sobota, 16 listopada 2019

Ewolucja NGO

Czy tylko maniery, czubek własnego nosa i niezbyt jasne intencje?!

W budowaniu społeczeństwa obywatelskiego - jakie skutki lokalnie widzimy w wielu NGO?!


Próba analizy nie tylko w naszym środowisku

To, co na co często utyskujemy z różnych powodów dla nas nie do przyjęcia, nie mieszczących się w naszych przyzwyczajeniach "dojrzale dorosłych" - media społecznościowe, komunikatory, możliwość szybkiego oglądu i w dodatku realnego nawet - jak jest gdzie indziej sprawiają, że "nasza okolica" zaczyna przybierać rozmiary do tej pory nieosiągalne. 



Technika i sposób jej wykorzystania przerasta nas w szybkości i ekspansji tego co potrafimy przyjmować. Jesteśmy "bombardowani" ilością informacji tak wielką, ze nie potrafimy sobie niekiedy z tą ilością mądrze i realnie poradzić.

Można było o tym usłyszeć podczas niedawnego ( 15.XI,br.) wykładu w szkole łacińskiej dr Ewy Wasilewskiej - Kamińskiej (Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Warszawskiego), podczas konferencji dla osób pracujących z rodzinami w dysfunkcji i kryzysie. 

Mówiła tam o tym jak musimy uważać w ocenach i podejmowaniu decyzji opierając się na tym co realne i umieć przesiewać rzetelnie w oparciu o fakty a nie przekonania, itp. 

Mówiła również o tym, że w epoce średniowiecza (przyjęło się tak porównywać obrazowo) ilość informacji zdobywanej średnio, przez statystycznego człowieka przez całe jego życie zawierać by się mogła w jednorazowym wydaniu codziennym The New York Times`a (bez wliczania objętości niedzielnej edycji). teraz jest to jak sami możemy doświadczyć terabajty różnorodnych informacji. Które, tak na zdrowy rozum, nie jesteśmy przetworzyć sami, bez korzystania wszelakich "udogodnień" i narzędzi - a i te znów mogą nieść ładunki ukierunkowania naszego sposobu myślenia. Dlatego tak ważne są metody rozwijania przez nas myślenia krytycznego.

Mimo niebezpieczeństw technologicznych, nasza cywilizacja się zmienia błyskawicznie i to co było jeszcze kilka lat temu w obszarze science fiction, dziś już jest zupełnie powszechną i dostępną np. aplikacją w telefonie lub czym innym. Ale w obrębie naszego zasięgu, wystarczy sięgnąć ... ogarnąć.

No i tu jakby zaczyna się pierwszy styk szybkości naszego funkcjonowania społecznego.

Niektóre instytucje w tym nawet prawne (np. KRS ) nie nadążają za zmianami. Ludzie potrafią się organizować bez żmudnych i upierdliwych niekiedy formalności (w pojęciu wielu organizujących się osób). Robią to za pomocą wspomnianych aplikacji, organizują, osiągają cel ... i często biorą się za co innego w innym obszarze.

Nim sędzia Sądu Rejestrowego zajmie się analizą statutu - to co chciano zrealizować, osiągnąć - już dawno przemija a życie toczy się dalej.
Prędzej czy później powstaną inne procedury w tym obszarze, bo jeśli Państwo w jakiś sposób chce mieć kontrolę nad działaniami stowarzyszeń, niechby nawet nazywając to ochroną prawną, to w wypadku przytoczonych tu jednorazowych akcji - KRS kompletnie nie nadąży i wydawać się może niepotrzebny.

Póki co, działania cykliczne, jakiś ciąg zdarzeń wynikający z założeń statutu legimityzują potrzebę KRS i całego tego enturage związanego z procedurami tworzenia stowarzyszeń, fundacji, etc.

Niemniej towarzyszą im problemy które niejako sami wyhodowaliśmy poprzez na przykład przyzwyczajenia.

Niektóre z organizacji niedługo po powstaniu i wybraniu władz popadają w swoisty letarg. Budząc się jedynie przy kolejnych rozdaniach grantów i to pod warunkiem, że te są w zasięgu ręki. Można je uzyskać bez większego wysiłku. Ale i tu wyskakują popełniane błędy rutyny, nie doczytania tekstu informacyjnego "co i jak po kolei przy składaniu" ze zrozumieniem, etc.

Niektóre z organizacji a właściwie z jakiegoś impulsu ich twórców (często są to nieustannie te same postaci) rozmnażają "swoje" organizacje (niczym karmione pożywką na szalce Petriego bakterie) Nie bardzo dbając czy poprzednie działają, czy działają prawidłowo i czy w interesie społecznym. Takie tworzenie bytów ponad konieczność jest tu w Malborku bardzo widoczne. Być może ma to służyć sprawianiu wrażenia mnogości, siły i "potęgi lokalnego przedstawicielstwa".

Na papierze może i tak wyglądać; federacje, zrzeszenia itp., ale zorientowani wiedzą, że to mała rybka która się nadyma, by udawać kogoś kim nie jest. Niestety wielu się na to nabiera i ponosi tego "się nabrania", konsekwencje. Ale ciągle to ten sam podmiot w kilku wersjach zmieniającego się "amebicznego" ciała, które niestety jest agresywne i mało przyjemne. 
Pasożyt? Może, bo na pewno nie służy to żadnemu środowisku a ferment wprowadza i oszukuje w swych intencjach. Bo w rezultacie o kasę tu chodzi i lokalne świecenie "nibyważnością". Straszenie upierdliwe zjawisko. 
ABAH

Spotkaliśmy się i z taką opinią;

"Ze społeczeństwem obywatelskim jest jak z angielskim trawnikiem. Żeby wyhodować, wystarczy podlewać i strzyc. Ale przez 300 lat" – napisał ongiś w Gazecie Wyborczej Rafał Szymczak z agencji Profile.
Pisał dalej;
Jego zdaniem zasadniczym problemem, na jaki napotyka budowa społeczeństwa obywatelskiego Polsce jest bardzo niski poziom zaufania do innych. Wiadomo nawet, kiedy to zaufanie tracimy - wśród 12-latków odsetek "ufających" jest czterokrotnie wyższy niż wśród 18-latków. Trudno robi się cokolwiek wspólnie (także pozarządowo), jeśli innym się nie ufa (poza najbliższą rodziną). Dodać do tego należy bardzo niski poziom kooperatywności i gotowości do kompromisu - raczej zachowujemy się zgodnie z zasadą "wszystko albo nic". Widać to także na przykładzie III sektora.
(...)
Najbardziej jednak drażniący w organizacjach pozarządowych jest pewien rodzaj misjonarstwa: „Nie chodzi bynajmniej o silną wiarę w słuszność własnych poglądów i sens własnego działania, lecz o manierę, w której własna szlachetność zwalnia z przestrzegania dość podstawowych zasad dobrej roboty: rozliczania się z pieniędzy, pracowitości, porządku w papierach, krytycznego przewidywania skutków własnego działania. W pewnym sensie w tym problemie mieści się też łatwość w chodzeniu na kompromis ze swoimi ideami dla zdobycia pieniędzy (skoro jesteśmy uświęceni naszą szlachetną intencją). W tej chwili - głównie ze źródeł europejskich, co przerabia działaczy w biurokratów. 

***

To tylko przemyślenia i cytaty - niemniej jesteśmy ciekawi Państwa opinii, przemyśleń, refleksji. Jak To Państwo widzicie. Już niedługo


23 listopada Dzień Organizacji Pozarządowych - organizatorem jest Centrum Organizacji Pozarządowych przy ulicy Grunwaldzkiej 16-18

Wspólnie z Malborską Radą Organizacji Pozarządowych wybraliśmy termin Dnia Organizacji Pozarządowych – to 23 listopada. Niech ten jeden dzień w roku będzie naszym wspólnym świętem, podczas którego zaprezentujemy malborskiej społeczności, czym się zajmujemy. To sobota, chcemy, by impreza rozpoczęła się w godzinach przedpołudniowych i trwała do popołudniowych.


https://www.facebook.com/malborskicop/



Tego dnia w naszych salach odbędzie się w wielki pokaz możliwości pozarządowców. Będą wystawiane stoiska, które zapromują działalność organizacji, pokazy i mini szkolenia, etc. 


Ten dzień to okazja do wypromowania działalności, możliwość znalezienia nowych członków i sympatyków. Chcemy, by to spotkanie z mieszkańcami to była dobra zabawa i dla nas, i dla nich. A przy okazji i my się pointegrujemy.


Jeśli macie pytania, to piszcie i pytajcie. cop@fabryka-inicjatyw.pl

Można nas również zastać we wtorki i czwartki na miejscu, czyli w Centrum Organizacji Pozarządowych, które mieści się w dawnej fabryce cygar, ul. Grunwaldzka 16-18. Zapraszamy między godz. 17 a 19. 

Pamiętajcie, odezwijcie się do 12 listopada! 
Na pewno jeszcze się przypomnimy, bo bardzo nam zależy na Waszym udziale.

W imieniu organizatorów
Anna Szade,
Centrum Organizacji Pozarządowych,
Spółdzielnia Socjalna Fabryka Inicjatyw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz