Galeria wiosennego czegoś

Czai się, potem nagle wybucha pod wpływem energii słońca

.
Mowa tu oczywiście o wiosennej eksplozji zieleni, życia roślin wszelkich. To tak jakby taka swoista teoria "Wielkiego wybuchu". Poniekąd tak w istocie i tamten mógł wyglądać. Bo przecież nie z "niczego"!

Może tak jak wszystko na Ziemi. Tylko w powiększonym ilościowo i jakościowo procesie. I to nie miarką człeczą, czy nawet ziemską. Bowiem jeśli pewne procesy, które nauka poznaje dopiero, choć nawet to nie tyle ... ile brudu za paznokciem tego poznania. Ale jeśli niektóre procesy zachodzące w makroskali są powtarzalne, podobne w jakiś tam sposób?! 
To stawiam hipotezę, że w podobny sposób, według podobnego ogólnie rzecz biorąc algorytmu - wybuch zieleni wiosną ma ... wspólny mianownik z "Wielkim wybuchem".

No bowiem nikt nie umie powiedzieć jak i z czego 

Kwestionują sami naukowcy, też wydumany hipotetyczny  proces wybuchu z "Niczego" z punktu osobliwości. Wszak nie istniał czas na początku ... więc ile czasu nie było tego czasu? No i jak to się miało do procesu. Nauka jest w stanie cofnąć się bardzo głęboko, ale nie na tyle, aby dotrzeć do punktu "0" bez spekulacyjnych hipotez.

A może tak jak to w przyrodzie?! 

Niby "nic" przez zimę nie istnieje, z widocznej aktywności życia, ledwo te procesy życiowe są wyczuwalne. Ba odkrywane dopiero przez czulsze przyrządy. Trwają w letargu. 

Dopiero zespół odpowiednich czynników i ilości, rodzaju energii powoduje, że wszystko zaczyna się uaktywniać. Może podobnie, w jakimś stopniu i odniesieniu, jest z przestrzenią znanego nam kosmosu?!

Skoro okazało się, że nasz układ słoneczny nie jest czymś wyjątkowym a powszednim w przestrzeni. Bo i planety, i księżyce, etc. 
Tak jest nie tylko w naszej galaktyce, ale i w innych gromadach, supergromadach, etc.   

Skoro, idąc w drugą stronę, w odkrywaniu ciekawego i mało wyobrażalnego naszym umysłem świata kwantów, najmniejszych drobinek - co to okazują się polami energii - to świat zaczyna przypominać różnorodny ale spójny, połączony ze sobą polami i czymkolwiek by jeszcze  - ogromny organizm. 

My niczym bakterie, ba wróć swoiste wirusy - nie mamy pojęcia o żywicielu. A nasze teorie są póki co, takie bardziej spekulacyjne z powodu małej lub nikłej wiedzy. 

Ot trochę więcej wiemy od naszych pierwotnych przodków, ale w sumie to nie aż tak wiele. 

Ciągle wszystko jest przed nami

I od nas tylko zależy (no nie tak i do końca, bo jeden wirus, asteroida, czy rozbłysk w kosmosie to i pozamiatane), ale od naszego sposobu myślenia też zależy czy będziemy na poziomach troglodytów (z wbudowanym wewnętrznie zakazem myślenia i rozwoju), czy też też będziemy się umieli rozwijać. 

Póki co, to jesteśmy jak ten przykład wiaderka z krabami. Kraby,  które poprzez to, że je wypełniają i są pełne życia - nie wyjdą, bo nie pomogą sobie nawzajem i wciągają jedne drugich do środka. 
My w sumie też tak się zachowujemy poniekąd.

Teraz, kiedy już nasze jutro - nie będzie wyglądało tak jak dotychczas, i nie będzie już nic takim jakim było ...

Mając taką świadomość, może wreszcie zaakceptujemy, że nie jesteśmy pępkiem "wszechświata" i czymś szczególnym. Że nikt nam nie dał praw do rządzenia innymi. Że musimy wyleźć z egocentryzmu! Tak jak musieli to uczynić następcy Kopernika, Galileusza, Keplera, Hubble’a i innych.



Co paradoksalnie wcale nie oznacza, że pojęcie transcendencji jest nieprawdziwe. 

Nie kwestionuje tego i wiedza, i rozwój oraz odkrywanie i znajdowanie swego miejsca w tym wszystkim co nas otacza. 
Ale musimy zweryfikować wiele. Bóg to nie facet w białych szatach z siwą brodą. No i nasz Bóg, nie jest "lepszy" od Boga tych ... zza rzeki. Bowiem i nasz, i ich jest ten sam, tym samym. 
Ale do tego odkrycia prowadzi długa droga. Do tej pory się zarzynamy, tłuczemy "udowadniając" swoje "jedynie prawdziwe racje" siłowo! W sensie podobnym w istocie tak, jak bohaterowie powieści Jonathana Swifta "Podróże Guliwera". Wszak jeśli pamiętacie, ci z Liliputii i Blefusku kłócili się o to, z którego końca należy tłuc ugotowane jajko. Kłótnia, przedstawicieli poglądów, doprowadziła do wojny na ... śmierć i życie.

Czy nie czas zweryfikować pojęć? 

Jeśli nadal czujemy się wielcy ... cóż może pokory nauczy nas patrzenie w niebo? Na samą wielość wszystkiego na Drodze Mlecznej. 
Może uda się zobaczyć karłowate galaktyki Magellana. wystarczy tylko pomyśleć. Kim jesteśmy? Panami czy cząstką stworzoną na obraz i podobieństwo?! 

Wszak wszystkie pierwiastki jakie mamy w sobie pochodzą z gwiazd. A odległości (w dzisiejszej dobie wiedzy) między kwarkami i gluonami w protonach i neutronach a i elektrony w atomach naszego ciała to przede wszystkim ogromne przestrzenie energetycznych oddziaływań.  Może coś jeszcze, czego nie wiemy jako ludzie. Ale to u wszystkich ... od żaby, granitu, cząstek  powietrza i wody po człowieka. 


Krzysztof Hajbowicz

A teraz:

Wiosenna galeria nr 1















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz