piątek, 6 lipca 2018

W każdym bądź razie - jest jak jest

No przecież są wakacje!

.
Usłyszałem przypadkowo gdzieś wokół siebie takie właśnie zdanie. Cokolwiek by nie oznaczało, i do czegokolwiek by się nie odnosiło,  wzbudziło ono we mnie refleksje. Podzieliłem się nimi z moją znajomą, moją rówieśniczką. Przegadaliśmy to ... i tak powstał ten tekst.

Pomyślałem, słysząc zdanie "no przecież są wakacje" jakie to niejednoznaczne. Jedni, najczęściej młodzież ta bardziej starsza i ta młodsza, i dzieci - zapewne mogą się cieszyć i odpoczywać od nauki, od szkoły, od nauczycieli. Ci ostatni pewnie też się cieszą - tyle wolnego! Któż może się w jakiej pracy tym poszczycić jeszcze.

No cóż … jedni się zapewne cieszą a drudzy plują w brodę. 
Bowiem cóż zrobić z nielatami, kiedy własna praca nie pozwala?! Ogranicza mieć baczniejsze oko na własne latorośle! Babcia, cóż nie wszyscy mają tą instytucję babci i dziadka pod ręką. A z drugiej strony to trochę nie fair. Taki stereotyp, że instytucja babć i dziadków służy jak ( a bardzo często) takie swoiste rodzinne pogotowie wychowawcze. Ale to temat na kiedy indziej.

Wracamy do wakacji – dla jednych to frajda, dla drugich udręka

Stąd wymusza to na instytucjach, stowarzyszeniach oraz innych „podmiotach” zobowiązanych do tego w przeróżny sposób, by się choćby teoretycznie zająć czasem kanikuły. I tu znów dla jednych to obowiązek, dla drugich forma zarobku, dla trzecich konieczność nadobowiązkowa.

W latach mojego dzieciństwa wakacje u dziadków na wsi kojarzyły mi się z obowiązkami. Pracą ale nie udręką. Było to fajne i chyba inaczej tego sobie, na tamten czas, nie wyobrażałem. 

Najgorszą karą było wywiezienie na „obowiązkowe” kolonie letnie. Co, na moje ówczesne myślenie, wiązało się z przedłużeniem szkoły, nielubianymi obowiązkami, etc. 

Więc ten pierwszy rodzaj spędzania wakacji mi pasował. Pasował i wynikał z potrzeb, też tych, które warunkowała ówczesna rzeczywistość wioskowa. 

Rzeczywistość  małego lub większego gospodarstwa tamtych czasów. Żniwa, praca wokół gospodarstwa – zajęcie się przez małolatów niezbyt skomplikowanymi zajęciami. Na przykład … pasieniem krów. Ale to raczej teraz budzi uśmiech na twarzy, ale jaka frajda gdy się o tym wspomina! No i krowy jaką frajdę miały pasąc się często w szkodzie. etc.

Patologiczne pokolenia - wspomnienie

Tamte czasy według obecnych nrom prawnych nie należały do bezpiecznych dla dzieci i młodzieży. Od przysłowiowych krów w szkodzie i ... kąpania się np. w miejscach kompletnie od czapy i niedozwolonych, czy pomocy przy budowie np. stogu, krzątania się koło młockarni, snopowiązałki - począwszy po wakacje w mieście. Teraz, gdy nasze „patologiczne pokolenia” wakacyjnie chowane wokół osiedlowego trzepaka, z kluczem na tasiemce u szyi, z kanapkami czy bez, pijący bez zastrzeżeń kranówę, itp., itd. to wspominają … budzą pewnie obrzydzenie i zgrozę wśród wyedukowanych i wyszkolonych do najwyższego poziomu np. pracowników Opieki Społecznej. 

Według dzisiejszych kryteriów, naszym rodzicom, by nas odebrano i oddano w ręce rodzinom zastępczym, instytucjom pieczy zastępczej. Obciążając naszych „tatusiów i mamusiów” karami wszelkimi i upokarzającymi za niedotrzymanie kroku przepisom - wymyślonym przez urzędników, procedurom, etc. 

Nie mówiąc, że za niedobór  środków do życia (pieniędzy z wypłat). Zabrano, by nas ani chybi w majestacie i "świetle" prawa. Karając naszych "Starszych" paskudnie za chęć posiadania dzieci – czyli nas. A i przy okazji rozdając kwoty niewspółmiernie wielkie, wobec pensji rodzicieli naszych, tym zastępczym co by się nami opiekowali służbowo, kochali służbowo lubo niekoniecznie. To już obecnie ma znamiona swoistego "przemysłu" wszak!

Ale tamten świat to pewnie była patologia, wredny komunizm 

Nie tak jak teraz, gdy wszystko na papierze opisane, każda procedura, każdy aspekt paragrafu itp. Na tym papierze tam najczęściej zostając, bo życie się toczy po swojemu. Gdy zabrakłoby przemądrych urzędników, instytucji pomocowych – które jak w „Centralizmie Demokratycznym” rozdają wedle „potrzeb” podle procedur ( a mimo wszystko w konsekwencji subiektywizmu) choć wyuczonego do bólu w tychże procedurach i przepisach pracownika  jakiegokolwiek urzędu czy instytucji.  (A niech taki by zrobił coś po swojemu, ruszony sumieniem, empatią ... straciłby w konsekwencji pewnie i pracę)

Gdy więc zabrakłoby przemądrych urzędników, instytucji pomocowych - może by zniknął wirus toczący wiele warstw i środowisk i pozwalający im chorować na „Bo mi się należy!”, „Walić w rogi MOPS!” „Pińćset plus” i inne współczesne, cywilizacyjne lokalne i ogólnokrajowe choróbska. Może wtedy byłoby skromniej ale z większą uwagą i odpowiedzialnością. 

Tyle, że chyba się nie da. Rodzice inaczej wychowują maleństwa, sami nie znając „walorów” tamtego „patologicznego” sposobu chowania. Jedynie słuszna polityka społeczna i nie tylko, media wszelkie robią swoje, wszelkie mody przyszłe ze świata, itp. 

„Postępu” się nie cofnie a mi nie chodzi, by tu utyskiwać i narzekać, marudzić. Zmierzam do tego, żeby zauważyć, co jako społeczność, zaczynamy żyć w takim "pewnym rozdwojeniu jaźni". 

Takim, co dyktuje otaczająca nas rzeczywistość i takim innym co „kłapie telewizor” i wszelkie media (z internetem włącznie) wymuszają. Wymuszają zachowania, przepisy, procedury ... a co w rezultacie pozostaje na, i wynika z – kartek zapisanego papieru. Opieczętowanego, podpisanego i z odnośnikami do setek obowiązujących (czasem sprzecznych ze sobą) ustaw, rozporządzeń, etc. 

Gdzieś w tym gubi się rozsądek, odpowiedzialność, zwykła empatia i pozostaje bezduszna siatka algorytmu postępowania, prawnych, urzędniczych, proceduralnych aspektów. 

Gdzieś w tym wszystkim ginie zwykła prawdziwa codzienność, gdzie strach przed tym, że upubliczni się publicznie, na przykładowy przykład, że przysłowiowy Kowalski ma rozerwane portki na dupie! Wszak to narusza RODO! Raz, że ujawnia publicznie i stygmatyzuje, że Kowalski ma portki, dwa że ma ... dupę! Chociaż i tak to wszyscy widzą i wiedzą. No i będzie musiał tam zapłacić ileś milionów (iłro) za ujawnienie (upublicznienie) tego faktu - gdy nie usunie tej wiadomości w przeciągu siedemdziesięciu paru godzin.

Gdzieś w tym wszystkim coraz mniej nas samych a więcej absurdu

Gdy pomyślę, że idą wybory samorządowe, zimny pot oblewa me skronie. 

Co to się będzie działo! Jak będziemy w imię „wartości nadrzędnych i dobra środowiskowych współplemieńców” z RODO w tle. Jak będą się współbracia i siostry nawalać, naparzać,  dorzynać, wybijać, tłuc - pokazywać kto z której strony ma lub nie ma wyrośniętego ...! Kto kim jest lub nie jest – to faktycznie te dwa miesiące wakacji są potrzebne. 
Może nie tyle dzieciom, co wszystkim ludziom z dowodem osobistym. Tak by się przygotowali i odpoczęli „przed bitwą śmiertelną”, która wciągnie bardziej lub mniej, ale uwikła każdego. Czy chce tego czy też nie. 

A tak – dwa miesiące wakacji lub ciężkiej pracy nad zajmowaniem się nielatami i pogodzeniem pracy zawodowej. Mając w tyle głowy, że MOPS oraz inne służby czuwają teoretycznie, patrzą na ręce czy Ty swoimi latoroślami się zajmujesz, pozwalasz im na rzeczy, które są dozwolone, itp.  Czasem mam wrażenie, że jak się chce komu dowalić, to wystarczy donos do MOPSu. A to, że dziecko umorusane biega około 21.00 po osiedlu, że "zatruło się" zjadając niedojrzały agrest, porzeczki i ... wymiotuje. Że jest pozbawione opieki rodziny, że ... przy trzepaku ... To tak ... z miłości chociażby to poglądów sąsiadki (sąsiada) - których my nie trawimy, etc.  

Modlitwa o ... czyli zapomniał Wół jak Cielęciem ...

Jakbyśmy, my dorośli, zapomnieli co wyprawialiśmy w latach swojego dorastania na przykład. A tu jak służby uruchomią swoje procedury - to gorzej niż dwa ataki nuklearne - nie odkręcisz tego, choćby to coś nieszkodliwie infantylnego, głupota i przypadek. 

Od niepotrzebnych procedur służb wszelakich - uchowaj nas Panie. 
Od niepotrzebnej nadgorliwości sąsiedzkiej - ustrzeż nas Panie... 
Od ludzkiej ...

Tak na ten czas kanikuły od niepotrzebnych lęków naszych także -  uchowaj nas Panie. Wszelkich takich - czy autokar wiozący nasze pociechy jest sprawny, czy wartość kolonii, obozów wszelkich jest adekwatna do tego cośmy opłacili a co nasze maleństwa dostają. Czy wychodząc z domu zamknęły drzwi. Czy … itp.

Bo gdyby ludzie nie oszukiwali to i autokar byłby zawsze sprawny, i gdy nasze dziecko robi głupotę - uwagę każdego starszego by traktowało z estymą. 

Ale gdzie tam. Przekaz jest inny -  starszych nie słuchaj, bo to jakieś pedofile, zboczeńce pewnie. Świat jest wredny, pełny genderów, antychrystów i różnych takich lewaków. Czy też moherów - w zależności od opcji i preferencji politycznych.  Chowamy nasze pociechy, one uczą się ... I mamy coraz więcej na głowie. To przywilej i dopust współczesności. W dobie smartfonów, które warunkują poczucie jakiejś kontroli, wydaje się. że ją możemy mieć nad pociechami naszymi. Ale czy na pewno? Czy tak naprawdę, to nie my dorośli, się w tym wszystkim pogubiliśmy? Bo w naszym (piszącym te słowa) i oglądzie - w tej materii jest tak, jako i drzewiej ... bywało, ino w innych dekoracjach.
W każdym bądź razie jest jak jest. 


ABAH & Buba

Tekst powstał w wyniku rozmów z Bubą. Podzieliła się swoimi przemyśleniami ze mną i zgodziła się na ich upublicznienie (w ramach RODO, czystej sympatii i przyjaźni wieloletniej, zwykłej rozmowy i wymiany poglądów, etc.) Razem skonstruowaliśmy a ja napisałem tekst. Za co Jej jestem wdzięcznym i tym bardziej się z Państwem nim dzielę, czekając jak zwykle na Państwa e-maile i dzielenie się swoimi opiniami. gazeta-obywatelska@wp.pl 



https://www.babyboom.pl
Zagrożenia podczas wakacji. Jak im zapobiegać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz