piątek, 13 października 2017

Pulsujące rozkołysanie

Czyli koncertowy wielogłos Ani Brody na Kameraliach

Krzysztof Hajbowicz

Jeśli ktoś szedł na koncert z pełną świadomością tego co go tam czeka, to po pierwsze - musiałby być stałym słuchaczem radiowej dwójki - gdzie w przestrzeni tego programu, Anny Brody zdawać się może pełno. Po drugie;  znać szeroki wachlarz od dyskografii począwszy a skończywszy na koncertach, śledzeniu realizowanych przez tą pieśniarkę, poetkę i muzyka - projektów. Projektów w przeróżnych konfiguracjach wykonawczych i koncertów w takim samym składowym entourage jak wczoraj.

Poza tym, wczorajszy koncert przypominał trochę podróż „Alicji do króliczej nory”  (a właściwie Ani).  To takie „koncertowe wszystko w jednym” dające się czytać, słuchać nic o artystach nie wiedząc. A jeśli … tym bardziej nadające takich wielowarstwowych  odniesień, rodem z drugiej strony lustra   Lewisa Carrolla. 

Mając oczywiście w tyle głowy że wśród współwykonawców pojawiają się przeróżne nazwiska rodzimego świata muzycznego, z różnych obszarów, co bardzo utrudnia zdefiniowanie muzycznego zjawiska jakim jest postać Anny Brody. 

To otoczenie i wykorzystanie połączeń całego wachlarza instrumentów od cymbałów wileńskich, dzwonków pentatonicznych, trójkąta przez gitarę  oraz trąbkę z dodatkami po przeróżne elektroniczne, kamery pogłosowe, i inne tego typu urządzenia. 


Takie  zderzenie jazzu folku i etno oraz rockowego groove’u -  tworzące przy kilku muzykach wrażenie jakby cała symfonia „symfonicznie symfoniką symfoniła”.  

To zjawisko wielości użytych narzędzi zapewne  oddaje poczucie ogromnej przestrzeni a zarazem delikatności i nieuchwytności zjawisk. Zarówno głosu jak i wszelkich słyszalnych dźwięków.  Jakby tam coś jeszcze było, poza naszą percepcją. Tu w Malborku w układzie Anna Broda, Maciej Pruchniewicz założyciel grupy „Nova Energia” gitarzysta, kompozytor, producent muzyczny i Rafał Gęborek „Rafcox” jak mawia o sobie "urodzony, wychowany w jazzie", trębacz, performer, animator kultury. 

Tak wczorajszy koncert mógł być zaskoczeniem dla słuchacza widza Kameraliów. 


Dla bywalców, którzy dzięki temu projektowi kameralnemu mają styczność z różnymi obszarami muzyki i muzykami tej najwyższej półki, za co chwała organizatorom, zapewne była to kolejna prawdziwa uczta. Mało tego, bardzo nieprzewidywalna i taka specyficzna. 

Szkoda, że nie ma jeszcze płyty,  która mogłaby   obrazować, chociaż w części wczorajszy koncert. Owszem po koncercie dysponowano zestawem sprzedażnych krążków, ale z innych, poprzednich, muzycznych projektów. A to, nie to, co wczoraj dane było nam usłyszeć. Więc mówiąc brutalnie, kto nie przyszedł ten kiep i stracił. 

Sama Anna Broda o sobie mówi, że lubi siebie pod artystycznym pseudonimem … Ania Broda. 
Wczoraj mieliśmy okazję się przekonać, że jest tak w istocie. Oto cały koncert był  w wydźwięku taką poetycką metaforą  a zarazem codzienną fascynacją najzwyczajniejszymi zjawiskami. Z punktu widzenia dojrzałej kobiety, w której kryje się delikatna, acz kokieteryjnie zwodnicza jednocześnie,  efemeryczna, przepełniona troszkę cieplutką naiwnością - dusza małej dziewczynki. 

Jeden finałowych utworów o wietrze był swoistym emploi koncertu oddającym jego poetyckie tonacje ( m.in. wiersze Federico García Lorki, Jerzego Liberta,  poezja ludowa i … własna autorki)  i  fascynacje. Natomiast bisowany utwór oraz jego wykonanie na początku -  było preludium tego o czym piszę tutaj, chcąc oddać wspomniany kobiecy klimat koncertu, małej dziewczynki, która drzemie w każdej kobiecej  duszy. 




I zdaje się mi, tak po męsku, że Ania Broda potrafiła to wydobyć na światło dzienne. Ba pozwolić, by było zauważalne przez płeć brzydką, uczestniczącą w tym koncercie. To doprawdy sztuka jakich mało. A mnie jako widzowi, udało się tego doświadczyć, dzięki Niej. 




Kontent z muzyczno – poetyckiej uczty, szedłem spacerem do domu. Kontemplując jakże czarownie pokazane  głębokiego brzmienia głosu, siłę słowa i szeptu. Magię takich zwyczajnych a pięknych zarazem  kobiecych nieoczywistości, fascynacji i marzeń.  
Krzysztof Hajbowicz




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz