niedziela, 19 listopada 2017

"Dzień otwarty" Komendy Powiatowej PSP w Malborku

Można było dotknąć, przymierzyć, ubrać, sprawdzić działanie  i samodzielnie ocenić własne możliwości np. w zakresie ratownictwa medycznego. Nie tylko dzieci i młodzi ludzie korzystali z tej możliwości. Na twarzach wielu tatusiów widać było przeurocze zadowolenie, a i mamy również, oczywiście tak ad hoc po rodzicielsku, dla pokazania swoim maluchom przymierzały, dźwigały i sprawdzały jak to jest np. w szoferce autodrabiny … 

No bo któż, chociaż raz, nie chciał zostać strażakiem?!

.
Wczoraj odbył się pierwszy z dwóch otwartych dni  Komendy Powiatowej PSP w Malborku przy ul. Wybickiego. 
Sami strażacy byli mile zaskoczeni ilością osób, które ich odwiedzały. Oczywiście kogo by odwiedzających nie spytać,  to przyszedł oczywiście po to, by sprawić radosć swoim pociechom. Nie wiedzieć czemu, oczy z zainteresowania i fascynacji tego co widzą, nie tylko świeciły się dzieciakom.  
Wszyscy, sądzę, dobrze siębawili a strażacy dzielnie tłumaczyli, uczyli i rozdawali certyfikaty. Oby tak najczęściej i w takiej atmosferze. 

Bycie strażakiem 
to nie jest ani taki łatwy fach, ani bezpieczny. Trzeba posiadać wiedzę, umiejętności  i sprawność. To na Nich opiera się nasze poczucie bezpieczeństwa. Mają więc trudne zadanie do wypełniania. Wypełniają z poświęceniem. 


To też nie dziwota, że zawód ten cieszy się (nie tylko u nas w Polsce) największym zaufaniem społecznym zostawiając rankingowo i policję, i wojsko daleko w tyle.  

Bardzo duże zainteresowanie
Wczoraj, zdaje się, tego mieliśmy dowód. Od godziny dziesiątej Malborczycy "szturmowali" wręcz siedzibę PSP – każdy chciał dotknąć, sprawdzić jak działa sprzęt, przymierzyć chociaż czerwony kask. 

Dotarłem tam po południu, gdzie już raczej było "mało osób". Natomiast strażacy mł.kpt Damian Miklis, mł. asp. Rafał Lauryn (młodzi ludzie słuchali jego komentarzy do prezentacji z nadzwyczajną uwagą) mł. ogn. Marcin Antoniak  oraz asp.sztab. Sławomir Prusik - pełne ręce roboty. 

Nie tylko dzieci i młodzi ludzie
Potem "oblężenie" zelżało, ale co chwila pojawiały się nowe osoby nie tylko z dziećmi, również młodzi ludzie w wieku „późnej podstawówki"  i „wczesnego gimnazjum”, którzy dotarli z rodzicami, dorosłym rodzeństwem czy opiekunami 



- byli gorliwymi słuchaczami i uczestnikami proponowanych mini wykładów, prezentacji i praktycznych prób. 

Od sprawdzania swojej odwagi w namiocie pełnym dymu (bezpiecznie i z asekuracją strażaków) po udzielanie pierwszej pomocy na fantomach. 

Udało się także przekazać dużo potrzebnej wiedzy 
Rozmawiałem zarówno ze strażakami  jak uczestnikami tej wyjątkowej możliwości. Ci pierwsi byli chyba zadowoleni – bo im się akcja udała. Była możliwość przy okazji przekazu wielu bezcennych informacji na tematy związane z „bezpieczeństwem przeciwpożarowym”, jak i praktycznych bezpiecznych informacji dlaczego oleju gasić wodą nie wolno, jak zachować się na lodzie gdy kogoś ratujemy, pod kim lód się załamał, etc, etc. 
Tych tematów było sporo.
Każdy otrzymywał coś na kształt listu instruktarzowego, na którym widniały tematy mówiąc kolokwialnie, do ogarnięcia. (omawiane przy kolejnych tzw. stacjach)  Np. że wspomnianego udzielania pierwszej pomocy, zasad postepowania przy wypadku drogowym,  co robić z zadymieniem, w wypadku zatrucia  dwutlenkiem węgla, itd. 

Sprawdzić samemu
Można było i zobaczyć ile potrzeba siły by utrzymać prądownicę („sikawkę”?!) z lekkim ciśnieniem podanej wody, co zawierają w środku wozy bojowe, jakie ma PSP ich typy. 

Wiele innych na co dzień nie znanych urządzeń ubiorów, narzędzi. Można było dotrzeć do niektórych też miejsc w PSP. No nie wszystkich!

Jak mi się poskarżył anonimowo jeden z uczestników, znajomy pięciolatek, w imieniu swojego taty również - tak sądził  - że … „panowie strażacy nie dali jemu zjechać po tej rurze co zjeżdżają do wyjazdu”

Nie wiedział, że to jest nie bezpieczne i taki zjazd wymaga nie lada umiejętności. Ale prócz tej niedogodności braku „zjazdu po rurze co to strażacy zjeżdżają  do wyjazdu” widać było zadowolenie w oczach i na buziach uczestników. 


Zarówno tych starszych jak i młodszych. Również i w formie  edukacyjnej, szkoleniowej strażacy  okazali się niezstąpieni. Skupione wokół różnych „stacji” osoby słuchały z zaciekawieniem i próbowały się zmierzyć z tym co w danym miejscu prezentowano. Widziałem twarz chłopczyka, który z otwartą buzią patrzył na rodzica (pewnie z podziwem) ubranego w ubiór, osprzęt (butle, maskę, etc) Nie można było go odróżnić na pierwszy rzut oka  od zawodowego strażaka). 


W tle również o OSP
Otóż to wczoraj też można było dowiedzieć się jak w systemie ratownictwa działa Ochotnicza Straż Pożarna. Jak również jest wyszkolona i sprawna, że nie jest to „tylko pospolite ruszenie”, a w pełni wyposażona i wyszkolona grupa ludzi gotowa na równi z zawodowcami nieść ratunek innym … i potrafi to czynić niezgorzej. Wszyscy podlegają jednemu systemowi i stanowią o naszym bezpieczeństwie. 

Dowód?
Przykład z wielu  mieliśmy w trakcie i po tragedii żywiołu nawałnicy i burzy w powiecie  chojnickim, w okolicach Rytla. 


Pierwsi byli z pomocą i dalej systematycznie pomagali, właśnie strażacy zarówno ochotnicy jak i zawodowi. Wszyscy są zawsze tam, gdzie potrzeba ich najbardziej przy ratowaniu ofiar wypadków drogowych, ratowania mienia i gaszenia pożarów, katastrof. Przeciwdziałania skutkom żywiołów, etc. Narażają swoje życie i zdrowie by pomagać innym współobywatelom. Taka ich służba ale i szacunek dla zawodu. O czym,  podczas możliwości zapoznania się ze specyfiką tej służby można było się przekonać w wielu wymiarach.
BANWI













  


 













 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz