Franciszek Potulski napisał

Cherchez la femme!

Zacznę od anegdoty. Przesłuchiwano w Sejmie kandydata na ambasadora w jakimś anglojęzycznym kraju. Zna Pan jakieś  języki obce? Znam oczywiście. A angielski Pan zna? Znam. To proszę coś po angielsku powiedzieć. Merci.

Proszę Pana to jest po francusku.
O kurcze, nie wiedziałem, że znam też francuski.
Też nie znam francuskiego i w ogóle wbrew horoskopowi talentu do języków obcych nie mam. Ale jeśli chodzi o język francuski to obok merci i bonjour znam też powiedzenie z tytułu (szersze la fam), które A.Dumas przypisuje Józefowi Fouche.

Oznacza ono w dosłownym tłumaczeniu: szukajcie kobiety! Jeśli jakiś mężczyzna, zdawałoby się nie głupi, przewidywalny nagle robi coś niewiarygodnego, to zdaniem tego szefa policji w kilku diametralnie różnych rządach, oznacza, że przyczyną jest kobieta.

Żył sobie Adam w raju beztrosko i nagle zachciało mu się zerwać jabłko pomimo zakazu. Bezinteresownie, żadnej korzyści.
Znany polityk zostawia swoich i wyjeżdża ni stąd ni zowąd na Sylwestra do „innego klimatu”.           
Jest sobie dobra rodzina a tu nagle rozwód bo zdradził.

A do czego facetowi potrzebna duża kasa, albo władza? Defraudacje, wojny, pojedynki? Ginie w pojedynku geniusz matematyki Galois, ginie poeta Puszkin … Portrety (ostatnio Dama z łasiczką), utwory muzyczne, wiersze, filmy …
Cherche la femme!

Jest jednak faktem, że czasami trudno dociec, która „femme jest przyczyną”. Pan poseł zapytany o imiona Trzech Króli podał, że jeden z nich to Belzebub. Ja wiem kim był ten antychryst, bo miałem w szkole świetne nauczycielki języka polskiego (kobiety trzy), bo wiersz Mickiewicza Pani Twardowska (kobieta) jest bliski memu sercu, no i w czasie licznych wędrówek po górach byłem w Suchej Beskidzkiej w karczmie Rzym. Skąd jednak u posła PO Belzebub (zamiast Baltazara?) zastąpił jednego z Trzech Króli? Może to uroda dziennikarki zbiła go z pantałyku?

A w ogóle to stworzył Stwórca Ewę i powiedział Adamowi, żeby wybrał sobie żonę. Dał wybór, była demokracja i był porządek. I komu to przeszkadza?!

Franciszek Potulski
Trzech Króli 2017 r.

***

Życzenia


Ile równań niezależnych,
Ile jest szeregów zbieżnych,
Ile całek niewłaściwych,
Ile na płaszczyźnie krzywych,
Ile funkcji kwadratowych,
Co nie mają miejsc zerowych,
Ile krzywe mają siecznych,
Ile jest układów sprzecznych,
Ile różnych jest symetrii,
Ile twierdzeń w geometrii,
Ile przestrzeń ma wektorów,
Co nie tworzą pustych zbiorów,
Tyle szczęścia i radości
W Twoim sercu niech zagości.
Z  okazji  Świąt Bożego Narodzenia
wszystkiego, co dobre i najlepsze,
a w Nowym Roku
radości codziennych, myśli dobrych,
chwil spokojnych
Życzy
Franciszek  Potulski
Boże Narodzenie  2016 r.    

Lulka

Lulka to domowy kot, a ściślej Pani kotka. Chyba, że Lulka coś zbroi to wtedy jest „Twoim kocurem”. W zeszłym tygodniu tenże, tym razem kocur, nasikała na dywanik w łazience. Pani domu podsunęła mi pod nos dywanik, żebym poświadczył, że czuć co kotka (ten wstrętny kocur) zrobiła. Zaprzeczyłem, żebym cokolwiek poczuł co osłabiło nieco poziom reprymendy skierowanej do „Twojego kota”. Nazajutrz na podłodze łazienki znalazł się wyprany dywanik, a na nim kartka z napisem: nie sikać!    Sprawa była zawiłą, bo teoretycznie ja nie sikam na dywanik, a kotka nie umie czytać, ale jasności ani w jednej ani w drugiej sprawie właściwie nie było. Wyjaśniło się wszystko dwa dni później bo kotka, dosłownie i w przenośni, olała kartkę z napisem, a mnie nie było w domu, co zdjęło ze mnie wszelkie podejrzenia.

Jutro wigilia i kotka (tym razem Lulka Pani) dostanie przysmaki pod choinkę. Jak wiadomo w wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem i trzeba je udobruchać, żeby za dużo nie gadały. Szczególnie te domowe, chociaż nie tylko.

Ludziom życzę Wesołych Świąt, a zwierzętom, żeby ludzie je kochali przez cały rok, a nie tylko w wigilię.


Franciszek Potulski

23.12.2016 r.

Szkoła


Szkoła to nie jedynie budynek, jak wydaje się niekiedy urzędnikom, nawet tym, którzy zajmują się oświatą w  gminie, powiecie lub w państwie.  „Szkoła” to znacznie więcej.  Przede wszystkim to uczniowie, którzy spędzają w niej przez wiele lat, co najmniej pięć- sześć godzin dziennie. W szkole rodzą  się najtrwalsze przyjaźnie, tu przeżywamy swoje pierwsze sukcesy ,ale też porażki, czasami pierwsze sympatie czy miłości. 

 Jednak na  to, by po latach wspominać „swoją szkołę” czy „swojego nauczyciela” nawet najlepiej wyposażone mury nie wystarczą.  Szkoła musi mieć duszę.  Ale by taka dusza powstała trzeba na ogół wielu lat. Potrzebni są też nauczyciele świadomi swojej misji  a także dyrektor /dyrektorka/, których autorytet wynika z wiedzy i oddania szkole a nie wyłącznie z dyscypliny i władzy formalnej. Ważne jest wszystko - relacje nauczyciel - uczeń, nauczyciel i jego przedmiot, samorząd uczniowski, gazetka szkolna, szkolne uroczystości i zwyczaje, poczucie wspólnoty klasowej, tolerancja dla drobnych słabości ale też rygory dotyczące  zachowania i przestrzegania  szkolnego kodeksu uczniowskiego.

Jestem nauczycielem matematyki, czyli takim, którego się zazwyczaj najlepiej w późniejszym życiu pamięta. Wielu z nas „delta” śni się do końca życia.  Uważam, że relacja uczeń - nauczyciel powinna być oparta na wzajemnym szacunku. Ale to wiemy od dawna. Dlaczego więc teraz o tym piszę?

Ano dlatego, że zmiana systemu szkolnego to śmiertelne  zagrożenie dla szkolnej duszy. Gimnazja rodziły się w bólach, niekiedy nawet media przypisywały im szkodliwe efekty wychowawcze. 

Ale po pierwsze, to nie szkoła generuje zachowania naganne, bo do szkoły przychodzą często zdeprawowani uczniowie i szkoła nie zawsze sobie z nimi radzi.  A po drugie, jaki przykład dajemy my, dorośli, naszym dzieciom -   w Sejmie, najwyższym organie zarządzania państwem, na manifestacjach, a nawet na pogrzebach czy niekiedy w kościele?                  

Wracając do gimnazjów - na to, by zaistniały one pozytywnie w przestrzeni publicznej złożyło się ponad piętnaście lat trudnej pracy nauczycieli i mądrej polityki oświatowej organów prowadzących, czyli samorządu terytorialnego. Nie oznacza to, że wszystkie gimnazja w Polsce funkcjonują nienagannie. Są też takie, których nie żal likwidować ale zaistniały już w świadomości i decyzje o ich losie należy podejmować z rozwagą i tylko dla celów wyższego rzędu, na przykład lepszych wyników kształcenia i wychowania. 

Minister Edukacji w roku 1998, gdy uchwalano zmianę ustroju szkolnego, potrafił uzasadnić tę decyzję. Teraz takiego uzasadnienia wyraźnie brakuje. Bo to, że ma być tak jak kiedyś, to za mało. Tym bardziej, że świat naszego dzieciństwa i świat naszych dzieci czy wnuków bardzo się od siebie różnią. To są zupełnie różne światy . Postęp w każdej dziedzinie coraz bardziej przyspiesza - telefony komórkowe, Internet, nowe środki komunikacji, ale także wymiana serca czy wątroby, drukarki 3D…

To wszystko nie oznacza, że nie można wrócić do dwustopniowego systemu kształcenia. Tylko po co? Co to ma dać?

Samorząd i nauczyciele będą jak zwykle z oddaniem realizować swoje zadania, tylko trochę żal ich wieloletniego wysiłku włożonego w budowanie „duszy” polskich gimnazjów. 

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia  i nadchodzącego Nowego Roku życzę uczniom mądrych i wyrozumiałych nauczycieli, nauczycielom życzę pracowitych i w miarę tylko rozbrykanych uczniów a uczniom i nauczycielom razem mądrych władz oświatowych - samorządowych i rządowych, czyli tych, których z namysłem sami wybieramy.

Gdańsk, 20 grudnia 2016r. Franciszek Potulski

***
Demokracja.

Demokracja, czyli władza ludu ma swoje dobre i złe strony. Za wzór uchodzi demokracja ateńska, w której obywatele Aten decydowali o sprawach państwa i swojej społeczności  (niewolnicy praw nie mieli). 

Wszyscy wobec prawa byli równi, a jeśli któryś z obywateli próbował narzucać swoją wolę, to ogłoszono , że jest tyranem i wyganiano z kraju. Dotknęła banicja również tak zasłużonego dla Aten obywatela jak Temistokles – wódz w okresie wojen perskich i rzecznik demokracji. Oskarżony o zdradę stanu i skazany zaocznie na śmierć uszedł do Persów i tam, niegdyś ich pogromca, umarł jako Pers.

Bardziej znana jest sprawa Sokratesa. Ten filozof o niezależnym umyśle ośmielał się uczyć młodzież myślenia, czyli mącił im w głowach, w tym w sprawie bogów Olimpu. Przez Zgromadzenie Ludowe został skazany na śmierć przez wypicie podanej trucizny – cykuty. To ON przyznawał, że w sprawach dotyczących ducha ludzkiego, w rzeczach dobra i zła, on tylko to wie, że „nic nie wie”. Oskarżył go przed Zgromadzeniem Ludowym liczących pięciuset losem wybranych sędziów niejaki Anytos przy pomocy mizernego poety Meletosa.                                                                                                       

 O oskarżycielach mało kto w ogóle słyszał a Sokrates żyje w pamięci potomnych jako znacząca postać w historii rozwoju ludzkiej cywilizacji.
Ale i demokracja Ateńska żyje i to jako wzorzec sprawiedliwego ustroju państwa.

I dziś też wybieramy posłów, którzy otrzymują mandat do ustalania prawa. Ale też ustanowiliśmy na mocy Konstytucji „wentyl bezpieczeństwa” jakim jest Trybunał Konstytucyjny, którego „sędziowie w sprawowaniu swego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji”. 

Czy jednak wynik wyborów może mieć większą moc niż zapisy konstytucji?
Może, ale na to aby zmienić konstytucję, trzeba co najmniej  2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz bezwzględną większość głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
Suweren, czyli naród takiej większości dotychczas żadnej opcji rządzącej nie przyznał. Można dodać, że w referendum uchwalającym Konstytucję, a także w referendum w którym wyrażano zgodę na przystąpienie Polski do UE, „za” opowiedziało się więcej obywateli niż za jakąkolwiek partią w wyborach parlamentarnych we wszystkich dotychczasowych wyborach. Oznacza to, że suweren dodaje władzę, ale ograniczoną zapisami Konstytucji i umowy akcesyjnej Polski do Unii. 

Pomądrzyłem się w sprawie poszanowania prawa bo Konstytucja RP w preambule ustala, że prawem podstawowym dla państwa jest dialog społeczny. A ponadto nie mam takiej odwagi jak Sokrates aby twierdzić: „wiem, że nic nie wiem”. W mojej ocenie nie powinny być sędziami Trybunału czynni politycy powiązani z jakąkolwiek partią, tak aby ich niezawisłość nie budziła wątpliwości.

Czy spełnienie tego warunku jest możliwe? Pewnie nie jest to łatwe do spełnienia, tak jak nie jest łatwym przestrzeganie umowy jaką zawarł ponad trzy tysiące lat temu Mojżesz ze Stwórcą, że ci którzy w niego wierzą będą przestrzegać dziesięciu  przykazań. Ale starać się trzeba!

9.11.2016 r
 Franciszek Potulski 

***

Było, minęło?


Po drugiej wojnie światowej Polska decyzją zwycięskich mocarstw znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. Mieliśmy naszą rodzimą demokrację socjalistyczną, która polegała na realizacji zasady – partia kieruje , a rząd rządzi. Oznaczało to, że podstawowe decyzję dotyczące programu społeczno-gospodarczego zapadały na Zjazdach PZPR (dzisiaj konwencje, kongresy, zjazdy) a potem rząd te kolejne pięciolatki realizował.

Premierem był przez prawie 25 lat Józef Cyrankiewicz. Od 1947 roku do 1972 r. z przerwą  1952-54. Premier premierem, ale podstawowe decyzje, w tym kadrowe należały do I Sekretarza KC. 

Był nim przez 14 lat Władysław Gomułka, którego lud Warszawy fetował w wielkiej manifestacji. Cyrankiewicz był Premierem i członkiem Komitetu Politycznego (KP to taki skrót od KC – Komitet Centralny i BP – Biuro Polityczne), ale decyzje podejmował W.Gomułka. 

Wymyślono wówczas w stosunkach międzynarodowych wizyty partyjno-rządowe. Potem przez parę lat podobny układ tworzyli Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz.  I Polska  rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej.  Ten okres zakończył bunt klasy robotniczej mającej dość kartek na mięso i papierosy, wiecznych kolejek po podstawowe produkty, ale także nomenklatury partyjnej. I lud wystąpił przeciwko władzy żądając „socjalizm tak, wypaczenia nie”.
Pełnię władzy skupił w swoich rękach Wojciech Jaruzelski dla przeprowadzenia stanu wojennego. Był i Premierem i I Sekretarzem KC. A bunty obywatelskie nie atakowały siedziby rządu, tylko budynki partyjne.

Potem, po roku 1989 zaczęliśmy budować nowy ustrój. Bez socjalizmu, za to z wypaczeniami. Premierzy byli różni, ale raczej rządzili w zasadzie samodzielnie. Nawet niekiedy zbyt samodzielnie, jak na przykład J.Olszewski i K.Marcinkiewicz. 

W każdym razie premierzy byli Prezesem Rady Ministrów,  ministrów dobierali i za nich odpowiadali. Nawet J.Buzek. Dopiero obecnie mamy nową jakość, Pani Premier nie odpowiada na pytania dotyczące wypowiedzi „swoich” ministrów odsyłając dziennikarzy do nich bezpośrednio. W ogóle wygląda na to, że z częścią ich ocen, a nawet inicjatyw dowiaduje się z mediów.

Do tego, że Minister Spraw Zagranicznych wypowiada poglądy, które trzeba prostować zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale zaskoczyła mnie wypowiedź Pani Premier. Pani Premier stwierdziła publicznie, że Komisja Wenecka nie orientuje się w zasadach działania Trybunału Konstytucyjnego w polskim systemie prawnym. Polska zgłaszając akces do Unii Europejskiej zobowiązała się dostosować swoje prawo do standardów europejskich. 

W Sejmie IV kadencji była specjalna komisja, której przewodził Józef Oleksy , która polskie prawo zmieniała tak, aby przystawało do reguł demokracji Zachodniej. Pewnie ma ona pewne niedociągnięcia ale kraje UE zgodziły się te reguły stosować. I jeśli dzisiaj okazuje się, że pozycja prawna TK jest inna niż to sobie wyobraża Komisja Wenecka, to znaczy, że wstępując do UE oszukaliśmy twierdząc, że nasze prawo dostosowaliśmy do wymogów europejskich.

Pani Premier, proszę wymyślić coś innego. 


Uśmiechnij się.
Facet ucieka samochodem przed policją. Jeden radiowóz, drugi, blokada, w końcu go zatrzymują.  Czemu Pan uciekał? – pyta policjant.
Bo zapłaciłem już dzisiaj dwa mandaty i nie chciałbym płacić trzeciego.
Na to policjant: niech Pan wymyśli coś bardziej wiarygodnego.
Dobrze, będzie wiarygodnie. Wczoraj moja żona uciekła z policjantem i bałem się, że mnie goni by mi ją zwrócić.
I to by było na tyle, jakiekolwiek skojarzenia nie są przypadkowe.

7.11.2016 r.

Franciszek Potulski

****
Drezdenko

„Powiedział mi tedy tak:  Szedł ślepy gościńcem i przewalił się przez kamień. Przewalił się, bo był ślepy, ale przecie kamień przyczyną.Otóż Drezdenko to taki kamień. Jakże to? Jeszcze ci Zakon stoi. Nie rozumiecie? Tedy wam inaczej tak powiem: gdy naczynie zbyt pełne, to jedna kropla je przeleje.”   (Henryk Sienkiewicz, Krzyżacy, XXV).

Potężny Zakon Krzyżacki parł do władzy nad, jakbyśmy to dzisiaj określili, Europą Wschodnią i do walnej rozprawy z Polakami, w końcu z tymi, którzy ich na swoje ziemie sprowadzili. Zagarnęli niewiele znaczący zameczek Drezdenko. I tak tłumaczył Maćkowi Zyndram z Maszkowic, co będzie pretekstem do wojny między Polską i Litwą a Krzyżakami.  A potem był Grunwald i butny Zakon, pewny swojej potęgi i wielkości poległ z kretesem.
Mówi Minister, że Rosjanie zakupili okręty wojenne od Francji za pośrednictwem Egiptu. Nawet gdyby tak było, to nie można takich spraw załatwiać metodą publicznego pohukiwania. Na Rosję, na Egipt, czy na naszego sojusznika – Francję?                                                                                                  
Inny Minister sprowadza do Polski z zewnątrz Komisję (jakoś cicho o przekazaniu dochodzenia w sprawie Smoleńskiej komisji międzynarodowej), a potem mówi rząd, że to grupka kolesiów, która nie zna polskich realiów prawnych i do tego jest nieobiektywna. Sęk w tym, że przyjęto nas do Unii Europejskiej pod warunkiem dostosowania naszego prawa do standardów europejskich.     
             
Inny Minister decyduje o wycince drzew w Puszczy Białowieskiej, inny zaprawiony w bojach  z Ministrem Zdrowia, teraz z drugiej strony barykady wojuje ze swoimi kolegami i z pielęgniarkami.
Zostaje wywołana sprawa aborcji i stawia rządzących między kowadłem czarnych parasoli a kropidłem o sile młota.                                                                                                                                       
Do tego otwiera się nowy front w obronie dorobku wiejskich gimnazjów i to w mateczniku wyborczym rządzących.                                                                                                               
Zniszczone zostają stadniny koni.
Mamy przydługi spektakl wokół Trybunału Konstytucyjnego. Sejm uchwala ustawę najlepszą z możliwych, a potem uchwala jedną za drugą ustawy naprawiające tę najlepszą naprawczą.
Ludzie wychodzą na ulice i manifestują, według jednych margines, według innych suweren. Jest jakaś zauważalna zmiana między protestami. Te pierwsze były przeciwko „skutkom”, a te ostatnie są też przeciwko  ale dotyczą także „przyczyn”.

Premier jest tylko organizatorem prac rządu i to praktycznie bez jakiegokolwiek zaplecza. Jej ministrowie działają na własną rękę i nawet nie próbują obarczyć Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialnością za swoje działania. Premier za to pogroził samorządowi terytorialnemu ośmielającemu mieć inne  zdanie w sprawie gimnazjów niż Minister Edukacji. A tymczasem „samorząd terytorialny uczestniczy w sprawowaniu władzy publicznej. Przysługującą mu w ramach ustaw istotną część zadań publicznych  samorząd wykonuje w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność.” (art.16 ustęp 2 Konstytucji RP).

Wiceminister, nomen omen Sprawiedliwości, grozi publicznie Sędzi odczytującej wyrok nie po jego myśli.
Czy poprzednie rządy nie miały niczego „za uszami”?  Miały. Ambitniejszą wizję rozwoju, dla której warto nawet zacisnąć pasa, zastąpiły grożeniem PiSem.

Trudno wskazać, co było tym Drezdenkiem dla PO?
Nieszczęsne referendum Prezydenta Komorowskiego? Przegrane głosowanie w Sejmie w sprawie Trybunału Stanu dla ZZ, bo Pani Premier musiała być w Gdańsku? Cztery lata zamrożenia płac nauczycieli? Bałagan z obowiązkiem szkolnym? Arogancja radnych miasta Gdańska przekazujących szkołę dla biznesu „krewnym i znajomym królika”?

W każdym razie PO nie ma koncepcji na działanie po przegranej. W każdym razie rola „mniejszego zła” nie wystarczy. A czy jest ktoś kto ma koncepcję na rozsądną alternatywę? (Socjalizm tak, wypaczenia nie.?)  
I co będzie tą kroplą wody, która przeleję czarę??

2.11.2016
Franciszek Potulski

***
Cogito ergo sum czyli skutki jedzenia przy pomocy widelca

Po bezpotomnym zgonie ostatniego króla Polski z rodu Jagiellończyków suweren, czyli naród )nieco inny wówczas suweren niż obecnie), wybrał w wolnej elekcji królem Polski Henryka III Walezego. Ale zrządzeniem losu (losowi pomagano) zwolnił się tron Francji i Walezy porzucił Polskę i wrócił do Francji zabrał ze sobą z Polski widelec.

I się porobiło. Odwdzięczają się nam Francuzi jak mogą, ale nie zawsze im wychodzi. Choćby taki Bonaparte, który dał nam przykład jak zwyciężać mamy, a my nic tylko bohaterskie klęski. A oni, to nawet nas potem przygarniają żeby powstały na przykład mazurki (Chopin), poematy (Mickiewicz) itp. itd.                                                       

 Ale chodzi mi o Francuza zwanego Kartezjuszem, który urodził się parę lat po śmierci Henryka III  i zaczął lansować tezę – myślę więc jestem czyli cogito ergo sum, bo w tym języku porozumiewały się do niedawna w owych czasach intelektualiści całej Europy. (W Polsce pierwszy dał odpór łacinie w imię suwerenności Państwa imć Mikołaj Rej).  

Dał Europie i nam to przekonanie, że istotą człowieczeństwa jest myślenie, ale nie wszędzie się przyjęło.  

A żyjący bliżej Polski, Immanuel Kant, niestety Niemiec, z Królewca (dzisiejszy Kaliningrad) zanegował ten pogląd, stwierdzając, że „myślę” oznacza jedynie, że istnieje myślenie, a nie że z tego powodu „istnieję”.

I chyba miał rację. Myślenie niby nie boli, a przychodzi z trudem. Pomyślmy: co jest najszybsze na świecie? Niejaki Einstein (niestety też z Niemiec) twierdzi, że światło. Ale „prawda jest taka”, że najszybsza jest „myśl”. Światło drogę ze Słońca do Ziemi przebywa w 8 sekund, a myśl tę samą drogę może przebyć w „mgnieniu oka”. Jednostka czasu „mgnienie oka” wyraża niewyobrażalnie małą jednostkę czasu.

Ale o tym, że myśl jest najszybsza na świecie staramy się nie pamiętać i spora część nas, obywateli Polski, jest jeszcze szybsza, najpierw mówi a myśli potem, albo przepuszcza myśl obok – niech sobie leci.  I co? – zdaje się każdym zdaniem potwierdzać tezę „nie myślę, a jestem!”.                               

A to walniemy w tramwaju faceta, który szwargocze po niemiecku, a to nie możemy zdzierżyć, że ci co dostali od nas widelec teraz mają kuchnię uznawaną na świecie za najbardziej wykwintną, a to, że tym „naszym” widelcem jemy „ich” potrawy, żeby nie wspomnieć o kartoflach, kukurydzy, owocach morza przywleczonych gdzieś ze świata, gdzie o widelcu nie mieli pojęcia …

Trochę mniej niż dwieście lat temu jeden z naszych (? Do końca nie wiadomo, kto on Litwin, czy Polak)  dumając na paryskim bruku opisywał bohaterską walkę naszych z Moskali nawałem w reducie nazwanej od nazwiska dowódcy „redutą Ordona” (zresztą jak zawsze garstka naszych przeciw nawale wrogów). I tak napisał poeta:    

„Sześć tylko miała harmat; wciąż dymią i świecą;
I nie tyle prędkich słów gniewne usta miecą,
Nie tyle przejdzie uczuć przez duszę w rozpaczy,
Ile z tych dział leciało bomb, kul i kartaczy.”

Nie było w jego czasach telewizji i nie był na tyle dalekowzroczny, żeby dostrzec możliwości szybkiego mówienia, żeby o równoległym mówieniu nie wspomnieć. Sześć armat to mały pikuś przy dwojgu naszych polityków mówiących na ogół o czymś na czym się nie znają i nie dając szans jakiejkolwiek myśli. 

Nie myślą a są. Jeśli Bóg stworzył człowieka na wzór i podobieństwo swoje, to mi go strasznie żal. Dobrze, że stworzył też „myślenie”, ale czemu tak rzadko z niego korzystamy, w tym przy urnie wyborczej?

Gdańsk, 14.października – Dzień Edukacji Narodowej
Franciszek Potulski

***

Szanowni Państwo
Rząd przedstawił do konsultacji społecznych projekt zmian w polskiej oświacie. Konsultacje niejako na mocy definicji, dopuszczają możliwość mniej lub bardziej istotnych zmian w przedstawionej koncepcji. Być może, że naiwnie, ale założyłem, że jeśli przedstawię wątpliwości wobec proponowanych zmian, to może zostaną one uwzględnione w dalszych działaniach.
Przekazuję zatem swoje przemyślenia dotyczące projektu ustawy, a ściślej dołączonego do niej uzasadnienia.
Proszę o wyrozumiałość w stosunku do pewnych skrótów myślowych lub zbyt skąpo rozwiniętych uzasadnień. Ogólnie zamiarem moim jest wskazanie, że postawa "nie bo nie" jest tak samo szkodliwa jak "tak bo tak".
Szczególnie wtedy, gdy dotyczy tak wrażliwego społecznie problemu jak jakość polskiej oświaty.


Pozdrawiam
Franciszek Potulski
poseł II, III, IV Kadencji Sejmu
Przewodniczący Sejmowej Komisji
Edukacji, Nauki i Młodzieży
Sekretarz Stanu w MENiS  (2003/04)
***
F. Potulski napisał
Krzysztof Hajbowicz upublicznił
z życzeniami wszystkiego co najmądrzejsze, najdłuzsze (życie ;o) i najzdrowsze

Uwagi, wątpliwości i zastrzeżenia dotyczące uzasadnienia do Ustawy – Prawo Oświatowe

Gdańsk,  14.10.2016 Opracował: Franciszek Potulski
1. Uchwalenie nowej ustawy o systemie oświaty jest konieczne. Istniejąca obecnie ustawa była wielokrotnie nowelizowana i występują w niej trwałe niespójności. Stanu takiego nie zmieniło publikowanie kolejnych tekstów jednolitych (ostatni w 2015 r).

Odnosząc powyższe do przedstawionego projektu ustawy należy wskazać:
a) Rozproszono zawiłe przepisy dotychczasowej ustawy na trzy ustawy, bez dokonania wyraźnej zmiany jakościowej tych przepisów.Poza zmianą ustroju szkolnego pozostałe przepisy mają naturę rozwiązań formalnych, bez zmiany jakości zapisu norm prawnych, utrwalając występujące wadliwe rozwiązania (normy ogólne są niekiedy pomieszane z normami instrukcyjnymi).b) Nie wskazano w uzasadnieniu co jest podstawą formalnego wyodrębnienia ustawy prawo oświatowe, w znacznym zakresie kopiującej przepisy obecnej ustawy, w tym na przykład rozdziału traktującego o szkolnictwie zawodowym, mającym wymiar oddzielnej  regulacji.c) Zapowiedź dodatkowych ustaw o finansowaniu oświaty i o ocenianiu potwierdza, że zmianie podlega w zasadzie jedynie ustrój szkolny. Podzielenie jednej ustawy na kilka nie zmienia podstawowych problemów prawa oświatowego a może pogłębić występujące procesy destrukcyjne w zakresie zarządzania szkołami.Ponadto nowe ustawy będą bezspornie związane z koniecznością modyfikacji obecnego projektu „Prawo oświatowe”.d) W każdym procesie, a w szczególności w procesie oświatowym, ważne są szczegóły.  W wielu przypadkach ich niewłaściwa interpretacja prowadzi do zjawisk patologicznych. Dlatego każdy z obszarów regulacyjnych powinien być poddany wnikliwej analizie, aby usunąć możliwości interpretacji niezgodnej z intencją ustawodawcy (np. przekazanie szkół podmiotom niepublicznym, 5 godzin zajęć dydaktycznych w przedszkolu itp., itd.).
2. Zapowiedź dodatkowych ustaw o finansowaniu oświaty i o ocenianiu jest interesująca, ale w uzasadnieniu ustawy Prawo Oświatowe należało przedstawić założenia tych ustaw, bo mogą one mieć istotny wpływ na zapisy regulujące  realizację zadań oświatowych. Ponadto brak wzmianki o SIO może sugerować, że zmiany w tej ustawie nie leżą   w zainteresowaniu MEN.

Tymczasem ustawa ta wymaga nowelizacji, co najmniej w takim zakresie, w jakim wyniki SIO powinny mieć wpływ na zapisy prawa oświatowego.
Jest  symptomatyczne, że w uzasadnieniu do nowej ustawy Prawo Oświatowe nie ma żadnej wzmianki o powoływaniu się, w przypadku chociażby części nowych regulacji, na dane SIO.

3. Zmiana ustroju szkolnego.
Wprowadzenie reformy oświatowej przez rząd J. Buzka miało szereg mankamentów, do których należy zaliczyć przede wszystkim:
1) Niedostateczne wsparcie finansowe całej operacji. Marszałkowie województw uzyskali środki na najpotrzebniejsze inwestycje w postaci znacznej rezerwy celowej, ale ich przeznaczanie na inwestycje oświatowe było dobrowolne i dopiero w dwa lata później dopisano w opisie przeznaczenia tej dotacji określenie: „w tym na inwestycje oświatowe”.2) Znaczne niedoszacowanie kosztów wprowadzenia nowych zasad wynagradzania nauczycieli.Po powszechnych protestach samorządów dodano w 2000 roku 600 mln zł na sfinansowanie wynagrodzeń nauczycieli, co stanowiło 50 %  ówczesnych żądań jst. Podwyżki wynagrodzeń nauczycieli (znaczne) zneutralizowały ewentualny sprzeciw środowiska wobec zmian strukturalnych.3) Nakaz rozdziału nowej szkoły – gimnazjum od szkoły podstawowej, wynikający z przekonania, że tylko w ten sposób można zapobiec ocenie, że reforma polega na zastąpieniu tabliczki z napisem "klasa VII”  tabliczką  „klasa I”.4) Nieprzygotowanie nauczycieli do sprostania problemom wynikającym z zebrania w nowe zespoły klasowe uczniów z kilku szkół, w trudnym wychowawczo wieku dojrzewania.Były jednak poważne argumenty za wprowadzeniem trójstopniowego systemu edukacji, obowiązującego w większości krajów europejskich.                           

 Wprowadzenie tego systemu w Polsce znacznie złagodziło problemy wynikające z przepływu osób z Polski do krajów europejskich i  odwrotnie.

 Drugim argumentem, decydującym o poparciu dla tej koncepcji większości sejmowej, w tym również posłów związanych z PiS, było założenie, że w ten sposób nastąpi złagodzenie różnic między efektami edukacji realizowanej w dużych ośrodkach miejskich i ośrodkach wiejskich. Znaczenie pierwszego z powyższych argumentów znacznie wzrosło po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i po zniesieniu barier w przemieszczaniu się osób praktycznie w całej Europie Zachodniej.            Jeśli chodzi o argument drugi, to analizy wyników egzaminów gimnazjalnych w woj. pomorskim wskazują na znaczny postęp w osiąganiu dobrych wyników przez gimnazjalistów w wielu gminach wiejskich.

 W kilkunastu gminach uczniowie kończący gimnazjum uzyskują wyniki porównywalne z wynikami w dużych aglomeracjach miejskich. W okresie ostatnich pięciu lat średni wynik egzaminu gimnazjalnego w kraju wyniósł  57,76 %. W woj. pomorskim wynik wyższy uzyskano w 16 gminach.  Trzy z nich  to miasta będące  powiatami grodzkimi, trzy to miasta powiatów ziemskich, dwa miasta duże a druga połowa, to osiem gmin wiejskich, w tym również gmin o niskich dochodach własnych w przeliczeniu na mieszkańca. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że cel reformy sprzed lat został w znacznym stopniu zrealizowany. Uwiarygodnienie tej oceny wymaga przeprowadzenia rzetelnego badania w skali kraju. W ogóle w oświacie wszelkie zmiany powinny być poprzedzone badaniami i powinny wynikać z pogłębionej analizy, a nie tylko z poglądów, nawet „wielu osób”.                                                                             
W zasadzie nie został określony cel wprowadzenia zmian strukturalnych. Niekiedy podaje się, że należy przywrócić rangę matury, czyli wysokiego poziomu wykształcenia ogólnego średniego.    Nie jest to możliwe, tak jak nie jest możliwym powrót do czasów gdy „nie matura a chęć szczera” umożliwiała uzyskanie wojskowego stopnia oficerskiego. Podobnie obecnie wykształcenie średnie nie daje żadnych uprawnień zawodowych. Już od dawna progiem do pełnienia zawodów prestiżowych jest co najmniej wykształcenie wyższe zawodowe/licencjackie.                                     

 W zawodach, gdzie podmiotem działania jest człowiek, spełnienie wymogu wykształcenia wyższego jest warunkiem koniecznym. Po maturze można praktycznie wykonywać funkcje pomocnicze i to na ogół w administracji. Na to, aby być kasjerką w placówkach handlowych trzeba uzupełnić kwalifikacje.                                                                                                                     Przyrównujemy czasami wiedzę uzyskaną w liceum w wyniku nauki  20 – 30 lat temu do obecnych kwalifikacji maturzystów. To są inne pakiety wiedzy i umiejętności. Rewolucyjne zmiany w tym zakresie przyniosło najpierw upowszechnienie dostępu do telewizji, a od niedawna również do Internetu. Ocena przydatności obu tych zasobów jest niełatwa i praktycznie                              
w zakresie międzypokoleniowym trudno nawet o możliwość uzyskania trafności porównań. Poza tym aby dookreślić podstawę programową w liceum nie trzeba zmieniać struktury organizacyjnej systemu szkolnego.
4. Uwagi dotyczące niektórych zapisów z uzasadnienia projektu ustawy.
1)  Preferowany był model polegający na połączeniu gimnazjum z liceum.             

Jest prawdą , że pogląd o takim łączeniu został sformułowany, ale wynika to z trudności oderwania się  w ocenach od wielkich miast, w tym od Warszawy czy Gdańska.                                                

 Takich gmin, które są jednocześnie powiatami, czyli są organem prowadzącym i liceów i gimnazjów, jest w kraju niespełna 50 na niemal 2,5 tysiąca gmin ogółem. Ponadto warto sprawdzić, ile takich zespołów powstało, a ile gimnazjów  funkcjonuje samodzielnie lub w zespołach ze szkołą podstawową w tychże 50 miastach.
2)  Niejasny jest stosunek do zespołów szkół.                                                                                                
Z części zapisów wynika, że ocena łączenia szkół podstawowych z gimnazjum jest pejoratywna, z innych, że jest wiele powodów, dla których zespoły takich szkół można ocenić pozytywnie.       Na przykład: uczniowie dłużej przebywają w tych samych zespołach klasowych, uczniowie gimnazjów działających w zespołach osiągają lepsze wyniki niż uczniowie z gimnazjów działających samodzielnie, występuje jeden mniej próg psychologiczny wynikający ze zmiany szkoły i niekiedy związany z selekcją dostępu do gimnazjów lepszych i gorszych (dotyczy to tylko dużych miast, czyli jest w zasadzie marginesem), itp.                                                                            Napisano w uzasadnieniu, że powodem łączenia szkół w Zespół był (jest) niż demograficzny. Jest to tylko częściowo prawdziwy argument. Zasadniczym powodem tworzenia zespołów szkół są problemy wynikające ze sprawności i efektywności zarządzania. W zespole szkół można racjonalniej wykorzystać bazę materialną szkoły, w tym także kadrę nauczycielską.                               
W mieście Gdańsku są 42 szkoły gimnazjalne. Z tego 10  szkół jest samodzielnych, 10 działa w zespołach gimnazjum - liceum a 22 to zespół gimnazjum - szkoła podstawowa.                   

Należy dodać, że „zespół szkół” nie jest szkołą (można odnieść wrażenie, że tak niekiedy jest w projekcie ustawy przedstawiany), jest to jedynie formuła organizacyjna dla szkół. Warto spojrzeć na „zespół szkół” przez pryzmat szkół wielozawodowych a nie tylko zespół SP + G.   Szkoda, że zaniechano utworzenia szkół powszechnych na poziomie klas  I – III (IV?), w których jest nauczanie zintegrowane i można przyjąć zasadę, że realizacja nauczania odbywałaby się w mniejszych zespołach klasowych i jak najbliżej miejsca zamieszkania ucznia.

3)  Negatywnie oceniany jest fakt, że program kształcenia w pierwszej klasie liceum powiela program z trzeciej klasy gimnazjum.  
Użycie w uzasadnieniu do projektu  ustawy powyższego argumentu jest nieporozumieniem. Pogląd taki nie wynika ze znajomości podstaw programowych w cyklu kształcenia a raczej z oceny części nauczycieli liceum, odnoszących się do porównań ,czego uczyli kiedyś a czego uczą obecnie. Chociaż z części przedmiotów powtórzenia- może na nieco wyższym poziomie-występują. Z matematyki program kształcenia został zredukowany nadmiernie. Tego, czego uczyliśmy w klasie pierwszej liceum, czyli powinniśmy uczyć w klasie trzeciej gimnazjum, teraz uczymy dopiero  w klasie drugiej liceum.                                                                                                                                   
 Ponadto ustalenie, czy podstawy programowe powinny uwzględniać powtórzenia (program spiralny) czy  nie, to problem niełatwy do rozstrzygnięcia. Inaczej będziemy planować w matematyce   a inaczej przy nauczaniu historii. Należy też pamiętać, że spora część danego rocznika uczniów kończy  edukację ogólną na poziomie gimnazjum. Stąd na przykład                                        
w poprzednim okresie kształcenia „Pan Tadeusz” był lekturą obowiązkową w klasie ósmej szkoły podstawowej i potem w liceum a nie w zasadniczej szkole zawodowej.   Ale zmiana tego stanu nie wymaga reformy strukturalnej ,tylko poprawy podstaw programowych obowiązujących na poszczególnych etapach kształcenia.                                                                                                           
 Z tym problemem wiąże się ocena przydatności kształcenia w liceum dla potrzeb studiów wyższych.                                                                                                                                                
 Egzamin maturalny odbywał się w maju ze względu na fakt, że w miesiąc później maturzyści przystępowali do egzaminu wstępnego na studia. Wraz z wprowadzeniem zasady, że egzamin maturalny stanowi uprawnienie do podjęcia studiów jest zasadnym, aby przesunąć jego termin                 o miesiąc  i wydłużyć o ten okres edukację na poziomie średnim.
4)  Liceum źle przygotowuje absolwentów do studiowania w ocenie rektorów.                                   
 O negatywnie ocenianych zmianach w programach kształcenia napisano powyżej. Ale jest też druga strona medalu.                                                                                                                                    
 W poprzednim okresie edukację na studiach kontynuowało ok. 20 % populacji, obecnie niemal  50 %. Uczelnie przyjmują wszystkich chętnych, bo z liczbą studiujących związane są środki, jakie otrzymują z budżetu państwa. Tymczasem kryteria naboru na studia powinny uwzględniać zmiany programowe, które ukształtowano tak, aby procent zdających pozytywnie był stosunkowo wysoki. Dla przykładu można podać, że na studia politechniczne odpowiednie przygotowanie mają tylko maturzyści kończący klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Wprowadzenie obowiązku zdawania matury z matematyki na poziomie podstawowym spowodowało znaczne obniżenie wymogów programowych z tego przedmiotu.                    

  Rektorom wyższych uczelni technicznych warto uświadomić, że w programie nauczania z matematyki podstawowej zrezygnowano z pojęcia funkcji trygonometrycznych kąta dowolnego. Oznacza to, że wykłady przeprowadzane na podstawie notatek sprzed  lat są dla znacznej części  studentów niezrozumiałe.
5)  System kształcenia zawodowego nie przygotowuje absolwentów zgodnie z oczekiwaniami przedsiębiorców.                                                                                                                                           
Jest oczywistym, że wraz z rozwojem technologii należy zmieniać programy kształcenia zawodowego. Ale warto też odpowiedzieć na dwa pytania:
a)  Czy system kształcenia zawodowego na Ukrainie i Białorusi jest na tyle lepszy od polskiego, że zatrudnianie osób z tych krajów odbywa się w skali porównywalnej z liczbą absolwentów polskich szkół zawodowych?
b)  Pani Premier Wielkiej Brytanii podczas wizyty w Polsce stwierdziła, że rząd i społeczeństwo wysoko ocenia wkład emigrantów z Polski w rozwój gospodarczy Królestwa.                                     

W większości są to absolwenci polskich szkół, w tym również ci, którzy nie przystępują w Polsce do egzaminów zawodowych.                                                                                                                                
 Pytanie zatem brzmi: z czego wynika fakt, że polski system edukacji dobrze przygotowuje na potrzeby wielu krajów UE, a na potrzeby polskich przedsiębiorców przygotowuje źle?               Wydaje się, że głównym motywem odpowiedzi na oba pytania jest problem oczekiwań finansowych kandydatów do pracy w Polsce. Dodać należy, że przywrócenie ścieżki uzupełnienia edukacji technicznej dla absolwentów szkół zawodowych (branżowych stopnia pierwszego) należy uznać za zasadne.

6)  Zmiany w przekazaniu przez jst w drodze umowy szkół publicznych do prowadzenia innym podmiotom.
Zapis, że samorząd nie może przekazać ostatniej szkoły jest niefortunny. Może inspirować masowe działania na rzecz likwidacji szkół, szczególnie w dużych miastach.  Tymczasem przekazywanie szkół przez samorządy podmiotom niepublicznym powinno być wyjątkiem, realizowanym na specjalnych zasadach. Na przykład tylko w przypadku realizacji zadań edukacyjnych na zasadzie non profit ,z prawem kontroli finansów tych jednostek przez jst  z zapewnieniem ich pełnej jawności, tylko za zgodą kuratora i bardzo małych szkół przeznaczonych do likwidacji i bronionych przez lokalne środowiska.

Art. 166 Konstytucji RP:
1. Zadania publiczne służące zaspokajaniu potrzeb wspólnoty samorządowej są wykonywane przez jednostkę samorządu terytorialnego jako zadania własne.
Zadania edukacyjne, tym się różnią od wszystkich innych zadań publicznych, że są oparte na przymusie – obywatel musi je realizować! Stąd prawo do realizacji tego zadania w szkole lub przedszkolu, którego organem prowadzącym jest samorząd terytorialny i którego działalność podlega publicznej kontroli. Stąd też obowiązek jst, aby odległość do szkoły publicznej dla każdego ucznia była zgodna z regułami określonymi w prawie oświatowym.                                      
W wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 9 czerwca 2010 roku zawarto wykładnię Marszałka Sejmu dotyczącą realizacji zadań edukacyjnych przez samorząd terytorialny:
„…zakładanie i prowadzenie publicznych placówek oświatowych może być realizowane wyłącznie (podkreślenie fp) przez własne jednostki organizacyjne gminy, które muszą być jednostkami publicznymi, i nie może być wykonywane w inny sposób, np. przez powierzenie ich realizacji innym podmiotom.”
Gmina, która pozbyła się realizacji tego zadania w całości powinna ulec likwidacji, jako niewydolna w realizowaniu swoich  obowiązków wobec obywateli.

7)  Zmiana nazw placówek specjalnych , tak aby ułatwić ich identyfikację.            
Wprowadzenie obecnego nazewnictwa w tym zakresie służyło właśnie temu,  aby nazwy  tych placówek nie nastawiały negatywnie do ich uczniów i wychowanków. Uzasadnienie zmiany nazwy tych szkół dziwi o tyle, że dokładnie odwrotnie potraktowano nazwę „szkoła zasadnicza” zmieniając ją na „szkoła branżowa I stopnia”.

8)  Problem doradztwa zawodowego.                                                                                           
Nie jest łatwe rozstrzygnięcie, czy doradztwo zawodowe powinien w szkole realizować nauczyciel, czy pracownik urzędu pracy. Przede wszystkim jednak należy określić, na jakim szczeblu nauczania uczeń i jego rodzice powinni mieć możliwość kontaktu z doradztwem zawodowym.

9)  Oddziały międzynarodowe i dwujęzyczne.                                                                                
W uzasadnieniu do projektu ustawy napisano, że brak jest uzasadnienia dla tworzenia w szkołach artystycznych oddziałów międzynarodowych.                                                                                        
Wydaje się, że:
jest akurat odwrotnie, bo kształcenie w zawodach artystycznych niemal z zasady opiera się na dorobku w tym zakresie nie tylko Polaków ale w szerokim zakresie tego słowa „obywateli świata”;
decyzja w tej sprawie winna należeć do lokalnych  środowisk, czyli być uprawnieniem organu stanowiącego gminy lub powiatu.

10)  Obniżenie wymiaru godzin z wychowania fizycznego dla  16 – latków.                                           
4 godziny  w-f realizowane w trzeciej klasie gimnazjów zostaną zastąpione trzema godzinami w pierwszej klasie liceum.

11)  Obowiązek szkolny do 18 roku życia.                                                                                                
Wydaje się, że propozycja, aby kontynuować naukę nieraz przez jeden tydzień lub cztery miesiące do ukończenia osiemnastu lat nie jest trafna. Można przyjąć, że byłaby prawnie do przyjęcia interpretacja, że uczeń ma obowiązek nauki do czasu pozytywnego ukończenia nauki (lub szkoły), jeśli nastąpiło to w roku, w którym kończy 18 lat.                                                                                   Bardziej  złożony jest problem realizacji konstytucyjnego obowiązku nauki do 18 roku życia, jeśli obywatel Polski przebywa za granicą lub ma podwójne obywatelstwo.

12)  Najbliższa szkoła.                                                                                                                                 
Określenie „najbliższa” może być różnie interpretowane. Poza tym wskazana szkoła musi spełniać warunki niezbędne do realizacji nauki przez ucznia. Dotyczy to nie tylko uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Wydaje się celowym wpisanie pewnej dowolności w tym zakresie, z upoważnieniem dla władz gminy do podejmowania decyzji w porozumieniu z rodzicami lub opiekunami prawnymi ucznia.

13)  Szkoły „rządowe”.                                                                                                                                          
W uzasadnieniu do ustawy szkoły, dla których organem prowadzącym są ministerstwa, są wymieniane w sposób niespójny. Trudno dopatrzeć się wymienienia np. szkół leśnych.

14)  Program wychowawczo – profilaktyczny szkoły.                                                                                   
Projekt ustawy zakłada, że program w tym zakresie uchwala rada rodziców po zasięgnięciu opinii rady pedagogicznej.                                                                                                                               
Programy uchwalane przez rodziców mogą być w sprzeczności z opiniami dotyczącymi zasad wychowywania zarówno nauczycieli, jak i dyrektora szkoły, organu prowadzącego i Ministra Edukacji. Poza tym ostateczna decyzja dotycząca działań szkoły w każdej dziedzinie musi należeć do tego, kto ponosi odpowiedzialność za realizację tych działań.

15)  Ramowy statut  bez nagród.                                                                                                                     
Ustawa określa, co powinien zawierać ramowy statut ,wymieniając  między innymi kary stosowane wobec uczniów a pomijając nagrody.

16)  Liczba uczniów w klasach I – III.                                                                                                                
W tej sprawie jest również stanowisko Trybunału Konstytucyjnego wskazujące, że ustalanie liczby uczniów na oddział jest wyłącznym uprawnieniem samorządu. Jeśli liczba uczniów na jakimkolwiek szczeblu kształcenia będzie ustalana na poziomie rządu, to rząd powinien ponosić również koszty, które mogą z tego nakazu wynikać.                                                                            
Wydaje się, że byłoby zasadnym, aby racjonalności w tym zakresie przestrzegał Kurator, opiniując projekty organizacyjne z zastosowaniem pewnych rygorów ale jako wytycznych a nie bezwzględnych nakazów.

17)  Szkoły i placówki oświatowe niepubliczne.                                                                                   
Obecne  regulacje prawne, w tym przede wszystkim zasady finansowania oświaty niepublicznej, wymagają rzetelnej oceny i działań, które zminimalizują patologie występujące  w tej dziedzinie.                                                                                                                                     
Realizacja zadań oświatowych stała się obecnie intratnym biznesem i to realizowanym praktycznie poza jakąkolwiek kontrolą.                                                                                                  
 Jest oczywistym, że rodzice mogą wpłacać dowolne kwoty na edukację ich dzieci, ale wspieranie tej formy edukacji przez środki publiczne musi podlegać pewnym rygorom i kontroli ich wykorzystania na cele edukacyjne.

18)  Wykształcenie nauczycieli.
Wykonywanie zawodu nauczyciela, tak jak lekarza, wymaga wysokich kwalifikacji, w tym jako podstawy wykształcenia wyższego i przygotowania pedagogicznego.                                                        

 Ewentualne odstępstwa od tej zasady muszą mieć charakter wyjątkowy. Wpisanie takiej możliwości do regulacji prawnych obowiązujących w oświacie miało w zasadzie umożliwić prowadzenie z uczniami zajęć praktycznych, wynikających z lokalnych tradycji, takich jak koronkarstwo w regionie Koniakowa, czy haft kaszubski na Pomorzu Gdańskim.  Podobny charakter ma regulacja dotycząca kwalifikacji niezbędnych do pełnienia funkcji dyrektora szkoły, dopuszczająca do objęcia tego stanowiska przez wybitnych fachowców w dziedzinie, w której kształci szkoła. Dotyczy to praktycznie wyłącznie szkół zawodowych, w tym przede wszystkim szkół artystycznych.

19)  Ocena z religii na świadectwie.                                                                                                      
Pomijając problem świeckości państwa i związanego z tym problemem świeckiego charakteru nauczania i wychowania, należy zwrócić uwagę na rolę oceny na państwowym dokumencie, jakim jest świadectwo szkolne.                                                                                                                                 Ocena jest poświadczeniem, w jakim stopniu uczeń opanował podstawę programową z danego przedmiotu. A zatem jej umieszczenie na świadectwie może nastąpić tylko wtedy, gdy jest określona podstawa programowa i możliwość kontroli jej realizacji przez nadzór pedagogiczny.  Można przyjąć, że głównym celem religii w szkole jest wsparcie działań szkoły w zakresie wychowania, ale to oznaczałoby,  że nie może być rozbieżności między oceną z religii a oceną ze sprawowania.                                                                                                                                                  
 W Gdańsku w jednym z gimnazjów uczniowie zachowali się nagannie wobec koleżanki, która po tym zdarzeniu popełniła samobójstwo. Karę ponieśli: dyrektor szkoły, nauczycielka przedmiotu, na lekcji którego doszło do incydentu, wychowawczyni klasy a pominięto uczestnika procesu wychowawczego, jakim jest nauczyciel religii.

Gdańsk,  14.10.2016 

Opracował: Franciszek Potulski

***

Na wzór i podobieństwo swoje


Ulepił Bóg człowieka z gliny, na obraz i podobieństwo swoje. Nie ma pewności, czy najpierw Adama, co oznaczałoby, że Bóg jest mężczyzną, czy stworzył Adama i Ewę jednocześnie. Jeśli jednocześnie, to oznaczałoby, że nie tyle chodzi o podobieństwo fizyczne, ale raczej o całokształt.


Umieścił ich oboje w raju, chociaż wyposażył oboje tak, jakby przewidział, że ich z raju wypędzi. Zakazał im zrywania jabłka z drzewa wiadomości złego i dobrego. Można mieć wątpliwości, że jeśli Adam i Ewa nie mieli wiedzy o tym co dobre a co złe, to czy ich sięgnięcie po jabłko było ich świadomą przewiną. Tak czy siak Stwórca od samego początku zbyt wielkiego zaufania do stworzonych przez siebie obrazów nie miał.

Potem zresztą postanowił, ich prawie wszystkich wytępić. Zostawił tylko rodzinę Noego, której członkowie też mieli, jak się później okazało pewne rysy na charakterze. Cham śmiał się z widoku pijanego ojca, a w końcu i Noe nie musiał upijać się i w efekcie nieprzyzwoicie wyglądać.

Potem też różnie bywało, aż ludzie postanowili zobaczyć swój pierwowzór i zaczęli budować wieżę, żeby sięgnąć do nieba. Stwórca żeby spowodować chaos we współdziałaniu pomieszał im języki. Patrząc z naszej perspektywy łatwo stwierdzić, że wśród ludzi mówiących tym samym językiem też niekiedy trudno o współdziałanie.

I wśród tych plemion mówiących różnymi językami wybrał jedno, któremu przewodził Abraham. Mieli oni swoje dobre i złe dni aż wylądowali w Egipcie w niewoli u faraonów, z której wyprowadził ich Mojżesz. I co istotne zawarli ze Stwórcą przymierze że będą postępować zgodnie z przykazaniami jakie Mojżesz dostał na górze Synaj.

Przysięgi, przysięgami a jak Świat Światem ludzkość nagminnie tych przykazań nie przestrzega. Nie zabijaj, nie kłam, czcij ojca swego, nie cudzołóż … Prawo prawem a życie życiem.

I my tu w Polsce, czyli suweren, wybieramy posłanki i posłów na obraz i podobieństwo swoje. A potem odsądzamy te swoje obrazy od czci i wiary. Mówimy, że nie dotrzymują obietnic, są pazerni na kasę, plotą trzy po trzy, działają niezgodnie z prawem, które ustanawiają …

A my sami jacy jesteśmy? Jak obiecamy to dotrzymamy? Na pieniądze patrzymy z odrazą? Oczywiście nie cudzołożymy i w ogóle to tylko przez przypadek nie jesteśmy święci, bo się na ołtarze nie pchamy.

No może mamy na sumieniu grzech, bo wybieramy na wzór i podobieństwo swoje. A potopu zrobić nie możemy dlatego wymyśliliśmy wojny, zamachy, terroryzm i parę innych dopustów bożych.

I to by było na tyle. Całe szczęście, że wakacje się kończą i znowu będziemy się cieszyć widokiem naszych wybrańców w szklanej szybce telewizora.


Franciszek Potulski
Poseł II, III i IV Kadencji Sejmu
30.08.2016 r.


Trzy najnowsze artykuły z sierpnia br. - zapraszamy do lektury!

Czucie i wiara – czyli „w moim najgłębszym przekonaniu”

Człowiek w swoim postępowaniu kieruje się różnorakimi przesłankami. W większości przypadków są to mity, przypuszczenia, wróżby, przeczucia a stosunkowo rzadko opieramy się na wiedzy. Historia rozwoju nauki wskazuje na wiele przykładów złudnej oceny rzeczywistości i podejmowania na tej podstawie błędnych decyzji.

To, że Ziemia jest kulą, która obraca się wokół znacznie większego od niej słońca wymagało odwagi Kopernika, która mogła go wiele kosztować. Tak jak kosztowała Galileusza. Galileusz też zresztą wykazał, jak głęboko mylono się sądząc, że to co cięższe szybciej spada na Ziemię od ciał lżejszych jeśli mają identyczne gabaryty. Słynny jest też doktorat udowadniający, że ciała cięższe od powietrza nie mogą latać.

Poeci opisywali serce człowieka, które okazuje się być jedynie ważnym, bo ważnym, ale tylko mięśniem. I tak dochodzimy do roli mózgu u pojedynczego człowieka i do relacji między ludźmi.

Według badań opinii publicznej prestiż zawodu polityka sięgnął dna, chociaż to dzisiejsze dno, jest jakby znacznie niżej niż dno w poprzednich kadencjach Sejmu. 
Żadna wiedza do niczego nie jest potrzebna, wystarczy wiara, przeczucie, pogląd i słupki poparcia dla partii. 

W „najgłębszym przekonaniu o słuszności” posłowie i senatorzy przygotowali projekt podwyżek dla siebie i dla kolegów w rządzie. I to ci sami, którzy odsądzali od „czci i wiary” panią Bieńkowską, która twierdziła, że za „taką pensję” nie opłaca się być ministrem.

Minęło pół dnia i okazało się, że pogląd o zasadności podwyżek dla rządzących nie był słuszny. I nie mogli nawet bąknąć „a jednak się kręci” tak jak Galileusz, bo sprawa okazała się wyjątkowo trefna dla elektoratu.

W 1999 roku uchwalono likwidację techników bez należytego namysłu. W 2001 przywrócono je do systemu. Ponad 10 lat później obniżono wiek obowiązku szkolnego. I ta decyzja została oparta na przeczuciach, a jej wprowadzenie dodatkowo spaprano ponad miarę. Teraz cofnięto tę decyzję, też bez pogłębionej analizy w tym zakresie.

Co nas jeszcze czeka?

W najgłębszym przekonaniu rządzących należało zlikwidować obowiązkową służbę wojskową. Czy aby na pewno przysposobienie obronne w szkole średniej i na studiach nie jest do niczego przydatne?

Mniej romantyzmu, teraz zwanego populizmem, a więcej mędrca szkiełka i oka, czyli rzetelnych, profesjonalnych badań w zakresie działań w których podmiotem działania jest człowiek i grupy społeczne.

Franciszek Potulski

***

Gdyby …

Gdyby wszyscy umieli, jak niektórzy umieją,
Gdyby wszyscy się śmiali, jak niektórzy się śmieją,
Gdyby wszystkie dni, były jak niektóre dni
Myślę, że świat byłby lepszy, a Ty?


Był w Polsce Papież Franciszek i była młodzież z całego świata i rozmawiano o Bogu, o religii i w ogóle o tym, co to znaczy być chrześcijaninem.
Jacyś dziwni ci chrześcijanie ze świata, takie chrześcijaństwo multi-kulti. A Papież też nie lepszy. Bez złota i purpury a na dodatek tolerancyjny, uśmiechnięty i milczący w obliczu ogromu ludzkiej niedoli. Nieomylny w sprawach wiary i moralności Papież twierdzi: „kimże ja jestem, żeby sądzić?”.

Jak to się ma do biskupich pałaców, do księży nakładających ekskomunikę na pary żyjące razem bez ślubu, bo cudzołożą? Jak to się ma do tych co sądzą nie bacząc na przesłanie: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”?

Ponad 200 lat temu w Polsce uchwalono Konstytucję 3-Maja. Przy jej uchwalaniu znaczącą rolę odegrali również kapłani polskiego Oświecenia. Ale po jej uchwaleniu „prawdziwi Polacy”, w obawie przed ograniczeniem roli kleru wzorem rewolucji francuskiej, utworzyli spisek na rzecz jej obalenia. 

 I dziś prawdziwi katolicy wiedzą lepiej niż Papież co jest dla polskich katolików dobre a co złe. Zła jest Unia, chociaż jej pieniądze nam się słusznie należą. 

Złe jest zapłodnienie metodą in vitro, homoseksualizm jest chorobą, a imigranci i uchodźcy – nie daj Boże innych religii, to wrzód na zdrowym ciele polskiego katolicyzmu.

Społeczeństwo polskie przez wieki całe jednoczyło się w Kościele przeciwko obcej władzy. W Kościele było się wśród swoich i tam śpiewano – Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie. 

I jeżeli coraz luźniej jest w Kościołach to nie dlatego, że Polacy nagminnie studiują Marska, tylko dlatego, że ich własny proboszcz, katecheta w szkole a także biskup mówią i czynią zupełnie inaczej niż wyobrażenia nie tylko młodych Polaków o ewangelicznym Bogu, Bogu dobrym, sprawiedliwym i miłosiernym.
W odległej młodości słuchałem księdza, który tłumaczył wiernym czym są plotki i mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, a przede wszystkim jak trudno naprawić krzywdy jakie się w ten sposób wyrządziło.

Wiernej, która prosiła o rozgrzeszenie polecił przynieść poduszkę (wtedy byłą ona z piórami) i rozpruć ją na wietrze. I gdy to uczyniła polecił: a teraz pozbieraj te pióra. Przypominam, że zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu jest warunkiem uzyskania rozgrzeszenia.

Gdyby na serio potraktować ten warunek, to piekło musiałoby być nieskończone. Politycy, dziennikarze, … i my wszyscy. 

W końcu to w Polsce wymyśliliśmy przysłowie: modli się pod figurą, a diabła ma za skórą. 

Jest niestety różnica pomiędzy rozumieniem chrześcijaństwa przez Papieża Franciszka, a poglądami w tej sprawie znacznej części rodzimych „prawdziwych katolików”. 
Niby co mi do tego? Przecież jak świat światem zawsze było wiele niegodziwości w życiu publicznym. Tak jest i teraz i pewnie nie ma na to rady.
A przecież mi żal.

Franciszek Potulski

P.S. Całe szczęście, że teraz w poduszkach na ogół nie ma już piór.

***

Cacanki

Obiecujesz? Obiecuję, słowo honoru! Jest nas na matce Ziemi około osiem miliardów. Ile takich obietnic dziennie (na dobę) sobie składamy – milion, dwa …? I ile z nich otrzymujemy? A jeśli do tego od obietnicy zależy uzyskanie korzyści, to bywa, że obiecujemy i z góry wiemy, że żadnego dotrzymania obietnicy nie będzie. 

Przecież i w konfesjonale przyrzekamy nie grzeszyć i co z tego. Na tym tle spójrzmy na kampanie wyborcze. Kandydaci obiecują złote góry, a im większa szansa na przegranie tym obietnice obfitsze. Ale zdarza się wygrać i wtedy kłopoty z realizacją, tym większe im koszty ich spełnienia wyższe. Czy można zatem mniej obiecywać? Niestety nie. 

Wyborcy oczekują obietnic, chociaż na ogół nie wierzą w ich spełnienie. Ale tak miło jest usłyszeć, że będziemy piękni, zdrowi i bogaci. Chociaż na chwilę. I za tę chwilę idą głosować wybierając miłego dyletanta a nie rzeczowego i kompetentnego profesjonalistę, bo ten ostatni zawsze znajdzie jakieś przeszkody. A to prawo mu przeszkadza, a to brak kasy. Lepiej postawić na tego, który zapewnia, że da radę i kasa też się znajdzie.

Na moich spotkaniach z wyborcami, albo na szkoleniach zawsze pytam, czy mam tak mówić żeby Wam się podobało, czy tak jak jest naprawdę? I zawsze pada odpowiedź nieprawdziwa, żeby mówić tak jak jest naprawdę. A ja wiem, że mam powiedzieć, że nauczyciele mają zarabiać tak jak w Luksemburgu, mieć uprawnienia takie jak w Polsce, a koszty życia mają być takie jak na Ukrainie. I trochę lawiruję. 

Jedni cenią rzeczowość inni wolą cukrowane banialuki. I tych drugich jest więcej, niestety. Kiedyś, dawno temu zapytano mnie, czemu tak skąpo obiecuję. Mówiłem, że wolę działać a nie obiecywać, żeby z tego była radość. 

A żartując powiedziałem, że obiecywałem kiedyś, że nie zmienię pracy, żony i samochodu. Zmieniłem pracę, zmieniłem samochód i teraz żona twierdzi, że jest jedynym dowodem mojej wiarygodności. Człowiek mówi, rzuca słowa na wiatr a media kule niosą. Co tam, obiecanki cacanki, a głupiemu radość. A warto żebyśmy byli radośni, uśmiechnięci i czekający na mannę z rządu, no bo obiecali.


Franciszek Potulski
P.S. Jakiekolwiek skojarzenia z kampanią rozliczania polityków z obietnic, są przypadkowe.



11.08.2016

***

Pieskie życie.


Nie wyobrażam sobie zjadania psiego mięsa, bo byłoby to dla mnie równoznaczne z ludożerstwem. Śmierć kotki, która była z nami przez ponad 15 lat przeżyliśmy strasznie. Jestem też całym sercem przeciwko rytualnemu ubojowi i przeciwko zapijaniu psów w Chinach.



Ale też wolałbym, aby naszym gestom świętego oburzenia na bestialstwo Chińczyków towarzyszyła świadomość, że to „biały człowiek” wymyślił i praktykował walki byków, walki psów lub kogutów, a także biały człowiek katuje gęsi dla wątróbek, wyrzuca psa przez okno samochodu, itp. itd.

Wiele się w tej sprawie zmienia i to na dobre. Ale w dalszym ciągu konie wożą turystów z Palenicy do Morskiego Oka a w cyrku oklaskujemy tresurę zwierząt.

Jak trudno uderzyć się we własne piersi, a jak łatwo w cudze. Nie tylko zresztą w tej sprawie, bo i człowiek człowiekowi wilkiem. Chociaż to porównanie obraża jednak wilka.

Franciszek Potulski

18.07.2016 r.



Chiny a prawa człowieka.

Wstęp, nie oparty na jakiejkolwiek wiedzy, czyli takie sobie spekulacje. Lecieli sobie kosmici i ich gwiezdny statek uległ awarii, jak raz w pobliżu planety Ziemia. Wylądowali awaryjnie w okolicy miejscowości zwanej Sodoma i Gomora (stąd słupy ognia?). Jedni pojazd naprawiali, a inny zwiedzali Ziemię i trochę majstrowali przy genach człowiekokształtnych. W efekcie w okresie 600 – 400 lat przed naszą erą następuje rewolucja intelektualna jednocześnie w kilku miejscach na Ziemi.

Solon, Tales, Pitagoras, Sokrates ale też Zoroaster (580 – 523 pne), Budda (560 – 480 pne) i Konfucjusz z (551 – 479 pne). Ten ostatni działa w Chinach, które od tamtego czasu niewiele się zmieniły i terytorialnie i rasowo. I tenże Konfucjusz głosił poglądy, które dzisiaj określiliśmy jako filozofię życia społecznego, która stała się lub zastąpiła religię.

Naród chiński nie zna idei nieba i piekła jako restrykcji moralnej za dobro i zło. Nie ma pozagrobowych nagród i kar. Ludziom uczciwym powinny wystarczy: satysfakcja z dobrze spełnionego obowiązku i pamięć zasług po śmierci. Oczekiwanie innych korzyści za moralne życie jest dowodem prostactwa. Człowiek zresztą nie może mieć żadnych praw, lecz jedynie obowiązki wobec innych ludzi i społeczeństwa. 

Przez 4 tysiące lat obywali się Chińczycy beż łudzenie niebem i straszenia piekłem. I w dodatku imponowali zawsze moralnością publiczną, która wynikała z całej kultury.

Nie ma w Chinach określenia „prawa człowieka”. Stworzyła je dopiero cywilizacja białego człowieka jako próbę odcięcia się od swoich złych uczynków wobec innych ludzi ze względu na ich niską pozycję społeczną (poddani chłopi), płeć (palenie czarownic i rozważanie czy kobiety mają duszę), kolor skóry (wybicie Indian i niewolnictwo), segregację rasową i to nie tak dawno w kraju, który stoi na czele walki o prawa człowieka na przykład w Iraku lub w Libii, choć niekoniecznie w Arabii Saudyjskiej. Cały deklarujący szacunek dla praw człowieka Zachód Europy jeszcze nie tak dawno eksploatował kolonie a tubylców traktował jak półniewolników.

Wybór Obamy, mającego ciemniejszą karnację skóry na Prezydenta USA był cywilizacyjnym szokiem, tak jak teraz będzie, jeśli wygra wyścig do Białego Domu Pani Clinton, wybór na to stanowisko kobiety.
Świat się zmienia. Może należy domagać się respektowania praw człowieka tam, gdzie są one łamane, ale przede wszystkim na bazie własnego przykładu a nie wielkopańskiego poczucia wyższości.

Franciszek Potulski
18.07.2016 r

Życie po Brexicie?!


Franciszek Potulski
Gdańsk 25.06.2016 r.

Premier Cameron podkreślał niezależność Wielkiej Brytanii, domagając się specjalnego traktowania w ramach Unii Europejskiej. Był dla części naszych europosłów przykładem do naśladowania. Rząd Zjednoczonego Królestwa grał na resentymantach wielkomocarstwowości, która wielu Anglikom jeszcze w duszy gra. 

W Polsce siła eurosceptyczności też była niemała. I gdyby nie Jan Paweł II, który przyhamował straszenie pustymi Kościołami na Zachodzie i gdyby nie pozytywistyczna praca znacznej części nauczycieli, szczególnie w środowiskach wiejskich, to polskie referendum unijne miałoby wynik co najwyżej taki jak obecnie w Anglii, jeśli nie gorszy.

Różnica między Polską a Wielką Brytanią jest taka, że oni do budżetu unijnego sporo wpłacają, a my sporo kasujemy. Niemało też zyskuje Kościół Katolicki i to nawet tam, gdzie o obyczajach Zachodu mówi się z odrazą. Cameron swoją polityką demonstrowania rezerwy wobec UE doprowadził do decyzji o opuszczeniu UE.

Co dalej? W Zjednoczonym Królestwie? W części krajów UE, w których nastroje antyeuropejskie są równie silne? Mówi się o Holandii i Danii, ale w Austrii o włos przegrał populista antyeuropejski, żeby o Węgrzech nie wspomnieć. Polska ma kilka atutów dla UE, jest sporym rynkiem zbytu i względnie jeszcze tanią siłą roboczą przyciągającą inwestorów. Ale …

Czy można wykluczyć wariant, w którym szóstka założycieli Wspólnoty powie: basta! Po co nam ci, którym nie podoba się nasze prawo, pomimo tego, że wpraszając się do Unii zobowiązywali się je respektować. Chcą „suwerenności” no to niech sobie idą i żyją suwerennie za własną suwerenną kasę. Po co nam wiecznie dofinansowywana Grecja, po co rozpadająca się na części Hiszpania? 

Przyjmijmy na przekór Anglikom Szkocję i Irlandię Północną, dogadamy się z Rosją i może z Chinami i będziemy wreszcie mogli naszą kasę wydawać na użytek własnych obywateli. A na gesty pouczania, jak reformować Unię, żeby było po naszemu, ale bez uszczerbku na kasie mogą reagować na przykład tak: Chcieliście Polski, no to ją macie! (Skumbrie w tomacie pstrąg).

Nie sądzę jednak, że Ci Polacy, którzy zaczynali dorosłe życie po wejściu Polski do UE i uznali za oczywistą oczywistość, że nie ma granic, że można pracować za prawdziwe pieniądze, wyrażą zgodę na osłabianie więzi jakie łączą nas z Europą Zachodnią. Dla nich Donald Tusk może być jedynym punktem zaczepienia gwarantującym łączność z Unią, nawet jeśli rządy bez wizji oceniają negatywnie. 

Co zatem będzie w naszym kraju?, jaką drogą pójdziemy? Czy Opatrzność nad nami czuwa, czy mówi „róbta co chceta”, tak jak dwieście lat temu, gdy zatraciliśmy Ojczyznę.No cóż czas pokaże!
Franciszek Potulski


P.S. Okazało się, że Polska drużyna piłkarska musiała wygrać ze Szwajcarią, bo mojej żonie przyśniła się Biedronka, a to oznaczało, że będziemy grać z Portugalią. Ha!
Gdańsk 25.06.2016 r.



Suwerenność

Rozważania czy jest na naszej Ziemi państwo suwerenne mogą prowadzić na manowce. Irak? Azerbejdżan? Państwo Islamskie? A może możni tego świata – USA żandarm narzucający innym swoje rozumienie demokracji, któremu jej brak w Arabii Saudyjskiej nie przeszkadza, ale w Libii był niedopuszczalny. Albo Rosja aneksująca Krym podarunek ZSRR Chruszczowa dla Ukrainy. Może Chiny? Może.

W Polsce suweren, czyli naród, w referendum zaakceptował przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i zobowiązał się przestrzegać norm demokratycznego rządzenia jednolitych dla wspólnoty europejskiej.

Tak prawdę powiedziawszy można wspomnieć o tym, że ponad 1000 lat temu nie naród tylko Książę Mieszko zdecydował o chrzcie Polski, czyli przystąpieniu kraju do europejskiej unii chrześcijańskiej i do przestrzegania jej praw.  Na przykład wyrzeczeniu się wielożeństwa. Trochę czasu minęło, ale czy Polska jest suwerenna wobec Watykanu? Właściwie to Jan Paweł II sugerował nam przystąpienie do UE, tak jakbyśmy sami tego nie wiedzieli. 

A teraz papież Franciszek pozwala sobie tłumaczyć co oznacza nowotestamentowe przykazanie „miłuj bliźniego swego jak siebie samego” na przykładzie uchodźców z Syrii. Tak jakbyśmy tu, w kraju, nie mieli własnych kapłanów, którzy wiedzą lepiej. Polska jest suwerenna i żadnych Arabów nie chce. 

To papież Franciszek ma problem. Co innego mający niskie wymagania finansowe Ukraińcy, bądź co bądź chrześcijanie, ale i Wietnamczycy …

Poza tym nie robią łaski Anglicy, Niemcy, … przyjmując tysiące Polek i Polaków, bo traktat unijny ich obowiązuje. 

Polska ma suwerenne prawo do wszystkich uprawnień unijnych, przede wszystkim do kasy, a jeśli chodzi o zobowiązania, to sami je sobie wybierzemy, zgodnie z wolą aktualnie rządzących. Poza tym fakt, że traktat unijny podpisał lewicowy Premier z postpeerelowskim rodowodem obarczą tę przynależność do UE grzechem pierworodnym. Problem w tym, że „otumaniony” suweren, czyli społeczeństwo, nie wiedzieć czemu jest prounijne i godzi się na ograniczenie suwerenności.

Franciszek Potulski


Mądry Polak po szkodzie?


Jest XVI wiek. Polska jest potęgą. Militarną – jeszcze nie zapomniano w Europie zwycięstwa pod Grunwaldem, a i nowych było aż nadto, chociaż była też klęska Żółkiewskiego. 

Ekonomiczną – zaopatrujemy w zboże całą zachodnią Europę zajętą podbojem nowoodkrytego kontynentu. Gdańsk bogacący się na handlu zbożem przylgnął do Polski. Kulturową – Kopernik dokonuje wiekopomnego odkrycia, działa Uniwersytet Jagielloński, a Jan Kochanowski pisze wiersze w języku polskim.
Jan Kochanowski urodził się w 1530 roku a zmarł w 1584. Są to jednocześnie daty narodzin i śmierci Iwana Groźnego cara Rosji, która nie tak dawno płaciła daninę Tatarom. 

Nie ma jeszcze potęgi Prus ani Cesarstwa Austriackiego.
I w dwieście pięćdziesiąt lat później Polska jako kraj znika z mapy Europy.  Kto nam to zrobił? 

Fr.Potulski
28.06.2016 r.

***

6 czerwca 1989 r.

Prawda o II wojnie światowej, pomimo znacznego upływu czasu, jest jeszcze w archiwach wielkich tego świata. Jest faktem, że front wschodni przed ostatnią defensywą na Berlin liczył ponad 5 mln żołnierzy, z których 600 tysięcy leży w grobach rozsianych na obszarze obecnej Polski. 

Jest też faktem, że bohaterskie boje polskich żołnierzy i na Wschodzie i na Zachodzie były epizodami, niekiedy ważnymi jak udział polskich lotników w bitwie o Anglię, ale bodaj najważniejszym naszym wkładem w wygranie wolny rozszyfrowanie Enigmy.

I po tej wojnie wielcy tego świata, mając przedstawicieli Polski w przedpokoju, podzielili Europę na strefy wpływów, mniej lub bardziej zależnych od wielkich mocarstw.
I przez 50 lat przyszło nam funkcjonować w radzieckiej strefie wpływów. Dalej na drugim planie. A tymczasem wiele na świecie się zmieniało. Znikały kolonie, USA przegrały wojnę w Wietnamie i cały czas trwała rywalizacja między kapitalizmem a socjalizmem. Powszechne ubezpieczenia zdrowotne w USA wprowadził obecny Prezydent przy sprzeciwie Kongresu.

Cały czas wisiała nad nami ciężka ręka restrykcji gospodarczych a przede wszystkim znaczny wkład w zbrojenia w ramach tzw „zimnej wojny”. Ale też i system gospodarczy mało wydolny bo oparty na wysokiej świadomości społecznej i to w kraju, w którym jawny lub ukryty sabotaż był przez 150 lat przejawem bohaterstwa i patriotyzmu. 


Nie można nie doceniać sierpniowego zrywu pod hasłem: „Socjalizm tak, wypaczenia nie”. Potem mieliśmy stan wojenny, który pomimo frontalnej nagonki medialnej jest w dalszym ciągu postrzegany pozytywnie przez pokolenie, które przeżywało go świadomie.

I wtedy na arenie świata pojawił się nie najlepiej oceniany Prezydent R.Reagan w USA i w ZSRR M.Gorbaczow, ze swoim słynnym sloganem: „jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie my, to kto?” Do tego w Watykanie funkcję papieża objął Karol Wojtyła.

W Polsce był wybór, może nie łatwy, ale był. O stworzeniu obrad Okrągłego Stołu zdecydowału dwóch mężów stanu, którym historia odda ich wielkość. Generał W.Jaruzelski i Premier M.F.Rakowski. Byli też rozumni partnerzy, którzy postawili na ewolucję, na zachowanie ciągłości władzy. To, że społeczeństwo ma już dość ograniczeń i tego, że ciągle trzeba stać w kolejkach po papier toaletowy, a pomarańcze na Boże Narodzenie są rarytasem, było wiadomo. I to, że PZPR przegra wybory wiedziano też. Stąd miejsca gwarantowane w Sejmie, dla list PZPR i ówczesnych koalicjantów.

Sejm kontraktowy był najlepszym z późniejszych zgromadzeń i to posłowie klubu lewicy wnieśli znaczący wkład w przebudowę państwa.

Obiektywne, a jakże, media robiły wiele żeby Polskę Ludową zohydzić. Określenie „postkomuniści” stało się epitetem porównywalnym z hitleryzmem i stalinizmem. A mimo to suweren, czyli naród w 1993 dał wygraną SLD porównywalną z wynikami później rządzących. I po czterech latach rządzenia liczba głosujących na SLD wzrosła o ok. 50 %. A po 4 latach rządów AWS – czyli praktycznie NSZZ”Solidarność”, której przewodniczący kierował państwem „z tylnego siedzenia” niemal tak jak obecnie J.Kaczyński, wygraliśmy znowu, uzyskując poparcie procentowo wyższe niż miał je obecnie PiS.

I to byłą ocena PRL i ludzi wywodzących się w większości z PZPR. Tak jak Prezydent dwóch kadencji A.Kwaśniewski.
Sejm IV kadencji wykonał gigantyczną pracę dostosowując polskie prawo do norm europejskich, a naród w referendum odłożył na bok pseudopatriotyczne fobie i poparł akces do UE, zobowiązując się przestrzegać demokratycznych zasad rządzenia. Nawet jeśli łatwiej byłoby rządzić dekretami, albo jak kiedyś uchwałami Biura Politycznego.

Jest 4 czerwca świętem uznania dla mężów stanu tamtego czasu, deklaracji woli społeczeństwa aby mieć prawo do innych poglądów niż poglądy rządzących. I jest to święto wszystkich, którzy do tamtej daty zmierzali różnymi drogami deklarując szacunek dla dokonań przeszłości. Wybory były wiarą w to, że nowa władza zachowa i będzie pielęgnować wszystko to co wartościowe w powojennych dokonaniach Polek i Polaków, a to co złe usunie i szkody naprawi.

Czy wszystko to co wrzucono wtedy do urny wyborczej zostało spełnione?
Odpowiedź na to pytanie to zupełnie inna historia.
Na koniec cytat sprzed stu pięćdziesięciu lat:

„Każda epoka ma swe własne celeI zapomina o wczorajszych snach …Nieście więc wiedzy pochodnię na czeleI nowy udział bierzcie w wieków dziele, Przyszłości podnoście gmach!Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,Choć macie sami doskonalsze wznieść;”(Adam Asnyk 1838 – 1896)

I to by było na tyle. Gdańsk 12 czerwca 2016 r.

Franciszek Potulski
poseł SLD  II, III i IV kadencji
(proszę nie mylić z obecną kadencją)

***

Suweren i kaganiec oświaty

Franciszek Potulski

Wracam ci ja do domu i widzę jak obok naszego osiedlowego sklepiku stoi z piwkiem w ręku dwóch suwerenów, z których jeden drugiemu coś żarliwie tłumaczy, używając średnio, co drugi wyraz, popularnego zwrotu na „ka”.
Odezwał się we mnie stary belfer i pozwoliłem sobie na zwrócenie uwagi, że miejsce publiczne, że małe dzieci, …, że jakieś tam.

Na to ten aktywniejszy suweren poinformował mnie, że zakaz używania tego typu określeń w miejscach publicznych to komunistyczny przeżytek. On to wie, bo jego Stary powołując się na jakiegoś Kamyczka wbijał mu to do głowy, jak to było wówczas w zwyczaju, nieco okrężną drogą.

Ale teraz są inne czasy i rządzi on, suweren, a nie jakieś postpeerelowskie zgredy. I żeby raz na zawsze skończyć z jakimś ograniczeniami w wolnym kraju, on wraz z kilkoma innymi suwerenami, płci obojga (Panie, jak te baby klną!) postanowili zebrać podpisy pod projektem zmiany preambuły naszej Konstytucji.
Ma być: my, k…, Naród Polski – 

I będzie wreszcie spokój z uwagami ludzi z tamtej epoki, która słusznie minęła.
Niech suweren, k…, suweren znaczy, k…! Bez żadnych kagańców.
Franciszek Potulski
6.06.2016 r.

***

Wy, którzy Pospolitą Rzeczą władacie - trzy argumenty za

Franciszek Potulski 

Argument pierwszy.

To Platforma zaczęła psuć państwo a swoimi ludźmi obsadziła wszystkie możliwe stanowiska. Nawet zdarzało się tworzyć spółki po to, żeby prominentni działacze mogli dodatkowo zarobić.

Ale właśnie dlatego PO przegrała wybory. Nie tyle wygrał PiS, co przegrała arogancja władzy oparta na anty – PiSie. Rzecz w tym, że miało być inaczej a poza tym ludzkość już dawno uznała, że zasada sprawiedliwości Hammurabiego: „oko za oko, ząb za ząb” nie jest dobrym tworzywem relacji międzyludzkich na świecie. Przynajmniej w krajach cywilizowanych.

Chociaż historia ludzkości to historia wojen, mordów, grabieży nawet w imię tego, który kazał miłować bliźniego swego jak siebie samego.

Według III zasady dynamiki Newtona, każdej akcji towarzyszy reakcja, równa jej co do wielkości i przeciwnie skierowana.

Bezpośrednio w latach po wyborach 4 czerwca 1989 roku lewica postpeerelowska miała wszystkich przeciwko sobie. Usłużne jak zwykle media celowały w „obiektywnym” ataku na SdPR (SLD). I nagle w 1993 r wygrywamy wybory i moje środowisko pałało żądzą rewanżu z koronnym argumentem: Oni nas nie oszczędzali. I wtedy stanąłem naprzeciwko stu członków gdańskiej SLD i zadeklarowałem: jeśli chcecie żebym był taki jak oni, to beze mnie!

A miałem za to być taki jak oni. Za atak mojego byłego pracownika w szkole na moją funkcję dyrektora szkoły, za bezrobocie mojej żony za nazwisko, za dętą aferę Olina, za … Mama karci dziecko, że pokazuje psu język. Bo on zaczął – usprawiedliwia się malec.

Argument drugi.


Działania Platformy są dyktowane bólem porażki wyborczej. Być może, że jest coś na rzeczy, ale partii, które poniosły porażkę i przeżywały ten sam ból, jest więcej. SLD też coś o tym wie. Rok 2005, gdy zniszczył nas rozłam wewnętrzny i pijacka rozmowa dwóch panów. Rok 2007, gdy nie udało nam się uratować resztek Unii Wolności, rok 2011 gdy umizgi do PO zamazały naszą opozycyjną rolę a także rok 2015, gdy medialny atak na prawo istnienia lewicy „postpeerelowskiej” spowodował nieudane łączenie się z czerwonym (?!) Palikotem.

Jeszcze większy ból porażek musieli znieść członkowie PiS. Najdotkliwsza chyba była trauma po porażce w 2008. Cała władza była w ręku PiS (Prezydent, Premier) a przyszła porażka. Część działaczy PiS nie wytrzymała ciężaru porażki i poszukała życia poza PiS-em. Teraz albo już nie istnieją, albo założyli włosienicę i powrócili szukać łaski szefa, jako najwierniejsi z wiernych. Może to nawet kole w oczy tych co stali cały czas wiernie obok przywódcy, z tym, że kilka szabel poselskich robi swoje.

Oni się tak zachowują, bo przegrali, tak jakby nie istniał Petru i Kukiz z nad podziw wysokim wynikiem. W stosunku do ostatniego media będące powiązane z PO stosują moralny nacisk nakazów i zakazów. Nie wolno mu, albo przynajmniej nie przystoi, kontaktować się z PiS-em. Tak jak kiedyś spotkanie Miller – Kaczyński było naganne, z którego Leszek Miller wyplątał się dopiero desygnując na kandydata na Prezydenta osobę, która miała zapewnić wygranie B.Komorowskiego w pierwszej turze. Chociaż dla części działaczy PO nie Miller a ci co SLD osłabiali, są dopuszczani do elit kawiarnianych. Zresztą Miller na „przechlapane”. Robol, rodzice robole, marynarz – nawet nie – chociażby komandor, kończył szkołę wyższą przy KC, nie był na stypendium w USA, wiernie służył Polsce Ludowej i lojalny wobec partii, i w ogóle nie pasuje na warszawskie salony, żeby o puszczy Białowieskiej nie wspomnieć.


Argument trzeci.


Lud suwerenem.

Milczek, jeden z bohaterów Fredry mawiał, że taka jest wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Teraz często przywoływany jest lud jako suweren, którego wola jest ponad prawem. Z tym, że jest lud pierwszego i drugiego sortu.

Jak stadion gwiżdże na B.Komorowskiego to jest to pierwszy sort, a jak na A.Dudę to sort drugi albo nawet jeszcze bardziej pośledni. Problem w tym, że niby nie jest łatwo rozróżnić kto jest z którego sortu. Co łączy kiboli na meczu Legii z Lechem z Radą Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego?, ten sam sort?

Na wolę ludu powoływali się bolszewicy dążący do przejęcia całej władzy, w tym przez wyniszczenie przeciwników jak i mieńszewicy, którzy do władzy zamierzali dochodzić ewolucyjnie. Niemcy, Niemcy nade wszystko, to też pieśń ludu, który powierzył swoje losy w wolnych wyborach partii NSDAP.

W cywilizowanych społeczeństwach gwarantem demokracji jest rozdział polityki od sądu. Nie mogą sędziowie ani prokuratorzy należeć do partii, aby nie obowiązywały ich uchwały partyjne nawet gdyby cały lud do partii należał.

Może jest mankamentem Konstytucji, że Sejm i politycy mają cokolwiek do powiedzenia w sprawach Trybunału Konstytucyjnego, i że to posłowie – politycy wybierają sędziów i w efekcie takich, którzy są zasłużeni dla partii mającej większość w Sejmie.

Ale wróćmy do prawa ludu do działania ponad prawem. Lud – bohater zburzył bastylię, palił Komitety, ale wieszał biskupów targowiczan, rozdziobał jak kruki, wrony powstanie styczniowe – a teraz maszeruje z pochodniami i krzyczy „Polska!”.

„Szli krzycząc: „Polska! Polska!” – wtem jednego razu Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu; Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna, Szli dalej krzycząc: „Boże! ojczyzna! ojczyzna”. Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka, Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?””

Miałem szczęście do dobrych nauczycielek języka polskiego w szkole i zostałem zarażony poezją romantyków, przede wszystkim wierszami Słowackiego. I tak jak on w swoim testamencie wołał:

„Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświaty kaganiec …,”

tak i ja uważam, że obowiązkiem przywódców jest nakładanie kagańca na prymitywizm, agresję, prostactwo, wygodnictwo, kłótliwość …, iść z ludem ale niekiedy i mimo populizmu.

A tych co krzyczą Polska zapytajmy nim ich poprzemy – jaka?

Franciszek Potulski 

29.05.2016 r

***

Poglądy są pochodną wiedzy

Franciszek Potulski

Były Prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton wymienił Polskę i Węgry jako kraje, które nie przestrzegają reguł demokracji w rządzeniu. 


 Prominentny poseł wygłosił pogląd, że Clinton się myli, co wynika z tego, że swoją wiedzę czerpie ze studiowania tendencyjnych doniesień pewnej gazety (czytaj: Gazety Wyborczej). 

Trzeba mieć duże poczucie humoru, by sądzić, że Prezydent USA czerpie swoją wiedzę o świecie z lektury polskich gazet. Jedynie CIA może zacierać ręce z satysfakcji, że jest jednak wśród ośmiu miliardów ludzi na świecie ktoś, dla kogo ich działalność jest tajemnicą. Ale ciekawsza w wypowiedzi posła jest złota myśl 

myśl dnia
poglądy są pochodną wiedzy

Niby rzeczywiście poglądy ludzi wynikają z zasobu ich wiedzy lub głębi niewiedzy. Do dziś są pewnie osoby, których pogląd na kulistość Ziemi jest inny od ogólnie przyjętego przez naukę. Ale uważny obserwator naszego życia publicznego, słuchając wypowiedzi tak zwanych polityków, ma podstawy do stwierdzenia, że jest dokładnie odwrotnie. To „wiedza” jest pochodną poglądów! Przykładów jest aż nadto.

***Siedemnastokąt foremny


Od czasów starożytnych uczeni głowili się na tym, jak przy pomocy cyrkla i linijki wyznaczyć bok kwadratu, którego pole będzie równe polu kola o promieniu R. 

Do języka potocznego weszło określenie „kwadratura koła”, jako synonim czegoś, co nie jest rozwiązywalne. 

Ale problem, iluboczne figury foremne (foremne - czyli mające wszystkie boki i kąty równe) można wykreślić, posługując się jedynie cyrklem i linijką, był przedmiotem badań przez wiele lat. Konstrukcję trójkąta równobocznego i kwadratu znamy ze szkoły. Łatwo skonstruować figury o podwójnej liczbie boków w stosunku do figury danej. Ale czy można jedynie przy pomocy cyrkla i linijki skonstruować pięciokąt albo siedmiokąt foremny? 

Genialny Gauss podał wzór na liczbę boków takiej figury. Należą do nich trzybok (trójkąt), czworobok (kwadrat), pięciokąt, siedemnastokąt foremny, a potem figura foremna mająca 257 boków… 

Potomni w Getyndze wystawili pomnik Gaussa, w którego podstawie jest siedemnastokąt foremny. Liczba 17 jest jedną z najciekawszych liczb pierwszych, podobnie jak liczby 7 i 13, którym często przypisuje się nadprzyrodzone własności.


Maj 2016-05-18 Franciszek Potulski

***

List 



Szanowny Pan Przewodniczący
Bogdan Oleszek


 List do radnych PO miasta Gdańska

Rada miasta Gdańska włączyła się w nurt ogólnonarodowej dyskusji o roli Trybunału Konstytucyjnego w naszym systemie prawnym. Radni PO, przy dezaprobacie radnych PiS, podjęli decyzję, że wyroki TK będą dla Rady obowiązujące, niezależnie od tego, czy będą opublikowane, czy nie.                                          

Zacytuję zatem radnym PO miasta Gdańska fragment wyroku TK z 9 czerwca 2010r:  „/…/zakładanie i prowadzenie publicznych placówek oświatowych może być realizowane wyłącznie przez własne jednostki organizacyjne gminy, które muszą być jednostkami publicznymi, i nie może być wykonywane w inny sposób, np. przez powierzenie ich realizacji innym podmiotom.

Tymczasem rządzący w Gdańsku radni PO przez dwa lata uchwalali przekazywanie znacznych środków na budowę i wyposażenie szkoły, a potem przekazali cały ten publiczny majątek „kumplowi naszych”, aby to on, stowarzyszenie a teraz spółka z o.o., założył i prowadził publiczną szkołę, zresztą za kasę miasta, przy okazji podnajmując pomieszczenia szkoły. Na dodatek Wojewódzki  Sąd Administracyjny wydał wyrok, w którym ocenił, że przekazanie szkoły nastąpiło z rażącym naruszeniem prawa.                       

I co na to radni? „Olali” temat, bo wyrok TK wyrokiem, ale tam, gdzie w grę wchodzi kasa i interesy naszych, to nie ma zmiłuj.  Wyrok WSA wyrokiem, ale jak nam nie na  rękę, to wtedy jest to jakaś opinia kolesi przy kawie. Słusznie, bo co innego jak „Kali ukraść krowę” a co innego, jak coś jest nie po myśli Kalego.


Szanowni radni PO w Gdańsku, przywracanie szacunku dla porządku prawnego w państwie trzeba zacząć od siebie!


***


Ustawa – Karta Nauczyciela

Dla Gazety Obywatelskiej Franciszek Potulski

1. Atak części (znacznej?) samorządów na Kartę Nauczyciela ma podłoże ekonomiczne. Przepisy prawa oświatowego zostały tak ukształtowane, aby realizacja zadań oświatowych przez podmioty niepubliczne stała się intratnym biznesem.
Przykład.Niech szkoła podstawowa ma dwa ciągi klasowe i po dwudziestu uczniów w klasie. Bon na ucznia przeliczeniowego to prawie 6 tys. zł rocznie. Zatem właściciel tej szkoły prywatnej otrzyma na jej prowadzenie 1440 tys. zł rocznie (240 uczniów x 6 tys.zł).
Czyli 120 tys. zł na miesiąc. Wystarczy zatrudnić nauczycieli na umowy cywilno-prawne tylko na okres 10 miesięcy. Dotacja za lipiec i sierpień to czysty zysk 240 tys. zł rocznie. Właściciel szkoły może wypłacić sobie pensję 20 tys.zł miesięcznie. Nic dziwnego, że samorządy też chciałyby na oświacie zarobić. Subwencja oświatowa ma pozostać taka jaka jest a reguły zatrudniania ustali lokalna władza.
Połowa jst wydaje na realizację zadań oświatowych albo mniej niż otrzymuje w subwencji oświatowej albo niewiele więcej.Druga część wydaje znacznie więcej (ponad 15 %) i niekiedy nawet ponad 150 % w stosunku do wartości s.o.
Dlaczego jednym starcza a innym nie?Co obciąża budżety gminne w tym zakresie?- kryminogenny system finansowania oświaty niepublicznej?- zaliczanie do kosztów oświatowych wydatków, które z oświatą mają niewiele wspólnego?- zła organizacja sieci szkolnej?- nadużycia w zakresie wykorzystywania uprawnień wynikających z KN?… itp.?

2. Żeby uzyskać pejoratywny stosunek do Karty Nauczyciela przypisuje się jej rodowód związany ze stanem wojennym.
Po pierwsze obecna KN z tamtą z 1983 r ma niewiele wspólnego. Była wielokrotnie zmieniana i jest ostatecznie autorstwa tego rządu, który ją ostatni nowelizował.Po drugie. Być może jest coś na rzeczy w tym, że autorzy stanu wojennego zamierzali zneutralizować opiniotwórcze środowisko nauczycieli, ale mieli niezły wzorzec.Przedwojenna ustawa o stosunkach służbowych nauczycieli została ogłoszona przez Prezydenta I.Mościckiego w dniu 1 lipca 1926 roku, w niewiele ponad miesiąc po zamachu majowym.
Obok wielu praw było również i takie:„Art. 60. Jeżeli wskutek zmiany organizacji szkół niema możności zatrudnienia nadal nauczyciela stałego, …, Minister może go przenieść w stan nieczynny. Przez cały czas pozostawania w stanie nieczynnym pobiera przysługujące mu pełne uposażenie służbowe.”


3. Fragment z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 9 czerwca 2010 r.„ Warunków zatrudniania i wynagradzania nauczycieli zatrudnionych w publicznych szkołach i innych placówkach oświatowych nie można traktować wyłącznie jako przywilejów. Są to bowiem instrumenty prawne służące zapewnieniu bezpłatnej oświaty o odpowiedniej jakości i na możliwie równym poziomie”.


4. Było:Nauczyciel był jednym z nielicznego grona społeczności lokalnej, który „umiał czytać i pisać”. Zasięg analfabetyzmu był znaczny. Nauczyciel górował wykształceniem nad otoczeniem i na nim opierała się aktywność środowiska.Stąd bardzo wysoka pozycja nauczycieli w rankingu zawodów w zakresie ich prestiżu społecznego.

Jest: Konstytucyjny przymus edukacyjny do 18 roku życia. Poziom wykształcenia znacznie się podniósł. W działaniu wielu dziesiątek organizacji pozarządowych rola nauczycieli znacznie zmalała. Jest jednak faktem, że działalność nauczycieli szczególnie w środowiskach wiejskich w sposób znaczący wpłynęła na wynik referendum w sprawie akcesu Polski do Unii Europejskiej.


5. Przed nauczycielami są dwie drogi dalszego rozwoju. Pierwsza to pozycja rzemieślnika, wykwalifikowanego robotnika, który wykonuje rzetelnie swoją pracę w okresie powszechnie obowiązującego tygodniowego czasu pracy.

Druga to postawa społecznika, który uczy, wychowuje i pełni funkcje opiekuńcze wobec swoich uczniów, a „przed narodem niesie oświaty kaganiec”. Jest kreatorem aktywności społeczności lokalnej.


Oznacza to, że jest głównym twórcą społeczności obywatelskiej.Pozycja materialna takiego nauczyciela nie jest celem działania, ale niezbędnym środkiem umożliwiającym efektywną twórczą pracę.

Moim zdaniem, ten ze związków zawodowych nauczycieli, który pierwszy zrozumie istotę powinności nauczycieli wobec społeczeństwa, zachowa swoją nienajgorszą jeszcze pozycję i przetrwa przemiany zachodzące w kraju i w Europie dotyczące edukacji. A ten związek, który tych wyzwań nie podejmie będzie marginalizowany.

Nauce uwarunkowań nowej pozycji nauczycieli wobec władzy publicznej jakim jest samorząd służył ustawowy nakaz corocznych negocjacji płacowych w gminie. Zgoda na jego wykreślenie z ustawy za art. 30a KN jest niewybaczalnym błędem.

Po przemianach ustrojowych w roku 1989 wiele się w naszym kraju zmieniło. Stało się dozwolone wszystko co nie zabronione i bogiem stał się pieniądz (kapitał). Zrezygnowały ze swoich społecznych powinności przedsiębiorstwa i zakłady na rzecz zysku. Nie ma powodu, aby zmiany ominęły środowisko nauczycieli. Ale aby nauczać, „nieść przed narodem oświaty kaganiec”, trzeba mieć autorytet. Autorytet formalny wynikający z wykształcenia i ochrony cenzury odszedł w przeszłość.

Teraz na prestiż (jeszcze nienajgorszy) trzeba zapracować. Przywołajmy zatem frazę J.U.Niemcewicza współtwórcę Konstytucji 3-Maja, działacza epoki Oświecenia: „Publicznego szacunku ten tylko bezpieczny, kto cnotliwie pracując ludziom pożyteczny”.

Motto dla zawodu nauczyciela, kto tego nie rozumie powinien rozejrzeć się za inną pracą, pewnie lepiej płatną i bez tylu obowiązków wobec najmłodszych obywateli, którzy przecież nie są winny przywar dorosłych.


Franciszek Potulski

25.04.2016

***

Mężczyzna o aborcji


Problem społeczny stary jak świat światem. Stosunek do aborcji w okresie dziejów ludzkości był zależny od aktualnych potrzeb społecznych. W religii plemion izraelskich i wywodzących się od Abrahama. 

Arabów nadrzędnym celem społecznym rodziny było dostarczanie wojowników. 
Stąd potępienie Onana, który nie chciał zapłodnić wdowy po bracie i stąd wielożeństwo w islamie.

Minęło czasu mało – wiele i mamy XXI wiek. I tak:

1. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, którzy zgrzeszyli i zerwali jabłko z drzewa wiadomości złego i dobrego. Odtąd mają sumienie i ze swoich uczynków rozliczają się z Bogiem. I tak jest w tych odłamach chrześcijaństwa, w których duchowny jest pomocnym człowiekowi  w kontaktach z Bogiem. Inaczej tam, gdzie duchowny ma władzę polityczną i to on a nie Bóg daje człowiekowi rozgrzeszenie.

2. Aborcja jest grzechem kobiety, chociaż do poczęcia trzeba kobiety i mężczyzny. Dlaczego mężczyźni są wolni od grzechu aborcji? Żeby o grzechu nieuczestniczenia w wychowywaniu poczętego przez się dziecka nie wspomnieć?

3. Media oskarżyły jednego z dostojników Watykanu o to, że jest gejem. Zapytano Papieża jak on ocenia tego kapłana. A nieomylny na mocy dogmatu, w sprawach wiary i moralności Papież Franciszek odpowiedział: Kimże ja jestem aby sądzić?
A kimże są polscy biskupi żeby sądzić? Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Czy przypadkiem zamiast służenia człowiekowi i Bogu mienią się być żandarmami człowieka?

4. Marek Jurek jest bezwzględnym zwolennikiem obrony „życia od poczęcia do naturalnego zgonu”. I tenże Marek Jurek udaje się z hołdem do Pinocheta, który przykazanie „nie zabijaj” odłożył na bok. Gwałcono i torturowano kobiety, ale aborcji nie było bo je zabijano, w tym również brzemienne.

Moim zdaniem wyeliminowanie aborcji jest niemożliwe. A na to, żeby je ograniczyć potrzebna jest edukacja seksualna. Tymczasem biskupi polscy pierwsi rzucili w kobietę kamieniem,  bo „są bez winy?”. Tylko nie ma to nic wspólnego z naukami Mistrza.


Franciszek Potulski

16.04.2016 r.


Targowica


W okresie PRL-u funkcjonowała instytucja cenzury. Nie wolno było publikować nieprzychylnych wypowiedzi na temat między innymi Związku Radzieckiego, PZPR, wojska i … Kościoła Katolickiego, w tym również księży i biskupów.

Zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim, że o wszystkich wydarzeniach należy informować zgodnie z ich prawdziwym przebiegiem. Bo fakt, że zamazano w podręcznikach historii udział biskupów w Targowicy powoduje, że prominentny przedstawiciel Episkopatu wskazuje na Targowiczan w Parlamencie Europy szerokim łukiem omijając własną pierś.

Oto odpowiedni fragment z Miziaforum’s Blog dostępny w Internecie.

„„Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała pozór rewolucji”.

Zwracając się do papieża, nuncjusz zalecał wszystkim wstrzymanie się od sformułowań, które mogłyby pochwalić lub aprobować Konstytucję 3go maja. Nazywał też H.Kołłątaja, St.Staszica i Scypiona Piattolego (osobisty sekretarz króla) „jakobinami i złymi duchami króla”. Kuria rzymska i polski kler obawiali się, że Polacy nie poprzestaną na Konstytucji, lecz pójdą dalej – wzorem rewolucji francuskiej – pozbawią  wszelkich funkcji państwowych, zlikwidują przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księży przeniosą na państwowe pensje. Co już częściowo miało miejsce po uchwaleniu w roku 1789 przez Sejm Wielki ustawy przeznaczającej dochody z diecezji krakowskiej na wojsko polskie. Zaborcy zaś gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr. 

Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje.      Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski.
Katarzyna II zareagowała na Konstytucję, wspierając polskich przeciwników reform, magnatów (ultrakatolicki beton) i dostojników kościelnych, którzy 27 kwietnia 1792 roku zebrali się w Petersburgu (!) i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję 3go maja oraz wzywający Rosję do zbrojnej interwencji w Polsce. 

W celu zatajenia faktu, że spisek zawiązano w Petersburgu manifest opatrzono datą 14 maja i ogłoszono w Targowicy na Ukrainie.

Głównymi działaczami spisku byli: Franciszek Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski oraz biskupi: Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski i Michał Roman Sierakowski, który pełnił funkcję naczelnego kapelana konfederacji. Papież Pius VI pobłogosławił targowicę i wyraził życzenie: „aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej” (ups!).
Gdy w nocy z 18 na 19 maja wojska rosyjskie wkroczyły do Polski, stutysięcznej armii carskiej Polska mogła przeciwstawić tylko 50 tys. żołnierzy. Rzym uznał wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski za dobrą nowinę, gdyż targowica gwarantowała utrzymanie przywilejów kleru, a nawet powierzała mu cenzorowanie książek. Dlatego nuncjusz Salazzo otrzymał papieskie polecenie nakłonienie króla, aby jak najrychlej do targowicy przystąpił.”
               
 Lud Warszawy, jakbyśmy dzisiaj określili suweren, powiesił część zdrajców, w tym biskupów. I kto jak kto, ale biskup Kościoła Katolickiego w Polsce mógłby na temat Targowicy milczeć. Mowa jest wprawdzie srebrem ale milczenie złotem.
                                                                                                                             Franciszek Potulski
16.04.2016 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz