czwartek, 30 listopada 2017

W Szpitalu Jerozolimskim

PREZENTACJA sztuk wszelakich

BANWI

Wielkie spotkanie sztuki i jej sztukmistrzyń & sztukmistrzów - odbyło się jesiennym listopadowo wieczorem. Dopisali wszyscy, nawet ci, których zabrakło.



Tylu artystów wspólnie z okolic w jednym miejscu … że aż niebezpiecznie. Nie, żeby zaraz terroryści, brzoza czy jaka mgła.  Natomiast  to, że do oczu sobie nie skoczyli to sukces. Wiadomo, nie to co my piszący lubo czytajacy ...szary ludek. 


Ale taki artysta, jeden z drugim(gą) to indywidualiści, z jasno skrystalizowanymi wizjami, potrzebami, marzeniami, oraz innymi „ami”. 

Trudno by to po szkolnemu, grzecznie, jak na wycieczce przedszkolnej według sznureczka i pod opieką. 
A tu proszę prawie jak w przedszkolu grzecznie, bez artystycznych ekscesów, bez intelektualnego mordobicia. 

Wczorajszy wernisaż można odtrąbić jako udany. Ci co mieli się pokazać pokazali, ci którzy zmuszeni są bywać lub mają ciśnienie na bywanie  – pobyli. 


Ci co mieli podkreślić, że … podkreślali z różnym skutkiem – najczęściej na to podkreślanie siebie – nikt chyba nie zwracał większej uwagi. 

Zresztą takie „rodzime tutli putli” chyba się przejadło. Poza tym, kto to wymyślił,  by w jednym ręku taki obszar kultury? No ale przykład idzie z centralnej.  Zresztą po co komu kulturalne rozbicia dzielnicowe, jak łatwiej tymi nieuczesanymi rządzić i dawać igrzysk czasem, bo z chlebem zaczyna być krucho. 


Tak na marginesie – mam wrażenie, że w Malborku to taki constans „paradyktatorski” nikomu nie przeszkadza. 

No na pewno nie wczorajszym artystom, gdyby tak. Gdyby przeszkadzał, to by jakieś okrzyki z tłumu nieuczesanych artystycznych słyszeć było. 

A nie było! 

Więc wnioskuję na tej podstawie, że nie przeszkadza. Tutaj jakoś wszyscy nauczyli się jeść z ręki, albo nie chce się już nikomu kruszyć kopii. Nie wiem czy się cieszyć, czy czarno się oblec na okoliczność żałoby, że umarł duch w artystach. 


Więc wszystko było jak należy i układnie. Podziękowania wydziałowe, samorządowe, dyrektywne i płaszczenia dziękczynne.  Potem Bożeny Belcarz  „Lutnia” głosami ślicznymi zadrgała w przestrzeni słyszalnej i mniej słyszalnej - bo to wielu słoń (piszącemu równiez). 

Lutnia więc dopełniła w przestrzeni artystycznie, ai  bo Oni teraz na czasie – czytaj tu i warsztaty, i koncerty. Metafory Muzyczne 2017 - „Złoty portal”.

Potem, jak to na wernisażach, z lampkami w dłoniach, nawet jakby co poniektórym nie potrzeba było, wystarczyło chyba atmosfery wernisażu - bo się tym byli uraczyli upojnie. No, ale w tym kontekście, to chyba byłby grzech, gdyby tak do końca pod przedszkolny sznureczek!? 

Dobrze tylko, że nie było nikogo z komisji PA (tej od przeciwdziałania alkoholizmowi) bo by wyłapali wzrokiem "nielatów", wśród dorosłych z kieliszkami. 


A pono nie wypada. Tylko pytanie! Co?!  Czy nie brać ze sobą na takie imprezy nieletnich? Przecież, a gdzie mają poznawać Swiat Bohemy? I jak? W przedszkolu, na szkolnych apelach? Czy może ... chodzić na wernisażu z lampkami kefirów lub innego mleka?! Ponoć niezdrowe i kiepsko przyswajalne w jakimś tam wieku. W którym, co się nie dało ukryć, większość uczestników już dawno była. 

Słowem udana artystyczna impreza, bez większych ekscesów na skalę ... właściwie to bez ekscesów na żadną skale. A obrazy, rzeźby, wiersze …. e, ładne, ale kto by się tam nimi przejmował. Przecież było się bywać, nie?!


BANWI
 P.S.
Szczególne ukłony dla żeńskiej grupy "Miss" chcącej grupowo sią fotograficznie  uwiecznić przy artystycznie glinianej "misce koleżanki" (tej od "Żuławskich inspiracji"). Co czynię.















































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz