czwartek, 29 marca 2018

Akt pierwszy – sceny pierwsze

Geneza teatru - przemyślenia

Krzysztof Hajbowicz

Dwa dni temu obchodziliśmy, a w każdym bądź razie niektórzy z nas obchodzili -  święto teatru (Międzynarodowy Dzień Teatru) mowa była o tym w artykule „Teatr wraca do Malborka”  – kliknij. Dla wielu zapewne niezauważalne to święto ani świadomość daty. Bo to raczej mieści się w kategorii w której umieszczamy informacje o Dniu Kota, Dniu przytulania, Dniu  schabowego, etc.


To co prawda nie jest dzień Babci czy Dziadka, ale przyczynom  wyeksponowaniu święta warto trochę więcej się przyglądnąć.

Otóż, gdyby tak się uderzyć w pierś, to pewnie niewielu z nas uczęszcza regularnie na spektakle teatralne, jeśli w ogóle. 

Za czasów mojej młodości o ten rodzaj intelektualnej rozrywki obowiązkowo dbały szkoły. I począwszy od teatru lalek po spektakle klasyki "wywoziły" nas naonczas - dzieci i młodzież – do świątyni Melpomeny (budynku teatru).
Teatr jakby nie było, raczej się nam z takim postrzeganiem kojarzy. Z takim hm napisałbym ... klasycznym. 

Teraz przegrywający

w ogromie oferty współczesności z elektroniką, filmem, telewizją. Od biedy nie oddadzą atmosfery bycia i uczestnictwa jedynie wielkie widowiska z dużą ilością światła, fajerwerków  i totalnym hałasem kolumn w ciżbie wspólnoty i … często piwem w ręku. 

No tego się nie da wsadzić do telewizora!  

Popatrzeć tak, ale profit z bycia i uczestniczenia to to tam nie wlezie nawet w tym FUL HD itp.,  z zaokrąglonym kineskopem cienkim jak pergamin.
Natomiast chciałbym skromnie tu przypomnieć i się pomądrzyć – że teatr to cały konglomerat zjawisk, których podłoże jest niezwykle istotne i uwarunkowane naszą psychiką, rozwojem czy jak niektórzy idący dalej - również potrzebą zachowania gatunku. 

Tu właściwie mógłbym już wywołać, najprawdopodobniej, burzę wśród czytających

i się narazić, jak leci, wszystkim,  ale zostawię to na potem. Teraz będzie łagodnie! 
Wydawać by się mogło, że  wiele gatunków zwierzątek mają teatr jakby  wkodowany w geny. Bowiem zarówno ssaki, ptaki po robaczki - stroszą swoje chitynowe pancerzyki, stroszą piórka i ogonki, zakładają krawaty, rajstopy seksowne, jeżdżą super autami  itp.  

Wszystko w jednym celu. 

Podstawowym – służącym  zachowaniu gatunku, przekazaniu genów, połączeniu i uzupełnieniu chromosomów, etc.  Więc stroszą się żyjątka wszelkie, piórkami wabią, coco chanel  mamią złudnie, prężą muskuły, walą pięściami po klacie. Straszą przeciwnika,  wabią ewentualnych partnerów. Wszystko jest grą, która w rezultacie sprowadza się do wspólnego posiadania ikry, jajka, itp. Wspólnego potomstwa. 

Taka w skrócie,  według niektórych teorii, jest geneza teatru 

Potem, co łatwiej nam zaakceptować, przyszło na społeczne przemiany (eony wieków temu) i teatr odgrywał coraz większą, coraz bardziej wyrafinowaną, skomplikowaną rolę w społecznościach. Na przykład ludzkich.  

Weźmy takiego jednego z drugim ... szamana

Na ten przykład; jak się nie mógł dorwać do władzy, to poszedł ścieżką inną i skakał wokół ogniska. To, no  to też był ważny, i go słuchali. Nie musiał walczyć. A jednako z wodzem się miał. 

Teatr to konglomerat zjawisk ścisłe powiązanych z psychiką

Tak naprawdę, w swej istocie, nie zmienia się od wieków. Jest tylko wyższą i coraz bardziej skomplikowaną formą, tego co proste.

No bo jak?! Że niby co?! Że jak ja Jasia kocham (lubo Marysię) to i że chciałabym (chciałbym)  by mnie pocałował(a), to co? To niby teatr?! Że niby co, miłości to nie ma!!? Poezji też ... na przykład o i w całowaniu też? Że to jakieś wymysły cywilizacyjne?! 
A poszedł mi tu pan z takimi teoriami! Won!

Nie wiem jakbyśmy się nie wściekali na rzeczywistość 

i dorabiali jej otoczkę zmysłową, poetycką, religijną, polityczną – to to zawsze będzie w pierwocinie swojej … tym o czym pisałem na początku. 

I wcale nie musi być trywialne, brzydkie, pozbawione finezji – samych uczuć powyżej altruizmu. Wcale nie musi. Taką mamy naturę, że ubierzemy wszystko w to co nam pasuje, co właśnie potrzebujemy, czego pragniemy. By w to uwierzyć i … mieć. … Więc mamy! 

O teatrze, jego historii możemy przeczytać  – wystarczy mądrze poszukać. Wnioski nasuną się same. 

On jest nam potrzebny do życia jak woda, 

jak powietrze – wywołuje w nas i oczyszcza, i uczy, podpowiada, uwzniośla.  Zawsze będą widzowie i zawsze znajdą się pretendenci do sztuki aktorskiej. To kwestia predyspozycji i potrzeb. 

Tak na marginesie, by się nie rozpisywać. Zarówno uroczystości narodowe i marsze kompanii reprezentacyjnej wojska, wszelkie defilady,  co celebra wszelaka, ślub uroczysty, pogrzeb, zaręczyny, etc. to do jednego wora. Ale spróbuj zmienić samodzielnie scenariusz, zasady, kolejność, otoczkę – to grozi wyeliminowaniem ze społeczności, banicją najmniej, itp.

Teatr w swych powiązaniach i postaciach bytu swego tak się rozrósł, że często widzimy tylko jakiś skrawek jego istoty, jego  wielkości. 

Najczęściej mamy w głowach jedynie wiedzę o teatrze ze szkół. I to tych najwcześniejszych. To tam ten grecki, to tam te proscenium, chór, maski, Sofokles, Antygona.  To tam te misteria, kuglarze, to tam traktowanie trup teatralnych i ludzi z nimi związanych jak pariasów. 

Na szczęście ale i nie – to dotyczy Europy i niekoniecznie średniowiecznej. Inne kultury, społeczności mają inaczej a i miały jeszcze inaczej jak podpowiada archeologia, historia i zapiski z przeszłości. Dziś bycie aktorskim celebrytą to dla wielu życiowe marzenie o  sukcesie. Dla wielu celebrytów przekleństwo. Itp., itd.

ciąg dalszy .nastąpi

Krzysztof Hajbowicz

Żeby nie było "że się mądrzy" - ukończyłem też wydział teatru, warszawskiego Centralnego Ośrodka  Metodyki i Upowszechniana Kultury. Instytutu, który ongiś (lata 80-te) "produkował teatralników" animatorów - pracowników - rzemieślników teatru, też choreografii, itp. dla potrzeb ówczesnych placówek upowszechniania kultury 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz