To Tu

Ludzie, pasje, zakręcenia 2 i 3/4

Tutaj znajdziecie Państwo nietuzinkowe pomysły, które czekają na realizacje, czekają aż zejdą się i zmówią podobni sobie. Piszcie, kontaktujcie się, proponujcie innych. Razem raźniej i silniej. Jesteśmy u siebie warto o tym pamiętać. Środowiska w których mieszkamy, żyjemy codziennością, kształtujemy - są nasze, nie czyjeś!

Zaproszenie na wystawę w Novej Galerii (Malbork) 


Artur Kubaszewski - LUSTRA

























**********

 Janina Maria Krajewska - malarstwo














***
Zatrzymywacz czasu 


Urodził się w Szczecinku, dawno no i basta! Wychowany samopas w Borach Tucholskich). Dziennikarz z zewnętrznego przymusu (pracował m.in dla Agory, pism katolickich, tabloidów i czasopism specjalistycznych, od regionalnych po lokalne). Z wykształcenia m.in teatralnik po Centralnym Ośrodku Metodyki i Upowszechniania Kultury Dorosłych w Warszawie, i po kilku innych szkołach, i kilku zawodach, których się wstydzi. 

Ćwierć poeta i półliterat. Od zawsze fotografował  - znaczy nosił aparat fotograficzny typu Ami 2. Smiena, Zenit 3m i etc, naciskał wyzwalacz (taki guziczek co robi pstryk) i udawał …, że "fotografi".

Ma idée fixe na punkcie zatrzymywania czasu. Póki co, podobnie jak Jańciowi Wodnikowi się to mu nie udaje. Jedynie chyba że na fotografiach, które powoli zawładnęły jego psychiką. Ani tabletki ani specjaliści mu chyba w tym nie pomogą.

Ponadto dużo mówi, dużo tworzy pisze i czasem wystawia(ł) sztuki teatralne. Ale to było dawno. Kolejną jego wadą jest to, że z uporem maniaka chce stworzyć w Malborku papierową wersję Gazety Obywatelskiej, która ponoć ma pomagać innym.  

Jej wersja elektroniczna coś tam pozytywnego robi.  Inne wersje elektroniczne uzewnętrznienia jego "ego"  to Biuro Absurdu i Wierszydełek. Których nie polecamy dla osób o słabych nerwach i dzieciom, oraz młodzieży  do lat 18 – tu. Tu nie o goliznę chodzi a sposób myślenia!

Ponadto; lokalny europejski globtroter bez rodzinnych korzeni i przystani. Obiecywał sobie, jeżdżąc do mądrych szkół  pociągiem przez Malbork, że kiedyś wysiądzie i zwiedzi zamek. Wysiadł parę lat temu … , potem był już nie wsiadł, został.

Jedni mówią, że nie miał na bilet, drudzy, że się zakochał … w Żuławach i Powiślu. A kto go tam wie! Teraz jest tu i twierdzi, że nigdzie się nie wybiera. Ale kto by w to - wierzył?!


Prezentujemy niektóre (uczynione niedawno) zdjęcia i adres strony wierszydełka (kliknij) 












***

TEKST nr 1

Patriotycznie i obywatelsko zakręcony  



Waldemar Klawiński, 
przewodniczący Malborskiej Rady Organizacji Pozarządowych.
Można o nim powiedzieć - „Obywatel Klawiński”, oczywiście w pozytywnym sensie. Bo stara się działać na rzecz społeczeństwa obywatelskiego i samorządu, ale rozumianego jako wspólnota mieszkańców, a nie tylko Urząd Miasta czy Rada Miasta. Uparcie próbuje wyjaśniać Malborczykom tę różnicę. 

MC2 Kwadrat istnieje dziewięć lat. Przez ten czas podejmowało wiele inicjatyw. Na przykład dziś mało kto pamięta, że stowarzyszenie, którego Klawiński jest prezesem, zainicjowało w 2009 roku akcję „Murem za mostem”, odkurzając temat konieczności budowy drugiej nitki przeprawy na Nogacie. 

W ramach kampanii społecznej wolontariusze zebrali ponad 6 tys. podpisów, które potem zostały przekazane posłowi Sławomirowi Nowakowi. Właściwie od tamtej pory można mówić o tym, że sprawa budowy drugiej nitki na Nogacie jest w toku.

W myśl zasady, że z mieszkańcami warto rozmawiać nie tylko w kampanii wyborczej, MC2 organizowało też tzw. kawiarenki obywatelskie, m.in. poświęcone ekologii, rekreacji pieszej i rowerowej czy planom utworzenia muzeum miasta. 
Waldemar Klawiński jest także pomysłodawcą Nagrody Baszty Maślankowej dla organizacji pozarządowych i mecenasów.

Tyle z internetu, m.in  Rafał Wąsowicz i inni na jednej ze stron www. Ale jaki jest Obywatel Klawiński? 

***


Zajmuję się rozwojem i kształtowaniem społeczeństwa obywatelskiego, bo jest dla mnie bardzo istotne -mówi o sobie  -  Szczególnie ważne jest dla mnie kształtowanie odpowiedzialnej i mądrej w wyborach społeczności lokalnej. Wyobrażam sobie czasami nasze miasto, nasz powiat jako dobrze zorganizowaną społeczność, w której wszyscy wiedzą jaką pełnią rolę. Przedsiębiorcy, handlowcy, usługodawcy, rolnicy itd. płacący podatki, ale też zainteresowani tym, w jaki sposób te podatki są wydawane i je kontrolujący. 


Radni i wójtowie traktujący swoje obowiązki z szacunkiem dla tych pierwszych, odpowiedzialni, skromni, uczciwi, kompetentni. Urzędnicy mili, kompetentni i nastawieni na pomaganie NAM – podatnikom. Wszak to MY tworzymy budżet, z którego mają swoje pensje.

W pewnym sensie jesteśmy pracodawcami burmistrzów, wójtów, urzędników, radnych. A pracodawców należy traktować z szacunkiem ! 
Jestem przeciwnikiem „opanowywania” miast i gmin przez partie polityczne. 

Dzięki partyjnemu podejściu demokracja i samorządność w Polsce głęboko się wykoślawiła. Np. Dążenie partii do uzyskania stanowiska burmistrza i utworzenia „większości” w Radzie to standard. Ale do czego prowadzi? Rada (dzięki większości lub układzikom) popierająca burmistrza przestaje pełnić swoją podstawową rolę ! Rada ma kontrolować to, co czyni burmistrz i urzędnicy ! Jak to zmienić? To proste i ….. niezmiernie trudne jednocześnie. Ale możliwe, co udowodniło już wiele miast w Polsce.
 Należy wybrać najlepszych ! 


Jak to zrobić ? Przede wszystkim nie sugerować się ogólnopolskimi sondażami (opłacanymi z naszych podatków, a służącymi wyłącznie interesom partii politycznych ), osądzać kandydatów po tym czego dokonali, a nie jakie pełnili funkcje i co pokończyli, nie popierać kandydata tylko dlatego, że się go zna (np. sąsiada, nauczyciela itp.), posłuchać innych i wybrać tego, który chce coś zrobić. Proste ! Proste ? 
O demokracji mówi się, że można ją „zmierzyć” siłą organizacji pozarządowych i aktywnością obywatelską. Zgadzam się z tym twierdzeniem i dlatego jednym z istotnych moich działań jest wspieranie rozwoju organizacji pozarządowych (NGO). Dzięki uporowi i działaniu „krok po kroku” udało mi się doprowadzić do powołania Malborskiej Rady Organizacji Pozarządowych (MROP) oraz powstania Centrum Organizacji Pozarządowych (COP), w trakcie jest proces powstania Malborskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego, która powinna być powołana niebawem. 


Jestem członkiem kilku organizacji pozarządowych. Najważniejszymi dla mnie są: Malborskie Centrum KWADRAT (MC2) – tu działam w zakresie wspierania organizacji pozarządowych i inicjatyw oddolnych. Kolejna organizacja to Malborskie Stowarzyszenie „OŚ”. OŚ to kultura. W OSI koordynuję projekt „Zamkowe Kameralia”, który rozpoczęliśmy jako MC2 pięć lat temu. Trzecia organizacja, która jest dla mnie ważna to „Obywatele Kreatywni” (OK). To stowarzyszenie jest młodziutkie, a zajmuje się edukacją obywatelską, czyli tym, od czego zacząłem. 
Jakby nie spojrzeć Waldemar Klawiński to kolejna osoba, której dossier warto przytoczyć w galerii Gazety Obywatelskiej  
Krzysztof 
Hajbowicz

TEKST nr 2

Można uczciwie i z dobrem pod mankiet


Od Biznesu Do Służby (OBDS.pl) to projekt, którego twórcy mają nadzieję, iż  stanie się wzorem, modelem postrzegania i funkcjonowania biznesu. Pomysł wszedł w życie od 2007 roku z inicjatywy Piotra Furgały, malborskiego biznesmena, zarazem pastora Kościoła Bożego w Chrystusie – Zbór Syloe.


Piotr Furgała
Początkowo charakter pomysłu opierał się i był prowadzony na zasadzie relacji ludzi biznesu. Chodziło o transparentność, uczciwość i fair play w biznesie a wszystko w zgodzie z wartościami biblijnymi. To trudne w działalności gospodarczej, by funkcjonować we wszelkich branżach biznesowych zgodnie z dziesięciorgiem przykazań, ale jak widać możliwe.

Inicjatywa zaczęła skupiać biznesmenów nie tylko z Pomorza ale i z całego kraju. Od 2015 przekształciła się we wzorcową fundację niejednokrotnie zauważaną i docenianą w obszarach biznesowych. Należą do niej obecnie i znane postaci świata biznesu i mniej znane, ale z całą pewnością takie, którym bliska jest budowa zdrowej Biblijnej mentalności ludzi biznesu, wzajemne dzielenie się osiągnięciami, trudnościami, porażkami, wymijając doświadczeniami czy pomagając w trudnościach, wspierając się w modlitwie, etc.

Pomagają innym, wspierają inicjatywy gospodarcze, zajmują się bezpośrednią pomocą rodzinom i osobom indywidualnym. W tych kontaktach liczy się człowiek i relacja z Bogiem.

Są twardo stąpającymi po ziemi ludźmi biznesu. Ale nie kombinują, by nie zapłacić np. podatku, ZUSU, czy należności za najmniejsze faktury. Funkcjonują zgodnie z prawem, nie wykorzystują posiadanej władzy i pieniędzy w złych celach.

Jeden z członków fundacji na jednej z wielu konferencji biznesowych powiedział m.in. że jest tylko zarządcą swego majątku. Wszak „wszystko dostał od Boga, a jego zadaniem jest tu na ziemi dobre pomnażanie zasobów’.

Brzmi jak idylla, pewnie fundacja ma swoje trudne sprawy i problemy. Ale o czym warto przypominać to to, że założycielem i teraz honorowym prezesem jest Piotr Furgała. Mieszkaniec Malborka, to od niego wyszła inicjatywa, którą „zaraził” wielu biznesmenów, pracodawców, właścicieli, dyrektorów, menagerów, etc. Tych także, którzy raczkują w biznesie, mniej zamożnych i jednych z najbogatszych Polaków. Tu chapeau bas dla pomysłu i postawy, która jest standardem w OBDS i w funkcjonowaniu fundacji. Wielu mogłoby ten paradygmat przejąć jako własną ścieżkę postępowania w prowadzeniu firmy, nawet sklepiku z warzywami. Wszystkim żyło by się lepiej i bezpiecznej. Czego Państwu i sobie życzę ze szczerego serca.

Krzysztof Hajbowicz

Wszelkie informacje na temat OBDS, znajdziecie Państwo pod adresem internetowym http://obds.pl/ lub kontaktując się z Piotrem Furgałą pod numerem 55 272 82 62 lub e-mailem piotr@arcona.pl 



Pamiętajcie o ogrodach czyli marzenia Jolanty 

Nim do meritum przejdziemy -  Ogrody działkowe w Malborku 
Powstawały głównie w latach 1950-1970 jako ogrody pracownicze dla pobliskich zakładów pracy, na podstawie różnych decyzji i protokołów. W latach 1998 – 1999 tereny wszystkich ogrodów działkowych zostały przekazane w użytkowanie wieczyste na rzecz PZD na okres 99 lat. Sytuacja powszechna w całej Polsce, występująca w stosunku do większości ogrodów działających w PZD. 

Na jednej z działek ROD Mikołaja Kopernika 
Jednakże w 2002 r. Miasto Malbork złożyło pozew o uznanie za nieważne zawartych umów przekazania nieruchomości w użytkowanie wieczyste. Postępowanie trwało dwa lata i było przeprowadzone przez wszystkie instancje sądowe, jednakże skończyło się niekorzystne dla PZD gdyż sąd uznał racje Miasta Malbork..
Umowy użytkowania wieczystego uznano za nieważne. Nie spowodowało to jednak likwidacji ogrodów działkowych, bardziej zaś polemikę prawną. Ciężko było komukolwiek jasno odpowiedzieć na pytanie, czy w związku z uznaniem za nieważne użytkowanie wieczyste – nieruchomości powróciły do dawnego stanu prawnego i prawa użytkowania? Przecież nieruchomości ogrodowe były zajmowane w tak różny sposób, na podstawie tak wielu różnych dokumentów. Przez kolejne lata działały one w normalny sposób, przy czym brak ujawnionego prawa do nieruchomości budził kontrowersje wtedy kiedy któryś z ogrodów dotykany był częściową likwidacją (przykładem likwidacja części ROD „Zatorze” w Malborku).
Szansą na uregulowanie sytuacji stał się art. 76 nowej ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych z 13 grudnia 2013 r. Szansę tą Okręg Gdański wykorzystał i już teraz możemy oznajmić o wydaniu decyzji w stosunku do większości ogrodów działkowych w Malborku. 

W dniu 30 września 2015 r. Burmistrz Miasta Malborka wydał decyzje o stwierdzeniu nabyciu prawa użytkowania w stosunku do nieruchomości:

ROD „Żuławianka”, ROD „Kolejarz”, ROD im. Juranda, ROD „Nadzieja”, ROD im. Kopernika, ROD „Przy Zamku”, ROD im. Obrońców Poczty Polskiej, ROD „Zatorze”, ROD im. 1-go Maja, części ROD im. Świerczewskiego

Aktualnie zatem wszystkie ogrody w Malborku zrzeszone w PZD mają uregulowaną sytuację prawną. Prawo użytkowania już w najbliższych dniach będzie ujawniane w poszczególnych księgach wieczystych i ewidencji gruntów, a kopie decyzji zostaną przekazane zarządom ROD. Nadmieniamy, że ROD „Nad Nogatem” przypisywany również do Malborka leży na nieruchomościach w obrębie Grobelno i jego tereny nadal pozostają w użytkowaniu wieczystym.

Informuje Okręgowy Zarząd w Gdańsku Polskiego Związku Działkowców

Ogrodowa animatorka

Jakkolwiek to brzmi, chciałbym, by wybrzmiało z uznaniem dla Jej zangażowania i grupy jej przyjaciół, nieslychanych zapaleńców i kreatywnych społeczników.
Spotkaliśmy się  na jednym z festynów, które mi przyszło prowadzić. Podpatrywała, podpytywała ... jak takie "coś" organizować. Wkrótce, jak się nie trudno domyślić, wraz swoimi przyjaciółmi z ROD sami organizowali festyn dla działkowiczów, za jakiś czas, za tydzień bądź dwa.

Jolanta Zawadzka Piątek, bo o niej tu mowa,  zawodowo jest pielęgniarką koordynującą w pracowni gastroenterologicznej. Społecznie zaś   prezesuje Rodzinnym Ogródkom Działkowym im Mikołaja Kopernika.

Wszędzie jej pełno, Altanka przy domu  w od wiosny do jesieni przypomina raczej centrum dowodzenia globalnymi akcjami kryzysowymi niż spokojną ostoję sielankowej ciszy i relaksu.  

Miałem okazję poprzyglądać się przygotowaniom i organizacji jednej z imprez dla działkowiczów.  W jednych altankowych fotelach panie od stowarzyszeniowych, zarządowych rachunków (Zofia Naklicka to nawet z … ręką w temblaku) , w drugich fotelach inni … coś przy stolikach rozrysowują, pakują, telefonują, załatwiają.  Ciągle ktoś podjeżdża pod dom, o czymś informuje, po chwili zwija się i jedzie dalej, przyjeżdżają inni i tak w „koło Macieju”. 

Naiwnie myślałem, że to tylko w związku z jedną konkretną imprezą … ale domownicy popatrzywszy na mnie ze współczuciem dla mojej naiwności, zakomunikowali, że mają nie przymierzając… dość  często taką .. (jak to określili) jazdę.  Czasem gdy mama i małżonka jest w pracy zawodowej – mają chwilę względnego spokoju. 

- Teoretycznie – jak dodali zgodnie mąż Leszek i jedna z córek. 


- W styczniu ubiegłego roku zostałam poproszona  do pracy w zarządzie komisarycznym -  mówi Jolanta Zawadzka Piątek - Zastałam delikatnie mówiąc ogólny bałagan, nie tylko w papierach ale niestety i na działkach. Pomyślałam, dobrze czemu nie, mogę spróbować wyprostować i z pomocą wielu ludzi dobrej woli, a w szczególności dzięki zarządowi i mojemu mężowi Leszkowi to mi się myślę udało. Nie no musze i chcę ich wszystkich wymienić . Bo bez ich pracy nie byłoby to możliwe. Pracowaliśmy i pracujemy jak drużyna. Więc są to Tomasz  Gratkiewicz, Zofia  Naklicka Banasik,  Anna Lewandowska,  Maria Dudek no i Leszek Piątek. To dzięki wspólnym staraniom pomału wychodzimy na prostą. Chciałabym jeszcze doprowadzić do pojednania w ogrodzie i stworzyć taką naszą  małą oazę, gdzie wspólnie będziemy  spędzać czas czy to pracując, czy odpoczywając. Może nawet ucząc nowe pokolenia upraw ekologicznych, tak jak budujemy i dbamy o ptasie budki lęgowe, chronimy nasze uprawy nie stosując chemii.

Działkowiczem może być każdy komu bliska jest ekologia i wyraża chęci do pracy,  radość z kontaktu z naturą.   Wystarczy napisać wniosek do Zarządu z prośbą dzierżawę działki, opłacić wpisowe i można cieszyć się swoją małą oazą zieleni.

Przecież ogrody działkowe spełniają ważne funkcje w życiu i organizmie miast. Zwłaszcza w naszej kulturze. Stanowią m.in. swoisty rodzaj rehabilitacji na przykład dla osób starszych. Te często, przechodząc na emeryturę czują się mniej potrzebni, zamyka się pewien rozdział w ich życiu, a ogródki są pewnym panaceum na tę „dolegliwość”, odczuwanie pustki, itp. 

Działki pozwalają spotykać się, utrzymywać nowe znajomości, dzielić się wiedzą nie tylko ogrodniczą, choćby porozmawiać o wszystkim. Często to dobre miejsce do kontaktów i nauk międzypokoleniowych. Któż z nas nie pamięta ogrodów naszych babć, dziadków i ich umiejętności.  To zielone gabinety terapeutyczne dla wszystkich użytkowników i we wszystkich skomplikowanych sprawach życiowych. Na pewno w takim miejscu lepiej i spokojniej rozmawiać z bliskimi. Całe entourage wpływa relaksująco, zabiera napięcie i pozwala odnaleźć sens, treści rozmów  i myśli innych bliskich osób. 

Poza tym chyba każdy się domyśla że ogródki działkowe, wraz z parkami i terenami zielonymi  są swoistą oczyszczalnią miejskiego zaduchu. Zatrzymują spaliny i inne szkodliwe opary i oddają miastu tlen, czystsze powietrze.  To że stanowią rehabilitację chyba mówiłam, że wtedy osoby starsze czują się potrzebne.

Dlatego uważam że władze samorządowe powinny współpracować ściśle z wszystkim bez wyjątku zarządami ogrodów, jesteśmy potrzebni miastu i mamy ogromny potencjał nie tylko w super marchewkach, kwiatkach czy świętym spokoju relaksacji grillowania. To mit. 

Ogrody działkowe mają tak wiele zastosowań i tak wiele mogą wnieść. A razem stanowić też mogą o potencjale środowiska miasta, i być ważnym partnerem przy rozwoju różnych obszarów infrastruktury społecznej, środowiskowej, edukacyjnej, zdrowotnej, i tak dalej.

Moim marzeniem – dodaje Zawadzka Piątek – taką  ideą, byłoby stworzenie ogólnie dostępnego ogrodu dla wszystkich mieszkańców i stworzenie tak zwanej „zielonej szkoły” Polegałoby to mniej więcej na współpracy Rodzinnych Ogródków Działkowych ze szkołą, przedszkolem. Nie wszyscy mają działki, nie wszystkie dzieciaki maja dziadków i babcie z działkami, ba rodziców z działkami.  
Takie uczenie się pracy, przyrody i piękna  w sposób przyjazny dzieciakom i interesujący, jest zapewne swoistą alternatywną dla non stop siedzenia i ślepienia w monitory komputerów  z „zabójczymi” grami. 

Może to i naiwnie brzmi, ale stworzenie takiego koła małych ekologów, swoistej małej społeczności greenpeace, pozwoliłoby na uwrażliwienie wobec przyrody, zwierząt i roślin. Pod okiem starszych uprawiać ziemię, odnajdywać w tym piękno ,to też uczyć się wzajemnie od siebie języka porozumiewania, i przekazywania wartości w obie strony. 

Nie chodzi tu o starcze gderanie i mądrotliwe nieustanne pouczanie młodych. Czas na naukę siebie ze wzajemnością, wówczas znajdzie się okazja do zdobywania szacunku, prawdziwej chęci poznawania. To szansa na przemodelowanie środowiskowego myślenia, ale wymaga od nas wszystkich mądrości i ciężkiej pracy, a właściwie współpracy. Bo oddanie w użytek szkoły, czy przedszkola kawałka ziemi nie załatwia niczego.  To trzeba wysiłku, dobrej woli wszystkich,  ale to się opłaca…

Nie dokończyliśmy spotkania bo właśnie trzeba było coś tam załatwiać niespodziewanego. A miało paść jeszcze sporo pytań, miało być jeszcze więcej odkrytych marzeń, planów, pomysłów. 

Nasz pomysł jest jednak rozwojowy,  jeśli chcesz się podzielić przemyśleniami, poszukać możliwości wspólnego spędzania czasu z działkowiczami podajemy adresy, poniżej namiary. Póki co Jolanta Zawadzka Piątek zgodziła się na pomoc wszystkim poszukującym oaz ekologii i spokoju, a sądzę, iż pozostali prezesi i zarządy Rodzinnych Ogrodów Działkowych w Malborku myślą podobnie, i poprą pomysł,  prześlą adresy kontaktowe e-mail, bądź inne. Czego i ROD Kopernik, Państwu, Miastu i sobie  serdecznie życzymy.

Spisał i zebrał 
Krzysztof Hajbowicz

***

Niesamowita chwila - na karku czułem oddech historii


Już o dwudziestej trzydzieści przybywali pierwsi ciekawi wydarzenia ludzie. Psioczyli na wieczorne połączenia komunikacyjne z miastem. Mimo trudności dotarli. O 21.00 przy wtórze dzwonów kościoła św. Jana Chrzciciela, oraz gromkich braw tłumu zebranego u wschodniego podnóża murów Zamku Wysokiego nastąpił podniosły moment. Chwila oficjalnego odsłonięcia malborskiej Madonny.

Błyskały flesze, kamery rejestrowały historyczną chwilę i ludzkie emocje. Patrzący nie kryli wzruszenia. Dało się to odczuć przysłuchując się rozmowom, okrzykom, komentarzom.
Po chwili rzeka zebranych ludzi ruszyła do wejścia do Zamku Średniego.

Na dziedzińcu mnóstwo światła, budowane telebimy, pełno głośników. Lecz nie to jest atrakcją. Wszyscy gwarnie podążają przez zwodzony most na dziedziniec Zamku Wysokiego i dalej krużgankami do kościoła NMP.

Łuki sklepień korytarzy podświetlone kolorami czerwieni i żółci. Tłum wlewa się maleńką furtą, wielkości dorosłego człowieka, do ciemnego wnętrza ogromnej nawy kościoła NMP.

Jego wnętrze oświetlają tylko cztery okrągłe świeczniki z mnóstwem świec. To złudzenie. Świece są sztucznym tworem, chociaż wyglądają jak prawdziwe, są różnej wielkości, będą automatycznie mrugać ogniki w przyszłości, symulując podmuchy wiatru. Dziś jeszcze nie, ale elektronika już działa.

Pierwsze co się rzuca w oczy to smukłość sklepień. Teraz dopiero nabierają jakiegoś niesamowitego blasku, życia. Kościół pogrążony jest w półmroku. Gwar przyciszonych rozmów rzadko błyśnie flesz aparatu. Słychać jedynie charakterystyczne cmoknięcie lustrzanek. Z głębi głośników sączą się chorały chyba gregoriańskie. Niesamowity nastrój jak w kapsule czasu. Wszyscy tu obecni, zdajemy sobie sprawę, że następuje, urodziła się niezwykła chwila. Na karku czuję oddech historii. Dla mnie to zdarzenie w czasie rzeczywistym, niczym uczestnictwo np. w "Hołdzie Pruskim, i temu podobnym" na żywo!

Wieki przemykają po ścianach świątyni, cienie i wyraziste kształty. Ludzie trwają w skupieniu. Coraz bardziej cichną rozmowy, gwar.

Nagle robi się niesamowicie cicho. Ktoś wita wszystkich obecnych, to pewnie jeden z dyrektorów, Ale z pełnym szacunkiem dla niego, nieważne kto. To był człowiek współczesny, który tym powitaniem postawił kropkę nad "i" i podkreślił wagę chwili tu i teraz. Rozlegają się brawa, długie brawa. Niosą się pod sklepieniami, nadają ruch, piękno i harmonię czasu i dźwięku. To jest piękne.

Mam uczucie pewności, że taka chwila jak ta nie zdarza się często. Że zdarza się bardzo rzadko! Jeśli za życia jakiegoś pokolenia – to winno być się szczęśliwym i wyróżnionym. Tak się czuję. Dane nam, mi jest w tym czymś niezwykłym i wyjątkowym uczestniczyć.

Tak dziś było w Malborku na Zamku. Byłem tu wraz moimi serdecznymi przyjaciółmi. Brakowało mi moich bliskich. Dziś jest, dnia 14 kwietnia Roku Pańskiego 2016. Malbork odzyskał duszę. Mater Dei wróciła na swoje należne jej historycznie miejsce. Znów będzie "strzec miasta i zamku". Ciesząc oko przyjezdnych i mieszkańców grodu. Tak jak to czyniła od 1340 tego roku.



Ptuptak


 „Moja baśń”  Adama Kołakowskiego 
rekomendują;
psycholog Natalia Kazmiruk i "szaman" Sylwester Sowa
Galeria
NOVA Szpital Jerozolimski Malbork wystawa pt. „Moja baśń” 




Adam Kołakowski urodził się w 1981 roku. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie oraz Akademię Sztuk Pięknych w Poznaniu. Zajmuje się malarstwem oraz rzeźbą. Obecnie mieszka i tworzy w Opinogórze. W czasie studiów rozwijał swoje umiejętności w kierunkach: grafika, ilustracja, plakat, malarstwo i rzeźba. Był pracownikiem uczelni na stanowisku laboranta w pracowni drzeworytu. Wyróżniony wyjazdem na stypendium naukowe na Uniwersytet w Knoxville do Stanów Zjednoczonych. Swoje prace wielokrotnie prezentował w kraju i za granicą. Szczególnym uznaniem cieszą się w środowisku amerykańskiej i kanadyjskiej Polonii.

Malarstwo Adama Kołakowskiego to ilustracja tego, co ukryte w myślach, to potrzeba wydobycia ukrytych pragnień, dążeń do utrzymania wewnętrznej równowagi. Przedstawia świat, gdzie zegar nie ma wskazówek. Czas się zawiesił. Prowadzi nas księżyc — opisuje Iwona Bolińska-Walendzik

— Obrazy artysty otwierają przed widzem świat utęskniony. Pełen starych, melodyjnie skrzypiących okien, piania koguta – symbolu odrodzenia. Przestrzenny pejzaż pozwala wziąć głęboki oddech i zapomnieć o duszącej nas brunatnej rzeczywistości — snuje opowieść o wystawie "Moja baśń" Iwona Bolińska-Walendzik. — Słychać tu furkoczące mruczenie zielonookiego kocura, który właśnie powrócił po kilkudniowej nieobecności. Pojawia się postać starszej wiekiem kobiety, która jest zawieszona w swoim sennym świecie. Na obrazach odsłaniają się duże ilości nieba. Jest ono zawsze kojarzone z miejscem wiecznej szczęśliwości. Opiekuńcze anioły okrywają swą troską dom i jego mieszkańców.


— W obrazach Kołakowskiego często też przewijają się wątki wschodnie kojarzone z głęboką duchowością i mistycyzmem — dodaje Bolińska-Walendzik. — Artysta inspiruje się ikoną, która w religii prawosławnej stanowi niejako bramę, stojącą pomiędzy tym a tamtym światem. Bohaterowie lewitują. Nie ma czasu i grawitacji. Przedstawiane postacie charakteryzują się wydłużonymi proporcjami. Często też mają zamknięte oczy, co wskazuje na stan snu, marzeń, miłosnego odurzenia. Sceny miłosne pełne są poetyckiej atmosfery, wyzbyte wulgarnego erotyzmu. Miłość ziemska nabiera nowego znaczenia, staje się jednocześnie boska, wywyższona i mistyczna.
za stroną;
http://kultura.wm.pl/204030,Czas-sie-zawiesil-Wernisaz-wystawy-Moja-basn-Kolakowskiego.html#axzz433tcuFBd

***

Ludzie, pasje, zakręcenia 


Tutaj znajdziecie tych, którzy mają pozytywnie zakręconego hopla z przerzutką na kreatywność.   Ważne, by spróbować podliczyć zasoby w najblizszej okolicy! Czasem ukryte, tak jak w przypadku  np. Kacpara Dornig`a  (którego nasz zespół serdecznie pozdrawia - nie wiedzieć czemu poniektórzy nucą balladę o żuczku  g...), pozdrawiamy też Aleksandrę Kaczmarską i Jej teatr, niesamowitych ludzi. Przepraszajac zarazem za dygresję i powyższe „wtręciki” . Niby nie wypada tak medialnie prywatą, ale jak pokazać, że wspaniałych ludzi wszędzie pełno, a wcale ich nie widać zawsze jest (jak mawiał pewien mistrz Yoda) 

Tutaj znajdziecie Państwo nietuzinkowe pomysły, które czekają na realizacje, czekają aż zejdą się i zmówią podobni sobie. Piszcie, kontaktujcie się, proponujcie innych. Razem raźniej i silniej. Jesteśmy u siebie warto o tym pamiętać. Środowiska w których mieszkamy, żyjemy codziennością, kształtujemy - są nasze, nie czyjeś!

Oczywiście chcieliby co poniektórzy (wbrew temu co gloszą oficjalnie)  zarządzający, urzędniczący,  rządzący, albo myślący, że rządzą nami. Dopóty im na to pozwolimy, by oni dla swoich nierzadko miałkich celów (którym tak daleko do altruizmu, dobru ogółu) chcieli kształtować i lepić po swojemu naszymi rękoma to, co jest w naszych zasobach - dopóki ... tak będzie.
Przypomnijcie sobie tylko  "kto tu dla kogo!". Kto komu ma służyć? I trzymajcie się tego, nie dając się zwieść (nie tylko do najbliższych wyborów).  

Wbrew opiniom lokalnych polityków, urzędników, manipulantów wszelkiej środowiskowej urody i maści - to MY wszyscy mieszkańcy jesteśmy u siebie, a tych co wybraliśmy – „wynajmujemy poniekąd”  do pracy na nasze wspólne dobro. Nie jest tak, że to są władcy despotyczni, „hrabiostwo” nietykalne  - to słudzy obywateli środowiska. 

Na posłuch i szacunek się pracuje nie tytułem zwyczajowym, a ciężką środowiskową pracą.  Nie zapominajmy! 

Warto zmieniać to, co nas otacza, dla naszego dobra, wspólnej społecznej korzyści, dla lepszego i kreatywnego jutra.  Jeśli nie służy powyższym, jeśli prócz swego zachłannego nosa, małostkowości, braku otwartości nic nie reprezentuje no to … po łapach i do widzenia. Jeśli coś wybraliśmy, mieliśmy prawo się pomylić. 

Masz prawo do do powiedzenia, NIE, do powiedzenia STOP, do zaprotestowania. I to nie na papierze, ale w rzeczywistości! Czy pozwolicie sobie by ktoś Wam mieszał i układał wasze podwórka? Jeśli jest to ktoś komu ufamy, lubimy, wiemy o intencjach, uczciwości to zapewne tak. Lecz jeśli …

Na pohybel głupocie, małostkowości, pokracznym i złym w swych zamiarach istotom – które jak mityczne trolle – żyją w rzeczywistości, która nas otacza, chcąc nami zarządzać bez naszego przyzwolenia na zło, cwaniactwo i partykularne knowania. W przeciwieństwie do mitów – mamy z nimi, takimi trollami do czynienia, są wokół nas i psują co tylko mogą, złośliwią gdzie się i co się da - nieustannie.  Takim istotom nie dajmy się. 
Zakręceni pozytywnie  NIE DAJCIE się!!!
Jesteśmy u siebie a nie u kogoś!
Krzysztof Hajbowicz

Tutaj znajdziecie podobnych sobie :o)

Artura  Kubaszewskiego 
rekomenduje architekt Andrzej Chilmon.

Artur Kubaszewski ukończył Liceum Ogólnokształcące w Suwałkach i Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu w kierunku biologia.

Od 1993 roku jest nauczycielem języka angielskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Malborku.


W wolnych chwilach artysta fotografuje, rzeźbi, tworzy instalacje. Jego ulubionymi materiałami są drzewo i złom. Jego dzieła charakteryzują się sztuką industrialną i niekonwencjonalną.







Sztuka niekiedy poraża oglądających
 


Galeria w Sztumskim Centrum Kultury,
http://www.scksztum.pl/
dzięki uprzejmości i miłemu towarzyszeniu nam (i naszemu oglądactwu) p. Alicji Bartnickiej




1 komentarz:

  1. Dzieła Artura zachwycają mnie ilekroć mam okazję je oglądać. Pomysłowe kombinacje metalu, szkła, luster, gliny, drewna, skarbów i znalezisk tchną dyskretnie nowym życiem, a niekiedy symboliką krzyczą wymownie. Zawsze dają do myślenia i inspirują. Tylko patrzeć kiedy podbiją serca światowych koneserów oryginalnej sztuki.

    OdpowiedzUsuń