czwartek, 2 maja 2024

Święto flagi

Takie … „ranne” refleksje z rana 2 maja 2024 roku

.

Czy jestem dumny z flagi mojego Kraju?! W pierwszym odruchu ciśnie się mi na usta i myśli – Ależ przecież tak! Niemniej między ustami i krtanią a myślami … jest jednak jakaś niewielka, malutka smutna przerwa, odstęp refleksyjny.

Na pierwszy rzut oka prawie niedostrzegalna. Mam swoje lata doświadczeń i przeżytego czasu. Bardzo poważnie i honorowo z należną estymą traktuje barwy narodowe, przynależność, tożsamość Europejczyka Polaka.

Te ostatnie dwa słowa są dla mnie równoważne, bowiem określają moją identyfikację kulturową, której hołduję, której częścią siebie postrzegam i jakim chcę by mnie postrzegano.

To dla mnie bardzo ważne.

Wychowałem się w Polsce jest tu mój dom i serce a biało-czerwona jest moim znakiem rozpoznawczym z jakiej części Europy pochodzę. Dopiero to razem - niejako mówi o mnie jako całości. To taki dowód tożsamości którym się legitymuję wobec świata.

Ja Krzysztof Hajbowicz Europejczyk rodem z Polski skupiony przy fladze narodowej, razem z innymi moimi pobratymcami Polkami i Polakami razem. Z tej części Europy od wielu lat.

Niestety rysa jest jak rana … boli i broczy tym bólem.

Za mojej młodości i wchodzenia w dorosłość co dopiero Biało-Czerwona była uszargana i klonowana taką ilością swoich „klonów” co aż oczy bolały. Na wszelkie święta tak zwane państwowe wystawiano tak zwane kosze na flagi – okrągłe podstawki – gdzie jedna przy drugiej drzewcami miało pokazywać ilościowo jak bardzo jakieś to święto ważne. Niestety było tam więcej czerwieni ale też w tym flagowym koszu. W „koszu przecież” … widać jak sowieci ( a przez tą „modę” i nasi politycy, traktowali ilościowo flagi a nie czcząc ich symbolizm.

No i ten las szturmówek na wszelkich pochodach …

Później w okresie transformacji miało być lepiej – ale mało kto wiedział co oznacza lepiej. My Polacy ze swoją świadomością obywatelską a właściwie jej niezrozumieniem mieliśmy wizje tego lepiej … tylko każde z nas swoją. Cokolwiek razem – oznaczało raczej wojnę malutkich plemion i idei – często idée fixe.

A na tym urastała warstwa politycznych cwaniaków jak robali czy szkodliwych bakterii – tak rodziło się i zdobywało pieniądze radio z ryjem, w ogóle instytucja kościoła poprzez swych maluczkich i podłych w sumie urzędników razem z bandami „pseudo” biznesu a raczej mafiami wpychała kraj w odmęty chaosu. Ludzie w swej zdezorientowanej masie głupieli – nie wiedząc kto reformator a kto bandyta polityczny,

biznesowy czy jeszcze jaka szumowina społecznie żerująca na ogłupiałych i poszukujących poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa. W tym okresie też wycierano sobie buzie i Biało-Czerwoną, patriotyzmem, bogiem (bo przecież nie Bogiem), „honorem” i „ojCzyznĄ”.

Kto tego nie przeżył, może i nie pojmie dokładnie jak polityczne hordy szuj wszelkich panoszyły się i nadawały ton bycia zwykłym ludziom. To cud, że w tym wszystkim byli i politycy, i intelektualiści, i ludzie kultury, etc. Którzy rozumieli i pojmowali o co idzie ta w sumie gra/walka o bezpieczną Polskę.

Ta niewielka resztka osób, która wywodziła się z takiego intelektualnego nurtu i poczucia odpowiedzialności obywatelskiej. Taka co się ostała z zaborów, walk a potem nie wybiła tych pozostałych II wojna światowa (i faszyści, i sowieci jednako nie wybili a chcieli). Potem Okupacja ZSRR nie zdołała też.

Tym resztkom zawdzięczaliśmy i sobie MY Polacy wejście do Unii Europejskiej i do NATO, i do strefy Schengen. Niestety ostatnie lata udowodniły że nic nie jest dane na zawsze, ani wolność, ani bezpieczeństwo ani radość z tworzenia i bycia obywatelskim narodem.

Przyszły lata rządów PiS …

Gdzie na powyginane usta nienawiścią, chęcią zysku za wszelką cenę, nepotyzm, kłamstwa, dzielenie obywateli, upadlanie przykrywane brudną ścierką bo nie woalką nawet – pod hasłami religijnymi, graniem na najniższych instynktach i na głupocie ludzkiej, etc.

Pod hasłami „Boga, Honoru i Ojczyzny” wkradała się zgnilizna, małość i małostkowość. A zdobywały poklask nacjonalizm, segregacja i co tam by jeszcze podłego. Pomnikiem miały być „dwie wieże i jeden wódz”. A raczej przypominało to początek piekła gdzie rządzić chcieli i wciąż chcą psychopaci.

Omal z kretesem utracilibyśmy to, o co i o czym - w głębi serc naszych, mojego pokolenia i nie tylko przecież - marzyliśmy, walczyliśmy, pragnęliśmy w różny sposób. Wolną demokratyczną, obywatelską, szukającą rozwiązań demokratycznych, silną zjednoczoną polską – która potrafiłaby się oprzeć złu zewnętrznemu swą jednością obywateli i zrozumieniem tego co się wokoło w świecie dzieje.

A teraz, tak całkiem niedawno - Utracilibyśmy przez durnowatość polityczną skrajnej prawicy, przez małość i małostkowość konkretnych ludzi - co nawet nazwisk mi hadko wymieniać, etc.

Ale ja nie o tym.


Ważne byśmy zdali sobie sprawę, że nie tylko wolności nie dostaje się ot tak ... na zawsze jak wspomniałem.

Tak jak szans budowania stabilnego i coraz lepszego obywatelskiego państwa, społeczności - jakie daje mądra przynależność Polski do Wspólnoty Europejskiej.

Umiejętności mądrego, zdrowego współistnienia i podejścia bez stereotypów, fobii, hipokryzji i głupich religijnych polskości nacjonalistycznych oraz czego tam podłego i małostkowego wstrętnie ....

I może mniej szturmówek, flag w koszach, kościołach i w eterze.

A więcej rozsądku i powagi przy jednej zjednoczonej Biało-Czerwonej a owe wspomniane „pochańce”, „bibosze”, „bisurmany nacjonalistyczne”, które chciały nam kraj zepsuć - niech trafią do ciemnicy za swe wiadome sprawki i wszelkie robione zbytki, niech trafią do piekła - bo ten odłam „polityków” jest mały smrodliwy i brzydki!

Z miłością bliźniego i do bliźnich napisał
Krzysztof Hajbowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz