Krótki traktat o rodzimej współodpowiedzialności
.
Za moich młodych lat, współodpowiedzialność przekładała się w konkretnym życiu społecznym raczej … na jej brak. Skoro wszyscy odpowiadają a własność jest teoretycznie wspólna - więc niech się inni martwią, a je “se mogę” wziąć co mi się podoba – no bo wspólne.Teoretycznie wyglądać miało inaczej, coś tam w związku z tym młodym ludziom i klasie robotniczo -chłopskiej wciskano teoretycznego. Co ni jak się jednak miało do rzeczywistości - no bo większość udawała, że rozumie oraz kocha. “Więc kicha!”
Pogardzane słowo
Współodpowiedzialność więc, nie tylko w moim ówczesnym oglądzie, nie była ówcześnie trendy (choć słowa takiego jak “trendy” i też nie używano popularnie). Współodpowiedzialność była dla frajerów lub ludzi w nią wrobionych, wkręconych przypadkiem, lub za karę.
Jak dla kogo
Współpraca a nie jej udawanie
Udawanie np. w sprawozdawczości wszelakiej i kilogramach pism, notatek urzędowych. Nie w deklaracjach pracowników instytucji, urzędów, służb. Nie w "przesłodkich" ( a w sumie przesłodzonych) i pompatycznych deklaratywnych słowach o ekumenicznej postawie - choćby w ustach księży, liderów kościołów, pastorów różnych denominacji.
Wszak to trąci hipokryzją
Zresztą wszystkie nieszczere deklaracje są hipokryzją i te w ustach lokalnych polityków, jak i te, w ustach obywatela Xsińskiego, Zdzisia czy Waldusia, czy Dorotki (przepraszam osoby o tych imionach zapewne uczciwe i prawe – chodzi tu tylko o ilustrację tematu).

Wracając do współodpowiedzialności. Jakoś się ona nam zdewaluowała. I każdy ją rozumie po swojemu. Chociaż, to tak naprawdę kierunek strategii wszelkich przedsięwzięć. Kiedy w obszarze “mikro” się sprawdza to w przełożeniu np.. Na środowisko miasta, współpracy między organizacjami, instytucjami – kompletnie nie zdaje egzaminu. Albo przeszkadzają obowiązujące procedury i przepisy (a kto dla kogo je stworzył?). Albo ambicjonalne historie liderów i brak dobrej woli niektórych osób. No bo jak tu nie świecić?!
Więc często knajackimi sposobami, kłamstwami, półprawdami i manipulacjami wszelkim brną ludzie do przodu zaorując czyjąś wykonana prace, lub ją pomniejszając. Ci od pomniejszenia albo rezygnują, albo się wycofują albo … idą “na wojnę”! I tak zamiast współpracy, współodpowiedzialności mamy “rodzimą kołomyję” i te samy pokłady niezałatwionych spraw, problemów, itp..
Kiedy w poczuciu współodpowiedzialności i współpracy można byłoby znakomitej większości tychże zachowań się pozbyć z otaczającej przestrzeni i żyć lepiej, efektywniej, z większą satysfakcją.
Potrzeba więcej uczciwej wiedzy, informacji i edukacji

No to mamy szansę “nie dać się wrabiać”, nie dawać wodzić za nos i mieć poczucie współodpowiedzialności za np.. Malbork. Ale równie za Koziedópki Dolne, za powiaty, gminy, za regiony i za Polskę.
ABAH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz