Któż ma czas…?! Powiedzą „specjaliści” z Bożej łaski okradający Was z kwintesencji opowieści. Opowieści - jaką były z założenia „relacje gazetowe” jeszcze półtora wieku temu.
To powierzchnia gazety, to koszt druku m.in. wymogły wyczyszczenie z emocji, opisów, refleksji informacje prasowe.
Nieżyjący Józef Bocheński pewnie grzmiałby ex cathedra, że ten, kto uprawia dziennikarstwo ma być jeno kronikarzem, wręcz bezemocjonalnym robotem! Notującym jak za przeproszeniem skrętarka na sali sądowej lub automatyczna (tu przepraszam za niefortunne porównanie wszystkie osoby zatrudnione do notowania wypowiedzi w sądzie, ba przepraszam też wszelkie automaty rejestrujące).
Piszę o tym, bowiem to tak nie jest!
Jeśli uczeni jesteście w szkołach, że relacja dziennikarska musi być … tutaj nastepuje opis, najczęściej o tym, że powinna być pozbawiona emocji, itp.
To bujda na resorach!!! Między innymi przyczyna upadku zapotrzebowania na przekaz wiadomości, opowieści.
Tworzą się tylko niszowe, krańcowo różne dziwadła typu „Nasza naszość” „Wasza waszosć” – często o odcieniu ksenofobicznym. Lub tworzone są „tyłkowłazy” (proszę wybaczyć za określenie) typu „Naszanaszość” jest najmądrzejsza, ”Nasza genialna naszość to samo prawne prawo i sprawiedliwość powszechna”
Tak uczą z całą pewnością szkoleniowcy np. z Agory ( to wiemi doznałem) czy od o. Rydzyka. Gdyby tak miało być było nie powstałaby nigdy „profesja” barda u Celtow. Nie byłoby Iliady ani Odysei. A Wincenty Kadłubek by pisał suche newsy i nic więcej. Ba nawet tzw. Gall Anonim tak skrzętnie cytowany – nasycony jest tak widocznie "procesarsko" i rzymskokatolicko. To gdzież tu bez emocji? Ale o tym wszystkim kiedy indziej
(wracamy do tekstu z festiwalu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz