niedziela, 17 grudnia 2017

Ku przedświątecznym refleksjom

Oblicza samotności

dr Bogusław Borys 

Samotność dla wielu ludzi jest ogromnym problemem. Dla wielu bywa też ważną potrzebą, przynajmniej na jakiś czas. Nie jest zatem pojęciem jednoznacznym. Najczęściej kojarzy się człowiekowi źle, ale nie jest to jej jedyne oblicze. 

Samotność z wyboru
Zdarza się, że człowiek sam poszukuje samotności. Bywa więc samotność z wyboru. Źródłem takiej samotności jest zwykle jakaś głęboka potrzeba psychiczna, czy nawet duchowa. W takiej sytuacji człowiek na ogół sam decyduje, w którym momencie i na jak długo chce się oderwać od wszystkiego i wszystkich, którzy go otaczają. 

Taka samotność jest człowiekowi po prostu od czasu do czasu potrzebna. Niekiedy źródłem tej potrzeby jest chęć zwykłego odpoczynku od nadmiaru spraw, od zbyt licznych, nie zawsze łatwych kontaktów z ludźmi. Innym razem idzie o sprawy jeszcze ważniejsze. Pojawia się potrzeba przemyślenia jakiegoś trudnego problemu, konieczność podjęcia skomplikowanej decyzji, czy też potrzeba dokonania dotychczasowego bilansu życiowego. 

Czasem jest to po prostu chęć bycia przez chwilę ze sobą samym. Powód takiej potrzeby samotności jest zwykle jakoś ważny dla osoby, która jej szuka. Po takim odosobnieniu, które niekiedy trwa jedynie krótką chwilę, człowiek wraca odświeżony i wypoczęty. Niejednokrotnie też bogatszy wewnętrznie. Ten rodzaj samotności jest więc elementem higieny psychicznej wkomponowanym niejako w równowagę psychiczną człowieka. 

Na taką samotność - co jest rzeczą zrozumiałą - nikt nie skarży się. Wręcz przeciwnie, bywa ona niekiedy trudnym do zrealizowania luksusem.

Ciemniejsze barwy
Ale nie o tym rodzaju samotności będzie tu przede wszystkim mowa. Jak wspomniałem na samym początku, samotność na ogół kojarzy się ludziom źle. I właśnie tak widzianej samotności chciałbym kilka uwag poświęcić. Przechodząc do tego wątku trzeba też od razu zaznaczyć, że ta narzucona, niechciana samotność, również ma przynajmniej dwa oblicza. 

Jest samotność spowodowana niejako fizycznym brakiem ludzi i jest też samotność wśród ludzi. Źródło tej pierwszej mieści się głównie poza człowiekiem; są po prostu obiektywnie dostrzegalne przyczyny tej samotności. Drugi rodzaj samotności ma swoje istotne źródło przede wszystkim w człowieku, w jego wnętrzu. 

W każdej z tych dwóch samotności człowiek czuje się na nią skazany. A zatem jawi się jak zły los, niemal fatum, z którym trudno żyć. Mówiąc o tej samotności myślimy zwykle o jakiejś niechcianej, dręczącej izolacji, nieznośnym wyobcowaniu, czy odepchnięciu. Niejednokrotnie kojarzy się to z brakiem zrozumienia i akceptacji, poczuciem niepotrzebności, czasem nawet pogardy ze strony otoczenia. 

Wszystko to sprawia człowiekowi ból, powodując przygnębienie, które z kolei często prowadzi do głębokiej depresji. Depresja jeszcze szczelniej izoluje od innych, wywołuje jeszcze głębsze poczucie niepotrzebności. I tak pogłębia się spirala niechcianej, czarnej samotności, która wielokrotnie przybiera już formy zachowań patologicznych. Ta niedobra samotność towarzyszy ludziom dość powszechnie. Trudno powiedzieć, czy kiedyś było więcej osób samotnych niż obecnie, ale na pewno teraz ich nie brakuje. 

Samotność tak rozumiana nie ogranicza się do jakiegoś szczególnego przedziału wiekowego, czy inaczej określonej grupy ludzi. Spotyka się bardzo samotne dzieci, i to nie tylko w domach dziecka, czy oddziałach szpitalnych. Samotność na pewno nie obca jest nastolatkom. Doznaje jej wielu ludzi w średnim wieku, nawet tych, którzy mają swoje rodziny. Nie omija również, a wręcz przeciwnie - stanowi ogromny problem - ludzi w starszym wieku. Nie oszczędza nawet tych, którzy dysponują dużymi pieniędzmi. 

Zdarza się też - i to wcale nie rzadko - ludziom z pierwszych stron gazet, zarówno politykom, przedstawicielom świata kultury, sportu czy rozrywki. Czasem pojawia się tylko na krótko, jak zły sen, a niekiedy dopada na długo powodując, że życie staje się na jakiś czas, a niekiedy na bardzo długo nieznośnym koszmarem. Jest więc wszędobylska i pojawia się w różny sposób. Stąd - jak sądzę - nie wymaga precyzyjnego definiowania, bo chyba wszyscy wiedzą, o czym tu mowa.

Po tym dość czarnym obrazie owej niechcianej samotności spróbujmy przyjrzeć się jej dwom, dość różnym obliczom.

Brak ludzi
Najpierw o samotności spowodowanej fizycznym brakiem ludzi wokół lub też brakiem tylu, czy takich osób, którymi ktoś chciałby być otoczony. Ludzie tak samotni skarżą się przede wszystkim na brak kręgu przyjaciół i znajomych. Mają niedosyt przebywania z ludźmi sobie życzliwymi. Są to często ludzie z różnych względów mieszkający samotnie. Z tym problemem borykają się też zwykle ludzie nowi, czy obcy w jakimś środowisku - przynajmniej w początkowym okresie pobytu,

W ten sposób samotni bywają często ludzie starsi, chorzy oraz osoby niepełnosprawne. Warto przy tych grupach osób zatrzymać się nieco dłużej.

Samotność o zmierzchu
Samotność człowieka starszego wiąże się często z jego sytuacją oraz okolicznościami życiowymi, które mu towarzyszą. To właśnie w tym wieku, częściej niż ludziom młodszym, zdarza się przeżywać śmierć współmałżonka, czyli najbliższej osoby. Jak trudne bywa to przeżycie, tak naprawdę zdają sobie sprawę tylko ci, którzy to sami przeżyli. Cios bywa tym cięższy, im głębszy i silniejszy był związek uczuciowy tych dwojga. 

Zdarza się, że taka wyrwa emocjonalna staje się przyczyną głębokiej depresji, doprowadzając w efekcie do rychłej śmierci drugiej osoby. A zatem jest to niezmiernie bolesna świadomość, którą nie zawsze i nie w pełni potrafią zniwelować nawet bardzo kochające dzieci i wspaniałe wnuki. Dodatkowym źródłem poczucia osamotnienia osób starszych jest zmniejszające się grono dawnych przyjaciół i znajomych. 

Świadomość topnienia tego kręgu osób, z którymi wiązały się lata młodości, bywa istotnym przyczynkiem pogłębiającego się poczucia osamotnienia. Ważnym czynnikiem w tym procesie bywa też fakt, że człowiek starszy niełatwo nawiązuje nowe kontakty. Im jest starszy, zwłaszcza psychicznie starszy, tym trudniej zapełnić mu te luki emocjonalne. Tak naprawdę, chyba nawet tego nie chce. 

Dodatkowym, niekorzystnym elementem pogłębiającym samotność człowieka starszego jest stan jego zdrowia. To właśnie w tym okresie życia często dostrzega się wyraźne osłabienie organizmu i narastające dolegliwości bólowe, które niejednokrotnie unieruchamiają człowieka powodując dodatkowe źródło izolacji fizycznej. Wszystko to oraz pewnie kilka innych jeszcze przyczyn składa się na obraz specyficznej samotności człowieka starszego. Nie jest to na szczęście problem absolutnie nieprzezwyciężalny. 

Niemniej wszyscy, którzy mają kontakt z osobami starszymi muszą sobie zdawać sprawę, że samotność, ta bardzo przykra, stanowi dużą i bardzo trudną część życia człowieka starszego. Stąd potrzeba organizowania ciekawych form życia intelektualnego i towarzyskiego dla osób starszych. W jakimś zakresie, ale dotyczy to tylko dużych ośrodków miejskich, spełniają tu rolę uniwersytety trzeciego wieku. Stwarza to pewną szansę przezwyciężenia zmory wieku starszego, jaką jest samotność. 

Poczucie samotności, z którym człowiek starszy radzi sobie z trudem, a częściej nie radzi sobie wcale, stanowi - o czym już była mowa - zagrożenie depresją, a stąd już tylko krok do wielu chorób somatycznych i bardzo znaczącego pogorszenia jakości życia tego człowieka, na każdym odcinku.

Samotność w chorobie
Drugą grupą osób dotkniętych tym rodzajem samotności są osoby chore, zwłaszcza ciężko i przewlekle. Sytuacja takiej choroby stwarza okoliczności sprzyjające izolacji, co w efekcie doprowadza do przeświadczenia o samotności w chorobie. Wprawdzie w oddziałach szpitalnych, gdzie przebywają przewlekle chorzy, wytwarzają się jakieś więzi społeczne, zwłaszcza między chorymi, ale nie jest to regułą. 

Zależy od stanu zdrowia, od możliwości ewentualnego poruszania się, od aktualnego samopoczucia i tym podobnych czynników. Szczególnie trudna, również pod tym względem, jest sytuacja osób chorych mieszkających samotnie. 

Te osoby skazane są na dobrą wolę sąsiadów, na rodzinę, znajomych, czy też innych ludzi dobrej woli. Bywa jednak, że nikt nie ma czasu, co w efekcie skazuje te osoby na wiele godzin samotności; często są to pełne niepokoju i lęku godziny nocne. Nie zawsze lepsza bywa psychiczna sytuacja chorych mieszkających z rodzinami. 

Praca zawodowa, czy obowiązki szkolne najbliższych, a także przewlekłość choroby i niejednokrotnie pewne zmęczenie rodziny tą sytuacją sprawiają, że nawet w tych rodzinnych okolicznościach chorzy czują się osamotnieni. Jest jeszcze inne źródło specyficznej samotności w chorobie. Tym źródłem bywa niejednokrotnie nieznośny ból. Nikt nie potrafi go skutecznie uśmierzyć, tak przynajmniej odczuwa chory i ta sytuacja sprawia, że czuje się on pozostawiony samemu sobie z tym niemożliwym do zniesienia bólem. Poza tym jest jeszcze lęk związany z realnym zagrożeniem życia. W tym lęku też trudno partycypować komuś innemu, nawet bardzo bliskiemu i ta świadomość również wywołuje poczucie samotności w sytuacji zbliżającej się być może śmierci.

Samotność inwalidzkiego wózka
Bardzo istotnym problemem jest również poczucie samotności u osób w jakikolwiek sposób niepełnosprawnych. Wszelkie ograniczenia, czy to dotyczy narządów ruchu, wzroku, czy słuchu stawiają ewidentne bariery, które poparte często niewłaściwą postawą psychiczną są przyczyną narastającego procesu izolacji fizycznej i psychicznej, a stąd już tylko maleńki krok do ponurej samotności. W sytuacji niepełnosprawności niestety bardzo łatwo jest stać się osobą osamotnioną. 

Jeżeli człowiekowi niepełnosprawnemu udaje się obronić przed samotnością i samotność nie stanowi jego problemu życiowego, to jest to przede wszystkim jego zasługa. Nie można oczywiście pomniejszać wagi zaangażowania osób bliskich w tym zakresie. Ich pomoc jest bardzo istotna, ale to jednak przede wszystkim on, człowiek niepełnosprawny swoją postawą, często ogromnym wysiłkiem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym nie może pozwolić się zepchnąć na życiową bocznicę. 

Tam pozostałaby już tylko nieznośna samotność i jej ponure konsekwencje w postaci zgorzknienia, agresywnego nastawienia do świata i ludzi oraz bardzo męczącej depresji, która potrafi odebrać wszelką chęć do życia. A zatem samotność, ta niechciana, jest jednym z najgorszych doradców człowieka w ogóle, a człowieka niepełnosprawnego w szczególności. Jak już wspomniałem, w sytuacji niesprawności łatwo popaść w samotność. 

Człowiek nie w pełni sprawny z racji swoich ograniczeń jest zależny od innych ludzi bardziej niż ci, którzy są w pełni sprawni. Stąd, żeby przełamać barierę niesprawności fizycznej, musi przełamać najpierw barierę psychiczną, prosząc o pomoc. Dobrze, jeżeli wokół są sami życzliwi ludzie, ale przecież nie zawsze tak bywa. Są sytuacje, gdzie trzeba wręcz walczyć o to, by nie pozostać samemu. 

To wymaga dużego wysiłku, sporej dawki cierpliwości i niestety, czasem odporności, nawet na upokorzenia. W niesprawności można oczywiście stopniowo się uniezależnić od innych, ale to z kolei wymaga morderczej pracy i wiary w to, że będzie lepiej. Wielu ludzi niepełnosprawnych osiąga nadspodziewanie dużo w tym zakresie i to powala im bardzo skutecznie bronić się przed samotnością.

Jedną z bardzo ważnych, naturalnych potrzeb psychicznych każdego człowieka, niepełnosprawnego też, jest potrzeba przynależności, zwana czasem potrzebą afiliacji. Każdy z nas przynależy, a przynajmniej ma taką potrzebę, by być włączonym w różne grupy, czy społeczności. Należymy do jakiejś rodziny, grona znajomych, czy przyjaciół, stanowimy cząstkę narodu i społeczeństwa, wchodzimy do jakiejś grupy zawodowej, organizacji politycznej, społecznej, czy religijnej. 

Taka chęć przynależności jest zakodowana w naturze ludzkiej. Jeżeli człowiek czuje się jakoś wyłączony z tych różnych grup, czy społeczności, brak mu wystarczających dowodów na to, że inni chcą go tam mieć, wtedy czuje się niechciany, niepotrzebny, odrzucony... w efekcie - samotny. Możliwość realizacji potrzeby przynależności jawi się czasem jako poważny problem psychiczny osoby niepełnosprawnej.

 Człowiek nie w pełni sprawny ma niekiedy poczucie, że bywa tylko tolerowany w tych różnych grupach. Odnosi wrażenie, że inni po prostu nie chcąc mu robić przykrości, tylko dlatego go tolerują. Taka świadomość odbiera satysfakcję z jakiejkolwiek przynależności. To, o czym mówię, na szczęście nie jest zjawiskiem powszechnym wśród niepełnosprawnych, ale nie można tego problemu nie dostrzegać. 

Dlatego bardzo dobrze, że istnieją różne organizacje zrzeszające również ludzi niepełnosprawnych, czy też grupy wsparcia organizowane w tych kręgach. Stwarzają one szansę wykazania się zaangażowaniem społecznym. I wtedy przynależność do takiej organizacji nie jest jedynie czymś darowanym, czymś na kredyt. Człowiek ma poczucie, że tu rzeczywiście coś realnego wnosi. Mimo zmęczenia, czasem nawet zniechęcenia, sprawia to prawdziwą radość, ale przede wszystkim stanowi skuteczną barierę przeciw samotności.

Samotność wewnętrzna
Dotychczas mowa była przede wszystkim o tej samotności, która ma swoje źródło w zewnętrznie dostrzegalnych przyczynach. Z kolei warto przyjrzeć się nie mniej trudnej, a może nawet trudniejszej do pokonania, samotności usytuowanej w środku, we wnętrzu człowieka. To nie brak ludzi stanowi tu istotny problem, bo oni są. Czasem jest ich nawet zbyt wielu. Problemem są wewnętrzne bariery, które tak naprawdę nie pozwalają wyjść ku innym ludziom. Człowiek ociera się o innych, czasem bywa wręcz stłoczony ludźmi, a wewnątrz czuje się bardzo samotnie.

Sądzę, że bardzo ważnym źródłem tak rozumianej samotności jest swoisty obraz samego siebie. Idzie oczywiście o ten obraz prawdziwy, a nie ten, który mamy na pokaz, na użytek innych ludzi. Ten wizerunek to określony zespół cech, które na podstawie aktualnych i wcześniejszych doświadczeń uznajemy za własne, nas charakteryzujące. Dotyczy to własnego wyglądu, posiadanych umiejętności i uzdolnień, cech charakteru, własnych pragnień i dążeń, pozycji wśród innych ludzi, potrzeb psychicznych oraz możliwości ich realizacji, uznawanych wartości i tym podobnych elementów. 

Istotne zręby tego obrazu siebie tworzą się w dzieciństwie, ale w zależności od różnych, późniejszych sytuacji życiowych ten obraz rozwija się i zmienia w ciągu całego ludzkiego życia. W bardzo istotny sposób ma to wpływ na to, czy czujemy się samotni tylko czasem i na krótko, czy też samotność jest stanem, który towarzyszy nam często, a być może stanowi istotny problem całego życia. I naprawdę nie zależy to od tego, czy taki człowiek żyje w wielotysięcznym mieście, czy na bezludnej wyspie. On czuje się bardzo samotny, bo samotność to przede wszystkim w nim.

Poczuciu samotności sprzyja oczywiście negatywny obraz siebie. Im bardziej jest on niekorzystny, tym częściej i głębiej człowiek czuje się samotny. Bo któż mógłby i chciałby tak naprawdę być blisko kogoś, kto jest nieciekawy, nieudany, kto jest uosobieniem braku jakichkolwiek uzdolnień i umiejętności ? Jak wyjść do ludzi i być z nimi mając świadomość samych negatywnych cech ? To są myśli człowieka, który bardzo źle siebie ocenia i który w efekcie jest ciągle samotny. Na szczęście takie zdecydowanie czarne widzenie siebie nie zdarza się tak bardzo często. 

Taki obraz siebie ma niewątpliwie osoba będąca w głębokiej depresji i właśnie między innymi dlatego czuje się tak bardzo samotna.
Mówiąc o człowieku samotnym wśród ludzi - jak to już powiedziano - mamy najczęściej do czynienia z kimś, kto widzi siebie w ciemnych, nieciekawych barwach. Bariera, która wyrasta między nim, a ludźmi dotyczy więc niskiej oceny siebie. To ona sprawia, że zakładając z góry odrzucenie przez innych, woli się sam izolować, być może to mniej boli ? Ale samotni wśród ludzi bywają też ci, którzy mają nadmiernie wygórowane mniemanie o sobie. Czyli też nieprawdziwy obraz siebie. Tacy ludzie nie chcą zniżać się do innych, tych przeciętnych. Szukają równych sobie, ale na ogół ich nie znajdują lub też popadają z nimi w ostry konflikt rywalizacyjny i w efekcie też pozostają samotni. Czasem jest to jeszcze bardziej gorzka samotność.

Drogą do wyjścia z kręgu tych samotności jest korekta - w górę, czy w dół - obrazu siebie. Nie jest to wprawdzie zadanie ani łatwe, ani krótkotrwałe, ale możliwe do wykonania. Wymaga zwykle różnych form pomocy psychologicznej, z psychoterapią włącznie.

A zatem można być bardzo różnie samotnym. Warto jednak pamiętać, że ta niedobra, niechciana samotność, w ogromnej mierze zależy od tego, co jest we wnętrzu człowieka samotnego, od jego obrazu siebie. Stąd zmiana tego obrazu na bardziej realistyczny, na bardziej prawdziwy, jest szansą wyjścia z tego destrukcyjnego stanu. Samotność - jak pisze prof. Kępiński - jest sprzeczna z naturą człowieka i w ogóle wszystkich istot żywych.

dr Bogusław Borys 
Klinika Chorób Psychicznych 
Akademii Medycznej w Gdańsku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz