Czyli czego by nie należało robić gdy się chce skutecznie pomagać
Ostatnio sporo wokół nas dzieje się rzeczy, w naszej małej wszakże
społeczności czy jak kto woli środowisku organizmu miasta. Które to rzeczy,
działania i zachowania dla zawodowego
oka są nie do przyjęcia. Są zaprzeczeniem sensu i pragmatyczności pomocy innym
w trudnych dla nich okresach, chorobach, sytuacjach.
Nierzadko wynika to z psychologicznych
przeniesień, hołdowania mitom, braku wiedzy, brakiem dobrej woli naznaczonej „ambicjałkami”
własnymi, urzędniczego zaniedbania dla świętego spokoju i… komfortu swojej
pracy, a nierzadko dla pieniędzy, etc, etc.
By nie być gołosłownym postaram się po kolei wyjaśnić gdzie widzę
niebezpieczeństwa. Jednym z
niepokojących zjawisk są (nie tylko w mojej opinii) działania pomocowe dla
wąskiej grupy malborskich bezdomnych. Którzy niekoniecznie widzą przez pryzmat przesłaniających
im to patrzenie (np. mechanizmów choroby alkoholowej) możliwość zmian.
Kiedy w okresie zimy miało to swój humanitarny sens, ba
wsparty działaniami transcendentalnymi ewangelizacji w ramach Kościoła
Ulicznego, wcześniej działań Coffee
House przy Kościele Zielonoświątkowym. Tak teraz po wycofaniu się z miasta w
tej materii pomocowej przedstawicieli organizacji pomocowej Coffee House , stoi
pod znakiem zapytania formuła pomocy jaką obecnie oferuje Kościół Uliczny.
Czy bardziej nie szkodzi niż pomaga?
Porównywalny np. Kościół Uliczny w Gdańsku zajmując się całokształtem
różnorodnych, kompleksowych działań wobec bezdomności nie może być tu
przykładem chociaż z powodu rzędu wielkości i rozległości oferty.
Malbork jest stosunkowo małym środowiskiem, wiec zadbajmy mądrze
o nie, nie mieszając swoich ambicjonalnych chęci z pragmatyzmem i realiami
skutecznego pomagania.
Całą tą specyficzną pomoc z całym dobrodziejstwem
inwentarza i zapałem (organizatorom w podpowiedzi) może, by warto przenieść na
większy obszar i niedobór w mieście. Mianowicie integrację społeczności, dla pozytywnego
rozwoju całego organizmu miasta. Na
czym, skąd inąd wiem, że również mocno im zależy. Wtedy mogłoby być bardziej sensownie, bezpieczniej dla beneficjentów i organizatorów.
Wszak dotychczasowe pomaganie tej stałej i wąskiej grupie wcale
nie pomaga, a powoduje szereg niepotrzebnych zawirowań. Przede wszystkim
zapewnia komfort picia uzależnionym (o tym będzie poniżej), Uzależnieni
obudowani mechanizmami choroby, nie muszą się starać o zmianę, skoro pod nos
się podsunie im wszystko od ubrań po jedzenie, itp.
To zamiast pomagać przynosi odwrotny skutek. Szkodzi. Gdy
jeszcze coś się stanie w wyniku zdarzenia (w trakcie spotkania) takiej osobie,
której Kościół pomaga – ponosi odpowiedzialność organizator. Czyli cała ekipa
ludzi dobrego serca, lecz Bogu ducha winnych czyjejś chorobie ale
niefrasobliwie narażających siebie i innych na takie zdarzenia. Obserwując przychodzących na spotkania odnoszę
wrażenie ze kiedyś swoiście „bali się” wręcz liderów Coffee House, by przyjść
na przysłowiowym fleku na spotkanie. To znalazło swoiście finał w ośrodkach terapeutycznych
które Kościół Zielonoświątkowy prowadzi.
Kościół Uliczny nie ma takiego przełożenia bezpośrednio.
Nie ma do tej pory też zasad (a może przydałyby się), że pod wpływem alkoholu nie można uczestniczyć aktyw nie w spotkaniu. Nie wiem czy jest taka możliwość, i czy może wynikaćze specyfiki tego kościoła. Dobrze by było. Doskonale z taką sytuacją poradzili sobie Anonimowi Alkoholicy (AA), może warto wziąć od Nich przykład?. Na miting (spotkanie) może przyjść osoba nietrzeźwa, ale bez prawa głosu, czynnego uczestnictwa i tylko przysłuchiwać się. Natomiast AA daje sobie radę z niedostosowanymi pod wpływem alkoholu delikwentami. To czasem brutalnie zabiera im komfort picia. W ostateczności, po nieskutecznych próbach asertywnego przypominania - następuje jak w każdym wypadku reakcja na łamanie prawa. Zgodnie z obowiązującymi wymogami i przepisami. Otóż takie postawienie sprawy skutecznie odstręcza i kuriozalne są sytuacje gdy interweniuje policja, straż miejska.
Podczas spotkań Kościoła Ulicznego niestety beneficjenci tego
spotkania nawet czasem tuż za węgłem potrafią łyknąć alkohol. Po co odchodzić?
To trochę naraża dobrą ideę na niepotrzebną ironię i wypacza sens pomagania w oczach
innych widzących to przechodniów, osób które przyszły z zainteresowaniem.
Ważne by nie zapewniać uzależnionym komfortu picia. To
podstawa. Wymaga to też oddzielnego omówienia bowiem problem nie dotyczy
jedynie osób bezdomnych. Dotyczy to też tych którzy chodzą z konikówkami w ręku
i wydaje im się że nie osiągnęli tzw. dna. Natomiast wszyscy wokół cierpią z powodu picia
tej osoby, przezywają całą gamę dyskomfortu, problemów emocjonalnych – sprawca wydaje
się być poza tym. Często z powodu naszej niewiedzy. Ale o tym znajdziesz dziś w artykule „Czym jest komfort picia alkoholu”.
Z troską ku refleksji wszystkim
Krzysztof Hajbowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz