wtorek, 28 maja 2019

Skurdupel w sosie … czosnkowym

O tym jak kapłani faraona ogłupiali ciemny lud egipski  

Tekst zawiera treści kontrowersyjne, może naruszać Twój sposób myślenia odbierania rzeczywistości. JEŚLI SIĘ TEGO OBAWIASZ  - odpuść, daj sobie spokój  i nie czytaj! Tak samo jeśli  nie masz 18 lat. Tekst jest formą filozoficzną i kontestującą zbiór wiedzy o historii i teraźniejszości. Nie ma na celu obrażania kogokolwiek, czyichkolwiek uczuć, czyjejkolwiek formy postrzegania  a podobieństwo do rzeczywistych zdarzeń i postaci jest całkowicie swoiście poetyckie i niezamierzone, by sprawiać mogło cokolwiek złego. Ma być asumptem do przemyśleń, refleksji i poszukiwań w tekstach źródłowych wszelkich. 

Dedykujemy Braciom Aborygenom, by o nas pamiętali ... jak nas zabraknie.
wszyscy dyskutujący nad opublikowaniem poniższego tekstu

Wystarczyło takie np.  takie zaćmienie słońca. I zero wiedzy astronomicznej i historycznej, by to wiedzieć. No bo, kto by z naszego pokolenia nie widział ekranizacji “Faraona” i młodego Zelnika uganiającego się nomen omen w miniówie (o zgrozo!!!)  po pustyni? 



Czasem dochodzimy do wniosków np., że czasy się kompletnie nie zmieniły od czasów Ramzesów, Tutenchamonów, itp. Wszystko takie samo, a i ustrój niby demokratyczny - też pachnie despotyzmem i boskością władcy dusz i nas plebejuszy. No a powiedz coś o tęczy, dwóch wieżach niekoniecznie Tolkiena, czy o ministrach, kapłanach mediów faraonowych!?  


Jak napiszesz na ten przykład taką niewinną konfabulacyjkę, tytci tyci; że ten wcześniejszy “niezrównomierzony” od prowadzenia wojen ołowianymi żołnierzykami, rozwodził się z prawdą co chwila i z gruntu potrzebował bardzo bardziejszej opieki świątynnej kapłanów w białych tunikach. No, baty można za to dostać od sługusów i nadzorców faraonowych.  


Nic co obrażałoby jego wielką Małość i dwór oraz kapłanów. Lud kocha swoich władców, boskość i wiarę przodków i tyłków swoich. A patriotyczna postawa jak po wojnach z Hetytami. Kuć na ścianach hieroglify "co żeśma wygrali, zwyciężyli nawet jak żeśma przyrżnęli wszystko". A kto to potem sprawdzi? Ważne co podają źródła. Lud głupi a ciemny nie pokuma i nie zaprotestuje. A tych, którzy spróbują do mitycznego kraju Kusz się wyśle, albo krokodylom na pożarcie rzuci. 


No i niepodważalnie Izydzie tęczy nikt nie będzie malował obrazoburczo, bo to profanacja karygodna! Pobuduje się tylko te prawidłowe piramidy, jedynie słuszne a nie te piramidy z czasów Echnatona. 

W ogóle hieroglify i kartusze Echnatona się wymaże ze szczętem. Bo Echnaton zły gnojek był i knuł. knuje z Hetytami! Nawet z Nubią, i jakby się przyglądnąć baczniej, to i z wydmami Sahary też kombinuje. 

Jak tylko do Egiptu będzie chciał wrócić - to go trzeba żywcem pogrzebać, by tylko głowa wystawał a mrówki faraona zrobią resztę. Ozyrys Panem, Set do piekła, bo gnojek rękę na rodzinę podniósł, Izyda matką królową narodu, mimo że dziewica … A faraoński Egipt to polityczna wydmuszka, z której wszyscy mają przerażającą bekę, łącznie z krokodylami i rzeką przez rodzinny kraj przepływającą.  


Z iloma jeszcze zadziwiających odkryć przyjdzie naszym małym rozumkom się zmierzyć? A gdy odkryjemy treści Księgi Umarłych, modlitwy Echnatona, mity o Izydzie, Horusie, Ozyrysie czy dotyczące podłego Seta?

Tak serio. Cała nasza historia naszpikowana jest niezliczoną ilością przeniesień, zapożyczeń i kradzieży czy chociażby od Sumerów, czy od trzech tysięcy lat kultury Egiptu (przez “naszą” erą). Wtedy wyskakują, nie dające się zbyć ani podważyć upierdliwe informacje, że to w psalmach Dawidowych … Echnatonem trąci, że mit o Gilgameszu to nie jedyny mit o potopie. Że Żydzi delikatnie mówiąc “zapożyczyli” wiele do swoich świętych ksiąg a wiara w jedynego boga, nie z ich kultury się wywodzi jedynie. Że trochę z kultury Babilonu "zapożyczyli”, a ta kultura “zapożyczyła” od wcześniejszych m.in. z tego regionu. No i nie tak koniecznie są tym wybranym, bo inne nacje były też tak jakby wybrane a w każdym bądź razie, się wcześniej za takowe uważały. Nawet dłużej niż Żydzi do tej pory ich kultury w czasie trwały, nim przykrył je pył historii. 

I to jak teraz przy upolitycznianiu; kto i po co przez mur skakał. Tak za … o ile będziemy w ogóle istnieć - za lat “ikstam” - nikt nie będzie kwestionował tego co myśmy na oczy wiedzieli własne, a co inaczej przedstawiane będzie. Bo tak działa czas na ludzką percepcję. I szlus. 

Tak jak na przykład skurdupel w sosie czosnkowym – po jakimś czasie się psuje, i nie nadaje do spożycia bez żołądkowych i dupnych konsekwencji. Oby tylko.  



No i jeszcze jedno – co nas najbardziej przeraża. To fakt o naruszaniu świętości i nasza hipokryzja narodowo społeczna. Jak złodzieja świętym obwołamy, to tak musi być, a jak naruszamy narodowe postacie mieszając je z błotem - to przecież … dochodzimy prawdy tylko. Jeśli więc “dochodzimy” prawdy ... to może wyślijmy do krainy Kusz kilkatys ..., kilkase ..., kilkudziesięciu tych co za udowodnione procedery molestowania mają teraz przechlapane. Może przestańmy biadolić nad tęczą i przyglądnijmy się Izydzie, niepokalanemu poczęciu, zmartwychwstaniu trzeciego dnia Mitry, Dionizosa, i kilku innych postaci gdzieś odnalezionych w przepastnej przestrzeni historii kultur na długo przed Judeo-Chrześcijańską wersją. Przypatrzmy się “pismom” – wszak istnieją i zostały odczytane na tabliczkach, na stelach, itp. 
Porównajmy z ze "współczesnym" dekalogiem, zasadami życia w społeczności, etc.  

Dużo da nam to do myślenia. No i chyba pozwoli zmierzyć się z pojęciem transcendencji i nieantropomorfizowaniu wszystkiego bezczelnie do ludzkiego wymiaru, co w ludzkim, miałkim i małym - wcale pewnie, ba jesteśmy przekonani - że nie jest.    
Bóg nie jest, wszakże kumplem, “ziomalem z dzielni” chociaż pewnie i nie było by to dla Najwyższego kłopotem. Niemniej sądzimy, że taka mrówa w moherowymi czułkami jak Homo Sapiens – nie bardzo ma prawo rościć sobie wyłączność zażyłości i to w takiej postaci. Kudy nam do poznania?! Jeśli moher poziomu cywilizacji przeszkadza? 


Czy my się jakoś różnimy cywilizacyjnie (prócz pozorów) od braci Aborygenów? 

No chyba jeśli zmierzymy wiedzę rozumienie, empatię związane z otaczającą przestrzenią pozostałej przyrody, biosfery – wtedy przy Aborygenach blado wypadamy cywilizacyjnie. Jak kompletne głupki w rezerwacie przyrody. Połamiemy, zaśmiecimy, pozabijamy i się będziemy cieszyć, że mamy cywilizację “techniczną”. Gdy jej tylko prądu zabraknie, Wi-Fi, i tego co potrzeba spalinowym silnikom – to nie przetrwamy “jako ta dumna cywilizacja techniczna”. Aborygeni z pewnością tak. Jeśli oczywiście my dumny szczep Homo Sapiens (patrz Piastowy) w swej ignorancji, pysze i nie pozaprzepaszczamy to co zaprzepaszczać - zaprzepaszczamy już teraz. 

Andrzej Kenig  

w rozmowie z ABAH, przez tychże spisane i po kłótniach wielu upublicznione w takiej formie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz