niedziela, 3 października 2021

Tak zwane życie

Dla tych, co nie mają czasu

.

Kiedy „tak zwane życie” da Wam mocno w kość. Spróbujcie poszukać chwile czasu na weekendowy odpoczynek i zarazem na chwilę komfortu odskoczni od dowcipów o teściowych, „pilnych potrzeb” samochodu, łazienki, piwnicy, ogródka, itp. 

Nie dacie rady ani odpocząć „w trybie przyśpieszonym” zagłuszając „cały ten zgiełk” przemęczenia np. alkoholem. Piwo to też alkohol – chociaż Rosjanie prawnie ustawowo na to wpadli dopiero w którymś minionym roku XXI wieku. Piwo (ani inny alkohol)  też nie pomoże a przysporzy gderań, wyrzutów, konfliktów i tak dalej. 

Po takim weekendzie Będziesz biec do pracy jak do wybawienia… Tyle, że dalej niewypoczętą, wypoczętym. Natomiast z bagażem doznań prowadzących w rezultacie nie tylko do wdepnięcia w uzależnienia.  

Jeśli zaprzeczysz teraz z grymasem twarzy … cóż dla niejednego terapeuty byłby to sygnał, żeby taka zaprzeczająca osoba mogła przyglądnąć się swojemu funkcjonowaniu. Może wystarczyłoby spojrzenie na odbicie w lusterku, może jednak głębsza refleksja.

„Tak zwane życie” to skrót myślowy i dekiel pewnego psychologicznego zjawiska, gdy już wyczuwacie ogromny dystans między tym, co jest a co Wy chcielibyście, by było. 

Gdy przez umysł przelatuje Wam subtelny powiew zmęczenia, wir myśli o sprawach do załatwienia, jeszcze nie załatwionych, pilnych, potrzebnych, natychmiastowych … Stop!

Przychodzi nagłe otrzeźwienie stoicie na czerwonym świetle, czy wyrywa Was z okowów szybkiej drzemki, konduktor proszący o bilet, czy trzymając w ręku n(ie wiedzieć po co) smartfonu niecierpliwicie się chcąc już odebrać Wasze maleństwo z przedszkola, szkoły, zajęć pozalekcyjnych. Smartfon nie przyspiesza czasu … raczej go nam kradnie i zabiera, pochłania uwagę. 

Gdy tak w ciągłym niedoczasie próbujesz dogonić własne marzenia a „tak zwane życie” przesuwa i oddala cel, jakiś etap bo nie metę, ba zmienia nieustannie reguły „gry” – choć wcale się na to z nim nie umawialiście … to może być nie tylko stresem, ale poważną przyczyną dysfunkcji całego organizmu. Stres utożsamiamy, że to proces ... że jeszcze mamy czas nim coś nam się stanie. Ciężko jest … ale …! No nie w takich sytuacjach dawałam, dawałem radę. Niestety ta dysfunkcja wywala nam jak podczas jazdy poluzowaną śrubkę, lusterko czy błotnik, miskę olejową,  czy silnik … 


Budzisz się a tu gdzieś nad głową aparatura robi … „ping..., ping..., ping…”

Jeszcze tym razem się udało! Wypisują i przepisują całą gamę oraz zakres wsparcia dla przemysłu farmaceutycznego, który mimowolnie, chcąc nie chcąc - zaczniesz wspierać finansowo. Właściwie przez moment zastanawiasz się, czy o to chodziło i chodzi w Twoich marzeniach i w „tak zwanym życiu”

Co tu pisać. Scenariusz i dalsze losy znasz podświadomie. Trochę minie czasu jak wrócisz do poprzedniego funkcjonowania. Na początku ze strachu, postanowień woli czy przyrzeczeń dopóki nie uśpisz swojej i innych czujności - będziesz przestrzegać, tego czy tamtego. A później?! 

Taaak ...

Są różne drogi wyboru. Najczęściej i w wielu wypadkach wybieramy te, co wydają się nam... jakoś. Cóż polegamy na tym co dostaliśmy w dzieciństwie od bliskich, czy to czym nakarmili w szkołach. Potem tego, co nam zaimponowało, łyknęliśmy jako swoje przemyślenia i to co lądują nam poprzez media wszelkie takie tam osobniki. Na przykład grupy lobbujące, handlowcy, korporacje, politycy, duchowni, itp. A my?

My łykamy to jak głodny okoń, leszcz, szczupak czy karaś przynętę. No nie ma mocnych – najczęściej nie uświadamiamy sobie lub nie znamy tak do końca potęgi manipulowania nami razem i osobno. Ot w kolorowych czasopismach czytamy o „mowie ciała”, o technikach wywierania wpływu ... Ale „wiara” w to co wyczytujemy, kończy się wraz z pierwszą wizytą u przełożonego z prośbą o podwyżkę. 

Potem odnajdujemy wsparcie w jakiejś wspólnocie duchowej, religijnej. Gdzie bardzo szybko dostrzegamy, że nasze wspólnotowe postrzeganie Boga jest lepsze od takiego postrzegania przez innych i inne wspólnoty.  

A już jak weźmiemy takie inne nacje i kultury pogańskie, to co i co z tego, że starsze czasowo i bardziej wyrafinowane, uduchowione i co tam jeszcze. Przecież to nie ważne! 

To dzikusy co nie znają prawdziwego. To nie ważne, że przedstawiciele tych nacji i kultur pewnie myślą tak samo o nas  i o swoim postrzeganiu transcendencji. No ale „to my mamy rację” a nie oni przecież.  Teraz już wiem, że Dobry Bóg jakkolwiek postrzegany jest ... a nie bywa, cierpliwym. 


W każdym bądź razie jeśli nie utoniemy w naszych pobożnych życzeniach, przekonaniach i dogmatach wymyślonych przez innych ludzi ongiś lubo współcześnie. Jeśli nie popłyniemy w odnogi zagubienia i nie utoniemy w odmętach hipokryzji lubo pseudo wiary, pseudo nauki, pseudo myślenia i nie staniemy się „super ukształtowanym” podatnym materiałem dla wszelkich demagogów, polityków, korporacji handlowych i budujących nam styl naszego życia, nasze potrzeby, idee, itp. To ..

To na pewno damy się wkręcić w coś innego. Wszak odstawać od reszty we własnym habitacie nie możemy, bo to grozi wykluczeniem, to przerabialiśmy już w przedszkolu, szkole. To przerabiają właśnie nasze dzieciaki.

Co w takim razie?

Pewnie nie napiszę nic odkrywczego. Zajmijcie się sobą wzajem, najbliższymi. Spróbujcie pobudować lub wzmocnić to, co jeszcze nie jest spieprzone do reszty. Poprawcie to co wymaga w relacjach i kontaktach remontu. Nauczmy się siebie nawzajem jeszcze lepiej. Poznajmy bardziej nawet jak obchodziliście już złote gody. Zawsze jest coś do robienia. Bo w tym nieustannym pospiechu najważniejsze sądzę jest, by nie zgubić samego siebie a przez to zgubić w tej naszej podróży przez „tak zwane życie” kontaktu z drugim człowiekiem. Czy to jest nasze dziecko, przysłowiowa teściowa, partnerka, partner, bliscy, przyjaciele czy również przysłowiowy Kowalski, którego mijamy idąc do pracy, na piwo, kościoła, na zakupy, koncert, itp. 

Proponowałbym też wstąpić do biblioteki – tam jest wiele fajnych książek, dla „przyślepych” takich jak ja audiobooki. Każdy zadzie coś dla siebie. Ja mam swoją odskocznią niekoniecznie tylko weekendową. Mam swoje za uszami i uwielbiam historię, filozofię, kosmologię, astrofizykę, kilka obszarów i działów fizyki. To moje „stado koników”  a Ty…?

Zapraszam, podzielcie się Państwo swoimi refleksjami, przemyśleniami, może książką. Zapraszam do kontaktu – tym razem poproszę na e-mail. hajbowicz@wp.pl  z dopiskiem w temacie „Dla tych, co nie mają czasu”

Krzysztof Hajbowicz
zdjęcia z bezpłatnej platformy  https://pixabay.com/pl/photos
Grafika BANWI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz