Nie żebym był przewrażliwiony. Chociaż i taką opcję przepatrywałem we wszelkich świadomych mi składnikach oraz takich, które gdzieś jakiekolwiek, do mnie się „przypałętywały” przypadkowo lubo w informacjach zwrotnych proszonych na własne życzenie.
Więc to co wyżej napisałem, nie postrzegam siebie jako osobę przewrażliwioną.
Co ważne, sądzę co nie ma jednego „ogólnego worka przewrażliwienia” a są sytuacje, zjawiska, stany postrzegania, odczuwania oraz wszystko to, co nas pod tym kątem ukształtowało w życiu i nie zostało, w jakiś … miarę realny sposób, zweryfikowane.
A i tak ta niby definicja … to raczej dla uspokojenia psychiki własnej uknuta, bo o kant tyłka można ją roztrzaskać – bowiem wszystko i tak względne bywa a nie - „zero-jedynkowe”.
Więc, w tym niby realniejszym entourage, dla uspokojenia swej własnej duszy, stanie postrzegania siebie - piszę niniejszy tekst.
Tak jest u mnie, tu i teraz, od jakiegoś kilkuletniego czasu – gdzie refleksja jak prawem Kaduka (znaczy pokłosiem wychowania, nauki) wdziera się z różnych stron.
Pojawia się razem z myślami towarzyszącymi mi w trakcie czytania i po przeczytaniu książek, rozpraw, zbiorów w takiej czy innej „formie i wadze”, ba od dużego kalibru począwszy a skończywszy na felietonach czy artykułach, które mnie czymś zafrapują, zaciekawią lub objawią się chęcią poznania i przemyślenia.
Oczywiście podobnie jest (lecz zupełnie w innych kategoriach, obszarach postrzegania i refleksji) z wybranymi filmami fabularnymi czy dokumentalnymi, wykładami, podcastami, etc.
To chyba dotyczy również odwiedzin wernisaży czy wizyt w salach koncertowych lubo szkolnych sal gimnastycznych i kompletnie nieprzystosowanych akustycznie innych pomieszczeń.
To również mnie pociąga, chociaż już coraz mniej. Tak jak zjawiskowe ongiś dla mnie flash mob`y.
Te ostatnie oddają chyba istotę tego tekstu.
Wszystkie wymienione wyżej elementy (nie zapomniałem o spektaklach rożnej maści i pokroju) ale to na inny raz i jeszcze z innego powodu. Więc wszystkie te elementy, które wymieniłem powodujące różne refleksje, emocje, stany emocjonalne i jeden (np. załóżmy) stwórca wszystkiego tego w nas … wie co jeszcze – oparte jest na … pewnego rodzaju sztuczności.
Oczywiście odwołującej się do realiów, nawiązujące do nich i tym podobne … ale sztuczne jak sztuczne kwiatki w wazonie imitują rzeczywistość.
Jeśli te elementy mają inspirować, jeśli są klawiszami instrumentu, który ma wydać dźwięk, ułożyć się w harmonię wykresu sinusoidy, lub zbioru fal tegoż powtarzalnego, czy czegoś podobnego – co chyba jest istotą przekazu powyższych – to dobrze.
Tylko nadal mówię o czym sztucznym lub czymś z pogranicza naszego postrzegania niekoniecznie sztuczności (zjawisk przyrodniczych w całości, zjawiska życia jakiekolwiek ono by się przejawiało)
W tym przydługim wstępie upatruję naszą ubogo-bogatą płytkość postrzegania i często twierdzenia o jej ... głębokości. To tak „obrazowo” siedzą osoby przy stoliku i wypowiadają się ze znawstwem o jakimś wytworze innego Kogoś – „mądrotliwie” się mądrując, ba nawet kłócąc zajadle … co też ta autorka, ten autor pragnął przekazać powiedzieć, itp.
Jeśli autorka/autor już nie żyją to gdy wszystkie „mądrotliwe” banały wybrzmią co najwyżej się w grobach poprzewracają. Natomiast jeśli autorzy żyją …
Cóż, tu się zaczyna dopiero zabawa. Autorzy gdyby poznali to co „mądrotliwcy” wymyślają (niekiedy – tu robię zaznaczenie), że niby to, czy tamto, autorka/autor chcieli przekazać, „powiedzieć” – więc gdyby twórcy poznali opinie innych co oni (autorzy) chcieli powiedzieć … to pewnie, by … nie przecież jeden raz, się szczerze zdumieli.
Idąc tym tropem, to poniekąd stąd potrafią się brać wszelkie takie mądrowania typu; o wyższości świąt „Bożego Narodzeni nad świętami Wielkiej Nocy” i inne.
Wystarczy sięgnąć do obszaru filozofii i filozofów – tam w całym złożonym bogactwie i można takie kruczki znajdować a czerpać garściami.
Ale nie tylko tam – bo i wszelkie dziedziny są skażone ową sztucznością.
Może dlatego, że to z krawędzi naszego (w wymiarze percepcji zbioru jako ludzkości czy grup, plemion, środowisk ...)
Hm, w tym na przykład jakiegokolwiek zbioru jako całości – plasuje się owo, na krawędzi naszego poznania i postrzegania?
Nie wiem.
Może nie ma jasno określonej granicy?! Może ona nie istnieje, zależąc od naszej aktualnej wiedzy, przypuszczeń, mitów, itd.
A Wy Szanowni Czytelnicy, przeczytawszy ten tekst co o tym sądzicie?
Z poważaniem
Krzysztof Hajbowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz