środa, 28 marca 2018

Wspaniali młodzi ludzie, wspaniałe spektakle

Dzień Teatru ustanowiono w czerwcu 1961 roku podczas 9. światowego kongresu Międzynarodowego Instytutu Teatralnego (International Theatre Institute - ITI) w Helsinkach (działającego pod auspicjami UNESCO). Jego ustanowienie zaproponował Arvi Kivimaa, prezydent Fińskiego Instytutu ITI. Dzień obchodów ustalono na 27 marca, w rocznicę otwarcia Teatru Narodów (Theatre of Nations) w Paryżu. Od tego czasu Dzień Teatru jest obchodzony corocznie przez ponad sto narodowych ośrodków ITI na całym świecie.( za Wikipedią) 
Międzynarodowy Dzień Teatru - 27 marca


Teatr wraca do Malborka!

.
Właśnie tego dnia na deskach sceny Klubu 22` Bazy Lotnictwa Taktycznego odbyło się swoiste teatralne święto.  Wystawiono cztery krótkie spektakle dwóch malborskich amatorskich zespołów. Jednego z Malborskiego Centrum Kultury i Edukacji w reżyserii Violetty Jankowiak i drugiego właśnie z klubu 22` BLT w reżyserii Dominiki  Grendy.


Z lekkim niepokojem obserwowałem liczbę widzów przybywających z zewnątrz na widownię. Ile przyjdzie na teatralne wydarzenie?! Jakimż była dla mnie miłym zaskoczeniem odpowiedź grupy osób … skąd są. "Przyjechaliśmy ze Sztumu specjalnie, by obejrzeć …"

Sala „szybko zrobiła się przyzwoicie pełna” W rękach kwiaty – „To dla mojej cioci” – mówi dumnie mały widz. Bliscy tłumaczą, że będzie grała w jednym ze spektakli. 

To prawda, że wielu przyszło oglądać swoje dzieci, wnuki, swoich bliskich. Ale w trakcie można było wyczuć „wyrobioną” teatralnie publikę. Poczułem to czego tu w Malborku już dawno nie czułem. Wracał TEATR do miasta. 

Zaraz posypią się gromy … no pan nie chodzisz na spektakle organizowane przez MCKiE, etc. 


Nie to nie to! One (te spektakle) zwykle gdzieś chowają się po kątach wstydliwie, gdzieś przy okazji czegoś. A tu proszę bardzo - pełną „gębą” świeżości i zapału, świetnego warsztatu. Nie powstydzić a hołubić ponad wszelką miarę.

Cztery różne sceniczne przekazy, dwóch różnych osobowości. Dwa zespoły świetnych i nieprzypadkowych ludzi. Grali nie udawali, rozumieli scenę, jej przestrzeń, widownię i ten cały swoisty entourage teatru. 

Chapeau bas 

Dwa spektakle poetyckie! Jeden z torami, podróżą przez życie i Baczyńskim. „Stacja Baczyński” (Dwa Słowa). Drugi to "pożenieni" poeci buntu mojej młodości (Stachura, Wojaczek) z pastorem  Maxem Ehrmannem (autorem „Dezyderaty”). 


Z odrobiną ponoć Miłosza, zaś chyba umknął mi. Ale przy tylu wrażeniach i doznaniach!?  „Bosi na ulicach świata” (Dwa Słowa).

Oraz dwa spektakle mojego ulubionego gatunku teatralnego przekazu - teatru ruchu z wszelkimi dodatkami i pomieszaniem rodzajów wszelkich i stylów. 

Współczesna tematyka, świetnie wyłuskana, konkretny istotny temat „zrobiony” do bólu – kwintesencja … bolała znaczy. Mowa o życiu i funkcjonowaniu ze smartfonem w ręku. Z funkcjonowaniem pod presją i z ... mediami społecznościowymi. A  przede wszystkim wtapianiu się facebookowym  w psychikę. Ale nie tylko to. 


Dominika  Grenda poruszyła  ze swoim zespołem to "po całości". Więc;  internet, relacje między rówieśnikami, zachowania i nowe wartościowanie, etc. 

No i nie zabrakło wizji apokalipsy -  braku prądu i sieci WWW! 
Było „i śmieszno i groźno”. To nie była satyra a raczej bolesny kadr z współczesnego życia, nie tylko nastolatków przecież. Miniatura „Spam” (No i Dobra!).

Drugi ze spektakli Dominiki Grendy i Jej zespołu pewnie i wywołał łzy wzruszenia. A w każdym bądź razie mógł i nie byłoby się czego wstydzić. 

Raz, że świetnie zrobiony oraz pokazany! Nie mówiąc, że i warsztatowo przestrzeń, i te rzeczy (obu reżyserkom i zespołom) – tu nie brakowało, widać było warsztatową dbałość. „Kołowrotek” (No i Dobra!). Mowa w tym wypadku o przekazie pozawerbalnym, którego wstydzić by się nie mógł nie jeden coach, o ile zdołałby być tak dobrym aktorem. 

Gesty, mimika, „poklejenie” postaci w ogólny obraz przekazu był tak sugestywny i jasny – że tylko pogratulować. Tu widać pracę z zespołem lubo członkowie  są takimi geniuszami samorodnymi, że szkoły teatralne powinny w perspektywie przeżywać renesans – jeśli do nich pójdą ci młodzi, utalentowani ludzie. Zresztą po sprawiedliwości – obu zespołom niczego nie brakowało. 


To jak mówiła na początku teatralnego wydarzenia  Violetta Jankowiak – nieco trawestując Jej wypowiedź;  „Amatorskość"  tylko podniosła poprzeczkę. Bo to ona  z miłości, pasji i zaangażowania a nie dla szmalu, chęci utrzymania się i po bandzie -  a oni - to co na scenie i dla widza - z chęci tworzenia czynią.

Oczywiście dopiero po chwili zrozumiałem, oglądając zbiór zmyślnie połączonych etiud, dlaczego one na koniec, na finał czterech przedstawień!

Otóż mimo cierpkiego dla naszego człowieczeństwa przekazu, Niestety jakże prawdziwego – nienawiści do inności, braku akceptacji, agresji (w związku z tym) dla tej inności … MIMO to, finał był dla mnie zaskoczeniem. 


Był happy endem zakończony … ogólnym przytulaniem siebie i dowodami bycia wzajemnie sobie bliskim i dobrym. 

Takie na scenie zmartwychwstanie. 

Śmierć  paskudnych przywar człeczych i odrodzenie dobra w człowieku. W sam raz na refleksje nadchodzących świąt Wielkanocnych i całego tygodnia, oraz  Triduum Paschalnego. 

Młodzi aktorzy zeskoczywszy ze sceny dawaj przytulać, mniej lub bardziej zaskoczonych widzów. Ten swoisty gest  „przekażcie sobie znak pokoju” niewątpliwie mógł wzruszyć do łez. 


By ukradkiem, koniuszkiem palca je ścierać, jako i mnie było. No, bo po takich emocjonalnych przekazach ... a jak sugestywnie im to wyszło!!! Przelotem przez historię Trochę Bruno Schulza, trochę "Samych Swoich", o wojnie II światowej, o "Wojnie Polsko – Polskiej", itp. By na końcu,  po pokazie nienawiści - przemienić za pomocą (Deus ex machina) magicznego zwrotu akcji etiudy – w gesty nadziei, dobra, wspólności. Tego co brzmi w sercu i umyśle, że „Człowiek to w gruncie rzeczy brzmi dumnie”. 

Słowem teatralny Rolle Caster 

tego dnia, z okazji święta teatru. Jakby jeszcze mało, to obie panie reżyser dziękując widzom, rodzicom, swoim przełożonym uczyniły sceniczną niespodziankę zarówno dla swoich zespołów, jak dla  widzów. I ku uciesze i zabawie wszystkich. 



Tu widać, że członkowie zespołów chyba nie przygotowują nudnych akademii szkolnych – kompletnie się do tego nie nadają. Dobrze się bawią i umieją czerpać radość z tworzenia. 

Sądzę, że wszyscy się zapewne dobrze bawili etiudą tworzoną "na hasło". Z  sali spontanicznie wypowiadane "na  scenę". Ale to się nawet nie da opisać. To trzeba było przeżyć i „pouczestniczyć” jako widz.

Ja miałem ten zaszczyt i radochę. 
Na widowni byli, podnosząc rangę wydarzeniu i wyrażając szacunek dla twórców zastępca dowódcy bazy ppłk dypl. Jerzy Goleniowski, oraz burmistrz Miasta  Marek Charzewski,  dyrektor MCKiE Aleksandra Kapejewska oraz gospodarz obiektu i kierownik placówki Anetta Ciok.

A głównymi bohaterami wieczoru byli;

Instruktor Dominika Grenda. Zespół teatralny „No i Dobra!”; aktorzy;  Adrianna Syzdół, Wiktoria Ulatowska, Marta Woźniewska, Aleksandra Sędłak, Olga Lech, Aleksandra Kruszewska, Zuzanna Musialska, Weronika Czermak, Milena Walendziak, Oliwia Huzar, Emilia Karwasz oraz Marcin Mejer i Miłosz Sulikowski.
Instruktor Violetta Jankowiak . Zespół  teatru „Dwa słowa”; aktorzy; Karolina Bykowska, Monika Dulska, Alicja Gruza, Jessica Kloskowska, Weronika Kosior, Klaudia Laskowska, Małgorzata Mięsiak, Patrycja Murawska, Estera Olszewska, Julka Polska, Jakub Sawczuk, Victoria Skierkowska, Krzysztof Sobuń, Paweł Wesołowski, Kasia Wieliczko oraz muzycy: Jakub Baran i Maksymilian Matusewicz.


Krzysztof Hajbowicz
widz ukontentowany





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz