niedziela, 10 września 2017

Naszym zdaniem

Nie podsycać patologii

BANWI

Może najwyższy czas zastanowić się nad zmianą  niektórych  procedur pomocowych  w instytucjach typu np. MOPS. W obszarach zajmujących się pomocą, przemocą czy interwencją. 

Te procedury, bądź przekonania, że służą dobru, tak naprawdę podsycają zachowania patologiczne.  Często niosą doświadczenia bardzo traumatyczne, naukę przyzwyczajeń zupełnie odwrotnych od zamierzonych, etc, Chodzi tu oczywiście o tak zwanych beneficjentów korzystających z pomocy. Chociaż nie upierałbym się, że tylko o nich tu chodzi.

To temat do bacznego prześledzenia! Niemniej nie w postaci prowizorycznych i często takich dla potrzeb, - dokumentacji ankiet, analiz, sondaży, ewaluacji. Zrobionych, wykonanych często po najmniejszej linii oporu, byle je mieć, itp. (jeśli w dobrej wierze to tym gorzej). Natomiast kompletnie nie oddających rzeczywistości, ba zakłamujące i zaciemniające obrazy niosące groźne dla osób, środowisk tendencje i zachowania.

Przykłady?! Pierwsze się cisną same, w postaci np. organizacji tańszych z założenia – bo niepłaconych przez rodziców – wyjazdów na kolonie, obozy. Tak zwany wypoczynek letni.  Tam młodzi ludzie przenosząc zachowania z podwórka i z domu (te najgorsze w swym wymiarze) przerzucają je na inne dzieciaki. Oponując myślisz "wszak to grupa rówieśnicza i te rzeczy. A przecież są Tam  opiekunowie!" Pomyślicie i powiecie "zawsze tak było to naturalna kolej rzeczy!" NIE! 

I tu nie chodzi o niewysyłanie dzieci czy młodzieży na taki wypoczynek. Tu chodzi o takie praktyczne przeformułowanie sposobu, by nie rodził patologii. Nie można iść drogą takiego myślenia ... "eee, to zawsze tak było i tego nie ..."

Czasy, które pamiętamy jako rodzice, dziadkowie diametralnie się różnią w teraźniejszości od tego czym naszą psychikę karmiono. Zmiany radykalne w funkcjonowaniu społecznym zachodzą niezwykle szybo. Procedury, myślenie pomocowe za nimi nie nadąża. 

Dotyczy to zarówno "urzędowych przyzwyczajeń" jak i standardów, sposobów pomagania. Poszę zerknąć przez ramię ile osób „wie co się należy” np. z MPS-u i to nie grzech. Grzechem swoistym jest to, że MOPS (pracownicy) nie jest w stanie realnie ocenić, kto potrzebuje ich pomocy a kto "robi ich w przysłowiowego konia". Ta instytucja posługując się procedurami opartymi na ustawach, nie zawsze służy ludziom pokornym, cichym cierpiącym, potrzebującym... Niestety często cwaniakom, zbyt często. Pomaga osobom, bez żadnej refleksji wykorzystujących wszystko i wszystkich, ... by mieć, nie mówiąc już o społecznym myśleniu. Zamiast niego usłyszec można; „Sie należy kurna i tyle, nie!, no!” Oczywiście sądzę, że MOPSy, GOPSy i inne instytucje tego typu biorą to pod uwagę. Ale ciągle jest zbyt widoczny dysonans między dobrymi chęciami a rzeczywistością. Nie winię tu ludzi. Trawestując powiedzenie XIX wieczne, encyklopedyczne  o koniach „Ludzie jacy są - każden widzi!”.

Zbytnio zaczęliśmy posługiwać się bezdusznymi procedurami - nie oddającymi wszystkich aspektów życia. Pracownicy instytucji najzwyczajniej boją się być kreatywni. Ci którzy „patrzą sercem” bardzo krótko tam pracują na etatach. Zawsze się na czymś poślizną. Pozostaje rutyna i przepisy. Potem przyznawane nagrody, dyplomy, doszkolenia, certyfikaty … i przysłowiowe „g” jeśli chodzi o pragmatyzm funkcjonalności. 
Nie pisze o perspektywicznej polityce. Bo to nie rola urzędnika. Niestety ta polityka, też się nie opiera na podstawach i pomyślunku "jak zrobić by było lepiej i mądrzej", tylko coraz częściej jak zdobyć w przeszłych wyborach więcej głosów i zwolenników.  

Wracając do przykładów procedur oderwanych często od rzeczywistości – to posłużę się tu chociażby niemożnością realnej  pomocy osobom uzależnionym od alkoholu, „chcącym” w jakimś stopniu uratować swoje zdrowie, nie widząc już wyjścia z sytuacji i… Tu nie o szczegóły chodzi. 
Oddziały detoksykacyjne w ośrodkach leczenia może mniej (tam mają więcej wiedzy czasem i praktyki) chociaż też nie zawsze, nie pisząc tu o innych oddziałach  … nie przyjmą osoby z promilami alkoholu we krwi. A spróbuj inaczej pomóc osobie w ciągu alkoholowym?! To długi i skomplikowany temat. Mniej więcej można go przełożyć na takie stwierdzenie – „wylecz się sam a potem ci pomożemy”. 

Od policji począwszy, poprzez pogotowie ratunkowe a skończywszy na wszelkich mądrych prawnych komisjach system pomocy w tym zakresie nie działa sprawnie i szybko wtedy gdy potrzeba. O tym do nas piszą, o tym mówią szukając rozwiązań. Poruszaliśmy temat i on wywołał lawinę. Stad ta dzisiejsza refleksja. Skupiając się jedynie na pragmatyzmie przeciwdziałania piciu alkoholu. Osoby bliskie – matki, zony, mężowie (ci mniej bo się wstydzą bardziej może), przyjaciele. Wszyscy ci, którzy chcą pomóc  zdarzają się z realiami idiotycznych niekiedy przepisów, procedur. Nie mają szans. Często zmuszone sytuacjami, chwytają się sposobów niezgodnych z prawem, kombinują, oszukują i pogotowie, i policję, etc. To jest patologia która rodzi patologię. Bo to ci ludzie potrzebują wsparcia w działaniach na rzecz bliskich ale mądrego. W rezultacie pozostawieni sami sobie, nie dają rady a życie okrutnie ich doświadcza. potem oni żyją w przeświadczeniach że, STOP. Czy nie można instytucjonalnie inaczej, mądrzej?!

Pisząc to, nie oskarżam instytucji i ludzi w nich pracujących.  Zgłaszam tylko problem, że nad niektórymi sposobami pomocy trzeba mocno się ponownie zastanowić, realnie przeanalizować i pochylić. Rzeczywistość pędzi z szybkością „Formuły I” a pomoc realna, potrzebna na już, z szybkością ... ślimaka niekiedy. 
Poddając temat do Państwa refleksji. 


BANWI
Czekamy na Wasze opinie, uwagi, komentarze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz