Ziarno i gleba

„Straciłem domy, samochody, biznes ale zyskałem Chrystusa. Kiedyś pracowałem na swojej farmie … dziś pracuje na farmie należącej do Pana Boga”.  To dużo większa odpowiedzialność i stan posiadania. Tak uważa jeden z bohaterów opowieści Macieja.

W sobotni wieczór w Kościele Chrześcijan Baptystów (w Malborku) można było posłuchać swoistego wykładu Macieja Maliszaka, koordynatora Open Doors, międzynarodowej organizacji udzielającej pomocy prześladowanym chrześcijanom. Wrócił świeżo z Iraku. Niejako na gorąco przedstawił fakty i przybliżył sytuację panującą obecnie w tym kraju. Żyje tam według różnych danych około od 20 - 35 milionów ludzi. 

Ciągle targają tym obszarem niepokoje, trwa nieustanna wojna. Kraj leży w sąsiedztwie Syrii. Nasze mapy pokazują coś, co niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością geopolityczną. Stąd ta różnica w liczbach zamieszkałych te tereny ludzi i przebieg „podręcznikowych” granic. To nijak się ma do rzeczywistości. 

Dopiero tam na miejscu można to ujrzeć a czy zrozumieć? To inna sprawa. To ogrom złożoności i religijno - kulturowego skomplikowania. Mentalności, relacji międzyludzkich, postrzegania świata i zwyczajów.

Trudno było i jest  Europejczykowi wychowanemu na papce medialnych stereotypów, patrzącemu przez pryzmat Europy i jej kultury - zrozumieć to co dzieje się w tamtym rejonie. 
Zwłaszcza teraz. Najczęściej rozpatrywać pozostaje jedynie na zasadzie złe – dobre. 

Gdzie z góry zakłada, że europejskie myślenie jest dobre, a arabskie złe. W tych kategoriach tak nie można i tak się nie da. 

Trudno będąc u kogoś w gościach przestawiać mu meble po swoim (naszym)  widzimisię. Tak samo jak nie bardzo, wielu  nam, się widzą Arabowie ze swoją kulturą w Europie. Tak tam, postrzegani są Europejczycy lub kojarzeni z nimi chrześcijanie. 

Teraz gdy sytuacja się skomplikowała jeszcze bardziej. Jest to razem z Syrią jeden z tygli zapalnych na cały współczesny uwikłany politycznie świat. 

Sytuacja chrześcijan po obaleniu Saddama Husajna diametralnie się pogorszyła, choć prawdę rzekłszy nigdy nie była różowa. Od wieków chrześcijanie płacili nawet w dosłownym tego słowa znaczeniu „podatek” od wolności wyznawania swojej wiary. 

Niemniej w czasach względnego spokoju zarówno arabscy wyznawcy Allacha, jak i arabscy chrześcijanie potrafili żyć w miarę po sąsiedzku i względnej zgodzie. Obwarowanej zwyczajami ale we względnym spokoju.
Niestety, gdy w wyniku „arabskiej wiosny” rozrosła się nienawiść do „zachodu”, każdy reprezentowany faktycznie, czy też nie, element innego postrzegania niż arabski  - zaczął być masowo potępiany.

Jak w każdej wojnie, sąsiad powstający by grabić sąsiada, miał przyzwolenie swoich. Więc kradł, gwałcił, zabijał w przyzwoleniu religijnym i politycznym. Tak zaczęła się gehenna chrześcijan w Dolinie Niniwy m.in. 

O tym mówił Maciej Maliszak.  Mówił też o systemie pomocy i o tym co czyni jego organizacja, by pomagać ludziom wyznania chrześcijańskiego. Z półtora miliona chrześcijan tego regionu szacuje się, że pozostało około jedynie 300 tysięcy. Żyją w obozach dla uchodźców, pouciekali na północ, do Turcji, do Kurdystanu do Kurdów. Tam znaleźli względny spokój. Kurdowie tak samo walczą z samozwańczym kalifatem nazywanym „państwem islamskim – ISIS”

Walczą ze sobą dwa różne sposoby patrzenia na świat, lecz niestety giną w tym konflikcie niewinni ludzie, a niektórzy z nich zamieniają się we swej nienawiści w bestie. 

To do czego prowadzi polityka pomieszana z nacjonalizmem, nie ewoluującą kulturą, religią i wszechogarniającą nietolerancją.   

Oczywiście to mój punkt widzenia niezradykalizowanego Europejczyka, a tam w tym rejonie nawet nie ma możliwości dystansu do tego co się dzieje. Z jednej strony pragnienie pokoju, bezpieczeństwa zmęczenie wojnami, chęć powrotu do normalności a z drugiej przeszkody, które zostawiają szramy niegojącej się zrazu  psychiki ludzi tam mieszkających. Tego się nie da ogarnąć w tak prosty sposób.  

Przedstawiciel  Open Doors opowiadał o programach pomocy dla mieszkańców obozów dla uchodźców, o ich marzeniach powrotu do miejsc gdzie mieszkali, o pokoju, o potrzebnie normalnego życia i rozwoju. Mówił też o smutnych rysunkach dzieci w przedszkolach obozów, do których chodzą maluchy gdy ich rodzice uwalniając się z ciężaru niemożliwości i trudności idąc do prostej czasem pracy. Pracy dającej im ewentualność i szansę na godniejsze życie. 
Opowiadał o ludziach, którzy przeżyli, którzy patrzą na to co ich dotknęło jako swoistą weryfikacje ich wiary. Rozumienia czym i jak ucisk, który ich spotykał  może być „czasem obfitszego niż dotychczas siewu na przyszłość”. Takie postrzeganie woli Bożej, takie postrzeganie rzeczywistości jako błogosławieństwa mogącego przybliżyć do Boga, wiary i ugruntować chrześcijaństwo jest zaiste trudnym do zrozumienia. Niemniej wielu chrześcijan, którzy stają „tam na nogi” potwierdza ten sposób postrzegania, którym dzielił się w sobotni wieczór Maciej Maliszak.

Więcej o Open Doors, o potrzebach, realizacjach programów na stronie organizacji
www.opendoors.pl 
 Krzysztof Hajbowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz