Piraci na lądzie pod Szkołą Łacińską i pełno “Optymist”ów na falach
Niech żałuje ten, kto nie był
Znaczy wylądowali tutaj! Zgroza! Ratuj się kto może! PIRACI!!!!
No i kolejne zaskoczenie … nie tyle piraci co … PIRATKI i to jakie!
Widać było też dyrektora MCKiE. Na pierwszy rzut oka broniącego (jak mi się wydawało) dostępu do znaczącego przybytku malborskiej kultury.
Dzielnie lawirował z komórką w ręku, ale ... gdy zobaczyłem dyrekcję, pomagającego piratkom w zmianie obiektywu lustrzanki, cóż ... nabrałem podejrzeń. Ponadto Krzysztof Andruszkiewicz w rozmowie wyznał, że żałuje ... co nie ubrał koszulki w paski (SIC!).
Czym ewidentnie przynał się do sympatyzowania, a nawet jeśli nie współudziału! W tym sobotnim pirackim przedsięwzięciu.
Potem już wszelkie wątpliwości rozwiała piratka Kasia Zając - Baca. Rzucająca rozkazy na lewo i prawo, ubrana obowiązkowo po piracku.
I tu wykonywał bez szemrania m.in jej rozkazy - Rafał, jak wieść piracka niesie, osobisty pirat domowy, tej” strasznej piratki” (ale ładnej), a tu ubrany dla niepoznaki - po cywilnemu.
Ale nie mnie! Nie mnie, znanego tropiciela piratów, nie, nie zmylili!
Ten cywilny pirat zaś podłączał kabelki i odtwarzał radiowo - studyjne nagrania kumkań i rechotu wszelakiego “Żab Nogatowych” a od czasu do czasu
Co prawda inni mówili, że to autentyczne żabie chórki na Nogacie tego dnia popis dawały, ale … ja wiem swoje. Rafał Baca, radio, technika i elektronika – no to co może wyniknąć?
Tylko ... nagranie żab, a nie żadna natura! Poza tym obiecał, pewnie za milczenie, co da mi próbkę tego rechotu.
Potem było już tylko gorzej. Po lądzie ciągały wte i wewte - młode osobniki obojga płci łodzie adekwatnie niewielkie, klasy “Optymist”.
Dla niepoznaki mające wziąć pono udział w regatach, tyle, że już na Nogacie a nie plaży jego, wzdłuż!
Ilość dochodzących piratek osiągnęła apogeum. Przytaszczyły ze sobą nawet “skrzynię umarlaka”, pirackie koło fortuny, piracki pewnie przysmak - ryby gatunku “sklejkowatego” i tekturowe fale.
Były pirackie specjalistki od wiązania pirackich węzłów, pirackie malowania dla niepoznaki – twarzy, skręcania pirackich balonów, puszczania pirackich baniek mydlanych, pirackiego toru przeszkód i nie da nawet radę tu wszystkiego spokojnie zliczyć, ile tych pirackich elementów tam było! Nawet Fast food-y pirackie, były.
Słowem zabawa co się zowie! Do tej pirackiej grupy chcieli się pewnie nawet przyłączyć, zwabieni najazdem piratów - od burmistrza Marka Charzewskiego począwszy, poprzez niektórych radnych miejskich, po gości z Irlandii (chóru z Kilkenny), MariI Sibert, i wielu, wielu innych osób dużych i małych. Chyba nic z tego.
A wystarczyło mieć piracko pomalowaną buzię, piracki miecz z długiego balonika, udawaną protezę z plastikowego kubka i pozłotka - rodem z kapitana Huka.
Cóż, było piracko, zabawnie, ciepło a potem teatralnie jeszcze. No i oczywiście regatowo. A i Nogat jakiś weselszy i bezpieczny wydał się (bowiem służby odpowiednie, wszelakie zabezpieczały nabrzeże i nurt)
majtek piracki
BANWI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz