Zaś do końca roku szkolonego, już tylko 292 dni!
A mnie tam ciągnie do szkoły … do odrapanej ławki z takim dziwnie poplamionym zielonym skośnym blatem, ciągle zapchanym bibułami kałamarzem, fartuszkiem z białym kołnierzykiem … cóż starzeję się.
To moje dzieciństwo … a chodziłem do szkoły „nielegalnie” już w wieku kilku lat, kiedym na tyle „wydoroślał” com nikomu nie przeszkadzał.
W sieci znalezione dawne zdjęcie z "mojej" szkoły i mojej Mamy, Teresy Hajbowicz. Niestety ale to nie moja klasa - chociaż i w tej klasie przesiadywałem nielegalnie. |
i prawie jakby mnie nie było. Kochałem szkołę, bo tam była biblioteka, ale nie
tyle biblioteka - co „kanciapka” z niechcianymi książkami. Długo by pisać, co to były za książki i jaki ich był los. Ale to było moje cudowne miejsce, jak zaczarowany ogród.
Nie, nie i nie było to "zaraz po wojnie" ... to już był początek lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Stosy książek, różnych z obrazkami i bez ale z pięknymi pieczątkami bibliotek „skąd nie bądź” z dumnym orłem w koronie. Bo takich trzymać w domu nie było można pono. A skąd ja mogłem wiedzieć. Były też książki (teraz wiem) drukiem gotykiem pisane po niemiecku – owych (ze strychów, zasiedlonych domostw) też przyjeżdżający osadnicy się wyzbywali.
Ale to było dawno a książek tych z "kanciapki" jakoś nie miał kto odwagi ani spalić, ani oddać na makulaturę. Na całe szczęście.
Po dziś kocham kurz i zapach książkowych grzbietów i kartek.
Po dziś kocham szkołę - szczególnie "tamtą" z "wygibaśnymi" drewnianymi ławkami, z piecem kaflowym. Panem woźnym dzierżącym ogromny dzwonek na drewnianej rączce. Takim dzwonkiem, co odmierzał szkolny czas, lata szkolne ...
I tych moich nauczycieli czasem srogich, ale wiem, że o pięknych sercach a i nierzadko takich umysłach.
Nauczycieli, którzy uczyli i opowiadali jak na przykład było we wrześniu 1939, dlaczego siedzimy w jednych ławkach tutaj z rodzin. z całej Polski. Ba nawet z takich miast i wiosek jakich już nazw nie ma w kraju.
Tłumaczyli czasem nie wprost i niekoniecznie tak, jak "pisały" gazety; dlaczego jedni z nas chodzą do Cerkwi, inni do Kościoła a jeszcze inni są ci od innego kościoła, lub w ogóle tam nie chodzą.
Kocham "tamtą" szkołę, gdzie za głupie rozróby szczeniackie było... „po tyłku” albo "linijką po łapie" a jak się w domu dowiedzieli była poprawka. Były "smary" od rodziców, dziadków no bo jak to nauczyciela zdenerwować. Wstyd ... na całą wieś.
Kocham "tamtą" szkołę chociaż było tak, że byliśmy w większości biedni ... ale równi w tym swoim habitacie.
Ja do takiej szkoły bym chciał chodzić. A może to tylko zlepek moich poszatkowanych umysłem wspomnień.
Ale zapach ławek, zapach książek starych i szacunek dla nauczycieli pozostał i jest realnie mi bliski.
Wszystkiego dobrego w nowym Roku Szkolnym i Wam Nauczyciele, Pracownicy wszelcy szkoły – tu ukłon dla Pań Woźnych i Panów Woźnych – jeśli jeszcze taka instytucja istnieje.
Tu na równi ukłon dla Was kochane "Nielaty" i dla Was starsi choć do "pełnolatania" trochę zostało.
Bądźcie uważni i rozważni – choć to pewnie głos wapniaka stetryczałego, wołającego na puszczy.
Ale wierzcie mi Wy wszyscy; szkoła to nie tylko minister Czarnek. On jak najmniej - a było i za moich czasów wielu "psowaczy" dobra i rozumu. Uczcie się pomimo i dla siebie. Powodzenia!
Krzysztof Hajbowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz