Jeśli urzędnicy w czymś „siedzą” dla nich skróty pojęciowe, zbitki słów – są zrozumiałe. Z czasem przechodzą nad tym do codziennej komunikacji i biada temu kto nie nadąży zrozumieć.
Spotykaliśmy się z taką opinią i podobnymi urzędniczymi, że na przykład: „to petent powinien nadążyć, a nie urzędnik – bo ten ostatni to fachowiec, profesjonalista i nie będzie się tu zniżał do poziomu czyjejś niewiedzy”. (SIC)
Inni urzędnicy – wszak notorycznie szkoleni… wznoszą się na wysoko poziom wyszkoleniowości i fachowości profesjonalnie wszelakiej. Oceniając jak leci, ten tłumek poirytowanych petentów swym niezrozumieniem.
Baaa, nie nieumiejących najprostszych procedur standardów trendów nowoczesności.
Takie to niemiałki z tych petentów nie chcących mówić jak trzeba, organizować jak trzeba, postępować jak trzeba według urzędniczego myślenia, itp.
Chcielibyśmy tylko nieśmiało przypomnieć, że tu nie brak inteligencji chodzi a o to kto tu dla kogo i komu ma służyć w środowisku.
Petent (czyli obywatel) urzędnikowi czy urzędnik pracujący za naszą kasę nam obywatelom. Jeśli czego nie rozumie obywatel, to raczej niech urzędnik się szkoli w formach jasnej komunikacji w relacjach z obywatelami. Cechując się cierpliwością, wyrozumiałością i dobrą wolą, a nie strugać Jaśnie Oświeconego Mądralińskiego decydenta. Koń dla trawy czy trawa dla konia?
„Pozajączkowąło” się w tym ciągłym pośpiechu. Owszem niech sobie urzędnicy gadają nawet po Chińsku jeśli siebie nawzajem rozumieją, mówią do siebie, między sobą i to potrzebne. Ale gdy idą w środowisko – to zero mądrowania się i śladowych pomysłu wywyższania się. To służba, a nie władza.
Nie jesteśmy oczywiście za wychwalaniem głupoty. Nie jesteśmy za brakiem profesjonalizmu. Nie jesteśmy za czymś uwsteczniającym. Tylko marzy nam się, że to obywatel będzie na pierwszym miejscu, a nie urzędnicze ego.
Mądrych ludzi ponoć cechuje prostota, cierpliwość i wyrozumiałość. Myślimy podobnie. Urzędnik musi posiadać dużą dozę empatii i troszczyć się o tych którym ma służyć. Jeśli zaś myli role, stając się władcą losu, ba czasem stawiając się w roli Pana Boga, policjanta, oratora – jest najzwyklejszym oszustem, bądź bardzo zmęczonym i zestresowanym człowiekiem, wymagającym leczenia, wsparcia. Ale nie wówczas jemu do ludzi tylko do zupełnie innych zajęć i miejsc
To samo dotyczy zmęczonych pracowników służby zdrowia, palestry i innych priorytetowych, ważnych zawodów. Zawodów, jak kiedyś mawiano – wymagających powołania, predyspozycji do tego czy innego zajęcia. No i ważne by wszystko co się robi, starać się czynić z serca, nie żadną inną częścią ciała.
Z poważaniem dla czytelników Gazety Obywatelskiej
PTUPTAK & BANWI & ABah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz