"Pigułka" na … wstyd
.
Czym jest? Teraz wszechobecny „wujek Google” i ciocia „Wikipedia” po kilku kliknięciach na smartfonie czy klawiaturze laptopa wyjaśnią w czym rzecz … no tak mniej więcej i spod dużego palca. Kiedyś był wujek „Dobra rada”, nieco inaczej ale był kapitan Żbik czy kapitan Sowa – „wszyscy oni” byli w jakiś sposób „pomocni” opiniami przy rozwiązywaniu dylematów. ![]() |
fot; pixabay |
Czymże jest więc ten wstyd?
A no najprościej rzecz ujmując … sygnałem „rodzącym się w naszym umyśle dla nas samych”, jest emocją a właściwie stanem emocjonalnym. Nie możemy rozpatrywać go w kategoriach zero jedynkowych czyli, czy jest „dobry – zły”. Tak jak nie możemy wkurzać się na autoalarm w samochodzie i rozpatrywać czy jest on „dobry” czy „zły”. Wielu umieściłoby wstyd z pewnością po stronie „złych” uczuć. Ale przypominamy nie ma takiego podziału! Wszystkie uczucia, emocje, stany emocjonalne są sygnałami i są nam potrzebne do przeżycia, funkcjonowania.
Wstyd jawi się nam
jako nieprzyjemne zjawisko. Niemniej jest on obecny w naszym społecznym funkcjonowaniu. Czasem bardzo potrzebny bo chroni nas przed społecznie nieakceptowalnymi zachowaniami - na przykład w życiu dorosłym; publicznym dłubaniem w nosie, sikaniem na uczęszczanym chodniku, pluciem, „puszczaniem bąków” na koncercie symfonicznym, etc. Czasem niekoniecznie potrzebnym, bo niepotrzebnie hamuje nasze twórcze funkcjonowanie, okazywanie uczuć, uruchamianie swojej wyjątkowości w naszym mniemaniu, etc. Czasem hamującym nasze potrzeby wewnętrznego dziecka (o czym pisaliśmy w poprzednich artykułach tego blogu -Lokalnej Gazety Obywatelskiej).
Wstyd wynika
z konfrontacji naszych zasobów, wiedzy, norm którymi zostaliśmy nakarmieni od dzieciństwa i karmi nas nieustannie społeczność, kultura w której żyjemy. Odejmuje z naszego poczucia własnej wartości. Ten, który moglibyśmy nazwać toksycznym. Na przykład; "co ona sobie o mnie pomyśli?!" (wtedy gdy chcemy wypaść jak najlepiej np. na randce, spotkaniu, etc). "O rany, jaki jestem głupi(głupia)!!!" - gdy odkryjemy, że coś tam własnie „palnęliśmy”, zrobiliśmy nie tak - wobec innych, wobec których chcielibyśmy mieć jak najlepszy wizerunek. Ale nie jesteśmy doskonali i warto czasem sobie dać prawo do popełniania błędów – ale to materiał na inny raz.
Z jednej strony, to dobrze, wstyd pozwala poruszać się nam bezkolizyjnie w społeczeństwie, którego normy przyjęliśmy i akceptujemy w mniejszym lub większym stopniu. Lecz z drugiej strony wstyd wobec i siła wpływu np. grupy rówieśniczej, zwłaszcza u nastolatków, na zachowania, sposób życia i tak dalej, nie musi i często nie jest wcale pozytywna. W dorosłym życiu też wstyd bywa bardzo toksyczny. I nie tylko z powodu „no bo co inni ludzie na to powiedzą”. Hamuje często to, czego po latach zaczynamy żałować, w obliczu starości, etc. że nie uczyniliśmy i nie zrobiliśmy.
Panuje dużo mitów na temat wstydu
Te często wynikają z zakazów „moralnych” nieprzystających do rozwoju i epoki w której żyjemy. Z biegiem czasu nasze funkcjonowanie, zachowania, postawy społeczne ewoluują i coraz więcej przyzwolenia na różne zachowania się pojawia.
Przyzwolenia na takie zjawiska, które za czasów naszych Babć, byłby nie do pomyślenia. Np. choćby rozwód, ubiór, odsłanianie części swojego ciała, tatuaże i piercing, itp. Każde z nas ma swoją listę.
Bowiem poczucie wstydu jest bardzo indywidualne i wynika z szeregu naszych przemyśleń, edukacji, wiedzy, przyzwyczajeń i niesionych kodów, które są naszą własnością i zasobem li tylko.
Czasem szkoda, że zapominamy co było wstydem drzewiej za naszych babć i dziadków. Czasami szkoda ale … czasami wręcz koniecznie pozytywnie. Bowiem przegrywalibyśmy w nieustannym procesie dostosowywania się. Ale o tym przy kolejnym artykule omawiającym nasze wewnętrzne normy i wszelkie nasze poczucia winy.
Mity na temat wstydu są też
utrzymywane sztucznie. Bowiem niektórym instytucjom szczególnie zależy na utrzymywaniu rządu dusz, mitów nieomylności, bojaźni Bożej, itp.
Łatwiej utrzymać się u władzy nad postępowaniem członków społeczności identyfikujących się z nimi. Lecz wystarczy przyjrzeć się bliżej funkcjonowaniu takich instytucji, ludzi je tworzących a szybko opada z oczu woalka mitu nieskazitelności, ujawniając brutalną prawdę.
To nie tylko chodzi o kościoły wszelkie, w tym szczególnie o katolickie. Chociaż te mają na „swoim sumieniu” spory i niezbyt chlubny dorobek niewytłumaczalności i usprawiedliwianiu zachowań. Od swoistej akceptacji np. przemocy domowej, molestowaniu, gwałtach na współmałżonkach począwszy a na pedofilii, chciwości, kłamstwie, hipokryzji, etc. skończywszy. No bo jak żona może protestować gdy jej chłop ją bije? "Powinna znosić ten "krzyż" dla dobra rodziny, wszak powiedziane jest w Piśmie ...", "Można się wszak wyspowiadać a człowiek jest niedoskonały i popełnia błędy". Wszystko starając się wrzucić do jednego wora i zupełnie z dobrymi, i chwalebnymi dzianiami. Pewnie ku zadziwieniu samego Pana Boga, którego starają się być reprezentantem.
Jak radzić sobie ze wstydem?
Jest jeden prosty a bardzo skuteczny sposób. Wystarczy to, czego tak bardzo się wstydzimy - ujawnić, powiedzieć innym o nim …. I wstyd minie.
Przykład?!
Mam rozerwane spodnie, sukienkę i chwile wcześniej się zorientowaliśmy, że to fakt.
Mamy właśnie wygłosić publicznie przed audytorium jakąś mowę. Gdy nasze myśli będą zaplątane w to, czy widać to rozerwanie ubranie czy też nie – będziemy się i nienaturalnie zachowywać, i gubić wątek wypowiedzi, dodatkowo rumienić, itp.
To będzie niewątpliwie zauważone i będzie absorbowało uwagę słuchających i patrzących na nas. Nie posłuży to naszemu wystąpieniu.
Natomiast, gdy o tym powiemy publicznie prawdę, to wyjaśni jakiekolwiek nasze np. nienaturalne ustawianie się na podium - by nikt rozerwania owego nie dostrzegł, nikogo nie będzie absorbowało i da mu szansę na słuchanie tego co mówimy w wykładzie, prelekcji, wystąpieniu. Sprawdzone.
Gdy głośno powiemy innym czego się przed nimi wstydzimy – pozwoli to wyłączyć nasz wstyd. Nie zawsze się to da, ale jest to najbardziej skuteczny sposób. No bo co chcemy osiągnąć wstydząc się?!
Właśnie tego by nikt się nie dowiedział! A kiedy pozbędziemy się tego czegoś … no to wstyd zniknie. Bo już wszyscy wiedzą. Jeśli nadal się będziemy czerwienić, to trudno, ale jak ulga!!!
A Państwo co o tym sądzicie?
Zapraszam do korespondencji gazeta-obywatelska@wp.pl
ABAH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz