środa, 9 maja 2018

Czy pamiętamy jeszcze?

Co to jest „solidarność”

.
"SOLIDARNOŚĆ to słowo święte gdyż ustanowiona została we wszechświecie przez Stwórcę dla dobra ludzkości i stworzenia. Cały wszechświat w jego przyrodzie, florze, faunie w życiu biologicznym, organicznym i nieorganicznym opiera się na solidarności, czyli łączeniu jednostek w odpowiednie wspólnoty. Człowiek dominujący nad stworzeniami jako pierwszy ze swej natury posiada zdolność jednoczenia się w rodzinie, społeczeństwie, w narodzie. Staje się przez to świadomym swojej roli jaką może odegrać w życiu społecznym. SOLIDARNOŚĆ w dobrym tego słowa znaczeniu stanowi mechanizm obronny przed wszelkiego rodzaju złem oraz mobilizuje do tworzenia i urzeczywistnienia dobra. (...)" powiadamia witryna http://solidarnoscplock.pl/publicystyka/dolacz-do-nas/co-to-jest-solidarnosc/
"Solidarność" 1. «poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów oraz dążeń» 2. «odpowiedzialność zbiorowa i indywidualna określonej grupy osób za całość wspólnego zobowiązania» wyjaśnia, wśród komercyjnych reklam nowoczesnych maszyn, samochodów i hotelowych atrakcji w górach, portal PWN - https://sjp.pwn.pl/sjp/solidarnosc;2575796.html

A czy my jeszcze pamiętamy o znaczeniu słowa, używamy go do innych określeń niż tych - związanych z NSZZ?

Meandry zasobów internetowych są pełne śmieci.  Pojęcia często walają się miedzy reklamami, bzdurami znaczeń i pobożnych intencji tych znaczeń. „Solidarność” się w naszych słownikach przebiegunowała i kojarzy się zupełnie inaczej niż pierwotnie słowo to oznaczało. 

Daleko jakże jest od pierwotnego znaczenia
  
Niby to samo, ale jakże inaczej. Czasem pojawia się w świadomości jako słowo o pejoratywnym znaczeniu. Wszak wielu rodaków zawiodło się na instytucjonalnym pojęciu, na związkach zawodowych, które ponoć skupiały w swoich szeregach "… 10 mln Polaków". Tak można było usłyszeć w okresie związkowej  prosperity.

Co dla nas oznacza to słowo dziś?

Czy potrafimy być jeszcze solidarni, czy w ogóle bywamy? Czy rozumiemy istotę tego pojęcia? 

Już niedługo będziemy mogli wziąć udział w swoistym eksperymencie. W sobotnim pikniku w Miejskim Parku u zbiegu ulic Ciepłej i Łąkowej, przy dawnym filarze dawnego wiaduktu – dziś przerobionego na ładny kompleks parkowego odpoczynku, w ramach Budżetu Obywatelskiego. 

Piknik jak piknik

Od tego jaki – zależeć będzie od nas samych. Czy przyjdziemy nastawieni na branie czy dawanie. Czy potrafimy się jeszcze bawić rodzinnie, usiąść wspólnie na kocu przy koszyku z piknikowym jedzeniem i rozmowami? Czy potrafimy jeszcze rozmawiać a nie "lampić się" w smartfony? Majtać kciukami po ekranie jakby to było obecnie istotą  gatunku Homo Sapiens. 
Czy potrafimy być jeszcze normalnymi spokojnymi ludźmi – czy jak tresowane stworzonka, pobrykać niekoniecznie spokojnie, skonsumować, „pouczestniczyć” biorąc, spożyć, wydalić i „biegusiem” do kieratu pracy … a właściwie do metody, „środka” zarabiania pieniędzy. Może się jakoś odczłowieczyliśmy? Nie mamy czasu jedno na drugiego? Nasi dziadkowie potrafili i mieli. A my? 

Nowoczesność wymaga …

Powie ktoś uczenie jak Smerf „Ważniak”. Ale czy właśnie nie zaczynamy żyć iluzorycznie jak fikcyjny smerf? Czy potrafimy wykrzesać z siebie ludzkie, zwyczajne proste odruchy. Radości, satysfakcji z bycia razem, wspólnie z innymi – nie tylko rodziną. 
Czy potrafimy się bawić, czy potrafimy nie rościć a dawać innym od siebie? Dawać siebie, nie tylko w określonych i szczególnych momentach – często jedynie z napisem – „Tylko dla dorosłych”. Bo cała reszta znaczenia tych słów gdzieś się nam w tym pośpiechu pogubiła?!
Czy potrafimy się solidaryzować bez napuszania, udawania i hipokryzji? Przypomnijmy – solidaryzować nie oznacza napuszać, nadymać udawactwem wszelakim – a bardziej np. z sercem i w sercu mieć poczucie wspólnoty, być empatycznym ... choćby  "do bólu" i chcieć czynić dobro? 

Będziemy mieli taką możliwość

Sobotni piknik zrobiony przez grupę osób, która postanowiła solidaryzując się z Rodzicami małej Hani, chorej na białaczkę wesprzeć Ich, nie tylko na duchu, ale i pragmatycznie. Ponadto pokazać, że należymy wszyscy do jednej społecznej Rodziny Miasta. Spotkać się i w ramach tego, co robią rok w rok, poszerzyć meritum spotkania. Uczynić je otwartym na innych ludzi niż tylko członków tej grupy.  Uczynić je większym - celami, które przyświecały, by się spotkać, ale i ubogacić w manifestację solidaryzowania, solidarności jedno z drugim, w trudnościach, w rozumieniu potrzeb małej Hani i Jej Rodziców.

Będzie okazja by zdać egzamin. ( więcej na stronie art. „(..) w samo południe”). 

Czy będziemy potrafili? 

Zobaczymy w tą sobotę  (t.j. 12 maja od 12.00) Wystarczy przyjść na spacer, z kocykiem, z rodziną – wszak w przestrzeni miejskiej parki temu służyć chyba powinny. A w każdym bądź razie w wyznaczonych miejscach. Zostawić marudzenie, malkontenctwo, narzekanie - w piwnicy, szopie, pod stertą cegieł w przydomowym śmietniku.

Tylko od nas samych zależeć będzie czy sobie porozmawiamy z innymi, spędzimy ciekawie i refleksyjnie ten czas. Bawiąc się i angażując, czy też nie. Czy przyjdziemy jako bierni obserwatorzy, komentując to co zastaniemy jako kontestatorzy z kciukiem na smartfonie. A może ... by tak zostawić je ( te smartfony bo nie kciuki) w domach? Przestając, choć na chwilę, być niewolnikiem tych urządzeń, oczywiście jakże potrzebnych w dzisiejszej dobie, ale … bez przesady.


Czego sobie i Państwu życzę.
BANWI 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz