poniedziałek, 26 czerwca 2017

HURA WAKACJE! ...?

Garść refleksji rodzica 

Krzysztof Hajbowicz

Właściwie straszyć nie ma sensu, wszyscy się boimy o swoje pociechy. Więc tego internetowego straszenia, porad typu „Uważaj na …” jest wszędzie wiele. To dobrze z jednej strony ale … z drugiej, nadmiar powoduje odwrotny skutek. Niewiele osób  to w końcu, przy takiej ilości, czyta.


Wakacje – jedni (ci po tej stronie lustra) się cieszą, że w końcu „źli nauczyciele” nie będą „terroryzować nauką”. Pewnie też nauczyciele cieszą się, że odsapną od „ulubionych” kartkówek, polityki, wizytacji, zmieniających się jak w kalejdoskopie zasad, etc. 

Słowem w tym ogólnym „szaleństwie cieszenia się” wyziera spod niego intrygujące pytanie … co dalej?!

Planujący mają zaplanowane, ci bez gotówki mniej, ale też coś tam mają w planach. Niezorganizowani i zabiegani mają pewnie teraz "zagwozdkę" co robić z maluchami i tymi starszymi, etc, etc. 
Wszyscy czują oddech wakacji i lata. Póki co deszczowy ale … pierwsze koty za płoty. 

Zaczniemy od życzeń  - co by nasze dzieciaki (te duże i małe) "zapomniały" co to smartfony, laptopy czy komputery stacjonarne, a przede wszystkim sieć internetowa. Żeby nie siedziały wpatrzone w jeden punkt a jedyną aktywnością wizualną  był tylko  ruch kciuka. Właściwie wyobraziłem sobie, że największą nieludzką, barbarzyńską  „karą”, nieszczęściem w XXI wieku nie jest krzesło elektryczne czy jakieś tam inne straszne koszmarne rzeczy, tylko dla niektórych złamanie tego przeciwstawnego palucha. 


Widziałem, i pewnie Wy również, młodych ludzi na randce, wpatrzonych w "swoje ekraniki smartfonów". 

Za moich czasów patrzyło się raczej sobie w oczy. A może to lepiej – bo na tym się zazwyczaj nie kończyło ... za moich czasów.  Ale niestety … w sieci instruktarz na ten temat też znajdą, a jak nie, to hormony same o to zadbają. 
I tu też kolejna zagwozdka. 
Porozmawiaj teraz ze swoim dzieckiem… na poważne tematy... Ale jak?!
Przez telefon?! 
Nie wiem, spróbujcie. Bo to ważne, jeśli tego nie uczyniliście do tej pory, a życie wakacyjne rządzi się swoimi prawami. 

Marzy mi się, że jedynym narkotykiem na świecie jest kocimiętka. Oczywiście to absurd, ale pomarzyć jakże błogo i … naiwnie. 

Nie możemy mieć złudzeń, nasze Maleństwa czy to mniejsze czy większe ..  będą miały w tyle głowy (a jeśli nie, to jakiś durny rówieśniczy wujek „dobra rada” pewnie się znajdzie) żeby spróbować. 
Z ręką na sercu przypomnijcie sobie zakazy naszych rodziców i jak byliśmy im posłuszni. Tylko bez hipokryzji proszę. 


Tu też trzeba rozmawiać. Kłopot w tym że czasem nie umiemy już. Ale sądzę, że macie swoje sposoby i to skuteczne. 
Wszak znacie się od … dziecka. 

Najważniejsze jest, by mieć ze swoimi „Maluchami” kontakt. Nie znaczy nadkontrolę. Która jak się wam włączy to pewnie nad wszystkimi – starszymi też (dziadkiem, babcią, mężem, zoną etc) i planować będziecie kupno drona naszpikowanego mikrofonami i kamerami ...

Spróbujmy sobie wzajemnie zaufać, ale przede wszystkim pozostawić w głowach waszych bliskich osób, że mogą na Ciebie liczyć i stworzyć taką możliwość.  

Wakacje to nie żart, proszę wybaczcie ten sposób „narracji wakacji”. Z drugiej strony to nie może być nieustanny stres i lęk. Jeśli pracujecie w okresie kanikuły, to nie dacie rady ciągle się zamartwiając. 


Jeśli wyjeżdżacie wspólnie, to też okazje do wzajemnego bliższego zrozumienia. 

Nasze „Maluchy” (dzieci) przez te dwa miesiące nie tylko wyrosną z ciuchów, butów ale także z naszego ich oglądu. Taka jest kolej rzeczy, czy nam się to podoba czy też nie. Tak było , jest … i będzie.

To my sobie poszukajmy numerów  telefonów, osoby, instytucje z którymi będziemy się mogli wiarygodnie, odpowiedzialnie skonsultować. Podstawą jest wsparcie … postawmy na nie mądrze. Dla każdego to inaczej wygląda. Od Pana Boga po teściową. Zróbmy to tak, byśmy mieli poczucia i realia w jednym miejscu. 


Czego Państwu i sobie życzę
Krzysztof Hajbowicz






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz