wtorek, 6 czerwca 2017

Czasem tak niewiele potrzeba, by ktoś się odważył

Na przekór niemożnościom

O Nich trzeba będzie napisać dużo więcej. Bo inicjatywa ciekawa i taka jak się marzy Lokalnej Gazecie Obywatelskiej, by w społeczności Miasta, Okolicy i innych skupiskach, środowiskach właśnie "się tak działo". 


Więc podkreślamy i nagłaśniamy. W minioną sobotę śpiesząc na ważne dla mnie spotkanie, między parkowymi drzewami dojrzałem grupy dzieci (skwer nieopodal wiaduktu od strony  głębi ul. Ciepłej i Łąkowej). Dojrzałem grupy dzieci i … długie kolorowe „szaty” kobiet. 

Typowe dla wszelkich malborskich imprez plenerowych, swoiste kobiece odzienie "malborkowo – festynowe". Zwabiony tym widokiem, przekonany, że to któraś z tak reklamowanych w prasie i na blogach imprez,  podążyłem skwapliwie w tamtym kierunku. 

Jakież było moje rozbawione zdziwienie, (ale zrozumienie sytuacji i rozwagi) gdy jedna z dorosłych osób podeszła do mnie i grzecznie, acz stanowczo no może z obawą - zakomunikowała. 
"- My żadnego fotografa nie zamawialiśmy!"




Zawsze gdy coś ciekawego moje oczy zauważą, nim do łba mego dojdzie co to … z futerału dobywam „zdjeciopstryk podręczny automat Sonny”, by być w gotowości do fotografowania. Wytłumaczywszy kto jestem i co mnie przyciągnęło nieco chyba  uspokoiłem moją interlokutorkę. Dopiero legitymacja prasowa zdecydowała tak sądzę, że zaczęła opowiadać co Oni tu czynią. Byłem pełen podziwu dla Nich i Ich zamysłu organizacyjnego.

Ale to długa i fajna opowieść na kiedy indziej – bo warta tego. Dość, że powiem co natknąłem się na nieformalną grupę rodziców, przyjaciół, także tych zwołanych poprzez społecznościowego Facebooka, którzy wymyślili działanie na rzecz dzieciaków wszystkich jak leci, by zorganizować im … Dzień Dziecka w Parku. 


Nie żadne stowarzyszenie, organizacja, dotowana – nieee! Oni tak z siebie, sami z siebie. Były tam dzieciaki z okolicy, z rodzicami były też niepełnosprawne, były wszystkie bo dzieciaki nie mają w głowach jak dorośli. 
Dopóki im tego „nie sprzedamy” co jest naszym lękiem, głupotą. Ale to wszystko na inny czas i inne rozważania. Ci ludzie nawet nie wiedzieli, że jako grupa nieformalna mogą się starać o środki jakiekolwiek, gdziekolwiek, i "czy im można”. 

Robią to z własnej kieszeni i woli jako rodzice, jako sąsiedzi, jako sprawdzeni znajomi z Facebookowej grupy. Ale to już na ciąg dalszy o ich „Mikołajowych” planach i zbieraniu prezentów, takze o szyciu "sukien księzniczkowych" z "kiecek lumpeksowych", o kontenerze na zabawki, itp, etc, Teraz publikujemy zdjęcia i od Nich i z własnych zasobów. 

Adresy i kontakty z osobami o których mowa wyżej, są wiadomym i w dyspozycji redakcji blogu.
BANWI






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz