piątek, 10 listopada 2017

11 listopada coraz smutniejsze

Corocznie dla upamiętnienia odzyskania

ABAH

Kolejna msza, nabożeństwo. Kolejna taca. Pierwsze ławki opanowane samym dostojeństwem, bo jakże mało w tym Pana Boga i … Ojczyzny. Kolejna „szwanc parada”. Kolejna postać "etatowego Józefa Piłsudzkiego", kolejny raz pobrzękującego szabelką - pojawi się to tu, to tam w Polsce. 

W Malborku a i owszem, uczestniczyłem  w kilku uroczystościach odzyskaniowo – niepodległościowych. Nawet czasem fajne „happeningowate”, czasem mniej, bo tylko „kwiatko-pomniko-składne”. 
Wydają mi się ciągle takie same. Może w tym roku będzie jakoś inaczej. A może czegoś w tym wszystkim nie rozumiem!? Lecz, ja tu o całokształcie narodowym chciałbym napisać. Te święto z „11 listopada” zaczyna być takie … moim zdaniem, 
 hm ... wymuszone. 

Okazja jak najbardziej zacna, odzyskanie niepodległości. Zwłaszcza w dzisiejszej dobie napięć. W dobie niepewności całokształtu jedności Europy.  


W dobie rodzącego się najgorszego rodzaju nacjonalizmu i coraz większego braku rozumu, zwiększonej nietolerancji dla wszystkiego "co tylko pod ręką" i  przychodzi do głowy, a co nie jest "naszą naszością". 
I wreszcie w dobie, w której przychodzi przewartościowanie pojęć jak jakieś przerażające przebiegunowanie Ziemi. 

Zamiast wówczas się jednoczyć, nam Polakom jak nigdy, przychodzi do "narodowego czerepu" myśl – o narodowej, politycznej mitozie i mejozie razem wziętych.




I to nie tylko w wydaniu tym „Narodowo Telewizyjnego pochodu” co zaśmieca ulice Warszawy a w telewizorze wygląda (od czerwonych rac i flar),  jakby zaraz miał tam wybuchnąć wulkan! Niestety także też w rodzimym zaściankowym wydaniu tu,  w grodzie nad Nogatem.


Chciałbym się cieszyć, radować świętować demokrację, równość i niepodległość! 
Tymczasem ani nie zaśpiewam "Ody do radości", bo mogę dostać zaraz po uszach od rozeźlonych przeciwników UE. 
Ani nie podniosę w górę ręki układając palce dłoni w „V” - bo jakoś i nie na miejscu i nie „po czemu”. 
Nie usiądę w Malborku na trawniku, na kocyku, na skwerku bo … „okupiony” psimi gówienkami, poza tym mokro, zimno  i jakoś chyba by było głupio,  gdyby tak zrobić o tej porze. 

A nie daj Boże z dziećmi?! To wszelkie służby widząc to, zabiorą dzieci i … kocyk jeszcze! Jako, że to zachowanie nieadekwatne i narusza procedury przyzwoitości, „normalności” i … moralności, no i tego z kocykiem się nie robi!! Jesienią?! 

Więc mogę się cieszyć tylko według  schematu. Ba, muszę na wszelki wypadek rozpuścić kitkę z włosów, bo mi ktoś przyłoży za KOD. 


Więc chyba je sobie pospinam wsuwkami, pożyczę od córki.  No ale jak mnie ktoś weźmie za … 
Widząc to, co zobaczy na mojej głowie upchnięte we włosy wsuwki, weźmie  za posiadającego niezakoniecznie „prawidłowe” preferencje … no i znów gotowym dostać manto patriotycznie. 

Wszak „Polska Dla Polaków" a nie takich tam innych. Nawet będzie mi się trudno napić z tego wszystkiego wódki, bo tego dnia sklepy będą pozamykane a w restauracji to za drogo. Wszak jestem przeciętnym nizinnym Polakiem i nie stać mnie na łażenie po knajpach. 

No i z czego tu się cieszyć?! 
Łatwo dostanę teraz za swoje w komentarzach, lub chociażby w "myślach" czytających ten tekst. Dostanie mi się jako nieukowi i tłumokowi, że przecież to jasne z czego - z odzyskania niepodległości powinienem się radować! 

Tylko, to dlaczego ja mam ciągle takie wrażenie, że my się zsuwamy w kierunku … aby ją (bez walki nawet) nieuchronnie stracić?! 

Kiedy od miejscowych działaczy społecznych (pseudo?), walczących gębą i manipulacjami środowiskowymi  … począwszy, poprzez coraz bardziej widocznych i uruchamiających się politycznie ludzi różnych koterii, ugrupowań (bo idą wybory do samorządu za rok) po całą czapę góry politycznej "narodowo-sejmowo-partyjnej" i na niej skończywszy. Wystarczy wziąć do ręki np. ostatnią Gzazetę Malborską, czy obejrzeć ostatnie "Widomości" w państwowej telewizji narodowej. 

Jeśli ktoś jeszcze to ogląda. Gdy razem powiąże różne elementy, zachowania i gładkie słowa - to zrazu widać. Nawet nie potrzeba kończyć specjalnie politologii czy socjologii. 

Smutne to święto mi się jawi! Mimo patriotycznie wyglądających  plakatów, mimo kokard narodowych. Ta rozetka w barwach biało-czerwonych coraz bardziej przypomina mi tarczę strzelecką, brr. 
Chciałbym, by raczej co innego.  
Nie wiem, ale takoś mi się jawi ona jako „stygmat” narodowego smutniejącego  święta, które coraz mniej cieszy i raduje - bowiem co innego oznacza niż pierwotnie.
ABAH





2 komentarze:

  1. ..Krzysztof!!!!...a jeżeli są tacy dla których jest to Święto Świętem Narodowym ? I własnie tak to okazują? Masz dużo racji w tym co piszesz (zauważyłem że coraz częściej piszesz z sensem ),ja staram się wyławiać w tym "świątecznym tumulcie" akcenty prawdziwego święta, cieszy mnie udział (w tym Ruchu Narodowym) coraz bardziej masowy udział młodzieży , która sama (bez politykierów)się organizuje i manifestuje swoją przynależność, narodową w tym jakże dla nas Polaków Ważnym Dniu. I zgadzam się z Tobą (jak zawsze), co do blichtru i lukru w tym wszystkim z głównym celem manipulowania gawiedzią dla korzyści własnych.Ci co organizują Marsze z flagami i racami, w barwach narodowych , to jedni z tych ,którzy dali by się "pociąć" dla Białoczerwonej ,jestem Polakiem i dla mnie są to główne , pozytywne i zdrowe odruchy Naszospołeczne i Naszonarodowe .Trzymaj się ciepło! Nie zapomnij o wywieszeniu flagi!!!!!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj widać co oznacza być "Polakiem i co oznacza Polska". Znów się dzielimy

    OdpowiedzUsuń