sobota, 2 marca 2019

Płaskoziemcy w odwrocie?

Racjonalizm i transcendencja nie muszą być w opozycji

.
Drugiego marca po godzinie trzeciej naszego czasu a po 21.45 czasu lokalnego kosmodromu - wystartowała bezzałogowa rakieta Falcon Heavy, z Teslą roadster (samochodem!... swoistym żartem) na pokładzie. Ostatni człon rakiety  leci w kierunku Marsa, to test przed innymi lotami, które planuje Musk na tą planetę.

To triumf Elona Muska. Młodego stosunkowo człowieka, biznesmena z fantazją - który oto udowadnia, że można bez wsparcia rządowego, że nie potrzebna jest ani - na swój sposób leniwa i kosztowna NASA, ani całe narodowe Agencje Kosmiczne - udowadnia, że można.


Tytułem wstępu

Przypomnę, firmy Elona Muska produkują rakiety nośne dla wynoszenia na orbitę satelitów wszelkich. Co ich właściciel, Musk czyni  z powodzeniem.  Chociaż NASA i inne firmy rządowe, innych krajów, z chęcią, sądzę, by mu pomogły "upaść".  


Bowiem robi to konkurencyjnie cenowo i trudno topić "fury" pieniędzy (porównawczo) w projekty rządowe (no bo widać kto i gdzie malwersuje). Ten człowiek z wielką fantazją jest wielce niewygodny dla wielu chapiących pod stołem zyski.

Jego samochód elektryczny też doprowadził do palpitacji serca wielu producentów aut. 
Bowiem udowodnił, że to totalna bzdura, co samochody elektryczne są nieekonomiczne. 

Firma Muska omal nie upadła, ale on sam zrobił woltę i teraz ... jest niekwestionowanym liderem w produkcji wracających elementów wynoszących  rakiety na orbitę - co obniża koszty. Wysłanie Teslę roadster - było takim swoistym zakpieniem z tych co Elonowi źle życzą. 

A czarne chmury się zbierają - wystarczy prześledzić literaturę w tym zakresie

To jednak tylko przyczynek

by również dać prztyczka w nos wszystkim zwolennikom teorii "płaskiej ziemi" - których się ostatnio namnożyło - nie tylko w internecie. 

Owoż jak na złość tym, którzy głoszą ciemnogrodzkie pomysły, co do budowy ziemi i ogłupiają innych - start Falcon Heavy - był bezpośrednio przekazywany z kilku kamer umieszczonych na kadłubach członów rakiety. I te które, wróciły i ten, który poleciał dalej - na żywo relacjonowało SpaceX bezpośrednim w czasie rzeczywistym obrazem lot.




No i tu właśnie szkopuł

Nie udało się nie zauważyć krzywizny naszego globu. Na określonych wysokościach, w fazach lotu, było to widoczne, że nie sposób twierdzić, że ziemia płaską jest. "Guzik z pętelką". 

Mniemam jednak co "płaskoziemcy" coś, mimo to, uknują - choć ewidentnie to można było zobaczyć - jeśli do tej pory argumenty astronomiczne, i inne nie były wystarczające. Lubo wiedza była aż tak nikła.


To mnie  raduje i cieszy. Bo trudno jest czasami dyskutować z fanatykami. A tych mamy wokół siebie niezliczoną wielość. Co Państwo zapewne odczuwacie niejednokrotnie.

Nie mam zamiaru zajmować się powodami tej niezdrowej  fantastyczności. Zapewne czemuś i komuś zawsze służy, by coś tam osiągnąć, lub czegoś nie zaakceptować.

Mnie cieszy, że fakt znalazł się na należnym mu miejscu i nie można go ot tak sobie odrzucić, wmawiać co innego - a niestety są ludzie, którym jak wygodnie tak mówią że widzą, mówią, że czują, mówią, że ... tak jest. Choć wcale nie jest.
Nie dotyczy to jedynie teorii "płaskiej ziemi".

Dotyczy to wielu dziedzin naszego życia

I niekoniecznie dziedzin astronautyki. Czasem bardzo przyziemnych. Czasem takich na wyciągniecie ręki. Znam osoby, co kwestionują różne podstawowe prawa (np. przyrody, geologii, fizyki, psychologii), bo mają w tym interes. Niekoniecznie ekonomiczny. Czasami się czegoś boją, nie chcą sobie uświadomić - by nie rozwaliło im ich koncepcji świata. Odczuwają lęk przed nowym, innym niż znają, nie potrafią pojąć, odrzucają to do czego nie są przyzwyczajeni.

I niekoniecznie  muszą to być ludzie, u podłoża myślenia których, leży zła wola, zacietrzewienie, duma i sam Bóg raczy wiedzieć - co jeszcze.

Tacy są i kropka. W życiu "świeckim" da to się weryfikować takimi faktami, jak przytoczonymi na wstępie - to tylko kwestia czasu i badań naukowych. 
Gorzej jest, jeśli ktoś jest do czegoś święcie przekonany (w sensie np. przekonań religijnych) a zarazem małej wiedzy. Nie pomoże wtedy argument, że Transcendencja, Stwórca, Bóg nie oczekuje od nas ludzi - byśmy byli permanentnie głupi. 
I nie pomoże żaden argument - bo zaraz pojawi się biblijna "łapka na mądrali" zasobniejszych nieco w wiedzę - w postaci wielbłąda i ucha igielnego czy też prostaczków (Mt 11, 25). Proszę o wybaczenie, to tylko tak w biegu, pierwsze lepsze z brzegu, nie jestem teologiem - ale na własnej skórze odczułem w dyskusjach wielu, czym się opędza takich jak ja lub mi podobnych.

Oczywiście to czynią ludzie święcie przekonani o czymś - i nie to w nich jest irytujące, ale brak rozumowania, że inni mogą myśleć inaczej, nie wyrzekając się swojej wiary i swoich głębokich przekonań. W obrębach samych różnych denominacji religijnych funkcjonują ludzie o różnych zapatrywaniach na naukę, jej rodzaje - nie kłócąc się z poznaniem nauki i poziomu na którym ona jest w tej chwili (i jest dostępna).

Nauka i wiara nie są sprzeczne

a w każdym bądź razie nie powinny, bo to groźne i wtedy już nie przekładające się na poziom postrzegania współczesnej wiedzy zarówno teoretycznej, ba jak i doświadczalnej.


Pomimo to, nie jest żadnym rewelacyjnym odkryciem, że istnieje wiele nurtów postrzegania w tych  samych społecznościach. Poziom pojmowania jest indywidualny.  Tak było przez wieki, wystarczy przypatrzeć się historii. No i konsekwencji z niej wynikających.

Niemniej samej nauce (jeśli byśmy ją wysublimowali jako taką) potrzebna jest transcendencja, Choć często ludzie umieszczają na antypodach poznania naukę i wiarę. 

Co wcale nie musi być sprzeczne - spytajcie się lub posłuchajcie Drodzy Państwo współczesnych naukowców (ot chociażby profesora  Krzysztofa Antoniego Meissnera (fizyka teoretyczna, itp), czy księdza profesora Michała  Kazimierza Hellera (teologa, astrofizyka, etc.) Przykład, który mi natychmiast przychodzi do głowy - to "kręgosłup moralny" chociażby. Wśród nas jest wielu szaleńców, czasem sytuacje wikłają naukowców w tworzenie rzeczy kompletnie nie przystających świadomości, etyce i moralności człowieka. Bez względu kim by był, czy wierzącym czy ateistą. 

Nauka potrzebuje transcendencji

Nie tylko pierwsza i druga wojna światowa to mogła nam uświadomić. (Iperyt siarkowy w I. WŚ lubo bomba atomowa w II. WŚ), że intencje i sytuacje prowokują. A jakby do tego "dodać" współcześnie, co jest coraz bardziej możliwe, jakiegoś szaleńca?! Gdy istnieje moralny kręgosłup wewnętrzny w ludziach, tak sądzę, trudniej jest uczynić zło. W tym obszarze religia, wiara ma ogromne znaczenie. Pisząc wiara, nie mam na myśli współczesnego  fanatyzmu jakiś grupy osób, o zwichrowanych poglądach, że ich "Bozia" jest lepsza od wszystkich "transcendencji" świata.

Pisząc to, myślę o roli jaką religia, wiara może spełnić w łączeniu i normowaniu.  Jej skostniałość i permanentny dogmatyzm - to też wewnętrzna sprawa wiary i religii, a właściwie denominacji. Niemniej potrzeba trochę szybszych przemian, ale już to co się dzieje w kościele katolickim, pozwala mieć nadzieję. To już teraz to milowy krok w porównaniu z przeszłością. A jednocześnie dowód, że można.

Takie wcześniejsze odkrywanie wspólnych momentów styków religii i nauki - to szansa na uspokojenie i pogodzenie tego, co był własnie udowodnił dzisiaj  Elon Musk. 
Było widać, że Ziemia nie jest płaska. A jeszcze kilka wieków temu w historii ludzkości płonęły stosy, choć jeszcze wcześniej niektórzy Grecy doskonale zdawali sobie sprawę z kulistości naszej planety. Bez ... latania w kosmos.

Transcendencja przejawia się w nauce


Na to odkrycie wpadają, jeden po drugim, fizycy kwantowi. Są obszary w których właśnie fizyka kwantowa pokazuje jak złożony jest nasz świat. Że są miejsca i obszary, którym bliżej do twierdzeń niesionych przez wiarę, niż do racjonalnych, w przesadzie naciąganych tłumaczeń. Proponuję posłuchać, oglądnąć wykłady profesora  Krzysztofa  Meissnera.

Druga sprawa to to, że nie dziwi już też fakt, gdy mowa jest o ewolucjonizmie, to mowa jest, że nie stoi taki punkt widzenia w sprzeczności z transcendencją. Czy, gdy mowa jest o wieku wszechświata (tego przez nas możliwego do zbadania - to nie ma wątpliwości, że na tym poziomie to 13,7 mld. lat,  że mikrofalowe promieniowanie tła to nie bajka, etc. Tu polecam wykłady księdza profesora Michała Hellera.

Żyjemy w pięknym momencie postrzegania. Niemniej możemy to łatwo spaskudzić i spartolić.  Czy to pysznie wpatrzeni w "nieomylność nauki", czy to "nieomylność" dogmatów. Stąd wiele nieporozumień, jeśli nie tragedii. 
Czas najwyższy pochylić z uwagą pokornie czoła nad wszystkim, co czasami w swoich łepetynach produkujemy i to co udaje się nam dostrzec empirycznie. 
To, co do tej pory było racjonalnym pewnikiem lub dogmatem - teraz okazuje się, że jeśli nie znajdzie się płaszczyzny styków i wzajemnego przenikania - no to lipa.
ABAH

Proponujemy przykłady wywiadów dostępnych w sieci. Wykładu profesora Meissnera - poniżej


oraz innych z księdzem profesorem Hellerem  z bardzo ciekawego i dającego rzetelną wiedzę kanału YouTube dr Tomasza Rożka , dziennikarza naukowego i fizyka. Prowadzącego blog "Nauka To lubię" oraz kanał filmowy o tym samym tytule  (adresy) warte subskrybowania- polecamy



oraz "bonusowo" by dać ludziom złej woli odpór malkontentom, niedowiarkom bardzo osobiste przemyślenia i zwidzenia profesora Hallera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz