O przyjmowaniu pomocy
Dawać na pewno to i potrafimy, bo my potrafimy się solidaryzować
choćby spontanicznie, okazjonalnie z
ludźmi w trudnych sytuacjach. Natomiast mówienie o swojej ciężkiej sytuacji
życiowej – cóż … z tym już bywa różnie.
Nie piszę tu o całkiem pokaźnej grupie społecznej z
swoistym syndromem wyuczonej bezradności, obliczonym na otrzymywanie za wszelką cenę wszystkiego, i wyuczeniem umiejętności zdobywania niejako na co dzień. Z pełną wiedzą,
świadomością co i gdzie „bo sie należy”.
Ta
postawa tylko utrudnia innym, tym którzy naprawdę się pogubili i nie potrafią
wprost zakomunikować jasno i przejrzyście o swoich potrzebach. Oni choć
maja większą trudność i motywacje do
poproszenia, często się wstydzą się
mówić o swoich problemach. Zamykają się w domu, wycofują się ze społeczeństwa.
Ale są i również ludzie, którzy nie wstydzą się poprosić o pomoc. Zwłaszcza gdy
zdają sobie sprawę z tego, że nawet jednorazowe wsparcie pomoże im coś w ich
życiu poprawić czy odbudować. Są różne postawy. Co więc z tymi, którzy nie chcą
mówić o tym, że potrzebują wsparcia?
Tutaj zaczyna się praca pomagacza, wolontariusza (takiego
wyedukowanego co ma poukładane swoje motywacje pomagania – o czym wspominaliśmy
w poprzednim artykule). Tu trzeba właśnie dotrzeć do takich schowanych osób w szczególności. Wymaga to dobrych
umiejętności obserwowania środowiska. Często ludzie boją się poprosić o pomoc,
ponieważ dla nich jest to oznaka słabości i niezaradności. A nie chcą, aby taki
ich obraz istniał w społeczeństwie.
Nie chcemy zrobić nikomu przykrości,
oferując komuś pomoc, bo często ludzie ukrywają swoją złą sytuację. A często
bywa tak, że ta osoba w żaden sposób nie zawiniła, że znalazła się w trudnej sytuacji.
A mimo to wstydzi się tego. Trzeba zachować delikatność, aby nie zrobić nikomu
przykrości.
A gdy coś nam ktoś oferuje musimy również umieć ocenić
sytuacje. Czasem chcemy uwierzyć w dobre chęci i motywacje. Nie upoważnia nas
to zaniechania ostrożności. Z drugiej strony nie możemy zamykać się na pomoc od
innych.
Warto wiedzieć ze są miejsca gdzie altruizm raczej przegrywa
z biznesem, chęcią pozyskania klienta, a nawet czasem ze swoistym mijaniem się z prawdą, ba oszustwem.
Myślę, że wszelkie
banki i korporacje pożyczkowe trzeba postawić na pierwszym miejscu. One się codziennie
nie „bawią” w bezinteresowne pomaganie a ukierunkowane są na zysk. Czasem
okazjonalnie przyłączą się do jakiejś akcji, ba same je zorganizują,. Ale
najczęściej tylko po to by ocieplić swój wizerunek i tym samym przyciągnąć
klientów, często w naiwny sposób. W wielu wypadkach to raczej wilki w owczej
skórze. Choć żeby nie było – biznes,
instytucja banku nie jest czymś złym z założenia. Ona jest i funkcjonuje w
naszej cywilizacji – ale na pewno nie wynika przede wszystkim z altruizmu.
Drugim takim miejscem jest Internet - tam nie ma nic za darmo. Więc nie szukajmy
i nie wierzmy w nic co oferuje się nam gratis, bezpłatnie, z jedyną
niepowtarzalna okazją, etc. Jeśli nie jest informacją o jakimś wydarzeniu i
działaniu poza internetowym to na pewno jest chęcią zarobku. Nawet pajacyk
Ochojskiej nie jest wolny od takich działań, chociaż niewątpliwie pomaga. Tak
jak pomagają tez SMSy na rzecz czegoś lub kogoś. Gdzieś zawsze w cieniu stoi
zarobek. Więc zwróćcie uwagę na akcje charytatywne, mając baczenie czy to jest
to co nam się próbuje wmówić.
Tu można byłoby wymieniać długo kto na pewno nie jest
altruistycznym pomywaczem, a cwanym biznesem żerującym na jakimś przedziale
wiekowym, z jakąś niepowtarzalną okazja zakupu. To wszelkie instytucje sprzedające
gary, poduchy, aparaty do czegoś tam zapraszając na spotkania , na badania
lekarskie okazjonalne - wszędzie tam
kryje się co innego niż darmowe dawanie.. Pamietajmy
Ale gdy ktoś altruistycznie oferuje nam nie naruszając
naszych praw, z życzliwością i nie chce żadnych podpisów, deklaracji, naszych
jak najbardziej prywatnych danych – możemy
mu spróbować zaufać. To trudne – żyjemy w trudnych czasach, gdzie rzeczywistość
techniczna, poszła dalej niż nasze zmysły i przyzwyczajenia. Gdzie w ciągu
pokolenia nasz umysł nie nadążą za zmianami i ciągle powoduje, że dajemy się zrobić
w bambuko, różnym socjotechnikom, manipulatorom, specjalistom od coachingu,
etc. Nie nadąża nasz hipokamp i naczynko
migdałowate za zmianami cywilizacyjnymi.
Może dając tym częściom mózgu spokój, raczej spójrzmy na
siebie z innej perspektywy i poszukajmy tych którym moglibyśmy zaufać, poprosić … bowiem samemu czasem trudno.
ABAH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz