Panta rhei

„Chciałbym wiedzieć jak to jest. Czytam, że ten Karnowski z Sopotu chce przyjąć do podległego mu Domu Dziecka dziesięć sierot z Syrii, po czym czytam że ten sam Karnowski – obcina rokrocznie budżet na ten Dom, po czym gdzieś w opiniach czytam zadziwiający post … że to przecież nie Karnowski tnie tylko dzieje się za sprawą uchwał komisji i głosowań Rady Miasta Sopot” 

Czy można byłoby  zwrócić uwagę wszystkim tym piszącym na plakatach że „Burmistrz Miasta Malborka organizuje” Lub „Zorganizowano za środki od Burmistrza Miasta Malborka” i tak dalej. Rozumiem pochlebcy tak mają, przemożna chęć wlezienia „w to miejsce gdzie Panu majstrowi światło nie dochodzi”  jak mówił  w starym skeczu Gołas do Kobuszewskiego. Rzecz w tym, że powodują takie „laurki” kompletną dezinformację nie tylko dla  młodych osób wchodzących w życie dorosłe ale też dla starych pryków. Potem wielu daje sobie rękę odciąć w przekonaniu,  że to burmistrz daje lub coś sam organizuje.

Przede wszystkim to jeśli na co idą pieniądze, z konkursu lub  ciupasem z skądinąd, to z całą pewnością nie z kieszeni burmistrza. Nikt by na takie stanowisko się nie pchał, bo by musiał dopłacać do interesu od siebie. A kto by to udźwignął? Tak samo sam burmistrz niczego nie organizuje bo chłop (w naszym wypadku malborskim) może i wysportowany ale nie wyrobił by  z tym organizowaniem.

Ktoś powie; to tak w przenośni, by podkreślić ważność źródła. No ale wprowadza w błąd – bo to jeśli coś jest zorganizowane… to to za środki z Budżetu Miasta.  Czyli de facto nasze, obywateli! Które dzielą w porozumieniu i według określonych planów - służby Magistratu (urzędnicy według określonych procedur), Komisje Rady Miasta i Radni. Nie zaś burmistrz bezpośrednio, choć ma dużo do powiedzenia nie jest tak ze to takie proste przełożenie.

Dlaczego o tym pisze – no bo potem stoi kolejka petentów do burmistrzowego gabinetu by „pod stołem” coś załatwić dla siebie, jakąś drobną kwotę dofinansowania, - „Wie pan panie burmistrzu, tak poza tymi wszystkim procedurami… może dałoby radę”
Budując taki obraz idąc dalej ….

Te dwa powyżej przykłady obrazują według mnie jak bardzo potrzebna jest edukacja co i jak, kto i za co w środowisku samorządu odpowiada. Ważne,  by ten obraz się nie wypaczał i nie kusił urzędników, by to co jest nieprawdą starać się „uprawdziwiać”. O takie zakusy urzędnicze nie jest trudno. Tam gdzie można się poczuć jak Pan Bóg i decydować o losach współobywateli – taka groźba istniej na wyciagnięcie ręki.

Ci którzy korzystają np. z instytucji Opieki Społecznej, i innych decyzyjnych miejsc urzędowych, które powinny działać według określonych procedur – mogą sporo powiedzieć. Bowiem ogląd działań urzędników nie zawsze będzie przychylny, a i przepisy i procedury często nie przystają do życia i aktualnych  losów obywateli. 

Ważne by działania urzędnicze były przejrzyste, transparentne  i nacechowane empatią. To trudne,  bo i są petenci którym  nie zawsze przyświecają czyste i przejrzyste intencje. W tym cały skomplikowaniu nie wolno iść na skróty, nawet te myślowe. Bowiem uczą dużo złego – jak ten zwrot że zrealizowane coś „z dotacji burmistrza”. Niby drobne, niby nic a uczy przyswajania nieprawdy i przyzwala na brak świadomości procedury, którą powinniśmy znać. Nie można bagatelizować, bo wtedy i burmistrza narazimy na pokusy, i innym damy światło, że można by coś pod stołem, i przekonanie ze petent zawsze przegra z urzędnikiem.

A tak nie jest. To od naszej wiedzy, naszego rozumienia procesów zależy powodzenie, przejrzystość i prawość. Jeśli będziemy mieli wiedzę, będziemy mieli czyste intencje – wówczas możemy zmieniać swoje środowiska na lepsze i sprawniej działające. 

Potrzeba może publicznych dyskusji, warsztatów, spotkań – słowem edukacji, by nam mieszkańcom Miasta żyło się lepiej i świadomiej, uczciwiej. Nie pod stołem coś załatwiając skrycie a z rękoma na blacie patrząc uczciwie sobie w oczy. To trudne, ale możliwe. Wtedy nie będzie zawirowań np. w MOPSach, posądzeń urzędników instytucji samorządowych i Magistratu  o złą wolę , czy pokus urzędniczych, że mogę decydować o losie innych tak jak „ja” chcę i wedle „mojej” woli.
Każdy „urząd”, stanowisko  jest służbą wobec innych, kiedy inaczej będą  traktowane, z innych pobudek – prędzej czy później dojdzie do wypaczeń. Najprostszą metodą unikania konfliktów jest chyba rozmowa, edukacja wszystkich zainteresowanych. Wystarczyłoby tylko … chcieć a to już opowieść na inny materiał. 
Krzysztof Hajbowicz 
P.S.
Słuchając niedawno radiowej wypowiedzi jednego z astronomów PAN, usłyszałem bardzo pasujący do mojej koncepcji postrzegania świata  punkt widzenia. Mianowicie, że gwiazdy nie są … tylko …. się dzieją!  Bowiem każda gwiazda jest nieustannym procesem. Każda jest w jakiejś określonej fazie swego istnienia. Tak samo chyba jest z nami. Każde z nas nie jest statycznym punktem, osobą – my się non stop zmieniamy fizycznie, biologicznie, psychicznie, etc.  My także jesteśmy w ustawicznym procesie zmian. Tak jak gwiazdy we wszechświecie i on sam. To nieustanny proces. W naszym przypadku „Pan Bóg dał” (jakkolwiek to zabrzmiało)  nam wolną wolę, byśmy w tym procesie mieli szansę zrobić coś pożytecznego. Rozwijać się, zmieniać wokół uczciwie i dla dobra innych oraz siebie środowisko (które notabene także jest w nieustannym procesie) Wszystko jest nieustannym procesie. Wykorzystajmy to i zmieniajmy świat na lepsze w tym kawałku, w którym możemy. Mając ustawicznie w głowie, w świadomości, że „panta rhei” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz