"Instytucjonalny" strach przed transparentnością

Kiedy domawiam się na rozmowę o działalności, czy wywiad dotyczący obszaru działań jakiejś urzędowej placówki lubo instytucji samorządowej Malborka - słyszę często wprost lub bardziej zakamuflowane i eleganckie w formie, coś na kształt „No ale ja chciałabym, chciałbym przeczytać wcześniej co tam będzie napisane …” 

Nie ważne, że pytanie raczej nie powinno w ogóle paść. Treść  wypowiedzi osób, które sobie tego życzą, mają rękojmię autoryzacji i powinny takową mieć. 
Reguluje to prawo prasowe. Niemniej w wielu oczach widać cały niepokój urzędniczy i chęć, by mieć kontrolę nad całością materiału, najlepiej by tam nie było nic krytycznego, nic kontrowersyjnego, nic co mogłoby rzucić cień, spowodować, sprowokować pytania lub co gorsza całą ich lawinę. 

Moim zdaniem a i doświadczeniem, najlepiej by było chyba tak, przypuszczam, zakładają indagowani urzędnicy, przedstawiciele  instytucji gdyby;  „taki pismak eden z drugim, piszący o nas, przesłał nam tekst, który naskrobał,   a my  po konsultacjach - ze współpracownikami lubo zwierzchnikami „poprawilibyśmy” sami co by było ładne, okrągłe i wygodne dla nas, czyli ocenzurujemy!”. 

Cóż zastanawiałem się skąd takie chcenia się pojawiają. Domniemam, że jeśli ktoś nie jest z branży, jest laikiem i pisze o czymś fachowym może popełnić błędy. Taki sposób podejścia może uchronić przed pisaniem nieprawdy, lubo czegoś niestosownego, nieprawdziwego, etc.  Ale na to jest sposób. 
Wspomniana autoryzacja i szczere oraz jasne odpowiedzi na zadawane pytania.  
Chybaaa żeee. 
No właśnie taki strach może wynikać z niekompetencji, niewiedzy pytanych osób odpowiedzialnych za dany obszar działań, placówkę. To bardzo częste w Malborku, ale i nie tylko tu. 

Taką swoistą nieprzezroczystość, brak transparentności przejawiają urzędy i instytucje (pracownicy tychże), których działalność polega na wydawaniu publicznych pieniędzy,  realizatorzy projektów publicznych (w instytucjach i urzędach). 

Bardzo trudno wydobyć na przykład  obiektywne kryteria oceny realizacji nie mówiąc już o realnym i transparentnym a w miarę zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy języku mówienia. Urzędnik zatraca niejednokrotnie stopień empatii, także w tym - gdy tłumaczy obywatelowi, najprostsze kwestie.  
Ba nawet potrafi mieć pretensje niekiedy, gdy tych najprostszych (dla urzędnika) kwestii jeden z  drugim obywatel -petent nie rozumie.  

Chciałbym wierzyć, że sam urzędnik rozumie, lub pojmuje w swym rozeznaniu co służy a co nie służy obywatelowi. Wszak nie jest on kosmitą najeźdźcą, mającym się wyżywać na Ziemianach – tylko obywatelem takimż samym,  pełniącym służbę wobec innych obywateli. Za co jeszcze dostaje gratyfikacje w postaci pensji.

I tu chyba jest istota sprawy. Wielokroć niechęć do transparentności. Bo czym mniej wiedzą tym mniej zapytają, zarzucą, że czyni. etc.  

Znam jedną z funkcyjnych urzędniczek, która ze strachu o swoje stanowisko, o to, by ktoś nie zarzucił jej np. niegospodarności, miast bronić swoją wiedzą i kompetencją określonego stanowiska, postępowania … dla wygody czy też dla świętego spokoju - podejmuje decyzje z pogranicza prawa. 
Lubo je bardzo nagina, ze świadomością, że mniej niebezpieczne jest, to, niż gdyby miała bronić jak lwica petenta i jego praw. Przecież nie petent powołuje ją na stanowisko, nie petent w tym się liczy a jej zwierzchnicy. 
Którzy, nota bene mają takie samo podejście do obywatela. 

Szkopuł w tym,  że w wielu wypadkach mowa o instytucjach mających wspierać obywatela w jego trudnych sytuacjach losowych, Dla świętego spokoju … tego ich pracownicy nie czynią. Boją się o swoje miejsce pracy, że ktoś może odkryć braki w ich kompetencjach. Ale to temat na inny raz i czas. 

Jeśli Państwo mają inny ogląd, lub podobne spostrzeżenia zapraszam do dyskusji jak temu przeciwdziałać lokalnie, jak zwalczać, niwelować  zjawisko braku transparentności. 
W obliczu tego co politycy fundują, co sobie sami fundujemy broniąc racji różnych na poziomie kraju, warto by było przypomnieć sobie, że nasz kraj cały zaczyna się zaraz za naszymi drzwiami od mieszkania, pokoju, domu w którym mieszkamy. Więc to co dotyczy nas lokalnie – dotyczy wszystkich Polaków mniej lub więcej, ale na pewno nas tutaj. Więc zadbajmy o kraj w miejscu, w którym mieszkamy, zaczynając od rzeczy najprostszych. 
Krzysztof Hajbowicz
hajbowicz@wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz