wszyscy wszelkich orientacji i denominacji. Duzi i te małe "bączki" ledwo odstające wzwyż od  parkietu. 



Na scenie gwiazdorskiej, same gwiazdorsko sympatyczne gwiazdki. 
I te duże, i te małe. I te co licytowały, i te co gadały, itp.  

W "Piątce" na ten moment bije zawsze serce Malborskiego WOŚPu. 

I tak było teraz. Postaramy się to pokazać na fotografiach, które tu prezentujemy. 
Więc dość gadania pisanego, aha był oczywiście najstarszy wolontariusz WOŚP w Malborku - Marek Charzewski, burmistrz Miasta. 

Było też w mieście obowiazkowo "Światełko do Nieba". Słowem "się działo"!


BANWI



 



















 





 



 

  











 




  






 
























 
























































































































 







































































 
























  



















 








 

 
  
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz