Realny świat niczym filmowy „Matrix”
ABAH
Chciałbym żyć w normalności, tyle tylko ze zaraz się zacznie problem z jej zdefiniowaniem, bowiem każde z nas ma ją wdrukowaną w swój umysł – na swój sposób. ![]() |
Konstytucja RP (fot. PZG) https://www.tvp.info |
Niemniej ogólnie posługując się takim pojęciem, to chciałbym żyć w „normalności”, chciałbym wierzyć, że to co mnie otacza nie będzie dostarczało materiału i przyczynek tematów do blogów traktujących o absurdzie. Chciałbym, ale cóż z tego, że bym chciał?
Uczono mnie i podobnych m.in. o tym, że jeśli pacjent (wtedy modne było w środowisku leczenia uzależnień określenie - klient). Jeśli chcielibyśmy, żeby klient „coś tam i coś tam uczynił” – to możemy tylko chcieć. On i tak zrobi swoje.
Więc podobnie tłumaczyliśmy bliskim, że jeśli chcą, by ich np. partner, mąż, brat, siostra, żona, etc. przestali nadużywać alkoholu. To z ich pozycji kończy się najczęściej na chceniu. Można natomiast wykonać dla własnego dobra to i to … tak jak najbardziej realnie, itp. Bo chcieć można byłoby żeby np. sąsiad, mąż, etc latał niczym ptak – a co? Latać będzie od naszego chciejstwa?
Wszelkie chciejstwa
możemy sobie mówiąc kolokwialnie … wsadzić (jak mawiał uczeń pana majstra tam – gdzie panu majstrowi słońce nie dochodzi).
Mimo wszystko mamy oczekiwania – zawsze i pewnie nie ma takiej osoby, która by ich nie miała. Tyle tylko, że każde z nas postrzega życie i otaczającą nas rzeczywistość inaczej.
Tu nie różnię się od wielu innych podobnych mi osób, czasem myślących zbieżnie. I to od nich oczekuję chociaż przesłanek zrozumienia moich chciejstw.
Bowiem, kiedy zaczyna się przepełniać hipotetyczne naczynie goryczy, zaczyna irytować, martwić i budzić złość.
Ba, cały szereg odczuć, które mają mnie poinformować, że jestem w złym miejscu, w złym otoczeniu, że trzeba coś mądrego z tym zrobić, aby przestało złościć, irytować, martwić. Trzeba poszukać rozwiązania problemu wynikającego z otrzymywanego sygnału z własnego organizmu. Komuś trzeba w końcu zaufać!
Rozwiązań jest wiele. Trzeba wybrać to najbardziej optymalne. No bo nie takie, by chodzić i się wściekać przenosząc swoją złość na innych, klnąc „w żywe kamienie”, itp.
No bo przecież nie pobić źródła złości!
– bo to robiliśmy pewnie (wielu ale nie wszyscy) w dzieciństwie jak nas brat lub siostra zezłościła. Agresja do niczego dobrego nie prowadzi.
Ale upust złości tkwi w poszukiwaniu bezpiecznego rozwiązania. Cóż można tak jak to czynię - pisać i wyrażać swoją dezaprobatę. Można edukować siebie i innych, co można z tym zrobić – np. poprzez rozmowy, dyskusje takie, które przybliżą do rozwiązania.
Wiedzą to modni dziś „kołcze” (dawniej trenerzy rozwoju osobistego, terapeuci) Jeśli Cię Droga(gi) Czytelnikczko(niku) już nuży to wyliczanie i przydługi wstęp – to zrazu pokazuje przyczynę
Chciałbym żyć w normalności
i mieć realne oczekiwania od siebie (co staram się czynić jak wielu mi podobnych) tak samo oczekuje od tych, którzy podjęli się trudnych zadań społecznych, organizacyjnych, administracyjnych i je wykonują dla dobra społecznego, według np. takiej książeczki pod nazwą „Konstytucja”.
Czyli umowa społeczna regulująca nasze relacje podstawowe. Godziliśmy się na nią, i jest nie dobrze gdy próbuje się przy tym majstrować. Wiedzą to parlamentarzyści wielu krajów. Niemniej to też wynika z wypadkowej chciejstw. I wtedy są mechanizmy, by regulować i naprawiać. Ale wszystko z godnie z prawem.
Teraz już przechodzę do po rządu nad tym, co można zrobić gdy pojawia się złość - można jak wspomniałem edukować, protestować gdy ktoś łamie prawo, konstytucje i nasze prawa.
Można i trzeba punktować,
i „zmuszać” do transparentności polityków, wymagać poziomu wiedzy od nich, i poziomu realności chociażby (itp.) Jak byłem małym chłopcem wierzyłem ze tylko uczeni, wartościowi ludzie zostają posłami, ministrami, premierami i tak dalej.
Dziś nauczony doświadczeniem wiem, że niekoniecznie tak jest. Chciałbym żyć w normalności, nie w „Matrix-sie”
Więc gdy minister aktualnego rządu zawierza Służbę Zdrowia Matce Boskiej. Mam prawo czuć dyskomfort i wątpliwości. Mam nadzieję, że nie zrozumiałem intencji ministra. Chyba, że z tą służbą jest już tak źle, że trzeba wołać księdza ostaniem namaszczeniem. Wtedy zrozumiem emocje ministra, no bo ministerstwo schodzi z tego świata, współczuć tylko należy sobie jako pacjentowi i pracownikom całego konglomeratu – pielęgniarko, lekarzom, wszelkim innym pracownikom.
Ale tak poważnie, cóż ładny gest podkreślający przekonania – ale prócz katolików w Polsce są m.in. inne wyznania i np. ateiści. Każdy ma prawo do swojego światopoglądu, to zapewnia wspomniana książeczka – umowa społeczna wszystkich Polaków – Konstytucja. Nie jest dobrze gdy minister wyróżnia jedną z wielu denominacji, religii. Takie zachowanie budzi we mnie sprzeciw. To jego sprawa w co on wierzy, byle był uczciwym, transparentnym i … kompetentnym fachowcem.
Polska służba zdrowia to ciężki temat
Ale zdaje się na poziomie ministerstw raczej nie ma „lajcikowych”. Inny minister tego rządu budził we mnie niepokój swoimi pomysłami. Nie byłoby to może takie tragiczne gdyby nie to, ze był ministrem obrony narodowej. Miał dbać o pokój i bezpieczeństwo nas wszystkich. A co robił? – nie chce mi się nawet o tym myśleć o tym.
Po Polsce "grasuje" część osób o których wiele wiemy i je widzimy. Ogólnie o nich mówi się „hierarchowie”. Znam kilku z tego kręgu na tyle, by powiedzieć, że robią dla innych wiele dobrej pracy, dla i na rzecz społeczności (czasami trochę dla popularności mało bożej), ale … nie zawsze i nie koniecznie.
Poza tym to ponoć nie są celebryci i są zazwyczaj biedni. Bowiem coś tam z ubóstwem powinni mieć w głowach. Wielu starszych sług Bożych można było ongiś spotkać w Kołobrzegu, przy tzw. Małym Kościółku.
Tam było schronienie dla tych co odeszli na tzw. emeryturę a nie ostali się jako seniorzy przy parafiach, które często były dziełem ich rąk, myśli klejenia społeczności. Biskup „kazali” i koniec. Oni skromni duchowni z milczeniem, pokornie spełniali posłusznie biskupie nakazy. Ale znam i takich, pewnie i Wy również, co to do tego tam miejsca nie trafią.
Jest w Polsce wiele elit – których książeczka umowa społeczna – Konstytucja jakby nie dotyczyła. Jest wiele osób w których drażni mnie brak pokory wobec innych, przebija dobrze mi znana buta, hipokryzja i cwaniactwo.
Często wycierają sobie buzie hasłami,
które głoszą, a są tylko pustosłowiem. Niestety w swoim życiu pracowałem i dla takich środowisk. Teraz gdy patrzę na to co mnie otacza i słyszę, widzę efekty –niepokoi mnie. Zastanawiam się czy to co było wcześniej, teraz nie osiągnęło krytycznej masy absurdu. Nie chcę być nabierany przez kolejną ekipę rządząca, nie chcę być nabierany i oszukiwany nie tylko przez hierarchów – bo ani tam Boga ani uczciwości wszelkiej
Nie chcę obudzić się kiedyś z ręką w nocniku tylko dlatego, że uczciwie pracowałem, wierzyłem przestrzegałem tak jak potrafiłem i jak życie stawiało. Mając w głowie, że wszyscy, którzy nami rządzą i „za nas wymyślają” jak powinniśmy być szczęśliwi – to mądrzy i odpowiedzialni ludzie. Chciałbym …
Ale, chyba mogę sobie chcieć!
ABAH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz