czwartek, 9 maja 2019

Rocznica zakończenia II Wojny Światowej

Siedemdziesiąt cztery lata temu

.
Wówczas zakończyła się najkrwawsza, znana historii świata, wojna. Według rożnych danych, w zależności kto i jak o tej wojnie pisał, źródła podają, że pochłonęła od 50 do 72 mln. istnień ludzkich.

Pierw zachodni alianci, później, o dzień, ich sojusznik ZSRR - "ustanowili oficjalne zakończenie wojny" w Europie. Już sam ten fakt powinien dać do myślenia. Lecz, nawet w najgorszych snach nie mozna było przypuszczać, że dla wielu krajów wschodnich rubieży kontynentu - to nie koniec dyktatury i tak naprawdę niewoli. 
I wcale nie bezkrwawej, i nie lżejszej, która pochłonęła kolejne ofiary, przyczyniła się do kolejnych tragedii. Więc czy tak naprawdę, było to dla wszystkich zwycięstwo?


Dzień zwycięstwa (8 maja) nad faszyzmem, rocznica, która ma przypominać o tych, którzy walczyli z myślą o wolności. Ginęli bez pardonu żołnierze, cywile. W ruinę szły dorobki życia, nadzieje i poczucie bezpieczeństwa, niekiedy wiara w istnienie Stwórcy, Wszystko przeszło w inny stan myślenia. Kolokwialnie rzecz ujmując - gatunek ludzki pokazał swoje zwierzęce oblicze, gdzie wszelkie normy moralne, oklepane zasady prawne - okazały się jedynie pustosłowiem. 


Trudno było się ludziom pozbierać. trudno wielu pozbierać się do dzisiejszego dnia, a animozje i skutki wynikające z tamtej wojny - pokutują po dziś dzień. Jak rana, która nie może się zagoić. Nie wiadomo ile jeszcze czasu upłynie, aby ludzkość mogła dojrzeć do pokojowego współistnienia. 

Wojny towarzyszą znanej nam historii cywilizacji od zarania. Homo sapiens sapiens - jak siebie nazywamy, wynajduje coraz to zmyślniejsze metody zabijania i ... formy broni ... (nie wiedzieć czemu tak nazywamy - "broń"). Broń wszakże służy do zabijania (jakże często "ładniej" używa się nazwy, by mniej raziła, usłyszeć można, że - "broń" służy do eliminacji przeciwnika). 


Tej wzajemnej "eliminacji" otumanionych nienawiścią, wyeliminowaniem nacji i chęcią prymatu nad innymi społecznościami "książkowo" kres w Europie położyła (jak wspomniałem) data 8 maja.

Niewątpliwie to dzień, w którym upamiętniamy zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem.



W minioną środę (8 maja) w 74. Rocznicę Zakończenia II Wojny Światowej - "Dzień Zwycięstwa" odbyła się uroczystość podczas, której złożone zostały kwiaty na Cmentarzu Komunalnym (pod Pomnikami - Stalagu XXB, Żołnierzy Armii Krajowej oraz Kombatantów), Cmentarzu Wojennym Wspólnoty Brytyjskiej i Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich przy ul. 500 lecia oraz pod Pomnikiem Celników Polskich w Kałdowie. 

Ta symbolika daje asumpt do refleksji nad historią i losami ludzkimi, polityka i jednocześnie jest hołdem dla tych którzy zginęli w bezpardonowej walce niemieckim nazizmem XX wieku. 

Tylko jak ziarenka piasku smak najdelikatniejszych potraw, psują ulgę i radość takie fakty jak choćby Katyń, Jałta. Polskie i nie tylko polskie daty roku 68, potem grudzień 70 roku, itp. 


Mnie martwi, że mimo tylu historycznych doświadczeń - niczego się chyba nie nauczyliśmy; jako naród, nacja, zbiór społeczności, Polacy. 
Chciałbym się mylić i żyć przekonaniami. 

Tak wygodniej i bezpieczniej. Nie trzeba myśleć tyle. Lecz przekonania są zazwyczaj złudne. Opierają się najczęściej na mało wiarygodnych stereotypach, sloganach, które po czasie się okazują "bujdą na resorach". 

W imię tych "bujd" ludzie skaczą sobie do oczu, gotowi zabijać - wtedy jak już, niestety, "pójdzie zbyt daleko". Jeśli teraz chociażby - nie nikt nie zatrzyma tych, którzy podsycają mowę nienawiści na przykład. I to nie  populistycznym gadaniem - a postawą, swoim przykładem. To będzie szło ku złemu. A już doprawdy karygodne jest to, gdy fechtują populizmem, jak hipokryci - politycy, osoby publiczne, manipulanci ludzkimi uczuciami, przekonaniami. 
Gdy widać to gołym okiem, włączając publiczną telewizję (nie trzeba być socjologiem, by zauważyć mechanizmy). Gdy czytamy nagłówki w papierowych gazetach i internetowych portalach. Gdy nawet duchowni rożnych denominacji, którzy według naszych przekonań, powinni być ostoją i pomocą w kontakcie ze Stwórcą ... czynią to co zabiera w tej materii poczucie transcendencji. 

Gdy wielu manipulatorów wyciera sobie buzie Panem Bogiem - jakby mieli monopol na taką wiedzę, co Pan Bóg chce od hipotetycznego Kowalskiego, by ten zrobił, uczynił, jak powinien, etc.
To ja się wtedy  zastanawiam - czy my, jako ludzkość,  odnieśliśmy jakieś zwycięstwo?... 

Chylę z szacunkiem czoło - wobec tych, którzy walczyli z myślą o tym, że dobro zwycięży, Chylę głowę z refleksją nad śmiercią tych, którzy wierzyli, że czynią dobro. 









Zwracać na to uwagę - traktuje jako mój obowiązek, jak i ten, 
aby dzielić się z innymi - refleksją nad tym, co nas otacza. By zrobić co można sensownego, bodaj się historia nie powtarzała, byśmy przyhamowali wszyscy - nim zrobimy sobie nawzajem coś niedobrego. 
Bowiem z tego, jak z iskry, gdziekolwiek. Ile razy, od prehistorycznych czasów, będziemy to "przerabiali"? Czy może taka natura w nas?! Może jesteśmy tylko ... szkodnikami, które myślą, że są po stronie dobra? Jak gąsienice stonki?!
Wierzę, że tak nie jest. Że są w nas wszystkich pokłady dobra i możemy je wykrzesać z siebie. Razem "wespół w zespół" możemy udowodnić, że jest to możliwe.

BANWI

zdjęcia Ł.M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz