czwartek, 14 czerwca 2018

Próba okiełznania tematów i mitów RODO

Wartko, treściwie i na temat

.
Odbyło się (12.06) zorganizowane dla stowarzyszeń i fundacji przez Malborską Radę Organizacji Pozarządowych spotkanie szkoleniowe na temat RODO.


Poprowadził je bezpłatnie Marek Mróz, z Biura Obsługi Firm PIO-MAR s.c. Posiadający  uprawnienia Managera Bezpieczeństwa Informacji. 
Salka jeszcze nie otwartego oficjalnie Malborskiego Centrum Wolontariatu ( Stare Miasto 21) trzeszczała w szwach. 

Prawie trzydzieści osób w niej 28 uczestników z 14 podmiotów. Całe szczęście, że tego dnia nie było upałów. Ale i tak gorąca atmosfera tematu sprawiła, co czas spotkania nie wiadomo kiedy dobiegł końca a wiele pytań zostało. Pan Marek obiecał, że każdemu z uczestników, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba pomoże indywidualnie, wystarczy się tylko z nim skontaktować.

W wielości informacji, trochę było trochę zbyt szybko z pojęciami (słowami) dla różnych osób trudnymi. Jedni je rozumieją, inni muszą dopytać. Po tym, chociażby, spotkaniu widać jak nasz język upakowany jest skrótami myślowymi i pojęciowymi. Dla znających omawiany przedmiot jest "oczywistość oczywista" czym w sieci internetowej są np."boty" i co robią (dotyczyło zagadnień z Facebooka, wyszukiwarek internetowych m.in), itp. Niemniej trzeba przyznać, że uczestnicy i prowadzący w informacyjnym miszmasz RODO i pojęć z internetowych skrótów - wybrnęli. Jedni pytając, prowadzący tłumacząc.  

Potrzeba w środowisku

Sądząc po toczących się jeszcze po zakończeniu spotkania rozmowach i sygnałach po szkoleniu, zgodnie z przewidywaniami członków MROP -  głód wiedzy na temat RODO w tzw. NGO jest niezwykle duży.  

Są szkolenia dla zakładów pracy, są szkolenia dla instytucji ale niewiele takich jeśli chodzi o organizacje pozarządowe. A ilość mitów i absurdów związana z obowiązkami wynikającymi z ustawy jest przytłaczająca. 

To było też częścią tematów poruszanych podczas szkolenia. Potrzebne! Bowiem w praktyce organizacje są narażone na nadinterpretacje urzędniczą instytucji z którymi muszą i współpracują dobrowolnie. Są także narażone na działania wszelkich cwaniaków chcących utkać na niewiedzy lub jej luk, jakieś swoje ciemne, biznesowe interesy. Zresztą wszyscy są na taki zamęt narażeni. Wiele prywatnych instytucji, firm wykorzystuje ten fakt. Na strachu przed domniemanymi karami, kontrolami i chaosie budując swoje zyski.

"Logika" RODO

RODO ma proste choć mówiąc kolokwialnie upierdliwe zasady i procedury. Natomiast interpretacja tychże nie ma ograniczeń nawet w samym ministerstwie. Bowiem pojawiają się sprzeczne sygnały i wskazania.

Niestety to raj dla urzędniczej inwencji i wykazywania się. To też furtka dla wszelkich wyzłosliwień i pokazywania innym ich miejsca w szeregu. Trochę to przypomina książkową „Konopielkę” Edwarda Redlińskiego.  Nadinterpretacja i nadgorliwość świeci tryumfy w całej Polsce i prowadzi do szeregu jeśli nie lawiny absurdów. Widać to na przykład w działaniach wielu szkół, instytucji publicznych, placówek pomocowych, szkolnych, wychowawczych czy nawet szpitali, przychodni i ośrodków zdrowia. 

"Diabełek z pudełka"

Co rusz wyskakuje jak diabełek z pudełka jakiś lokalny, czy ogólnopolski News na temat absurdów związanych z RODO. Aż się prosi aby takie szkolenia jak minione były częściej i bardziej dostępne. Niestety takie jak te bezpłatne, kosztują bagatela w okolicach 1500 zł. Fachowcy się cenią, my panikujemy, urzędnicy wszelkiej maści mają pole do popisu i wykazania się jak bardzo są potrzebni i niezbędni. No i kto tu rządzi!? „Obywatel Piszczyk” przy tym, to obywatel mały Pikuś.

Jeśli chciałbym odwrócić uwagę od spraw istotnych w życiu, od ogólnych problemów społecznych, lokalnych, regionalnych to z całą pewnością wykorzystałbym narzędzie wprowadzania RODO. 

Może eksportujmy to zjawisko za ciężkie pieniądze do wschodzących rynków krajów dalekiej i bliskiej Azji, Afryki. Może do obu Ameryk lub chociażby do Arktyki i Antarktydy. Może białe niedźwiedzie, foki i pingwiny to łykną – tak jak my "to łykamy dzisiaj".

Pytania nie naiwne

Proszę się zastanowić – to takie kwiatki, które wynikły na spotkaniu i … nie mają jednoznacznych odpowiedzi. 

Czy zbieranie podpisów poparcia polityka (zbliżają się wybory samorządowe), zbieranie podpisów, by mieć szansę wejść w skład komisji wyborczej, czy zbieranie podpisów na „liście” w sprawie czegoś tam, referendum, w sprawie sprawy jakiejś, itp. nie będzie to wymagać modyfikacji?!

Wszak inna osoba nie może zobaczyć, kto jest na liście także, ba często wymagany, jest dla „wiarygodności”, numer PESEL, etc. No i czy każdy z podpisujących będzie otrzymywał kartkę z jego prawami i informacją do czego są zbierane dane?!(Zgodnie z art. 6, 7 ustawy) 

Kto będzie zarządzał i jak przetrzymywał taką listę? Kto będzie administratorem jeśli będzie zbierał prywatnie obywatelskie podpisy i czy będzie go stać na cała procedurę? Przetrzymywanie w odpowiednich warunkach tych list. Zabezpieczenia, etc. 

Domniemam, inspirowany dotychczasowym doświadczeniem z mentalnością swoją i moich Rodaków, że będzie to niezwykle trudne. No i co z zapowiedziami przedślubnymi wygłaszanymi w ogłoszeniach parafialnych? 

Jeśli powiecie Państwo, że to przecież „sprawy kościołowe” i prawo zwyczajowe... 
A poza tym kościół ma swoje komisje od RODO... Ale to nie oznacza wcale, że zasady RODO księdza proboszcza nie obowiązują. 

Bo jeśli tak, to cała ustawa jest do kitu. Bowiem wyróżniałaby jak w „Folwarku zwierzęcym” Orwella „równych i równiejszych” wobec prawa. Chyba, że …. 
Krzysztof Hajbowicz
& ABAH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz